Rękawiczka wmarznięta w chodnik zgina cztery palce. Za nią z głębi wynurza się twarz żółta i śliska.
Chór dziewcząt alleluja śpiewa w ciemnej salce. Antychrystus pod oknem stoi notuje nazwiska.
Hieny
Tak być powinno: niech noszą na cmentarz siatki z jedzeniem i wodę. Zwróć naszym zmarłym ciała daj im nowe szafy. Co było prochem niech nie będzie prochem. (I można było przeczytać podobne modlitwy na wstążkach papieru sztandarach z bibułki.)
Obóz wewnętrzny
Cztery dni wyje we mnie. Potem nie cichnie. Już tędy szedłem. Pole dwie strony chmury jak rękawy maźgi we mnie. Na wszystkim
co będzie za mną. Raz rozpoczęte nigdy się nie skończy to mazanie czernią. I zaraz przypominam sobie komu to obiecałem we mnie. Ile
razy. I jak wmaszerowało we mnie to przerażające uczucie że i ja mógłbym ulec nie mówić nie chociaż coś przecież mówi nie we mnie.
Gruz
Moi przyjaciele stoją na wysokim brzeżku. Jeden z największym nieruchomym brzuchem. Przyjemny: nie bierze cudzych poglądów za własne. Drugi tak hałaśliwy że mógłby być centrum miasta. Wahał się czy tu przyjść. Teraz mruży oczy. Trzeci opowiada jak nakrył czyjeś zwłoki marynarką. Kiedy odbierał ją z pralni miała już inny kolor. Czwarty z twarzą przeciętną. Niepokojem w głosie jakby okradli go wczoraj. A okradli go dawno. A ten najniższy z nogami jak jaszczurka. Przyprowadził dwie córki i rozmawia z nimi. Jest jeszcze szósty – boi się ciemności. Zaprasza kobiety. Coraz to inne. A matka płacze.
Solid
Na końcu miasta jest burzowa chmura. Główki dziewcząt w świetliku podskakują jakby chciały sturlać się po dachu krzycząc: „Uciekaj!”. Sypie się groch na ziemię. Małe wilgotne piąstki. Przeźroczyście okrwawiony. Ciemny. Wygięty jak łyżka łapię ich uderzenia. (Wielu, wielu ludzi. Wśród nich niewielu to ja.)
Złote talerze
On odchodzi. To nic nie znaczy. Skręcamy. Teraz pokazujesz mi jak będę wyglądał. W tym kierunku jest też inne słowo. Są rzeczy ważniejsze. Ja bym ich nie robił. Ale kim ja jestem? Czasem nie można pogodzić tego że jesteś i tego kim.
O autorze
Wojciech Bonowicz
Urodzony 10 stycznia 1967 roku w Oświęcimiu. Poeta, publicysta, dziennikarz. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Otrzymał wyróżnienie w Konkursie na Brulion Poetycki (1989), nagrodę główną w konkursach poetyckich "Nowego Nurtu" (1995) oraz im. K.K. Baczyńskiego (1995). Laureat Nagrody Literackiej Gdynia za tom Pełne morze (2007). Do Nagrody Literackiej Nike nominowano biografię Tischner (2001) oraz Pełne morze (2007). Tom Echa (2013) nominowany do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym" (jako felietonista) i miesięcznikiem "Znak". Mieszka w Krakowie.
Szkic Wojciecha Bonowicza opublikowany w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.
O twórczości Andrzeja Sosnowskiego wypowiadają się Wojciech Bonowicz, Jacek Gutorow, Anna Kałuża, Joanna Orska, Piotr Śliwiński, Kamil Zając.
Szkic Wojciecha Bonowicza opublikowany w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.
Recenzja Przemysława Koniuszego z książki Echa Wojciecha Bonowicza, która ukazała się 20 grudnia 2013 roku na stronie Biblioteka Młodego Człowieka.