książki / PROZA

Świadek

Vladimír Balla

Fragmenty książki Vladimira Balli Świadek w przekładzie Jacka Bukowskiego, która ukazała się nakładem Biura Literackiego w serii "Proza" 2 czerwca 2011 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

 

Krzesło

 

Na krze­śle z poczer­nia­ły­mi pla­ma­mi w miej­scach, gdzie już odpadł lakier, w pro­mie­niach słoń­ca wygrze­wa­ła się mat­ka Tiva­da­ra. Swo­ją sła­bo­wi­tość sta­ra­ła się cza­sem zama­sko­wać jakimś na pozór ener­gicz­nym ruchem. To były tra­gi­ko­micz­ne gesty. Oczy mia­ła jasne i przej­rzy­ste, ale takie, jakie mie­wa­ją ludzie nie­dłu­go przed śmier­cią. Nikt już jej nie rozu­miał, ona jed­nak sła­biut­kim gło­sem nadal mówi­ła swo­je, w języ­ku, z któ­re­go znik­nę­ły rze­czow­ni­ki i cza­sow­ni­ki, a pozo­sta­ły jedy­nie zamilk­nię­cia, poka­sły­wa­nia i nadzie­ja, że pew­ne­go razu ktoś kie­dyś ją jesz­cze zro­zu­mie. Czyż­by męż­czy­zna, któ­ry wszedł wła­śnie przez furt­kę na podwó­rze, poty­ka­jąc się przy oka­zji o meta­lo­wy próg, był wresz­cie tym wła­ści­wym i wyro­zu­mia­łym czło­wie­kiem?
Jej syn, bli­ski już sześć­dzie­siąt­ki, pod­szedł bli­żej, pochy­lił się nad nią, posłu­chał przez chwi­lę i nagle się wypro­sto­wał:
- Mówi do mnie pani: Tiva­dar? – A potem zwró­cił się do mnie: – To cud! Ona już od mie­się­cy nie wspo­mnia­ła, jak się nazy­wam! – Potem mru­gnął do mnie żar­to­bli­wie i znów na nią spoj­rzał: – A dla­cze­go mówi mi pani na ty?
Chciał wpra­wić ją w zakło­po­ta­nie, bo przed paro­ma dnia­mi przez chwi­lę wzię­ła go za kogoś cał­kiem obce­go. Ona jed­nak nie dała się wyma­new­ro­wać i grzecz­nym tonem go upo­mnia­ła:
- No, ale prze­cież…
Tyle że to jej „no, ale prze­cież” nie zabrzmia­ło zbyt prze­ko­ny­wa­ją­co, bo nagle prze­sta­ła być pew­na, z kim wła­ści­we roz­ma­wia. I zgar­bi­ła się jesz­cze bar­dziej – była nie­zmier­nie mała.
Naiw­ni powia­da­li, że pew­nie jest szczę­śli­wa, sko­ro tak sobie tyl­ko wege­tu­je w świe­cie bez zależ­no­ści. Bo prze­cież w jej spoj­rze­niu cza­sa­mi dawa­ło się zauwa­żyć jedy­nie lęk przed tym, co dzia­ło się w jakiejś kon­kret­nej chwi­li, niczym w spoj­rze­niu kota, gdy zbli­ża się do nie­go ktoś obcy albo ktoś, kogo już daw­no nie widział.
Gdy po kil­ku tygo­dniach umar­ła, ci, któ­rzy przed­tem twier­dzi­li, że w tym swo­im pomie­sza­niu i nie­świa­do­mo­ści była pew­nie cał­kiem szczę­śli­wa, zaczę­li mówić, że w rze­czy­wi­sto­ści to szczę­śli­wa jest dopie­ro teraz.
Kil­ka lat póź­niej ujrza­łem Tiva­da­ra sie­dzą­ce­go na tym samym krze­śle. Twarz miał nazna­czo­ną cier­pie­niem… Zaczy­nał lepiej rozu­mieć swo­ją mat­kę? Pod­sze­dłem do nie­go i powie­dzia­łem:
- Mów mi na ty, ojcze.
Ale on nicze­go nie pamię­tał, nie wie­dział, cze­mu to mówię, nie wie­dział, czy jest moim ojcem, a ja nie byłem pewien, czy taki rodzaj nie­wie­dzy jest tym praw­dzi­wym szczę­ściem.
Dzi­siaj, gdy na tym krze­seł­ku sie­dzę ja, zaczy­nam powąt­pie­wać, że to wszyst­ko w ogó­le kie­dy­kol­wiek się sta­ło. A niby co, wła­ści­wie?… Słoń­ce ogrze­wa mi twarz, i nie uwa­żam, że to jest nie­mi­łe.
Patrzę w kie­run­ku furt­ki.

 


 

Ernestowi

 

Wnucz­ko­wie przy­szli z wia­do­mo­ścią, że jej brat Ernest umarł.
Wpraw­dzie był od niej o rok młod­szy, ale ostat­nio cięż­ko cho­ro­wał.
Bab­cia wysłu­cha­ła wnu­ków, a potem dłu­go mil­cza­ła.
Sły­chać było tyka­nie kuchen­ne­go zega­ra.
Kobie­ta sie­dzia­ła bez­wład­nie w swym ulu­bio­nym fote­lu przed tele­wi­zo­rem, któ­re­go nigdy nie wyłą­cza­ła – oglą­da­ła wszyst­ko jak leci, ale było widać, że w tej chwi­li na pro­gram nie zwra­ca uwa­gi.
Potem led­wie zauwa­żal­nie wypro­sto­wa­ła się i dość ener­gicz­nie rze­kła: – Mar­cel­ku, podaj mi kalen­da­rzyk z kre­den­su. Pokaż… Albo nie trze­ba, i tak gdzieś zapo­dzia­łam oku­la­ry do czy­ta­nia. Poszu­kaj w nim… no, tam, gdzie są notat­ki, takie­go zapi­su: „Pocz­tów­ki na Boże Naro­dze­nie”. Już masz? Dobrze. Więc dopisz, pro­szę: „Erne­sto­wi już nie”.

 


 

Przemiana

 

Gdy Gre­gor Sam­sa obu­dził się pew­ne­go ran­ka z nie­spo­koj­nych snów, stwier­dził, że prze­mie­nił się w łóż­ku w jakie­goś kosz­mar­ne­go roba­ka. Po kil­ku minu­tach ogrom­ne­go wysił­ku i po wie­lu nie­uda­nych pró­bach, w koń­cu uda­ło mu się zsu­nąć czy raczej spaść z łóż­ka. Na wznak. Dopie­ro po dłuż­szej chwi­li bez­rad­ne­go wyma­chi­wa­nia nóż­ka­mi uda­ło mu się zmie­nić pozy­cję i podrep­tać do pro­gu poko­ju. Następ­nie wsparł się o ścia­nę, potrą­cił klam­kę i pac­nął na pod­ło­gę kuch­ni.
Mat­ka sie­dzia­ła przy sto­le.
Gre­gor wydo­był z sie­bie jakiś pomruk, potem kolej­ny.
- Że co? – nie zro­zu­mia­ła. – Mów wyraź­niej.
- Jestem… – mam­ro­tał Gre­gor – jestem… roba­kiem.
- Znów się zaczy­na – szorst­kim, ale jed­no­cze­śnie i smut­nym gło­sem stwier­dzi­ła mat­ka i zawo­ła­ła: – Chodź­cie tutaj!
Gdy ojciec i sio­stra Gre­go­ra przy­bie­gli z jadal­ni, zre­fe­ro­wa­ła im oświad­cze­nie syna. Ojciec zadzwo­nił po tak­sów­kę i cała rodzi­na uda­ła się do psy­chia­try, któ­ry ordy­no­wał w zamoż­nej dziel­ni­cy.
- Robak? Ależ, Gre­gor, prze­cież to już sobie wyja­śni­li­śmy! – Psy­chia­tra patrzył na pacjen­ta z pew­nym nie­do­wie­rza­niem, jak­by nie był w sta­nie zro­zu­mieć, cze­mu ten przy­cho­dzi do nie­go po raz kolej­ny z iden­tycz­nym pro­ble­mem.
- Jestem chrząsz­czem! Insek­tem! Co tu wyja­śniać?! – mam­ro­ta­ło stwo­rze­nie na kozet­ce, prze­bie­ra­jąc czuł­ka­mi.
Lekarz zaczął prze­cha­dzać się po gabi­ne­cie, aż wresz­cie przy­sta­nął przy oknie i po chwi­li oparł się o para­pet.
- Niech pan podej­dzie – rzekł oschle i ski­nął na Sam­sę, by i ten raczył podejść do okna. Robak zwa­lił się z kozet­ki na pod­ło­gę i ruszył nie­po­rad­nie w stro­nę psy­chia­try. Ten z iry­ta­cją huk­nął na nie­go:
- O Boże, cze­mu pan cho­dzi tak… no tak… A zresz­tą… Co pan tu przede mną odgry­wa?! I tak nie uwie­rzę, że to pana mak­si­mum… że nie potra­fi pan lepiej! Zało­żę się, że w swo­im poko­ju, kie­dy nikt nie widzi, to bry­ka pan jak saren­ka! Prze­cież cho­dze­nie jest cał­kiem nor­mal­ne, pro­szę pana!
Wresz­cie Gre­gor oparł się przed­ni­mi koń­czyn­ka­mi o ścia­nę i z mozo­łem zaczął się po niej wspi­nać.
- No, żwa­wiej – pona­glał lekarz i nawet klep­nął go po ple­cach.
Gre­go­ro­wi z wiel­kim tru­dem uda­ło się przy­jąć pra­wie wer­ty­kal­ną posta­wę.
- Widzi pan? – powie­dział cie­płym gło­sem psy­chia­tra, a w jego gło­sie po raz pierw­szy tego dnia poja­wi­ła się nut­ka współ­czu­cia.
Gre­gor mil­czał.
Sta­li opar­ci przy oknie.
Dwa owal­ne cia­ła, dwie pary stward­nia­łych skrzy­de­łek tuż obok sie­bie.
W dole na uli­cy pano­wał oży­wio­ny ruch. W oby­dwu kie­run­kach prze­miesz­cza­ły się nie­skoń­czo­ne sze­re­gi chrząsz­czy.

Prze­ło­żył Jacek Bukow­ski

O autorach i autorkach

Vladimír Balla

Właśc. Vladimír Balla. Urodzony 8 maja 1967 roku w Nowych Zamkach. Prozaik. Ukończył studia na wydziale ekonomicznym w Bratysławie, gdzie mieszka i pracuje. W 2012 otrzymał prestiżową słowacką nagrodę Anasoft litera za książkę V mene otca.

Powiązania

Wiosna

recenzje / KOMENTARZE Vladimír Balla

Autor­ski komen­tarz Vla­di­míra Bal­li do opo­wia­da­nia „Wio­sna” z książ­ki Świa­dek, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 2 czerw­ca 2011 roku.

Więcej

Świadek Vladimira Balli

recenzje / ESEJE Agnieszka Jeżyk

Recen­zja Agniesz­ki Jeżyk z książ­ki Świa­dek Vla­di­mi­ra Bal­li.

Więcej

Balla, czyli jak się wymykać

recenzje / ESEJE Maciej Robert

Recen­zja Macie­ja Rober­ta z książ­ki Świa­dek Vla­di­mír Bal­li.

Więcej

Wiosna

recenzje / KOMENTARZE Vladimír Balla

Autor­ski komen­tarz Vla­di­míra Bal­li do opo­wia­da­nia „Wio­sna” z książ­ki Świa­dek, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 2 czerw­ca 2011 roku.

Więcej

Świadek na procesie Kafki

recenzje / ESEJE Paweł Bernacki

Recen­zja Paw­ła Ber­nac­kie­go z książ­ki Świa­dek Vla­di­míra Bal­li.

Więcej

Świadek Vladimira Balli

recenzje / ESEJE Agnieszka Jeżyk

Recen­zja Agniesz­ki Jeżyk z książ­ki Świa­dek Vla­di­mi­ra Bal­li.

Więcej

„Co to za woda? Może ostateczna?”

recenzje / ESEJE Leszek Engelking

Recen­zja Lesz­ka Engel­kin­ga z książ­ki Pod­szep­ty Vla­di­míra Bal­li.

Więcej

Balla, czyli jak się wymykać

recenzje / ESEJE Maciej Robert

Recen­zja Macie­ja Rober­ta z książ­ki Świa­dek Vla­di­mír Bal­li.

Więcej

Onirycznie i systematycznie

recenzje / ESEJE Daria Paryła

Recen­zja Darii Pary­ły z książ­ki Pod­szep­ty Vla­di­míra Bal­li.

Więcej

Świadek na procesie Kafki

recenzje / ESEJE Paweł Bernacki

Recen­zja Paw­ła Ber­nac­kie­go z książ­ki Świa­dek Vla­di­míra Bal­li.

Więcej