książki / POEZJE

Lekkie czasy ciężkich chorób

Przemysław Witkowski

Fragmenty książki Przemysława Witkowskiego Lekkie czasy ciężkich chorób, która ukazała się nakładem Biura Literackiego w serii "Połów" 19 stycznia 2009 roku.

Biuro Literackie

macierzanka, wrzos. 1986

Ilo­nie, któ­ra oka­za­ła się być mną

tego lata wie­lo­krot­nie giną­łem w oko­pach,
tur­lać się, tur­lać, dalej w dół po zbo­czu,
tam za pastwi­skiem są pozy­cje wro­ga.

dzia­dek miesz­ka na tym dru­gim cmen­ta­rzu;
świat skła­da się ze słów, z tych krót­kich
chwil, kie­dy nie kasz­lę. tyl­ko mru­że­nie,

zni­ka­nie kształ­tów, a potem wypa­stu­je­my
pod­ło­gę, potem wyrwie­my zęby. cier­ni­ki
nad rze­ką, kie­dy ojciec się golił i świersz­cze;

igła zna­le­zio­na w tale­rzu, peł­ne popiel­nicz­ki;
bo były to dni wiel­kich manew­rów puł­ku
i wte­dy nie wie­dzia­łem, jak bar­dzo byłaś

mi potrzeb­na. owa­dy brzę­cza­ły nie­spo­koj­nie,
ocie­ra­ły się. poja­wia się bab­cia i zni­ka, i dalej
gęstym poszy­ciem, dalej stru­gą wśród olszyn.


preparaty, 2000

czas w pro­bów­kach i owa­dy w bursz­ty­nie,
zato­pio­ne w alko­ho­lach śla­dy słoń­ca.
zwy­kli­śmy wte­dy wszy­scy nosić bro­dy;

lep­ko zaczy­na­ły się chwi­le i były dni -
raz osa, raz roz­gnie­cio­na man­da­ryn­ka,
morze wyrzu­ca­ło wgnie­ce­nia i bły­ski.

przy­ja­cie­le muska­li się we śnie, zni­ka­nie
wcho­dzi­ło w krew; przez rur­kę i aż do ser­ca,
bo bile­ty, bo sza­fra­no­we chust­ki; i sza­fy,

komo­dy z ikei tra­ci­ły zawar­tość; i ostrość
to zgu­bio­na sprzącz­ka, cię­żar na ple­cach,
kie­dy znów nie mogę zasnąć. a jed­nak

śni­ły mi się cho­re, umie­ra­ją­ce zwie­rzę­ta
albo że budzę się sam i jestem star­cem.


tłoki, maski, łożyska, 1988, 2008

ap

pierw­sze śmier­ci w rodzi­nie w oko­li­cach grud­nia,
drże­nie wcho­dzi w krew, coraz bar­dziej zim­no.
są za to tłu­ste świa­tła z wosku, kie­dy wycho­dzi­my chud­si
z prze­rę­bli, gorącz­ko­we sny zalud­nia­ją oty­łe murzyn­ki,
kar­ły i pozdro­wie­nia prze­sy­ła mi pro­fe­sor kin­ski:
„choć z nami chłop­cze odkry­je­my nowe lądy”.

popsuł się zega­rek bab­ci, co by jed­nak solip­sy­stom
przy­zna­wa­ło racje, kie­dy ją cho­wa­li­ście, w miesz­ka­niu
moje­go dziad­ka ukry­łem się w pral­ce,

sny już się zmie­sza­ły, okru­chy weszły pod paznok­cie
anna jest taka śpią­ca i wyda­je mi się chłop­cem.
w prze­rwach dużo sek­su, ale jak­by ktoś inny
stał za kon­so­le­tą i pod­krę­cał gał­ki.

sta­rzy niem­cy prze­jeż­dża­ją za oknem w autach;
sny są zwie­rzę­ce, o wodzie, o źdźbłach i ostach,
kru­szy się wap­no w ścia­nach, „tu były pla­ka­ty
a tu stra­ci­łam cno­tę” mówisz jak­by we śnie.

koda i para­lak­sa, jeśli w koń­cu wyj­dziesz
kre­da, krąg na pod­ło­dze, otwo­rzą się drzwi,
a za oknem dla wszyst­kich umar­łych
zie­le­nią się jesz­cze aka­cje.

O autorze

Przemysław Witkowski

Urodzony we Wrocławiu. Absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim, doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce. Jego teksty publikowały m.in. „Odra”, „Tygodnik Powszechny”, „Tygiel Kultury”, „Krytyka Polityczna”, „Gazeta Wyborcza” i „Twórczość”. W 2008 roku finalista Konkursu im. Jacka Bierezina, a w 2009 r. nominowany do nagrody kulturalnej "Gazety Wyborczej" wARTo. Stale współpracuje z czasopismem literacko-artystycznym „Rita Baum”, magazynem „Ha!art” i „Krytyką Polityczną”. Od 2008 r. współredaguje "młodoliteracki" dział miesięcznika „Odra” (8. Arkusz Odry). Mieszka we Wrocławiu.

Powiązania