We wszystkim będę pana słuchał. O pierwszych kontaktach z Tymoteuszem Karpowiczem
recenzje / IMPRESJE Janusz StyczeńEsej Janusza Stycznia towarzyszący premierze pierwszego tomu Dzieł zebranych Tymoteusza Karpowicza.
WięcejFragmenty książki Janusza Stycznia Furia instynktu, wydanej w Biurze Literackim 10 listopada 2011 roku.
przyszła do niego we śnie,
jakby chcąc powtórzyć pożegnanie,
jakby chcąc pożegnać się lepiej,
jakby chciała pożegnanie snem domroczyć,
i wszystkie marzenia tego pożegnania
chciała samą nocą uwyraźnić,
ona nic nie mówiła w tym śnie,
mówiła oczami i uśmiechem,
sen nie potrzebuje słów, sen wie wszystko,
była we śnie w takim samym płaszczu,
w jakim wyjeżdżała,
płaszcz długi, niebieski, z kapturem,
musiała we śnie zjawić się w tym właśnie płaszczu,
jeśli chciała powtórzyć rozstanie,
z tak wielkiego dystansu całego oceanu
i brzegów nowego świata
opracowywała kompozycję oniryczną tego pożegnania,
kiedy kobieta wróciła zza oceanu,
nie wróciła w tym płaszczu,
Czas zdjął z niej ten długi, niebieski płaszcz,
by ujawnić, że kobieta naprawdę wróciła zza oceanu
pożegnanie rozpocząć na nowo,
pożegnanie nigdy się nie kończy,
pożegnanie trwa nadal, gdy kobieta
ma innego mężczyznę,
gdy mężczyzna ma inną kobietę,
pożegnanie jest wielkim oceanem między jawą
a snem,
między nowym światem miłości a starym światem miłości,
pożegnanie nigdy się nie pożegna,
prędzej Czas nie będzie miał czasu
i pożegna się
chłopiec gra na pianinie,
nagle widzi muchę tuż nad piersiami nauczycielki
zasłoniętymi sukienką,
chce zabić muchę, i chce dotknąć piersi
nauczycielki,
chce zabić swoje dzieciństwo i od razu
doznać rozkoszy,
jakby po dzieciństwie zaczynała się rozkosz,
i nic innego,
mucha ucieka,
chłopiec nieruchomieje z uniesioną ręką,
nie śledzi lotu muchy, nie chce jej łapać,
mucha nie pomoże mu, już nie siądzie na marzeniu,
nauczycielka upewnia się, że jej piersi
są zasłonięte,
grozi palcem chłopcu,
zastanawia się, ile on może mieć lat,
gramy dalej, mówi nauczycielka,
ale chłopiec wciąż się myli,
chce pomylić swoje dzieciństwo zupełnie,
wraca mucha, chłopiec śledzi jej lot,
mucha nie siada na piersiach nauczycielki,
mucha jest teraz zupełnie obca,
chłopiec patrzy na piersi nauczycielki
i nie patrzy, gdzie odleciała mucha,
nauczycielka znów poprawia sukienkę, i nagle
jedna jej pierś
wysuwa się spod sukienki,
jak nagła pełnia, jak zupełnie pełna pointa,
chłopcu jest za mało takiej pointy,
uważnie obserwuje sukienkę i widzi,
że nauczycielka jest bez biustonosza,
cały czas była bez biustonosza,
ale teraz ona starannie chowa piersi pod sukienką,
nie będzie innej pointy,
to i tak była mocna pointa,
kończy się lekcja, chłopiec wychodzi,
nauczycielka zadowolona, że jest wreszcie sama,
gra na pianinie sama dla siebie,
gra swoją miłość, źle zakończoną, źle rozegraną,
wyjmuje piersi spod sukienki,
kładzie się piersiami na klawiszach fortepianu,
wsłuchuje się w ten zgrzyt,
tak właśnie wszystko się skończyło,
przypomina o sobie mucha,
nauczycielka patrzy na jej lot,
jakby to był bzyczący, groteskowy Amor
i jakby nie przestawał chichotać
Tutanchamon cieszy się, że będzie wypoczywał bez końca,
żadnego szelestu, żadnego odgłosu, nawet kwiaty,
floksy w wielkim bukiecie, żadnym płatkiem
nie szeleszczą,
ale w tej ciszy Tutanchamon traci rachubę czasu,
zapamiętał dokładnie pierwszą godzinę,
mniej więcej pierwszą godzinę,
ale to już minął miesiąc, a może więcej niż miesiąc,
któryś floks poruszył się w bukiecie,
może to Czas daje mu znak,
może to jest jakaś miara czasu,
może ten floks, albo inny floks, będzie zawsze
dawał mu znak,
ale jaka to jest miara czasu, miesiąc, a może rok,
Tutanchamon cieszy się, że nie ma na nic siły,
nie ma siły ani na jedzenie, ani na seks,
ani na politykę, ani na rządzenie państwem,
może bez końca leżeć do góry brzuchem
i mieć wszystko gdzieś,
jak to się mówi w popularnym porzekadle,
floks powinien poruszyć się w bukiecie,
ale nie zrobił tego,
minął następny miesiąc, a może rok,
a może płatki floksa coś szepną dopiero po dziesięciu latach,
nie opadł żaden płatek z żadnego floksa,
może nie upłynęło tyle lat, ile się wydaje,
minie nawet stulecie, a on będzie miał tu spokój,
myśli Tutanchamon,
w jego grobowcu nic się nie dzieje, i tutaj właściwie
nie ma Czasu,
ale na powierzchni na pewno Czas się krząta,
wynagradza sobie ten spokój w grobowcach,
zderza ludzi, wywołuje konflikty, wojny,
ale czy tutaj Czas już nigdy nie zajrzy,
minęło już chyba stulecie,
Tutanchamon uważa, że traci słuch,
chyba nie słyszy szelestu kwiatów,
żaden płatek nie opadł z floksów,
jakby to był nadal pierwszy dzień po pogrzebie,
Tutanchamon jest zadowolony, że widzi wszystkie płatki
floksów,
nawet w tej ciemności,
nadal wszystko widzi, ale czy będzie widział,
kiedy Czas wreszcie tu zajrzy,
Tutanchamon nie może sobie przypomnieć, jak wyglądał,
maska na jego mumii nie jest dokładna,
jest raczej metaforyczna,
jest metaforycznie nieudana,
Tutanchamon nagle słyszy hałasy gdzieś niedaleko,
jakby Czas się zbliżał,
ale Czas się rozmyślił, może coś sobie nagle przypomniał,
Tutanchamon jednak nie stracił słuchu,
każdego następnego złodzieja usłyszy,
i usłyszy, jak Czas znów się wtrąci,
skąd nagle tyle światła, jakby z całych
trzech tysięcy i dwustu lat światło zebrało się
i zabłysło,
jako duch Tutanchamon rozumie wszystkie języki,
ludzie, którzy weszli do grobowca, mówią,
że minęło trzy tysiące dwieście lat,
a nie jedno stulecie,
Tutanchamon chce, by Czas za pośrednictwem ludzi
podsunął mu zwierciadło,
by jego duch przypomniał sobie, jaką naprawdę twarz
Tutanchamon miał za życia
dziewczyna niesie filiżankę kawy, nie spieszy się,
kiedy doniesie kawę na miejsce, historia skończy się,
to miejsce: ten koniec, zostanie,
żeby dziewczyna doniosła kawę,
dziewczyna nie będzie wiedziała, co robić
na końcu świata,
czy wystarczy jej satysfakcja, że przeniosła
filiżankę kawy przez doczesność,
dziewczyna idzie przez miesiące, lata, dziesięciolecia,
dotąd nie wylała ani kropli kawy, i nie wyleje,
jej ręce nie drgnęły, i nie zadrżą,
wszyscy podziwiają, jak dziewczyna pilnuje
i drogi, i filiżanki,
i nie zwraca uwagi, czy ktoś z gapiów zachoruje,
upadnie, umrze,
wszyscy podziwiają, jak dziewczyna idzie przez Czas,
a może obok Czasu,
jak się nie spieszy,
jakby sam Czas ją podziwiał i się uśmiechał,
i dawał jej dużo czasu,
jakby sam Czas chciał napić się kawy,
już wystygłej, bardzo zimnej, zamierzchłej,
zamienionej w ciemne źródło,
i jakby Czas pozwalał dziewczynie spokojnie i powoli,
tak zupełnie poza Czasem,
tę kawę, do siebie, Czasu, donieść
Urodzony 27 listopada 1939 roku w Biadolinach Szlacheckich. Poeta. Tłumaczony na serbskochorwacki, niemiecki, japoński, angielski. Mieszka we Wrocławiu.
Esej Janusza Stycznia towarzyszący premierze pierwszego tomu Dzieł zebranych Tymoteusza Karpowicza.
WięcejAutorski komenatrz Janusza Stycznia do wiersza „Dziewczyna niosąca filiżankę kawy” z książki Furia instynktu, wydanej nakładem Biura Literackiego 10 listopada 2011 roku.
WięcejEsej Mai Staśko towarzyszący premierze książki Furia instynktu Janusza Styczenia.
WięcejRecenzja z Magdaleny Czuwary z książki Furia instynktu Janusza Stycznia.
WięcejRecenzja Aleksandry Zasępy z książki Furia instynktu Janusza Stycznia.
WięcejAutorski komenatrz Janusza Stycznia do wiersza „Dziewczyna niosąca filiżankę kawy” z książki Furia instynktu, wydanej nakładem Biura Literackiego 10 listopada 2011 roku.
WięcejEsej Bogusława Kierca towarzyszący premierze książki Furia instynktu Janusza Stycznia.
WięcejEsej Marty Fox towarzyszący premierze książki Furia instynktu Janusza Stycznia.
WięcejEsej Mai Staśko towarzyszący premierze książki Furia instynktu Janusza Styczenia.
WięcejRecenzja z Magdaleny Czuwary z książki Furia instynktu Janusza Stycznia.
WięcejRecenzja Aleksandry Zasępy z książki Furia instynktu Janusza Stycznia.
WięcejEsej Bogusława Kierca towarzyszący premierze książki Furia instynktu Janusza Stycznia.
WięcejEsej Marty Fox towarzyszący premierze książki Furia instynktu Janusza Stycznia.
Więcej