Miłość Antoniny (fragment)
SUKA
Przychodzisz do mnie nocą,
jesteś zwierzę.
Kobietę i zwierzę połączyć umie
tylko noc.
Może jesteś dziki kozioł,
a może wściekły pies.
Nie widać w mroku.
Mówię ci czułe słowa,
nie rozumiesz, jesteś zwierzę.
Nie dziwisz się,
że czasem płaczę.
Ale twoje ciało zwierzęcia
rozumie więcej niż ty.
Ono także jest smutne.
I kiedy zaśniesz,
ogrzewa mnie swym kosmatym ciepłem.
Śpimy przytuleni
jak dwoje szczeniąt, którym zdechła suka.
BARDZO SMUTNA ROZMOWA NOCĄ
- Powinnaś mieć wielu kochanków.
– Wiem, miły.
– Miałem dużo kobiet.
– Miałam mężczyzn, miły.
– Jestem człowiek skończony.
– Tak, miły.
– Nie ufaj mi.
– Nie ufam, miły.
– Boję się śmierci.
– Ja też, miły.
– Nie odejdziesz ode mnie.
– Nie wiem, miły.
– Jestem sam.
– Jak ja, miły.
– Przytul się do mnie.
– Dobranoc, miły.
JAK JĘZYK DZIKIEGO KOTA
Nasza miłość jest ostra
jak język dzikiego kota.
Kochamy się
w hamaku ognia,
w słonecznych wnętrznościach
słońca.
Kochamy się
jak dwa drapieżne ptaki
w gnieździe chwili
elektrycznej.
Kochamy się
milcząc.
Mówię do siebie: ty ścierwo
Arturowi Sandauerowi
Mówię do swego ciała:
Ty ścierwo – mówię.
Ty ścierwo zabite na głucho gwoździami,
ślepe i głuche
jak kłódka.
Powinnam cię bić aż do krzyku,
głodzić przez czterdzieści dni,
zawiesić
nad najwyższą przepaścią świata.
Może wtedy otworzyłoby się w tobie
okno
na to wszystko, co przeczuwam, że jest.
Na to wszystko, co jest zamknięte
przede mną.
Mówię do swego ciała:
Ty ścierwo,
boisz się bólu i głodu,
boisz się przepaści.
Ty głuche, ślepe ścierwo – mówię
i pluję w lustro.
Zabiję ciebie
Zabiję ciebie
Przyszedłeś żeby mnie zabić.
Ale to ja
zabiję ciebie.
Oni przyszli patrzeć
na moją śmierć.
Ale to ja
zabiję ciebie.
Urodziłam się
czarnego dnia.
Ale zabiję ciebie.
Nikogo przy mnie. Jestem sama.
Sama
zabiję ciebie.
Wykopałeś mi już grób.
Ale to ja
zabiję ciebie.
Nikt z ludzi
ani razu cię jeszcze nie zabił.
Ja pierwsza
zabiję ciebie.
Jeż z żelaza
Szczęśliwa
jak płód w łonie matki
śpię ukryta w tobie.
Nie ródź mnie jeszcze,
chcę być w tobie zawsze.
Tu jest moje ciepło,
moje schronienie.
Teraz nie istnieję wcale poza tobą,
nie ma mnie nigdzie indziej
i tak jest dobrze.
Świat jest mroźny, boję się,
jest jak jeż o kolcach z żelaza i z lodu.
Nie ródź mnie nigdy,
chcę spać w tobie.
Czternastoletnia sanitariuszka myśli zasypiając
Żeby wszystkie kule na świecie
trafiły we mnie,
toby już nie mogły trafić w nikogo.
I żebym umarła tyle razy,
ile jest ludzi na świecie,
żeby oni nie musieli już umierać,
nawet Niemcy.
I żeby ludzie wcale nie wiedzieli,
że ja umarłam za nich,
żeby nie było im smutno.
Modlitwa starego człowieka
Księżycu,
to jest mój brzuch.
Niech jeszcze raz będzie w nim jedzenie.
Jeszcze raz, księżycu,
zanim umrę.
Moje wnuki już umarły z głodu,
ale ja jeszcze żyję, księżycu,
i to jest mój brzuch.
Niech on będzie jeszcze raz
napełniony jedzeniem.
Uczyń tak, księżycu.
Pies
Na brzegu lasu umiera bezdomny pies.
Przypełzł tu, aby umrzeć sam.
Ogon i łapy już umarły.
Dyszy
w ostatnim i największym wysiłku życia.
W dorastaniu do swojej śmierci.