książki / POEZJE

Kup kota w worku (work in progress)

Tadeusz Różewicz

Fragment książki Tadeusza Różewicza Kup kota w worku (work in progress), wydanej w Biurze Literackim 15 września 2008 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

co słychać

dwóch pije w par­ku piwo
trze­ci w krze­wach
się odle­wa
pod magno­lią różo­wą
recho­czą i recho­cą
nad mil­czą­cym sta­wem
żaby gdzie żaby wołam
gdzie żaby się zapo­dzia­ły
Staff opu­ścił ale­ję zasłu­żo­nych
idzie alej­ką w moją stro­nę
uśmie­cha się i pyta
„cóż panie Tade­uszu nowe­go
się dzie­je?”
„nic się nie dzie­je, panie Leopol­dzie,
nawet nowość nie potrzą­sa kwia­tem
dru­go­rzęd­ni akto­rzy rekla­mu­ją
gwiezd­ną woj­nę o czar­ne zło­to”
„to pięk­na nazwa…
dla szlach­tu­za”
powie­dział Staff i wró­cił
szyb­ko na „tam­ten świat”
sie­dzę na ław­ce któ­rą
zapro­jek­tu­je ktoś na moją cześć
ska­mie­nia­ły zgip­sia­ły
z gło­wą w chmu­rach
z gło­wą na któ­rą nie­bie­skie
ptasz­ki zała­twia­ją
czar­ne i bia­łe odcho­dy docho­dy
z dale­ka widzę mistrza Przy­bo­sia
„zajął pan moje miej­sce Tade­usz­ku”
mówi mistrz z uśmie­chem
odpo­wia­dam smęt­ny i sam pełen winy
„wszy­scy się zmie­ści­my… i pan
i ja i Iwa­sio i Pucio i Tuwim
nawet Pietr­kie­wicz z Paster­na­kiem
Jan Maria Gis­ges Ożóg z Czer­ni­kiem
Fra­sik i Miłosz (z respek­tem)
i Emi­no­wicz i Sta­siu Sko­necz­ny
(mały i duży… może być
nie tyl­ko świę­tym ale i poetą)
„wir alle wün­schen jedem alles gute
(…)
wir jeder wün­schen allen alles gute”
napi­sał kie­dyś mój zmar­ły przy­ja­ciel
Ernst Jandl
czas koń­czyć przy­po­mniał
mi o „języ­ku przez wła­sne
zęby ugry­zio­nym”
sam Leonar­do da Vin­ci

2008

normalny poeta

cza­sem nie­po­ko­ję się tym
że jestem taki zwy­czaj­ny
pisa­łem gdzieś kie­dyś
o tym Nie mar­twię się ale zaczy­nam
myśleć że chy­ba to nie jest
nor­mal­ne kie­dy „poeta” nie jest
„zja­wi­skiem”
już czas wykre­ować sie­bie
poetyc­kie­go malow­ni­cze­go sza­lo­ne­go
(tro­chę) schi­zo­fre­ni­ka tro­chę kocha­ją­ce­go
ina­czej bie­da w tym że kocham „po boże­mu”
że lubię pie­sze spa­ce­ry że
jestem mężem jed­nej żony
według wska­zań Paw­ła apo­sto­ła

wsta­ję o szó­stej rano
idę do łazien­ki
itak­da­lej

nie noszę ani bro­dy
ani bród­ki
ani loków spły­wa­ją­cych
na ramio­na

przez chwi­lę myślę o śmier­ci
popra­wiam jakiś wiersz
potem zanu­rzam się
w życiu

wie­czo­rem zdzie­ram
kolej­ną kart­kę z kalen­da­rza
24 wrze­śnia 2007
267. dzień roku
wsch. Słoń­ca 6,24
zachód 18,31
na odwro­cie kart­ki
jest prze­pis na kotle­ty
kotle­ci­ki sma­ży­my na
moc­no roz­grza­nym (…)
z obu stron na rumia­no
obta­cza­my w tar­tej buł­ce (…)

przed zaśnię­ciem czy­tam
róż­ne mie­sięcz­ni­ki dwu-
mie­sięcz­ni­ki kwar­tal­ni­ki
arty­stycz­ne lite­rac­kie
i widzę (ze zdzi­wie­niem)
że wier­sze moich zna­ko­mi­tych
kole­gów (i kole­ża­nek)
sta­ją się powo­li podob­ne
do moich wier­szy
a moje sta­re wier­sze
są podob­ne do
ich nowych wier­szy


Chyżo

par­la­men­ta­ży­ści piszą dyk­tan­do chy­żo zdą­ży­li posło­wie do sena­tu „śnieg pró­szy” napi­sa­łam… wygrał klub par­la­men­tar­ny pisu… pan Donalt Tósk się podob­no spo­cił… cóż ja! tego­rocz­na matu­rzyst­ka i powie­ścio­pi­sar­ka popeł­ni­łam błę­dy i nie wsty­dzę się tego zresz­tą w tej chwi­li pod zna­kiem zapy­ta­nia stoi cała orto­gra­fia w związ­ku z tym że my inter­nau­ci skra­ca­my sło­wa do liter zno­si­my lite­ry duże i w ogó­le jed­na lub dwie lite­ry na sme­sie mniej robi styl… w dyk­tan­dzie nie zna­la­zło się sło­wo korup­cja któ­re kosmo­nau­ci skra­ca­ją… mar­twi mnie że nie usta­lo­no kto będzie pro­wo­ko­wał fakt że trze­ba było zerwać więź mię­dzy bio­rą­cym i dają­cym a w miło­ści obie stro­ny dają i bio­rą choć róż­ni­ca mię­dzy grec­ką aga­pa a ero­sem jest taka jak mię­dzy cari­ta­sem wszę­dzie pada deszcz ze śnie­giem tak­że w Lesku… lecz ja leżę na łące jako debiu­tant­ka w sta­nie odmien­nym przy­zna­ję że zbyt choj­nie dawa­łam mimo że on brał ode mnie a sam… a prze­cież już Abe­lard i Helo­iza mie­li ze sobą na pień­ku – jak mawia­ła babu­nia skąd w tym wszyst­kim pie­niek a może pie­nek, któż to może wie­dzieć klik­nę do porad­ni­ka języ­ko­we­go swo­ją dro­gą tyle się mówi o tych dwóch czę­ściach czło­wie­ka któ­re dążą w sza­le do połą­cze­nia swo­ich połó­wek w auten­tycz­nej histo­rii tego Abe­lar­da i Che­lo­izy nie mówi się jasno o naj­waż­niej­szej żeczy co spi­skow­cy na koń­cu ucie­li Abe­lar­do­wi on mówi w roz­pa­czy że „to mi ucie­li czym grze­szy­łem” więc co? Ptasz­ka czy wore­czek z mosz­ny jak mówi mój dzia­du­nio sam Abe­lard wyznał że stał się eunu­hem czy też eónu­chem… prze­cież uszów mu nie odcię­li choć wła­śnie grze­szy się uszkiem oczkiem noskiem a te głów­ne narzą­dy żeń­skie i męskie słu­cha­ją się śle­po jakie­goś punk­tu w mórzdz­ku mniej­szym któ­ry nam pozo­stał z par­ku juraj­skie­go rerzy­se­ra i miliar­de­ra Szpic­ber­ge­na któ­ry zapew­ne odnaj­dzie swój korzeń w bro­dach lub w innej koń­sko­wo­li… chy­ba jed­nak zde­cy­du­ję się na egza­min doj­rza­ło­ści z inne­go tema­tu niż Chrzest PRLu i paliw… i prze­rzu­cę się na Abe­lar­da i Che­lo­izę wzbo­ga­cę o wątek Tri­sta­na a tak­że pięk­nej Hele­ny Izol­dy naszej sko­rup­ki lal­ki Fau­sta Dan­te­go Ryszar­da trze­cie­go File­mo­na Bau­cis i Almy Curie-Male­ro­wej Kokosz­ki Lulu Salo­mo­no­wej… tu są dwa aspek­ty z jed­nej stro­ny ten uzus ale zmia­ny słów wyma­ga­ją dużych pie­nię­dzy, aspekt wiel­kich kor­po­ra­cji wytwa­rza mło­dych ludzi któ­rzy na tar­ge­tach kli­ką a z tego wyni­ka że tra­ci­my instynkt języ­ko­wy ale meile… odkła­da­my więc do lamu­sa wypró­bo­wa­ne poczci­we sło­wa lecz co to jest lamus któż to wie nawet bab­cia nie sły­sza­ła o lamu­sie lub „kan­tor­ku” w któ­rym się wymie­nia zło­ty otóż wła­śnie zachwasz­czo­no tak nasz język angiel­skim narze­czem jak loch ness któ­ry jest poczci­wą gor­go­ną mówi­my masło­ką a nie sło­wac­kim czy też bogu­ro­dzi­cą bo chcą być na topie… stu­den­ci… jakim to jest pisa­ne języ­kiem nor­mal­ka język się zwi­ja bar­dzo wie­lu pola­ków któ­rzy nie rozu­mie­ją słów któ­ry­mi mówią w kawiar­ni sej­mie w rodzin­nym kole i rodzin­nym sena­cie… takie choć­by sło­wo „rze­czy­wi­stość” poza­ję­zy­ko­wa jest bogat­sza i trud­no ją wyra­zić… więk­szość rdze­ni lek­sy­kal­nych w języ­ku angiel­skim ma już pocho­dze­nie romań­skie… kie­dyś maka­ro­ni­zo­wa­nie też się zali­cza­ło do języ­ka pol­skie­go zan­gli­cy­zo­wa­nie przez takie sło­wo jak yes yes okay sory tym­cza­sem w tym roku na matu­rze nie było jed­ne­go pyta­nia doty­czą­ce­go języ­ka… trze­ba do matu­ry wyma­gać języ­ka poję­cia o tym czym się bier­nik róż­ni od dopeł­nia­cza… ja akcep­tu­ję babi-lona a jak? nor­ma wzor­co­wa jest nie­ko­mer­cyj­na… tego że język jest żywą isto­tą nie musi mi mówić peda­gog ja znam swój język i wiem jak go uży­wać język zakrę­co­ny a nie pro­sty jest języ­kiem mło­do­ści moż­na tak pokrę­cić prze­krę­cić wykrę­cić język tak dam­ski jak męski że komi­sja roz­dzia­wi sze­ro­ko usta zmia­na pisow­ni imie­sło­wów wywar­ła we mnie zamęt bo nie mam poję­cia co to jest imie­słów… w radzie języ­ka pol­skie­go nale­ży powo­łać spec­ko­mi­sję zło­żo­ną z daw­nych człon­ków komi­sji do spra­wy… dzwo­nię z sopo­tu ponie­waż w naszych kolen­dach jest takie bogac­two języ­ko­we wul­ga­ry­zmy… wśród mło­dzie­ży… skó­ra mi cierp­nie cze­mu ucie­kam ze świa­ta rze­czy­wi­ste­go w świat wir­tu­al­ny… muszę o kur­czę! zna­leźć tera­peu­tę bo mam zani­żo­ną samo-oce­nę, myślę że mi wystar­czy pięt­na­ście posie­dzeń ale ja mam raz zawy­żo­ną oce­nę… może mam, o kur­cze, taką reflek­sję – lubi­łam cho­dzić na basen albo na piwo – więc pró­bu­ję wró­cić do tego a więc do jaz­dy na rowe­że do łowie­nia ryb, jestem chy­ba uza­leż­nio­na od robie­nia zaku­pów, mój orga­nizm oble­wa się zim­nym potem jak się uza­leż­nić od mediów wyrzu­cę kom­pu­ter chy­ba w koń­cu tra­fię na słyn­ną kozet­kę Freu­da na któ­rej z ostat­nich badań wyni­ka że gęsi kapi­to­liń­skie zde­chły z powo­du pta­siej gry­py co było obok rur oło­wia­nych w akwe­duk­tach przy­czy­ną upad­ku impe­rium rzym­skie­go… cią­gle trwa pisa­nie dyk­tan­da wte i wefte orto­gra­ficz­ne­go chy­ba jed­nak w tę i w eftę… zna­le­zio­no gęś gęga­wą zde­chłą


Wymieranie języków

w suwe­ren­nym kra­ju któ­ry odzy­skał wol­ność w roku 1989 a teraz ma odzy­skać wol­ność rów­ność nie­pod­le­głość zaczął zani­kać panu­ją­cy język polan – prze­po­wie­dzie­li to zresz­tą zaki­cha­ni futu­ro­lo­dzy lin­gwi­ści któ­rzy stwier­dzi­li że będą zani­ka­ły kolej­no języ­ki mniej­szych ple­mion i grup etnicz­nych – na rzecz języ­ka angiel­skie­go jako języ­ka glo­bal­ne­go i super­ję­zy­ka ame­ry­kań­skie­go. Toteż nie­wiel­ki nasz kraj już w roku 2004 i dwa tysią­ce 5 – zaczął tra­cić nie tyl­ko zaso­by ole­ju rze­pa­ko­we­go do gło­wy a tak­że zaso­by wody ale rów­nież zauwa­żo­no gwał­tow­ne zubo­że­nie zaso­bów lek­sy­kal­nych a nawet para­ję­zy­ko­wych… obok sło­wa kur­wa któ­re zastą­pi­ło pra­wie poło­wę zaso­bów języ­ko­wych obie pół­ku­le mózgu (!) zaję­ło sło­wo dupa któ­re odmie­nia­ne jest nagmin­nie w pismach kolo­ro­wych przez arty­stów foto­gra­fi­ków strasz­nie popu­lar­ne jest sło­wo zaszczy­co­ny (…) wszy­scy czu­ją się zaszczy­ce­ni przez wszyst­kich a resz­ta jest zauro­czo­na każ­dy chy­li czo­ła a już osią­gnię­cia w pro­mo­cji naszej kuch­ni i pio­sen­ki rzu­ca­ją na kola­na powa­la­jąc po dro­dze kogo się da… potem jak 5‑latki zaczę­ły czy­tać i inter­pre­to­wać (!) gom­bro­wi­cza nasto­lat­ki prze­sta­ły wogó­le czy­tać słu­cha­łem wyzna­nia rezo­lut­nej nasto­lat­ki że doro­śli powin­ni pisać o pro­ble­mach dzie­ci i mło­dzie­ży a nie nama­wiać ich do czy­ta­nia żerom­skie­go „bo my myśli­my choć­by w Syzy­fo­wych pra­cach poco oni tak sie­dzą i ten Boro­wicz tak patrzy na te biru­te i tak patrzy i nic nie robią to jest takie nie­re­ali­stycz­ne że kole­żan­ki się śmia­ły nie mówiąc o chło­pa­kach ale to wina nauczy­cie­li…”
w ten spo­sób pro­ces zani­ka­nia mowy pol­skiej kur­wa został przy­spie­szo­ny i ten pro­fe­sor Bal­cer­czyk czy bal­ce­ro­wicz a nawet kocha­ny mio­dek nie będzie miał nam co wyty­kać w języ­ku pol­skim i musi mówić po ame­ry­kań­sku sor­ry. I tak powo­li mowa nasza odcho­dzi w zapo­mnie­nie dzię­ki jed­nak pew­nej rezer­wie w sto­sun­ku do języ­ka super­a­me­ry­kań­skie­go któ­ry musi się tyl­ko upo­rać z impor­tem chiń­skie­go do obu ame­ryk a tak­że nad wisłę zosta­ło nam super­u­ni­wer­sal­ne sło­wo faj­ny któ­re zastę­pu­je słow­nik filo­lo­gicz­ny psy­cho­lo­gicz­ny teo­lo­gicz­ny i w ogó­le… a odmie­nia się tak jak daw­ne róż­ne przy­miot­ni­ki np. kla­wy, faj­ny faj­na faj­ne faj­ny faj­ne­go faj­ne­mu faj­ny o! faj­ny w faj­nym a potra­fi okre­ślić każ­de­go arty­stę i każ­de dzie­ło sztu­ki jest to sło­wo któ­re zastą­pi­ło wszyst­ko i odda­je pre­cy­zyj­nie nasz sto­su­nek do Wszyst­kie­go

papież żar­to­wał i mówił z uśmie­chem o kre­mów­kach – a kaba­re­ciarz zro­bił z tego… śpie­wa­jąc (ronił łzy do kre­mów­ki sic!) melo­dra­mat okre­śle­niem tym faj­nie posłu­gu­ją się nie tyl­ko kre­ty­ni ale genial­ni reży­se­rzy fil­mo­wi pra­ła­ci akto­rzy mala­rze i inni kaba­re­cia­rze któ­rzy nas co rusz rzu­ca­ją na kola­na w tele­wi­zji radio­wo­zie inter­ne­cie gadże­cie i innych mass-mediach bo nie tyl­ko mówi się że ten papież Bene­dykt XV może XVII? jest faj­ny choć się sta­ra to po pol­sku mówi gorzej od nasze­go ale to nie szko­dzi bo nasz język zani­ka więc nie­ma co się uczyć busz też powie­dział po nie­miec­ku że jest ber­li­ne­rem i od tego mur się jakiś zawa­lił, faj­ny też jest dudek i ta co motyl­kiem za zło­to pły­wa z ide­ją pod wodą faj­na też jest woda habs­bur­ga co się nią tak w tele­wi­zji jed­na aktor­ka oble­wa co gra też w faj­nym seria­lu kiep­ski klan bli­żej noszy ona też pochwa­li­ła jeden samo­chód taka faj­na trze­ba przy­znać że owszem fil­my zanus­sie­go są faj­ne choć w wene­cji na bien­na­le zresz­tą wszyst­ko jest faj­ne ale ja jestem smut­na bo szu­ka­łam sie­bie ale jak zna­la­złam to aż ucie­kłam w depre­sję od któ­rej tak zgru­bia­łam i pier­si mi zaczę­ły opa­dać i zro­bi­ły się tyciut­kie począ­tek roz­dzia­łu 18 bru­ma­irea Ludwi­ga Bona­par­te

Hegel powia­da gdzieś, że wszyst­kie wiel­kie wyda­rze­nia i posta­cie histo­rycz­ne wstę­pu­ją, rzec moż­na, dwu­krot­nie. Zapo­mniał dodać, że za pierw­szym razem jako tra­ge­dia, za dru­gim jako far­sa.

Wyd. W.A.B. tłum. Domi­ni­ka Cie­śla, Karol Marks (Fran­cis Whe­en). (epi­gon Goethe­go, Heine­go)

mło­dy Marks pisał wier­sze a nawet sztu­ki – ale był na tyle inte­li­gent­ny że szyb­ko poże­gnał się z tzw. „lite­ra­tu­rą pięk­ną”

„Nagle, jak­by za dotknię­ciem cza­ro­dziej­skiej różdż­ki – dotknię­ciem led­wie, choć naj­pierw wyda­wa­ło mi się dru­zgo­czą­cym cio­sem – dostrze­głem odle­głe kró­le­stwo praw­dzi­wej poezji, niczym pałac wró­żek w odda­li, i wszyst­kie moje utwo­ry roz­sy­pa­ły się w pył. Zasło­na opa­dła, to co było dla mnie naj­święt­sze, zosta­ło roz­dar­te na kawał­ki, trze­ba mi teraz usta­no­wić sobie nowe bóstwa”. (FRWhenn) – Ponie­waż wpadł w rodzaj zała­ma­nia ner­wo­we­go, lekarz zale­cił mu wyjazd na wieś i dłu­gi odpo­czy­nek.
„Przez kil­ka dni iry­ta­cja zupeł­nie nie pozwa­la­ła mi myśleć, bie­ga­łem jak sza­le­niec po ogro­dzie nad brud­ny­mi woda­mi Szpre­wy, któ­ra ‘obmy­wa dusze i roz­cień­cza her­ba­tę’ ” (cytat z H. Heine­go) str. 51
Mark­sa zauro­czy­ła sław­na poet­ka roman­tycz­na Bet­ti­na von Arnim (któ­ra mogła­by być jego mat­ką) „pew­ne­go wie­czo­ru weszłam szyb­ko bez puka­nia, do poko­ju Jen­ny i dostrze­głam w pół­mro­ku nie­wiel­ką postać sku­lo­ną na kana­pie, obej­mu­ją­cą ręka­mi kola­na, podob­ną raczej do jakie­goś toboł­ka niż oso­by… (jedy­ne sło­wa jakie padły z jej słyn­nych ust były skar­gą na gorą­co…)
sen­ny Jen­ny
roman­tyzm z krwią
str. 52
(widze­nie Jen­ny – Karo­lu… widzia­łam stra­ci­łeś pra­wą dłoń itd. itp.)

(poje­dy­nek itp. coś w typie dr Kowal­ski, Mic­kie­wicz, Mary­la itd.)

O autorze

Tadeusz Różewicz

Urodzony 9 października 1921 roku w Radomsku. Poeta, prozaik, dramaturg. Laureat wielu nagród literackich zagranicznych i polskich, m.in. Nagrody Polskiego PEN-Clubu (1997), Nagrody Ministra Kultury i Sztuki (1997), Śląskiego Wawrzynu Literackiego (1999), Nagrody Wielkiej Fundacji Kultury (2000), Nagrody Literackiej Nike (2000), "Złotego Berła" (2006), Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius za całokształt twórczości (2008). Odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski (1996). Zmarł 24 kwietnia 2014 we Wrocławiu.

Powiązania