virgin suicides
jak opisać ten czas, który wraca
falą, jakby ktoś cisnął w wodę ogryzkiem?
ten czas bierze imię od białych podkolanówek
i lata. oddech po owocu nie ma nazwy
ale wiemy, co przypomina
koleżanki mówią: to już czas pierwszego stanika
jak go założysz, etap drugi: palcówka
nie potrzeba nam chłopca
jesteśmy ciało ciężkie, znajome
umiemy śpiewać samym językiem
venuski
wejście na ośkę jest wąskie –
jeden prześwit między drzewami, nie da się inaczej
trzeba właśnie tędy; zajść nasz teren od boku
tej wiosny wszystko kwitnie w kolorach brudnego różu
chłopcy z blokowisk odwracają wzrok; śmiejemy się
z ich spuszczonych głów
koncept: głód
co burzy nam krew, wyznacza napięcie skóry
jeszcze nie wszystko się zbudziło
jeszcze jabłka kwaśne i twarde
za domem palimy szlugi jak marzannę w złamanym ujściu rzeki
pryszczate szczupaki wychylają głowy, opuszczają wnęki
nie wiemy, co je tu przyciąga
ustawka
brzuch lipca: rozcinaj powoli
bezruch – bezduch – śmierdzi
rozgrzanym asfaltem i potem
wszystko ciągnie do cienia, tam rozgrywa się miasto
w bramie wołają na nas
zakryj kolano, odsłoń kolano, daj
pierwsze brzydkie słowa zbieramy jak czereśnie
najpierw obrót pestki na języku
potem wystrzał
syreny (II)
osiedlem idzie fala. rozbija się o kant żebra
córki wzbierają, trzymają w pyskach pieśń
dwoma zębami (tym i tym)
~~~ przypływ
czuć ich na klatce: zapach sali gimnastycznej
i gumy. czy tak powstaje pierwszy strach?
zaśpiewany na głos pęka jak pęcherzyk
robimy to tylko
dla zabawy:
brudzimy język, podkręcamy strumień
(napięcie łuski w dole
)
jazda
czytają z naszych czół: strata
kiedy chłopcy ćwiczą przejmowanie podwórka
wbijają nas w glebę jak słupy
nie wiedzą, że przejmujemy ten obraz
rozbijamy o biodro
nasz kolor? fuksja, tkanka, skrzep
lato ma miejsce pod kolanem. migawka
zatrzymuje powietrze
należy nadać znaczenie, a potem
ściąć je
wtedy lato trwało zawsze
sąsiedzi wychodzą z domu, my wszystkie idziemy patrzeć
z ogrodu widać całą drogę, dwa domy, dalej zbity las
powietrze pachnie jednym z wielu początków
jest wieczór
każde skrzypnięcie furtki płoszy ptaki
od zimna sztywnieją nam sutki
zaczynają przypominać o sobie
nie mówimy tego głośno
patrzymy za ruchem ptaków, patrzymy w domy i w las
jakbyśmy były pierwszą ciemnością tego lata