
Obracaj to w kółko, w kółko
debaty / ankiety i podsumowania Jakub KornhauserGłos Jakuba Kornhausera w debacie „Kroniki osobiste”.
WięcejFragmenty książki kobalt Claudiu Komartina w tłumaczeniu Jakuba Kornhausera, wydanej w Biurze Literackim 25 lipca 2022 roku.
SZYKUJE SIĘ WOJNA. W ŻYŁACH
zgęstniała krew, wkrótce będzie
tak powolna jak ropa,
kiedy zacznie spływać ulicą, zrozumiemy –
były dekady nadprodukcji,
pospolitego marnotrawstwa,
alienacji i agonii.
Krew nie powinna być warta więcej niż kwaśny deszcz
niż pot
niż odpad.
Krew – tania i niedoskonała jak chińskie zabawki.
Krew za ropę naftową, nadzieja – niczym śmieci
zebrane w wywracającym się oku.
Pomarszczone dłonie, suche dłonie
chwytające za bezużyteczną teraz broń.
Cel sam w sobie. Meta-
stazy.
Pod radioaktywnymi chmurami.
Fałszywi prorocy.
A kiedy dowiemy się, co robić,
nie będzie już nic do zrobienia.
Słowo litość stanie ci w gardle jak
gumowa piłka
używana podczas rozpaczliwych rytuałów.
Na nas zaczyna się i na nas kończy. Na nas, łagodnych i śmiertelnych,
ustawionych według religii, płci, rasy. Twardzi,
ale dumni ze sztuki i naszych okropności,
ostał się po nas tylko szkielet.
„Tutaj spoczywa człowiek. Można podziwiać jego piękną rękę.
Starajcie się go nie dotykać: nie jest całkowicie martwy.
Uważajcie, żeby nie lizał waszych rąk; tylko czeka,
żeby was ugryźć.
Wierzono mu zawsze, ponieważ pomalował kaplicę sykstyńską,
niczym dobry pan rozdawał innym podłość i pogardę;
teraz wokół niego pędzi swój żywot
tylko garstka much”.
Brak dobrych słów, aby nas opisać
w słownikach tych, co przyjdą po nas.
Patrząc z zewnątrz, z orbity małego paranoicznego świata,
milczący goście mogliby spróbować zrozumieć:
zjadłem wszystkie stworzenia, które spotkałem po drodze,
pozamykałem je w ogrodach zoologicznych,
w laboratoriach, wyrwałem im
kły i pazury,
które straszyły nas, dopóki nie wyszliśmy z lasu.
Podekscytowani spektaklem upokorzenia oglądaliśmy
na ogromnych ekranach, jak giną niektóre gatunki,
których piękno pracowało w kodach
niemożliwych do odtworzenia.
My, Wirus, my, wybrańcy.
Rzeźnicy z ojca na syna i fanatycy zniszczenia.
(Moją satysfakcją, że mogę to napisać, puszczam wiekowe oko
do starego czarta Céline’a).
Kiedyś przyjęliśmy ścisłą zasadę: nie
pożeramy się nawzajem, chyba że w razie jakiejś katastrofy,
ale naruszyliśmy ją zbyt wiele razy.
Najbardziej gorliwi w zniszczeniu wymyślili bractwa
i bóstwa, straszliwe kulty usprawiedliwiające ich zbrodnie.
Inni, pod pretekstem rozszerzania świata, podłożyli dynamit
we wszystkich jego kątach.
Drut kolczasty zawsze był po ich stronie,
po ich stronie okrucieństwo, amputowane narządy.
Zamiast świata, o jakim marzyliśmy, pole pełne protez
w płomieniach.
Chciwość jako jedyne prawo.
Chłod mechanizmów kooperacji.
Otwórz drzwi, uderzy cię mocno ich obojętność.
WIEM, TEN WIEK NIE JEST ANI NAJCIEMNIEJSZY,
ani nawet najbardziej skrzywiony ze wszystkich.
Ale w Lewinsky Park usiadłem na trawie,
zastanawiając się, czy jest gdzieś jeszcze jakiś sens
I zobaczyłem lwy, i przeszedłem między nimi.
Obok klatek i wysokich płotów.
Przez ruiny starego schronu.
Bez klucza.
A lwy udawały oswojone:
grały w kosza, gwizdały na dziewczyny,
patrzyły wygłodniałe na lewo i prawo, czekając na iskrę.
A ja wśrod nich, szybując powoli jak jastrząb.
It is a challenging neighborhood, but not because
of the immigrants, it was poor before they arrived.
(W istocie przewodnik mówił: jeśli by mi się chciało,
zmiótłbym wszystkich podczas jednego nalotu).
Policzony, zważony, podzielony. Wykluczeni ze
skażonej historii. Tutaj się zatrzymaliśmy.
HOJNE PLANY WIELKICH LUDZI, ENERGIA INŻYNIERÓW
społecznych, odrzucenie mentalności wstecznej, wszystko to na nic.
Postęp okazał się pustym hasłem, świeckim narzędziem manipulacji.
Dopóki istnieją takie podstawowe, konkretne potrzeby, które nie są
zaspokojone, mieć i nie mieć znaczy to samo.
Najpierw wynaleźli trwałe materiały, odporne na upływ czasu, potem
wymyślili wyrafinowaną broń zrównującą je z ziemią.
Z roku na rok wysypiska śmieci przeraźliwie się rozrastały,
przypominają góry z brudnymi zboczami i toksycznymi wąwozami.
Nikomu nie przyszło do głowy, że coś jest z tym nie tak.
Formalne dyskusje, negocjacje, poważna debata o Wielkich Sprawach
Czasu, to wszystko na nic.
Były spotkania i plany, stanowcze obietnice, budżety, rewolucyjne
idee, które doprowadziły donikąd: świat obrał nieodwracalny kurs.
Przekształcili krajobraz, budując autostrady i tunele, mosty, drapacze
chmur i bunkry na czarną godzinę, kopane coraz głębiej i głębiej, aż
po środek ziemi.
Dzieła zebrane Whitmana na nic.
Stawianie akcentu na subtelną zmianę prowadzi donikąd.
Epiktet miał rację: najdłużej trwa wyobraźnia.
Po tylu latach powinno być jasne, że zaangażowanie jest bezużyteczne;
rezygnacja także jest bezużyteczna.
Nihilizm jest równie bezużyteczny, jak przyjmowanie ideologii,
którymi ludzie zawsze byli szaleńczo podnieceni.
Sztuczne narządy są na dłuższą metę bezużyteczne.
My, ludzie, stworzyliśmy miliony słów i pisaliśmy je wszędzie,
wierząc, że przyniosą nam pojednanie, ale wszystko to na nic.
A gdy pisanie przestało wystarczać, rozpoczęły się wykopaliska.
TAK SAMO DOKŁADNIE PRZEWIDZIAŁEM KLĘSKĘ.
Ręka, która trzyma młot i obsługuje broń,
to ta sama ręka, która potrafi zagrać sonatę
długo po godzinach zamknięcia
zrujnowanego hotelu, w którym dogorywają
ostatni ocaleńcy.
I ręka, która ustala harmonogram pracy śmierci,
ta, która rozdziela między wszystkich cierpienie,
to ta sama ręka, której pazur naskrobał
In my beginning is the end.
A potem zdajesz sobie sprawę, że ten film nie ma końca.
Ktoś przychodzi i budzi cię dłonią do rzeczywistości,
mówiąc: nie masz powodu się bać,
bo zobaczą apokalipsę tylko
ci, co zrobili sobie metodyczne pranie
mózgu,
raczej z przyczynków praktycznych,
następnie schizofrenicy i autyści,
chorzy na urojenia, narkomani i ci, którzy samotnie
ciągną w stronę bagien.
I prawie spokojnie zasnęłaś.
Urodzony w 1983 roku w Bukareszcie. Poeta, redaktor i tłumacz, uważany za jednego z najważniejszych rumuńskich autorów swojego pokolenia. Wyróżniony Nagrodą Literacką Mihai Eminescu za najlepszy debiut oraz Nagrodą Poetycką Akademii Rumuńskiej. Tłumacz literatury francuskiej, angielskiej i włoskiej. Redaktor naczelny pisma „Poesis International”.
Urodził się w 1984 roku w Krakowie. Poeta, eseista, tłumacz, literaturoznawca. Współzałożyciel i pracownik Ośrodka Badań nad Awangardą na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autor kilkunastu książek – tomów wierszy, zbiorów esejów, monografii naukowych poświęconych awangardzie. Redaktor serii wydawniczych, czasopism, antologii. Przekłada z francuskiego, rumuńskiego i serbskiego, m.in. książki Gherasima Luki, Henriego Michaux, Gellu Nauma, Miroljuba Todorovicia, ostatnio Claudiu Komartina. Laureat Nagrody im. Wisławy Szymborskiej za tom poematów prozą Drożdżownia (2015) i Nagrody Znaczenia za zbiór esejów rowerowo-krakowskich Premie górskie najwyższej kategorii (2020). Juror Nagrody Literackiej Gdynia.