
Egzotyczne ptaki i rośliny
dzwieki / WYDARZENIA Jurij AndruchowyczZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Jurija Andruchowycza podczas Portu Wrocław 2008.
WięcejFragmenty książki Egzotyczne ptaki i rośliny Jurija Andruchowycza w przekładzie Jacka Podsiadły, wydanej w Biurze Literackim 21 kwietnia 2008 roku.
Miałem przepiękną zdolność (czy może wrodzoną
wadę): dwa gołębięta w jamie czaszki.
Zaglądali mi w gardło od krzyku czerwone
doktorowie, wróżbici i pomniejsi znawcy.
Jakże szczyciłem się wami, me skrzydlate skrzaty,
zręczni dręczyciele z dawnych malowideł!
Tarły o mnie skrzydłami, gruchały całe lato,
zakładając mi w czaszce miasteczko Gruchlida.
Jesienią spadł z nieba prestidigitator.
Wszawym stetoskopem słuchał, jak tam drżały.
Pół miasta zleciało, by gapić się na to.
Wtedy wyjaśniłem: „Polecieć by chciały”.
Wylatywały z głowy przez ranę w ciemieniu
lub me trzecie oko (nie zamkniesz go nijak).
A ten pies parszywy browninga z kieszeni
wziął i jedną kulą oba pozabijał…
Całkiem się uspokoiłem, zamknąłem się w sobie,
grzeczny, bez odchyłów, wróciło mi zdrowie.
Nie dlatego, że zabite me pociechy obie,
ale że ich jajko cieplutkie mam w głowie.
Kapitańska wdowa miała w zakamarkach
kuchni białe myszki chowane pokątnie,
miała też zwanego Michelem kanarka
i chustki trójkątne.
Przy tym nikt nie wiedział, gdzie bywa do rana,
w jakich katakumbach dotrzymuje postów?
Szlomo Fiszer czasem dawał jej banana
lub inne warzywo, lub figę po prostu.
(A, jeszcze najstarszy syn Andruchowycza
chleba do tych warzyw jej użyczał).
rólowa zaułków chodząca w łachmanach,
kapuściana głowa w nenufarach chustek.
A ten jej kapitan – co to za ananas?
Pewnie umarł młodo, a życie miał puste?
Dlatego klękała przenajczystsza wdowa
przed ołtarzem studni, modląc się bezwiednie,
żeby głębinowa i święcona woda
zmyła z niej te święta oraz dni powszednie.
Na roślinnych rusztach płotów zwykła mościć
płótna swoich chust w desenie rozmaite
i publicznie suszyć herby samotności,
niedorzeczna jak przeżytek.
A gdy jej nie stało – zwiądł i cały Rynek,
tylko piach arabski zmiótł ślady jej wzruszeń.
Odleciała, jak mówią, na skrzydłach chuścinek.
Mówią też, że porwali ją sanitariusze.
ma w sobie coś z rzeźnika a może z samuraja
jego noże stanowią potpourri dla jazzmanów
usta otwarte jak wrota wszystko się tam dostraja
ważne by wargi rozciągnąć a potem po podniebieniu
dwanaście niezwykle ostrych dań
noże sztylety finki
gimnastyka języka policzków zębów tchawicy
bo szabla nade wszystko popatrzcie ukrainki
dla takiego kozaka szabla to gwiezdna granica
ona promieniem co wkracza w jego ofiarne ciało
połykaj połykaj połykaj ją kiedy jeśli nie teraz
precz powietrze od płuc i serce w dół zjechało
on bardziej pusty niż duch i czujniejszy od sapera
ona znika w nim cała trafiwszy na jelito
wrzeszczymy dawaj dawaj przerażaj nas swą grą
przez nasze krzyki banzai zabawę pospolitą
i niedorzeczną czuje ból i ocieka krwią
patrzyliśmy na to wszystko wołaliśmy bis i brawo
jak w cyrku albo na zjeździe zresztą te sprawy na bok
jak w kinie gdzie bohater filmu ginie za sprawę
aż róża krwi wykwitnie przez gardło i przez żabot
Swój ślad wiosna kładła, gdzie tylko się da:
źdźbła traw na frontonach, ulewy, suchoty
i ciepły bruk ulic. Zdawała się zła.
Błąkały się czołgi i resztki piechoty
wracały nach Osten. Czereśnią kwitł sad,
i piersi spod taśm z nabojami, spod luf
za epopejami wzdychały już znów.
Świątynię spisali – od naw aż do wież,
lecz pozostawili, by stała na placu,
zabiwszy deskami jej drzwi wzdłuż i wszerz,
wynieśli marmury, relikwie i tace,
i złoto kielichów, i jedwab szat też -
i skrzydła, i wino, korony we krwi,
i mumię hrabiego w zsuniętej na brwi
futrzance z kłem pióra, prawicę watażki,
monstrancje, nimb świętej i ptaszki z jej czaszki,
narządy nierządnic i knigi, i figi
liść z antykwarycznego łona Jadwigi,
i miecze olbrzymie, pielgrzymich serc pęk -
to całe zło, złom prozachodniej zgnilizny
do aut swych wrzucali jak ciało mężczyzny
do pierdla lub pieca.
W czas umilkł wasz dźwięk,
by znów się odezwać, ochrypłe organy,
bo choć rozebrano was na tysiąc rur,
wnet was przykładały do ust jak do rany
te dusze najmniejsze, te dzieci z nor, z dziur,
z tych jaskiń, gdzie kamień i plusz już zetlały,
i z dna, de profundis, wróciłyście wszystkie
pocięte na trąbki, piszczałki i gwizdki,
i teraz znów grzmicie znad katusz i kałuż,
z miejskiego podziemia, gdzie noc i suchoty,
gdzie wiosna okryła zielenią traw dom.
Dopóty te mury, te rury, ten dotyk,
dopóki pieszczoty, zgnilizna, plusz, złom.
Portret trumienny mieszczanki Barbary Langysz (XVII w.)
przechowywany jest w lwowskim muzeum historycznym.
Ciebie – ciepłą, pogodną, z brokatów i jedwabi,
łagodną, wielkooką, chcę z nocy wywabić.
Spala mnie dokuczliwe pragnienie jedyne:
jechać do ciebie pociągiem ponad dwie godziny.
Potem mnie wyniszcza pożądanie owo:
z miłości i tęsknoty donośnie bym krzyczał
– „Wypłyń z muzealnej ciemnicy, królowo!” -
w środku miasta, o północy, z lwem za towarzysza.
(Lew ryczałby ze mną).
I kiedy znienacka
zjawiłabyś się na krzyk mój – niby na portrecie,
zagrzmiałaby mi w sercu muzyka wariacka
i ogarnęłoby mnie pożądanie trzecie:
upaść na kolana, jak buhaj wśród juchy,
błagać jak werbujący do sekty duszpasterz:
„Pójdźmy pić powietrze. Tu co krok eunuchy.
Kocham twoje ręce, oczy wyłupiaste,
suknię, stanik, kaftanik, koszulę, zapaskę,
a także twe pończochy i trzewiki.
Kocham twojego ciała wielkanocną paskę,
twoje łokcie i fałdy – a wszystko na wieki!”
Schylałbym się nisko, szeptałbym na ucho,
całowałbym ślady twoich stóp, Barbaro,
skraj twoich koronek, durna mieszczucho,
latawico z Rynku, głucha poczwaro!
Przekład Jacek Podsiadło
Urodzony 7 listopada 1964 w Szewnej koło Ostrowca Świętokrzyskiego. Poeta, prozaik, tłumacz, dziennikarz. Felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Twórca internetowego radia „Studnia”, do 2008 związany z Polskim Radiem Opole. Zdobywca Grand Prix w konkursie na brulion poetycki im. M. M. Morawskiej (1992), laureat m.in. nagrody im. Georga Trakla (1994), Nagrody im. Kościelskich (1998), nagrody Czesława Miłosza (2000) i Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius za całokształt twórczości (2015), trzykrotnie nominowany do Literackiej Nagrody Nike (1999, 2000, 2006). Mieszka w Opolu.
Urodzony 13 marca 1960 roku. Ukraiński poeta, prozaik, eseista i tłumacz. Ukończył studia w Ukraińskim Instytucie Poligrafii im. I. Fedorowa we Lwowie (1982). W latach 1990-1991 studiował w Instytucie Literatury im. Gorkiego w Moskwie. Laureat m.in. Nagrody Herdera (2001), Nagrody Europejskiego Porozumienia Leipziger Buchpreis (2006). Za powieść Dwanaście kręgów otrzymał Nagrodę Literackiej Europy Środkowej „Angelus” (2006). Założyciel grupy poetyckiej Bu-Ba-Bu. Jeden z twórców fenomenu stanisławowskiego. Jest autorem przekładów z języka polskiego, niemieckiego i rosyjskiego. Mieszka i pracuje w Iwano-Frankowsku.