książki / SZKICE

Margines, ale…

Tadeusz Różewicz

Fragment książki Tadeusza Różewicza Margines, ale…, wydanej w Biurze Literackim 3 grudnia 2010 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Pisarz w teatrze

„Mię­dzy­na­ro­do­wy dzień teatru” obcho­dzo­ny jest w roku 1974 pod hasłem „Pisarz w teatrze”. W związ­ku ze zbli­ża­ją­cym się „świę­tem” mno­żą się impre­zy, arty­ku­ły, ankie­ty i róż­ne akcje dobro­czyn­ne, jak­by ludzie chcie­li upew­nić się, że „pisarz” jesz­cze jest w teatrze. Zapra­sza się rów­nież pisa­rzy na spo­tka­nia. I ja odbie­ram od kil­ku dni tele­fo­ny i listy, w któ­rych znaj­du­ją się róż­ne ankie­ty doty­czą­ce „roli” pisa­rza w teatrze. Ponie­waż przez okrą­gły rok sły­szy się, że dra­ma­tur­gia pol­ska prze­ży­wa głę­bo­ki kry­zys, że nie ma przy­zwo­icie napi­sa­nych sztuk, że rola pisa­rza się skoń­czy­ła, więc te ozna­ki zain­te­re­so­wa­nia wzru­sza­ją. Sto­su­nek do pisa­rza „w teatrze” przy­po­mi­na sto­su­nek do upo­śle­dzo­ne­go dziec­ka. O „dra­ma­tur­gii pol­skiej” mówi się jesz­cze gorzej niż o tele­wi­zji i gastro­no­mii.

Po tym dra­ma­tycz­nym wstę­pie pozwo­lę sobie odpo­wie­dzieć na jed­ną z wie­lu ankiet. Oto pyta­nia i odpo­wie­dzi.

W jakim stop­niu teatr współ­cze­sny odzwier­cie­dla naszą rze­czy­wi­stość? Współ­cze­sny teatr jest czę­ścią naszej rze­czy­wi­sto­ści. Jest rze­czy­wi­sto­ścią, a nie zwier­cia­dłem, któ­re odbi­ja rze­czy­wi­stość. Może to być – w zależ­no­ści od twór­cy – „rze­czy­wi­stość” pozor­na, fał­szy­wa, wykrzy­wio­na, pozba­wio­na sen­su, absur­dal­na, gro­te­sko­wa… Mówiąc „teatr współ­cze­sny”, cią­gle jesz­cze myślę o teatrze i pisa­rzu. Pozwól­cie mu zostać w teatrze obok reży­se­ra, akto­ra, sce­no­gra­fa, kom­po­zy­to­ra, elek­try­ka, kraw­ca, rady zakła­do­wej, cen­zo­ra, fry­zje­ra, kie­row­ni­ka arty­stycz­ne­go… Wra­ca­jąc do pyta­nia: teatr nie odzwier­cie­dla, teatr nie jest lustrem, w któ­rym prze­glą­da się „rze­czy­wi­stość”. Teatr orga­ni­zu­je, ogni­sku­je, sku­pia i wzmac­nia rze­czy­wi­stość. Inte­gru­je. „Rze­czy­wi­stość” bez teatru jest nie­peł­na. Teatr nie odzwier­cie­dla, ale prze­mie­nia rze­czy­wi­stość, jest „wyż­szą” rze­czy­wi­sto­ścią. Poeta Ril­ke – usta­mi Mal­te­go – tak mówi w chwi­li jasno­wi­dze­nia: „Ta oto godzi­na, poj­mu­ję teraz, na zawsze odgro­dzi­ła mnie od naszych teatrów. Co mnie do nich?… To jest ta sama nie­do­go­to­wa­na rze­czy­wi­stość, któ­ra po uli­cach leży i po domach, tyl­ko że tam wię­cej jej się gro­ma­dzi, niż mie­ści się w jed­nym wie­czo­rze”… N i e d o g o t o w a n a   r z e c z y w i s t o ś ć. Świet­ne okre­śle­nie. Dosko­na­ły tytuł sztu­ki w sty­lu „Wit­ka­ce­go”.

Jesz­cze raz powtó­rzy­my pyta­nie: W jakim stop­niu współ­cze­sny teatr odzwier­cie­dla naszą rze­czy­wi­stość? „N a s z a    r z e c z y w i s t o ś ć”… to zbyt pro­ste. I dla­te­go trud­no jest odpo­wie­dzieć, chy­ba że slo­ga­nem pła­ci się za slo­gan, fra­ze­sem za fra­zes, pusto­sło­wiem za pusto­sło­wie. Być może, trze­ba było zapy­tać: Czy i w jakim stop­niu współ­cze­sny teatr i współ­cze­sna dra­ma­tur­gia odzwier­cie­dla­ją rze­czy­wi­stość PRL, Euro­py, świa­ta… „Teatr współ­cze­sny” to bukiet zło­żo­ny ze stu kwia­tów (i nie tyl­ko kwia­tów). Jest to olbrzy­mi, cią­gle roz­ra­sta­ją­cy się orga­nizm; w skład tego orga­ni­zmu wcho­dzi teatr Gro­tow­skie­go obok teatru Kan­to­ra, teatr „STU” z Kra­ko­wa obok teatru Szaj­ny, teatr jed­ne­go akto­ra obok „teatru muzycz­ne­go”, mamy też teatry reży­se­rów: teatr Jaroc­kie­go, teatr Hanusz­kie­wi­cza, teatr Swi­nar­skie­go, teatr Brau­na, mamy teatry stu­denc­kie i ama­tor­skie, mamy szczę­śli­wy (bo pozba­wio­ny gada­ni­ny) teatr pan­to­mi­my Toma­szew­skie­go, mamy teatr lal­ki i akto­ra… a potem idą teatry poszcze­gól­nych pisa­rzy: Sza­niaw­skie­go i Krucz­kow­skie­go, Gom­bro­wi­cza i Mroż­ka… sto teatrów, sto nazwisk, sto twa­rzy. Mię­dzy „teatra­mi” ist­nie­ją obec­nie więk­sze róż­ni­ce niż mię­dzy zega­rem i nie­do­go­to­wa­ną woło­wi­ną, mię­dzy sone­tem Ril­ke­go i rekla­mą mar­ga­ry­ny. A prócz tego z głę­bi histo­rii teatru wydo­by­wa­ją się na powierzch­nię gło­sy daw­nych wiel­kich pro­ro­ków i męczen­ni­ków teatru. Artaud:

Jak dżu­ma, teatr jest cza­sem zła, trium­fu czar­nych mocy, któ­re potęż­niej­sza niż one siła oży­wia – aż wyga­sną… Moż­li­we, że jad teatru zaszcze­pio­ny w cie­le spo­łe­czeń­stwa roz­kła­da je, jak mówi świę­ty Augu­styn… Powsta­je teraz pyta­nie, czy w świe­cie, któ­ry się sta­cza, któ­ry nie­świa­do­mie popeł­nia samo­bój­stwo, znaj­dzie się zwią­zek, co utwo­rzo­ny z ludzi zdol­nych narzu­cić spo­łecz­no­ści wyż­sze poję­cie teatru – da nam wszyst­kim natu­ral­ny, magicz­ny odpo­wied­nik dogma­tów, w któ­re prze­sta­li­śmy wie­rzyć… Teatr współ­cze­sny upa­da, ponie­waż stra­cił poczu­cie powa­gi z jed­nej, śmie­chu z dru­giej stro­ny… dla­te­go że zerwał z duchem głę­bo­kiej anar­chii, któ­ry jest fun­da­men­tem wszel­kiej poezji… Nasz lite­rac­ki podziw dla Rim­bau­da, Jar­ry­’e­go, Lau­tréa­mon­ta i kil­ku innych, któ­ry pchnął dwóch ludzi do samo­bój­stwa, ale któ­ry spro­wa­dza się dla pozo­sta­łych do kawiar­nia­nej papla­ni­ny, jest cząst­ką poję­cia poezji lite­rac­kiej, sztu­ki ode­rwa­nej, obo­jęt­nej dzia­łal­no­ści ducho­wej, któ­ra nic nie robi i nie two­rzy.

Wróć­my jed­nak z tych podzie­lo­nych regio­nów na nasz śmiet­nik (to prze­no­śnia, pano­wie dono­si­cie­le, este­tycz­ni i inni!), do naszej „ankie­ty”. Jakie jest miej­sce i rola adap­ta­cji lite­rac­kiej w reper­tu­arze teatral­nym? W zasa­dzie jest to rola zastęp­cza. Bie­rze się adap­ta­cję powie­ści lub opo­wia­da­nia, kie­dy brak dobrej sztu­ki teatral­nej. Inna spra­wa, że czę­sto adap­ta­cja zmie­nia się w sztu­kę teatral­ną, któ­ra jest lep­szym teatrem od teatru opar­te­go na „praw­dzi­wej sztu­ce”. To zale­ży od kom­pe­ten­cji, od stop­nia „stę­że­nia” mate­rii dra­ma­tycz­nej (i teatral­nej) w tym nowym dzie­le, któ­re powsta­ło „na pod­sta­wie” powie­ści, nowe­li, poema­tu… Tak zwa­ny teatr fak­tu – czy­li róż­ne mon­ta­że i zesta­wie­nia akt sądo­wych, zeznań, frag­men­tów pamięt­ni­ków, doku­men­tów, gazet – rów­nież nie jest ani teatrem, ani dra­ma­tem, jest zale­d­wie a d a p t a c j ą (do tego typu zali­czam róż­ne wido­wi­ska typu Żoł­nie­rze, Pro­ces Oppen­he­ime­ra, „sztu­ki” spi­sa­ne na sali sądo­wej itp.). Uwa­żam, że tego typu   w i d o w i s k a   mówio­ne nie mogą zastą­pić sztuk teatral­nych. Dra­ma­tów, kome­dii… a to dla­te­go, że sztu­ka teatral­na, dra­mat żywi się przede wszyst­kim auto­rem, jego wyobraź­nią, jego języ­kiem („sty­lem”), wresz­cie jego życiem (tak to, tak). Adap­ta­cja w reper­tu­arze teatral­nym będzie odgry­wa­ła tym więk­szą rolę, im mniej będzie dobrych, współ­cze­snych sztuk teatral­nych. Ale ponie­waż teatr nie jest iden­tycz­ny z tek­sta­mi dra­ma­tycz­ny­mi, może on prze­ży­wać roz­kwit w okre­sie „kry­zy­su” dra­ma­tur­gii pisa­nej, może też być odwrot­nie. Moim zda­niem w tej chwi­li teatr może ist­nieć i roz­wi­jać się bez pisa­rza. Mogą też ist­nieć sztu­ki i pisa­rze bez reali­za­cji teatral­nej. Nato­miast teatr nie może ist­nieć bez akto­ra i bez publicz­no­ści.

Jak dale­ko może się­gać inge­ren­cja reży­se­ra w tekst lite­rac­ki? Się­gnę tutaj do zamierz­chłych cza­sów. Tade­usz Peiper (któ­ry nb. cie­ka­wiej pisał o teatrze niż dla teatru) opa­tru­je swo­ją sztu­kę Szó­sta! Szó­sta! taką uwa­gą: „Utwór nie posia­dał­by peł­ni cha­rak­te­ru teatral­ne­go, gdy­by rola reży­se­ra nie była w nim uję­ta zgod­nie z duchem cało­ści”. W Szó­sta! Szó­sta! reży­ser poja­wia się jako współ­twór­ca dzie­ła teatral­ne­go w cał­ko­wi­tym zna­cze­niu wyra­zu „współ­two­rze­nie”. Instruk­cja do jed­nej z nie­mych scen zbio­ro­wych brzmi: „O ile by uzy­ska­nie wła­ści­wych kre­acji sce­nicz­nych wyma­ga­ło w pew­nych miej­scach wykrzy­ków, słów, zdań lub pie­śni, dotwa­rza je reży­ser”. Oczy­wi­ście nale­ży się domy­ślać, że reży­ser owe „sło­wa, wykrzy­ki, zda­nia lub pie­śni” uzgod­ni z auto­rem. Zauważ­my jed­nak, że „instruk­cja” Peipe­ra doty­czy „jed­nej z    n i e m y c h   scen zbio­ro­wych”. Jeśli o mnie cho­dzi, to uwa­żam, że inge­ren­cja reży­se­ra w tekst lite­rac­ki jest koniecz­na, jeśli z tego tek­stu ma powstać spek­takl teatral­ny. Oczy­wi­ście nie jest to inge­ren­cja cen­zo­ra lub przed­się­bior­cy, księ­dza lub przed­sta­wi­cie­la stra­ży pożar­nej. Jest to inge­ren­cja twór­cza. Są takie tek­sty, takie „cha­ły” ple­cio­ne z róż­nych „widzi­mi­się”, że tyl­ko inge­ren­cja reży­se­ra może ura­to­wać auto­ra. Oczy­wi­ście waż­ne jest,   k t o   w   c o   inge­ru­je. Jeśli inge­ru­je głu­piec, to naro­bi głupstw (zresz­tą zawsze znaj­dzie adwo­ka­tów swo­jej bzdu­ry). Cho­ciaż na „uży­tek domo­wy” wszy­scy są genial­ni (albo od bie­dy „ory­gi­nal­ni”), to prze­cież wbrew całej tej gada­ni­nie moż­na odróż­nić bla­gie­ra od uczci­we­go arty­sty, a nawet głu­pie­go od mądre­go. Mądry reży­ser wie, gdzie leżą gra­ni­ce jego inge­ren­cji w tekst lite­rac­ki. Cięż­kim grze­chem w sto­sun­ku do auto­ra jest fał­szo­wa­nie, prze­krę­ca­nie idei sztu­ki (przy pomo­cy róż­nych zabie­gów, np. nie­zgod­ne­go z inten­cja­mi auto­ra roz­kła­da­nia „akcen­tów”), ale tu już wkra­cza­my w dzie­dzi­nę nie „teatro­lo­gii”, jeno „kry­mi­no­lo­gii”.

Z cyklu Mar­gi­nes, ale…, „Odra” nr 5/1974

Kilka słów o noweli „Moja córeczka”

Opo­wia­da­nie „Moja córecz­ka” – pisa­ne w roku 1964 – było pier­wot­nie „nowe­lą fil­mo­wą”, a wła­ści­wie sce­na­riu­szem fil­mo­wym. W tym cza­sie inten­syw­nie współ­pra­co­wa­łem z fil­mem i z reży­se­rem fil­mo­wym Sta­ni­sła­wem Róże­wi­czem, moim bra­tem, któ­ry zre­ali­zo­wał kil­ka fil­mów na pod­sta­wie moich opo­wia­dań i sce­na­riu­szy. Naj­wy­bit­niej­szym fil­mem z począt­ków naszej współ­pra­cy był film o losach dzie­ci w okre­sie woj­ny pt. Świa­dec­two uro­dze­nia, a ostat­nim film Opa­dły liście z drzew, o mło­dym czło­wie­ku wal­czą­cym w sze­re­gach pol­skiej par­ty­zant­ki (w latach 1943–1944). „Moja córecz­ka” była zresz­tą prze­zna­czo­na dla inne­go reży­se­ra, któ­ry nie sko­rzy­stał z pro­po­zy­cji. Zmie­ni­ła kształt i z nowe­li fil­mo­wej zamie­ni­ła się w opo­wieść o losach mło­dej dziew­czy­ny i star­sze­go czło­wie­ka, o losach cór­ki i ojca. O sto­sun­ku mię­dzy poko­le­niem ludzi, któ­rych mło­dość przy­pa­dła na lata 1939–1945, a ich dzieć­mi…

Po woj­nie, wraz ze zmia­na­mi poli­tycz­ny­mi, eko­no­micz­ny­mi, socjal­ny­mi, nastę­po­wa­ły zmia­ny w losach milio­nów ludzi. Wiel­kie mia­sta zaczę­ły się roz­ra­stać, a małe mia­sta i wsie zaczę­ły się wylud­niać. Milio­no­we masy chło­pów prze­su­wać się zaczę­ły ze wsi do ośrod­ków miej­skich – przede wszyst­kim prze­my­sło­wych.

Ludzie tra­ci­li zwią­zek z zie­mią. Z kra­jo­bra­za­mi. Z drze­wa­mi, zwie­rzę­ta­mi i całą przy­ro­dą, z desz­czem, śnie­giem, bło­tem, suszą… z doj­rze­wa­niem owo­ców i wzro­stem zbóż. Tra­ci­li korze­nie. Zamie­nia­li się w tak zwa­nych chło­po­ro­bot­ni­ków… ale nie byli ani chło­pa­mi, ani robot­ni­ka­mi. Ich dzie­ci nie nale­ża­ły więc ani do rodzin robot­ni­czych o tra­dy­cjach pro­le­ta­riac­kich, ani do rodzin chłop­skich o tra­dy­cjach chłop­skich… nie były też dzieć­mi inte­li­genc­kich rodzin o tra­dy­cjach inte­li­genc­kich.

Życie i wycho­wa­nie sta­wa­ło się powierz­chow­ne i cha­otycz­ne. Nie­ste­ty, ani par­tia, ani Kościół nie mia­ły dość siły, aby stwo­rzyć nowe wzo­ry moral­ne, etycz­ne, este­tycz­ne dla tych mło­dych ludzi, któ­rzy doj­rze­wa­li jak­by w pust­ce wypeł­nia­nej fra­ze­sa­mi i „tra­wą-mową”. Miesz­kań­cy wiel­kich miast, a szcze­gól­nie mło­dzież szu­ka­ła darem­nie auto­ry­te­tów, źró­deł odno­wy. Dopro­wa­dzi­ło to póź­niej do „rewol­ty” mło­dzie­ży w Euro­pie i Ame­ry­ce. Rodzi­ce nie mie­li wizji przy­szło­ści ani argu­men­tów. Wiel­kie mia­sta zaczę­ły wytwa­rzać w swo­ich orga­ni­zmach cho­ro­by i tru­ci­zny, któ­rym naj­ła­twiej pod­da­wa­ły się mło­de i sła­be orga­ni­zmy i indy­wi­du­al­no­ści. Poro­zu­mie­nie mię­dzy „mło­dy­mi” i „sta­ry­mi” było coraz trud­niej­sze…

W takich warun­kach zna­la­zła się boha­ter­ka opo­wia­da­nia „Moja córecz­ka”. Z rodzin­ne­go domu – w któ­rym spę­dzi­ła dzie­ciń­stwo i mło­dość – wyje­cha­ła do wiel­kie­go mia­sta. Naj­pierw stu­dio­wa­ła, potem tra­fi­ła w złe towa­rzy­stwo nie­ro­bów, lum­pów, pija­ków, kry­mi­na­li­stów i pro­sty­tu­tek. Tra­ci­ła więź z rodzin­nym domem, z ojcem. Świat sztucz­ny, świat pozo­rów, świat wiel­kie­go mia­sta znisz­czył naj­pierw psy­chi­kę i cha­rak­ter, a potem życie mło­dej dziew­czy­ny. Cynizm oto­cze­nia, pseu­do­ar­ty­stycz­ny beł­kot, okru­cień­stwo połą­czo­ne z bła­zeń­stwem… Wiel­kie mia­sto mia­ło zawsze w sobie coś z wiel­kie­go teatru, ope­ry, cyr­ku: świa­tła, ruch, pośpiech. Wszy­scy gdzieś spie­szą… jed­nost­ka jest ano­ni­mo­wa. Ano­ni­mo­we jest też cier­pie­nie. Pisa­rza – w prze­ci­wień­stwie do poli­ty­ka – inte­re­su­ją losy jed­no­stek, psy­chi­ka jed­no­stek. Poli­tyk myśli o masach ludz­kich, pisarz myśli o jed­nost­kach. Jest jesz­cze jeden pro­blem: miłość rodzi­ciel­ska. W tym wypad­ku miłość ojca do cór­ki oka­za­ła się bez­rad­na. Cór­ka w imię złej i fał­szy­wej miło­ści ode­szła od miło­ści praw­dzi­wej.

W tym opo­wia­da­niu śmierć zwy­cię­ży­ła miłość. Pro­ble­mom życia w wiel­kim mie­ście poświę­ci­łem wie­le utwo­rów. Poema­ty „Spa­da­nie”, „Et in Arca­dia ego”, „Non stop show” i pisa­ny w latach 1959–1960 poemat „Zie­lo­na róża” oraz wier­sze „W świe­tle dzien­nym”, „Kasa pan­cer­na” i wie­le, wie­le innych. Te wier­sze i poema­ty są naj­lep­szym komen­ta­rzem do opo­wia­da­nia „Moja córecz­ka” i sta­no­wią wła­ści­wie jed­ną całość. Opo­wia­da­nie Moja córecz­ka nie jest sądem, jest opo­wia­da­niem. Sąd pozo­sta­wio­ny jest    u w a ż n e m u   c z y t e l n i k o w i. To on jest sędzią, nie pisarz. Pisarz był tu tyl­ko świad­kiem. A zatem moż­na powie­dzieć, że „Moja córecz­ka” jest opo­wia­da­niem o klę­sce miło­ści rodzi­ciel­skiej. Miło­ści ojcow­skiej.

„Odra” nr 9/1999

Poeci, pasztet i katedra

Dnia 15 wrze­śnia 1829 roku nasz poeta Adam Mic­kie­wicz z mło­dym przy­ja­cie­lem Edwar­dem Odyń­cem zna­leź­li się w Stras­bur­gu. W liście do kra­ju Ody­niec pisał: „Stras­burg dwie­ma rze­cza­mi sła­wi się u świa­ta: kate­drą i pasz­te­tem…”, a że łatwiej dobrać się do pasz­te­tu niż do kate­dry (enta­mer le pâtéque la cathédra­le) więc naj­pierw Ody­niec opi­sał pasz­tet i jego pro­duk­cję, gęsie wątrób­ki i tru­fle… Ody­niec opi­su­je kar­mie­nie gęsi i męczar­nie gęsi… wresz­cie smak pasz­te­tu. W dru­giej czę­ści listu Ody­niec opi­su­je kate­drę, a przede wszyst­kim – wie­żę: „wyso­kość jej jest 490 stóp, a jej pierw­szy archi­tekt nazy­wał się Erwin von Ste­in­bach…”.

Nie będę stresz­czał całe­go listu Odyń­ca z 1829 roku. Muszę wtrą­cić parę słów o sobie. Przed wie­lu laty i ja byłem w Stras­bur­gu, byłem krót­ko, może dzień, może trzy dni… wiem, że byłem w kate­drze i w koście­le św. Toma­sza, i na sta­rym mie­ście. Na wie­żę nie wspią­łem się, choć wie­dzia­łem, że sam Goethe wypró­bo­wał na niej swo­ją odwa­gę, prze­zwy­cię­ża­jąc lęk przed utra­tą rów­no­wa­gi, lęk przed upad­kiem. Nie wiem, czy nie ma tam teraz wygod­nej win­dy dla tury­stów… zresz­tą Pań­stwo macie moż­li­wość to spraw­dzić… Jeśli moż­na się zako­chać w wie­ży – to i ja zako­cha­łem się w tej wie­ży… jako wiel­bi­ciel i czci­ciel dwóch naj­więk­szych poetów roman­tycz­nych Euro­py. Wyznam nato­miast, że wsty­dzę się, że nie pró­bo­wa­łem, nie jadłem, nie sma­ko­wa­łem pasz­te­tu stras­bur­skie­go z wątró­bek udrę­czo­nych i umę­czo­nych gęsi… ze wsty­dem też przy­zna­ję, że nie widzia­łem nigdy i nie pró­bo­wa­łem tru­fli, choć wiem, że prze­pa­da­ją za nimi ludzie wyso­kiej kul­tu­ry i poli­ty­ki…

Misty­ka i meta­fi­zy­ka kuch­ni, meta­fi­zy­ka i misty­ka poezji i archi­tek­tu­ry są w ducho­wym jadło­spi­sie współ­cze­sne­go czło­wie­ka i poety – bo poeta też jest czło­wie­kiem – rów­no­upraw­nio­ne. Bodaj sta­ry nie­miec­ko-pol­ski szlach­cic i filo­zof Fry­de­ryk Nie­tz­sche powie­dział, że filo­zo­fia i myśle­nie zale­żą od tego, co się je… Ina­czej myśli i filo­zo­fu­je ktoś, kto je kaszan­kę z kapu­stą do piwa, a ina­czej sma­kosz, kon­su­ment pasz­te­tu z gęsich wątró­bek i tru­fli… do szam­pa­na! Co jest zdrow­sze dla poetów, tego nie wiem, bo w ostat­nich latach XX wie­ku stra­ci­łem ape­tyt… przy­szedł wiek XXI – docze­ka­łem cza­sów, w któ­rych Har­ry Pot­ter wypie­ra z głów i serc Home­ra, King-Kon­ga, Apol­li­na… Mawia­ło się w daw­nych cza­sach, że poeta jest kapła­nem i bła­znem. Nie­tz­sche gdzieś powie­dział: Nur Narr, nur Rich­ter… i tak dalej, i tak dalej… Zaczą­łem 87. rok życia, piszę wier­sze od 70 lat… i nie wiem, kim jest poeta… ale wiem, że nie jestem kapła­nem ani bła­znem. Jestem czło­wie­kiem, czło­wie­kiem, któ­ry pisze wier­sze.
Stras­burg, 1 mar­ca 2008
[Stras­bur­ska mowa poety z oka­zji przy­zna­nia mu Euro­pej­skiej Nagro­dy Lite­ra­tu­ry]
„Kwar­tal­nik Arty­stycz­ny” nr 3/2008


Wiersz szuka domu

Rafał Dut­kie­wicz: Bar­dzo mnie Pan zain­try­go­wał tymi miej­sca­mi magicz­ny­mi, o któ­rych Pan wspo­mniał…

Tade­usz Róże­wicz: Teraz jest moda na magię, moda na magicz­ne miej­sca, są ludzie zwa­ni maga­mi, czy­li cza­ro­dzie­ja­mi, ale są ludzie zwa­ni magi­ka­mi, i to jest zupeł­nie co inne­go, a miej­sca magicz­ne to są miej­sca cza­ro­dziej­skie wła­śnie. Na samym Dol­nym Ślą­sku jest w tej chwi­li zapew­ne przy­naj­mniej kil­ka­set miejsc magicz­nych. Wie Pan, na przy­kład uli­ca Gli­nia­na może być miej­scem magicz­nym.

Może dla­te­go, że Pan tam miesz­kał?

Miesz­ka­łem. A obok za ścia­ną mia­łem pra­cow­nię den­ty­stycz­ną dla dzie­ci i mło­dzie­ży. To może być kie­dyś miej­sce magicz­ne.

W wie­kach śred­nich zna­no i upra­wia­no bia­łą magię, i to upra­wia­no jaw­nie. Była ona siłą korzy­sta­ją­cą z sił pozy­tyw­nych, z sił boskich nawet. I nie była kara­na przez żad­ne insty­tu­cje, przez Kościół, przez żad­ną inkwi­zy­cję, przez niko­go. Ale była w tym samym cza­sie czar­na magia, ucie­ka­ją­ca się do pomo­cy dia­bła, czy­li siły nie­czy­stej. I takich magów już czę­sto palo­no nawet na sto­sach.

Jest jed­nak jesz­cze jed­na magia: nie­zwy­kła siła oddzia­ły­wa­nia na ludzi przy pomo­cy słów. Reto­ry­ka, sło­wo wywie­ra wpływ na innych ludzi… Taką magią z jed­nej stro­ny posłu­gi­wa­li się Hitler i Sta­lin, ale z dru­giej… powiedz­my Chur­chill i de Gaul­le. W róż­nych celach. I wywie­ra­li na ludzi sło­wem wpływ magicz­ny.

Więc magicz­ny jest na Dol­nym Ślą­sku rów­nież Wro­cław. Nie mówię tego w związ­ku z mistrzo­stwa­mi Euro­py w pił­ce noż­nej, bo na razie wie Pan, jak to wyglą­da. Magicz­nym miał być Wro­cław w 2012, a pro­ro­kiem miał być Been­hak­ker.

Ale jak wie­my po meczu ze Sło­we­nią…

Widział Pan jego twarz? I innych magi­ków od pił­ki noż­nej? No, ale oczy­wi­ście Kra­ków, to samo przez się rozu­mie, zawsze był magicz­ny – od kró­lo­wej Wan­dy i smo­ka wawel­skie­go, aż do dzi­siej­sze­go dnia. W Kra­ko­wie wszyst­ko jest magicz­ne, ale co zro­bić z Radom­skiem? Magicz­ny jest na pew­no Rzym, Jero­zo­li­ma. Ale na swój spo­sób magicz­na jest oczy­wi­ście też i Moskwa, i Paryż, i Wene­cja, i Flo­ren­cja, i Asyż – wspa­nia­ły, nie­zwy­kły. Nie ze wzglę­du nawet na zabyt­ki, na bazy­li­ki, fre­ski. Ale ze wzglę­du na świę­te­go Fran­cisz­ka…

A czy to są ziem­skie zja­wi­ska, czy tam jest taka dziu­ra w nie­bie?

To jest dziu­ra w zie­mi raczej, ale nie wia­do­mo, na któ­rą stro­nę. Jed­na dziu­ra pro­wa­dzi praw­do­po­dob­nie do Hade­su, do pie­kła, a dru­ga do nie­ba. No, po dro­dze jest czy­ściec, ale jest to bar­dzo, naj­bar­dziej ziem­skie miej­sce mię­dzy pie­kłem a nie­bem. Czy­ściec jest bar­dzo ziem­ski, jak Pan Pre­zy­dent wie. Magicz­nym napraw­dę jest mia­sto, mia­stecz­ko, wieś, wła­ści­wie każ­da miej­sco­wość, gdzie czło­wiek przy­szedł na świat. Od tego zaczę­ło się jego życie, gdzie odej­dzie nie wia­do­mo, i kie­dy. Ale odej­ście nie jest już tak magicz­ne… Takie miej­sce jest napraw­dę magicz­ne. Dla mnie to jest Radom­sko. Dla kogoś z Pary­ża czy War­sza­wy Radom­sko to miej­sce nie­zna­ne. I podob­nie jest z Wado­wi­ca­mi póź­niej­sze­go papie­ża Woj­ty­ły. Wado­wi­ce nie były magicz­nym miej­scem, kie­dy Papież był, powiedz­my, uczniem w szko­le powszech­nej, gim­na­zjum…

A co to jest magia?

I teatr, i ope­ra, i Szek­spir, i Wagner; muzy­ka, malar­stwo i poezja to sztu­ki magicz­ne. Dla­cze­go tak? Nie mogę tego roz­wi­jać, bo trze­ba by było, żeby­śmy prze­sie­dzie­li razem kil­ka mie­się­cy, a może pół roku. Zabrał­bym Panu czas, mia­sto prze­sta­ło­by się roz­wi­jać, i nie było­by magicz­ne… Ale np. teatr to bar­dzo magicz­na sztu­ka – zamie­nia­ją­ca życie w sen, a sen w życie. Teatr kla­sycz­ny i teatr jar­marcz­ny, teatr zero. Kan­tor bodaj nazy­wał swój teatr „zero”, od śmier­ci. Teatr Anto­ni­na Artau­da to był teatr okru­cień­stwa. A ostat­nio zaist­niał rów­nież, dla wygo­dy moż­na go nazwać – teatr dwóch zer, w któ­rym akcja roz­gry­wa się czę­sto na sede­sie.

Aż tak?

Tak, tak… Bal­la­dy­na sie­dzi na sede­sie, Ham­let wygła­sza mono­log w pisu­arze i tam toczą się dia­lo­gi. Romans Romea i Julii może toczyć się pod wodą, w wodzie i tak dalej.

A mia­sta magicz­ne?

Jest jed­na pod­sta­wo­wa rzecz… to nie miej­sca magicz­ne two­rzy­ły i two­rzą ludzi. Ludzi wybit­nych i tak zwa­nych zwy­kłych, któ­rych trud­no cza­sem odróż­nić od sie­bie. Ale ludzie wybit­ni i zwy­kli, nor­mal­ni – tak zwa­ni sza­rzy, two­rzy­li miej­sca magicz­ne. Miej­scem magicz­nym we Wro­cła­wiu jest ośro­dek Gro­tow­skie­go, przy Ryn­ku bodaj… Byłem tam tyl­ko raz czy dwa w życiu. Byłem na tym przed­sta­wie­niu słyn­nym jego…

W Teatrze Labo­ra­to­rium?

Tak. Jak się to nazy­wa­ło? No, naj­słyn­niej­sze jego przed­sta­wie­nie… Tak jak Kan­to­ra „Umar­ła kla­sa”, tak jego był…

Zaraz nam się przy­po­mni…

To wszy­scy wie­dzą we Wro­cła­wiu, tyl­ko myśmy zapo­mnie­li, to jest cie­ka­we bar­dzo.

I Gro­tow­ski zacza­ro­wał Pana?

Myśmy się zna­li – mało, ale dość dobrze. Ośro­dek Gro­tow­skie­go przy Ryn­ku – ten duży, obszer­ny pokój, dość dusz­ny, bez wen­ty­la­cji, stał się w tej chwi­li miej­scem magicz­nym na ska­lę euro­pej­ską. A był zwy­kłą, dusz­ną, taką nie­zbyt wiel­ką salą, do któ­rej ja raczej rzad­ko cho­dzi­łem, bo nie było dobrej wen­ty­la­cji. A ja lubię oddy­chać.

Wpi­su­ję A‑po-cal-yp-sis…

…cum figu­ris.

Zoba­czy­my, co mi ten kom­pu­ter powie.

Powie tak…

Powie, któ­ry rok. Już szu­kam. „Tade­usz Róże­wicz, ‘Apo­ca­lyp­sis cum figu­ris’ w Labo­ra­to­rium Jerze­go Gro­tow­skie­go”, to mi poka­zu­je inter­net.

A bo ja byłem na przed­sta­wie­niu.

Ale napi­sał Pan coś?

Napi­sa­łem…

„Miste­rium zgro­zy i urze­cze­nia”…

… i o moich sto­sun­kach z maestro Gro­tow­skim napi­sa­łem i jego pro­ro­kiem Ludwi­kiem Fla­sze­nem.

To cha­rak­te­ry­stycz­ne, że gdy zapy­ta­łem o „Apo­ca­lyp­sis” i o Gro­tow­skie­go, to inter­net poka­zał mi Róże­wi­cza.

Tyl­ko dwie sztu­ki zosta­ły wymie­nio­ne przez pry­ma­sa Wyszyń­skie­go, zresz­tą obie nega­tyw­nie. Wła­śnie „Apo­ca­lyp­sis cum figu­ris” i moje nie­szczę­sne „Bia­łe mał­żeń­stwo”, któ­re było baj­ką dla dzie­ci, snem o płci.

Czy kar­dy­nał Wyszyń­ski zaj­mo­wał się teatrem?

Ktoś widocz­nie Kar­dy­na­ło­wi pode­słał „Dia­log”, żeby mi przy­słu­gę zro­bić. W każ­dym razie byłem razem z Gro­tow­skim przez Kar­dy­na­ła wymie­nio­ny w kaza­niu na Skał­ce, któ­ra ze wzglę­du na ludzi tam pocho­wa­nych jest na pew­no miej­scem magicz­nym. Wyspiań­ski tam leży. A ostat­ni jest Miłosz, praw­da?

Tak jest.

Ale naj­pierw w tej dość dusz­nej izbie była pra­ca, pra­ca, pra­ca i jesz­cze raz pra­ca, Gro­tow­skie­go, Fla­sze­na i całe­go ich zespo­łu. Dopie­ro potem tam się zro­bi­ła magia, wie­le lat potem, ale ten pro­ces musi trwać. I naj­pierw uczeń, aktor, kon­spi­ra­tor, robot­nik, i dopie­ro potem – jak Karol Woj­ty­ła został Janem Paw­łem II – Wado­wi­ce, któ­rych w Pol­sce są set­ki, tak jak Radom­sków czy Przed­bo­rzy, czy Piotr­ko­wów, sta­ły się mia­stem na jakiś spo­sób magicz­nym. Nawet kre­mów­ka z Wado­wic może uzy­skać sta­tus cudow­ne­go ciast­ka, pod­czas kie­dy moja kre­mów­ka, któ­rą kupo­wa­łem – ja i mój młod­szy brat Sta­sio – w cukier­ni Gro­sman­ki w Radom­sku praw­do­po­dob­nie nigdy nie uzy­ska ani sta­tu­tu, ani sma­ku magicz­ne­go. Pozo­sta­nie taką napo­le­on­ką za 20 gro­szy.

To jest cie­ka­we na przy­kła­dach bar­dzo małych rze­czy. Muszą ist­nieć rze­czy, dooko­ła któ­rych dzie­je się magia. Musi być naczy­nie, dusza musi mieć naczy­nie, a tym naczy­niem jest cia­ło ludz­kie.

Każ­da treść musi być ubra­na w for­mę.

Musi, ale for­ma w pew­nym momen­cie sta­je się tre­ścią, a treść for­mą.

Wróć­my może do Wro­cła­wia.

Przy­jeż­dża­ją do mnie tłu­ma­cze z róż­nych kra­jów, od Chin i Ame­ry­ki począw­szy, z róż­nych miast, i z Bar­ce­lo­ny, i z Lizbo­ny, i z Pary­ża, ale rów­nież i z War­sza­wy, i z Kra­ko­wa. Mówią o tym naszym mie­ście Wro­cła­wiu jak o jakimś pięk­nym, nie­zwy­kle pięk­nym i magicz­nym mie­ście. To już nie są żar­ty, są jacyś zachwy­ce­ni czy zauro­cze­ni, nie wiem. Czy archi­tek­tu­rą, czy atmos­fe­rą, mówią o tym…

…ale też ludź­mi, Panie Tade­uszu.

Dla nich Wro­cław jest mia­stem pra­wie magicz­nym. Dla mnie przy­znam się, jest to przede wszyst­kim miej­sce zamiesz­ka­nia, a magicz­nym mia­stem jest Radom­sko. Tak jak, w pew­nym sen­sie, pępek jest „magicz­nym” miej­scem na cie­le czło­wie­ka. Bar­dziej magicz­nym niż te naj­bar­dziej popu­lar­ne, eks­po­no­wa­ne teraz czę­ści cia­ła. Pępek, któ­ry łączy płód z życiem.

Ponie­waż on jest począt­kiem.

Nie­zwy­kłym mia­stem sta­je się Wro­cław. Ale Wro­cław nie powstał po woj­nie z popio­łów jak mitycz­ny ptak Feniks. Wro­cław stał się tym mia­stem dzię­ki wie­lu pra­cow­ni­kom, wie­lu swo­im pre­zy­den­tom (czy daw­niej bur­mi­strzom?). Ten Feniks z popio­łów do życia powstał dzię­ki wytę­żo­nej pra­cy wie­lu uczo­nych, robot­ni­ków, naukow­ców, ta pra­ca nie była pra­cą mitycz­ną, cza­ro­dziej­ską, była cięż­ką pra­cą milio­nów ludzi, któ­rzy pra­co­wa­li nad kształ­tem – lep­szym albo gor­szym – tego mia­sta już od roku ’45 do dnia dzi­siej­sze­go.

Dzię­ki tym, któ­rzy odtwo­rzy­li tu Osso­li­neum, aka­de­mie, uni­wer­sy­te­ty. Nie zro­bi­li tego ludzie, któ­rzy żyli i pra­co­wa­li na przy­mu­so­wej lub dobro­wol­nej emi­gra­cji, tyl­ko ci, któ­rzy tu zosta­li, tu żyli, tu umie­ra­li. TU, bez wzglę­du na to, jakie pono­si­li ofia­ry.

A miej­sca „magicz­ne” we Wro­cła­wiu?

Takim miej­scem dla mnie jest Ogród Bota­nicz­ny, gdzie jest dobry, mądry, pra­co­wi­ty gospo­darz, czło­wiek na swo­im miej­scu. Jest Muzeum Naro­do­we Her­mans­dor­fe­ra, któ­ry też nie stwo­rzył sam tego muzeum, tyl­ko przed nim byli poprzed­ni­cy, któ­rzy swo­ją cegieł­kę dokła­da­li. Czy Muzeum Miej­skie Łagiew­skie­go w Ratu­szu, a teraz w pała­cu Fry­de­ry­ka II bodaj­że, zna­ne­go z tego, że to był strasz­ny drań. A on grał na fle­cie i był dla nie­któ­rych Niem­ców kom­po­zy­to­rem, fle­ci­stą, filo­zo­fem, przy­ja­cie­lem Wol­te­ra i tak dalej, praw­da?

Praw­da!

A nawet nasze­go bisku­pa Kra­sic­kie­go.

Tego nie wie­dzia­łem.

Tak, tak. Bisku­pa War­miń­skie­go. Wro­cław… Musiał­bym przez kil­ka nocy i dni wymie­niać wszyst­kie insty­tu­cje, nazwi­ska, redak­cje, szpi­ta­le. A prze­cież to my wła­śnie wszy­scy stwo­rzy­li­śmy i two­rzy­my, z dnia na dzień, z godzi­ny na godzi­nę – to „magicz­ne” mia­sto.

A czy Ostrów Tum­ski jest magicz­ny?

Jest – już jako „ostrów”. W samym sło­wie jest coś osob­ne­go. Wyspa. W Wied­niu, czy­li Vin­do­bo­nie rzym­skiej, sta­cjo­no­wał legion i na ryn­ku są śla­dy po – odko­pa­nych – rzym­skich fun­da­men­tach. Pro­szę Pana, ze swo­jej natu­ry powi­nie­nem być peda­go­giem. Bo jed­nak Marek Aure­liusz umarł w Vin­do­bo­nie. W Wied­niu.

Marek Aure­liusz umarł w Wied­niu?

W Wied­niu, bo to była jego ostat­nia wypra­wa na jakichś bar­ba­rzyń­ców, po któ­rej już zapa­no­wał pokój.

Skąd Pan to wszyst­ko wie, Panie Tade­uszu?

No ja się tro­chę przy­go­to­wy­wa­łem na spo­tka­nie z Panem, i mówię z gło­wy, nie z dys­kiet­ki, jest Pan świad­kiem, no a mam swo­je lata, nie będę mówił ile.

Domy­ślam się… nawet wiem.

Jeden z komen­ta­to­rów naszej teki, moje­go dzie­ła z mie­dzio­ryt­ni­kiem, czy­li z rze­mieśl­ni­kiem Getem-Stan­kie­wi­czem (jest taka teka, gdzie połą­czy­li­śmy wier­sze i rysun­ki; wier­sze jak­by szu­ka­ją miej­sca zamiesz­ka­nia, bez­dom­ne wier­sze muszą gdzieś zamiesz­kać, gdzieś zaist­nieć, tak jak obraz)… No więc jeden z komen­ta­to­rów tej teki, bar­dzo zresz­tą mądry nauko­wiec, myślę, że tro­chę mistyk, pisze o magicz­nych wła­ści­wo­ściach Wro­cła­wia i miej­sca, w któ­rym stoi domek mie­dzio­ryt­ni­ka.

Tuż obok Ryn­ku.

Tuż obok kościo­ła św. Elż­bie­ty, praw­da?

Św. Elż­bie­ty, tak.

Ten kościół się spa­lił i został odbu­do­wa­ny.

Tych orga­nów, któ­re się spa­li­ły, słu­chał Cho­pin, prze­by­wa­jąc we Wro­cła­wiu.

Nie wie­dzia­łem… dzię­ku­ję.

Będzie­my je odbu­do­wy­wać, Panie Tade­uszu.

Nie wiem, jakie Cho­pin wyniósł wra­że­nie z Wro­cła­wia. Ale mój star­szy brat Janusz napi­sał pięk­ny wiersz o tym, jak Sło­wac­ki z Wro­cła­wia pisze list do swo­jej mamy.

Pięk­ne to są listy, te z Wro­cła­wia do mat­ki. Krót­kie, ale bar­dzo pięk­ne.

Sło­wac­ki „grał” podob­no zna­ko­mi­cie na gieł­dzie, ale przede wszyst­kim był geniu­szem.

I świet­nie tań­czył wal­ca.

Tego nie wie­dzia­łem. W prze­ci­wień­stwie do mnie: ja byłem naj­gor­szym tan­ce­rzem w gim­na­zjum, o czym mówię tyl­ko Panu. Nie chcę sobie psuć „mar­ki”. No więc ten filo­log w komen­ta­rzu do teki, o któ­rej mówi­łem, pisze, że współ­cze­sny Wro­cław jest niczym sta­ro­żyt­ny Balch, miej­sce uro­dzin Rumie­go. Przy­znam się ze wsty­dem, Panie Pre­zy­den­cie, że nie wiem, gdzie leży Balch, jak wyglą­dał Balch. No bo powiedz­my, o Jero­zo­li­mie to wie­my, o Bal­chu nie… czy Balch albo Bag­dad to był Babi­lon?

Nie!

Nie?

Moim zda­niem nie.

A moim zda­niem tak.

Mam spraw­dzić w inter­ne­cie? To dru­ga rzecz, któ­rą spraw­dzam, Panie Tade­uszu, w inter­ne­cie, szyb­ko to spraw­dzam. Już szu­kam Ba-gdad. Pro­szę mówić, a inter­net szu­ka.

Wła­śnie ten filo­log w komen­ta­rzu mówi, że współ­cze­sny Wro­cław niczym sta­ro­żyt­ny Balch jest miej­scem szcze­gól­nym… Czy Pan słu­cha?

Tak, słu­cham.

Punk­ci­kiem na mapie, a zara­zem kom­plet­nym uni­wer­sum. Mia­stem-kosmo­sem, ukła­dem luster odbi­ja­ją­cym wszyst­kie inne miej­sca.

Może tak jak ów Balch, ma Wro­cław do speł­nie­nia jakąś misję, o któ­rej z naszej per­spek­ty­wy jesz­cze nic nie wie­my. Tak jak ja nic nie wiem o Bal­chu, a miesz­kań­cy Kra­ko­wa nic nie wie­dzą o Radom­sku i Oszmia­nie.

Gdzie się uro­dził Get.

Tak. Tak jak nikt nie wie­dział o Wado­wi­cach, Nowo­gród­ku czy Sosnow­cu, zanim nie uro­dzi­li się tam ludzie, któ­rzy stwo­rzy­li mit tych magicz­nych miast i mia­ste­czek. Tak jak nikt nie wie­dział­by o „pod­łych” i „nie-pod­łych” mia­stach Naza­re­cie czy Betle­jem, póki nie naro­dził się w nich Bóg, Syn Czło­wie­czy.

Czy­tam o Bag­da­dzie: Bag­dad został zało­żo­ny w 762 r. przez dru­gie­go kali­fa z dyna­stii Abba­sy­dów, został usy­tu­owa­ny w zako­lu Tygry­su, pier­wot­na nazwa: Madi­nat Assa­la – Mia­sto Spo­ko­ju. Czy­li to nie jest Babi­lon. Panie Tade­uszu, jest Pan magiem sło­wa?

Bywam cza­sem, bywam.

Poprzez sło­wo ist­nie­je Pan w gło­wach milio­nów ludzi.

Oczy­wi­ście chcę mieć „publicz­ność”, ale nie za dużo. Lubię mieć bez­po­śred­ni kon­takt z twa­rza­mi, z ludź­mi. Ale to nie ja ist­nie­ję w ich gło­wach, to sło­wa, wier­sze ist­nie­ją. Po napi­sa­niu wiersz żyje swo­im życiem, a potem poeta, jego twór­ca swo­im… „samo­swo­im”.

Tak żyje wiersz?

Tak, wiersz zro­dzo­ny ze mnie jest albo lep­szy, albo gor­szy, albo ja go uzna­ję, albo on mnie. Pro­wa­dzi życie oddziel­ne. Wiersz nie musi być na utrzy­ma­niu poety, a poeta jest na utrzy­ma­niu wier­sza. Wie Pan, kie­dyś jak Pan będzie na eme­ry­tu­rze i się spo­tka­my, i jak Pan zacznie pró­bo­wać wier­sze pisać…

Panie Tade­uszu, to prze­czy­tam Panu tłu­ma­cze­nie pew­ne­go wier­sza Goethe­go, któ­re zro­bi­łem, ale naj­pierw, jeśli Pan się nie pognie­wa, powiem Panu wiersz. Kaza­li mi go kie­dyś napi­sać. To taka czę­sto­chow­ska rymo­wan­ka.

To dla mnie miła nie­spo­dzian­ka, cho­ciaż…

Kaza­li mi napi­sać wiersz pod tytu­łem „Tram­pek”.

To od sło­wa „tramp”?

Tram­pek, tram­pek, żeby było tram­pek.

A co to jest tram­pek? Bo tramp to taki wędro­wiec, łazę­ga…

A buty spor­to­we to są tramp­ki.

Aha, tramp­ki.

Tak, i jeden taki but to jest tram­pek.

Był tram­waj, co zawsze jeź­dził pro­sto,
nigdy nigdzie nie skrę­ca­jąc,
jak w świa­tłach syren­ki Bosto,
ucie­ka­ją­cy dro­gą zając,
frasz­ka ta nic nie zna­czy -
tram­waj zwy­czaj­nie nie miał miga­czy,
taki tram­waj bez lam­pek,
w skró­cie po pro­stu: tram­pek

A pamię­ta Pan ten wiersz „Über allen Gip­feln”: „über allen Gip­feln / Ist Ruh. / In allen Wip­feln / Spürest du / Keinen Hauch; / Die Vögle­in schwe­igen im Wal­de! / War­te nur, bal­de / Ruhest du auch”? Staff to tłu­ma­czył, ja to tłu­ma­czy­łem.

Staff go tłu­ma­czył, pięk­nie:

Wierz­choł­ki wzgórz
Spo­wi­te w ciszę;
Drzew żaden już
Wiew nie koły­sze;
Śpi las
I ptac­two w gęstwi­nie -
I tobie ninie
Spo­cząć już czas.

A ja go prze­tłu­ma­czy­łem tak:

Ponad wszel­kim szczy­tem jest Bóg,
w górach nie masz już trwóg,
trwa ciszy smak i pta­ków nie sły­chać śpie­wu,
cze­kasz bez gnie­wu, przy­szedł Twój czas

Ale musi­my koń­czyć, bo Pan się zmę­czył, Panie Tade­uszu.

Wie­sła­wę na chwil­kę popro­szę. Mali­ny dzię­ki Wie­sła­wie wyro­sły na tej jało­wej zie­mi obok kwia­tów. To wła­śnie jest magia…

Lubię mali­ny. Zmę­czy­łem Pana, Panie Tade­uszu, mam wyrzu­ty sumie­nia.

Ku chwa­le Ojczy­zny i nasze­go magicz­ne­go Gro­du nad magicz­ną Odrą. Zaczę­li­śmy, Panie Pre­zy­den­cie, od malin i koń­czy­my na mali­nach – one nie są tru­ją­ce! Wra­ca Bal­la­dy­na!

„Kwar­tal­nik Arty­stycz­ny” nr 3/2008Tekst został opu­bli­ko­wa­ny w „Tygo­dni­ku Powszech­nym” nr 48/2008.

O autorze

Tadeusz Różewicz

Urodzony 9 października 1921 roku w Radomsku. Poeta, prozaik, dramaturg. Laureat wielu nagród literackich zagranicznych i polskich, m.in. Nagrody Polskiego PEN-Clubu (1997), Nagrody Ministra Kultury i Sztuki (1997), Śląskiego Wawrzynu Literackiego (1999), Nagrody Wielkiej Fundacji Kultury (2000), Nagrody Literackiej Nike (2000), "Złotego Berła" (2006), Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius za całokształt twórczości (2008). Odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski (1996). Zmarł 24 kwietnia 2014 we Wrocławiu.

Powiązania

Wiersze ostatnie (1)

utwory / zapowiedzi książek Tadeusz Różewicz

Frag­men­ty książ­ki Tade­usza Róże­wi­cza Wier­sze ostat­nie, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 15 kwiet­nia 2024 roku.

Więcej

Teksty odzyskane (2)

utwory / zapowiedzi książek Tadeusz Różewicz

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Tek­sty odzy­ska­ne Tade­usza Róże­wi­cza, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2022 roku.

Więcej

Teksty odzyskane (1)

utwory / zapowiedzi książek Tadeusz Różewicz

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Tek­sty odzy­ska­ne Tade­usza Róże­wi­cza, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2022 roku.

Więcej

Odwrócona strefa

nagrania / stacja Literatura Tadeusz Różewicz Tymoteusz Karpowicz

Czy­ta­nie z książ­ki Odwró­co­na stre­fa w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

O „młodości poetyckiej”

recenzje / KOMENTARZE Tadeusz Różewicz

Autor­ski komen­tarz Tade­usza Róże­wi­cza towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze jego książ­ki Wier­sze odzy­ska­ne, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 paź­dzier­ni­ka 2021 roku.

Więcej

Odwrócona strefa (2)

utwory / zapowiedzi książek Tadeusz Różewicz Tymoteusz Karpowicz

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Odwró­co­na stre­fa, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 13 grud­nia 2021 roku.

Więcej

Wiersze odzyskane

utwory / zapowiedzi książek Tadeusz Różewicz

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Wier­sze odzy­ska­ne Tade­usza Róże­wi­cza, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 4 paź­dzier­ni­ka 2021 roku.

Więcej

Zmyślony człowiek, Credo, Prawdziwe życie bohatera

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół ksią­żek Zmy­ślo­ny czło­wiek Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, Cre­do Tade­usza Róże­wi­cza i Praw­dzi­we życie boha­te­ra Rafa­ła Wojacz­ka z udzia­łem Joan­ny Roszak, Jana Sto­lar­czy­ka, Bogu­sła­wa Kier­ca, Joan­ny Orskiej i Karo­la Mali­szew­skie­go w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

Poeta po końcu świata

wywiady / o pisaniu Stanisław Bereś Tadeusz Różewicz

Roz­mo­wa Sta­ni­sła­wa Bere­sia z Tade­uszem Róże­wi­czem, towa­rzy­szą­ca nowe­mu wyda­niu książ­ki Ostat­nia wol­ność, któ­re uka­zu­je się w Biu­rze Lite­rac­kim 26 kwiet­nia 2021 roku.

Więcej

Tak i Nie

wywiady / o pisaniu Tadeusz Różewicz Witold Zalewski

Roz­mo­wa Witol­da Zalew­skie­go* z Tade­uszem Róże­wi­czem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Cre­do Tade­usza Róże­wi­cza w opra­co­wa­niu Jana Sto­lar­czy­ka, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 29 stycz­nia 2020 roku.

Więcej

Historia wiersza „Zwierciadło”

recenzje / KOMENTARZE Tadeusz Różewicz

Histo­ria wier­sza „Zwier­cia­dło” Tade­usza Róże­wi­cza – od ręko­pi­sów do wer­sji osta­tecz­nej.

Więcej

Credo

utwory / zapowiedzi książek Tadeusz Różewicz

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Tade­usza Róże­wi­cza Cre­do w opra­co­wa­niu Jana Sto­lar­czy­ka, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 29 stycz­nia 2020 roku.

Więcej

List do ludożerców

nagrania / złodzieje wierszy Tadeusz Różewicz

Zdo­byw­ca II nagro­dy w IV. edy­cji kon­kur­su „Nakręć wiersz” – edy­cji poświę­co­nej Tade­uszo­wi Róże­wi­czo­wi. Film na pod­sta­wie wier­sza pod tym samym tytu­łem.

Więcej

Totentanz – wiersz barokowy

nagrania / złodzieje wierszy Tadeusz Różewicz

Zdo­byw­ca II nagro­dy w IV. edy­cji kon­kur­su „Nakręć wiersz” – edy­cji poświę­co­nej Tadu­szo­wi Róże­wi­czo­wi. Klip na pod­sta­wie wier­sza pod tym samym tytu­łem.

Więcej

Miasteczko

nagrania / złodzieje wierszy Tadeusz Różewicz

Zdo­byw­ca I nagro­dy w IV. edy­cji kon­kur­su „Nakręć wiersz” – edy­cji poświę­co­nej Tade­uszo­wi Róże­wi­czo­wi. Klip na pod­sta­wie wier­sza „Bystrzy­ca Kłodz­ka”.

Więcej

Nauka chodzenia

nagrania / z fortu do portu Tadeusz Różewicz

Cere­mo­nia przy­zna­nia Tade­uszo­wi Róże­wi­czo­wi Wro­cław­skiej Nagro­dy Poetyc­kiej Sile­sius 2008 za cało­kształt twór­czo­ści.

Więcej

Kup kota w worku

nagrania / między wierszami Tadeusz Różewicz

Pre­mie­ra książ­ki Kup kota w wor­ku i frag­ment wie­czo­ru autor­skie­go w Zakła­dzie Naro­do­wym im. Osso­liń­skich 10. wrze­śnia 2008 roku. Ani­ma­cja do wier­sza „zabie­ga­na i nomi­no­wa­ny” Tomasz Bro­da i Sam­bor Dudziń­ski.

Więcej

Normalny poeta

nagrania / złodzieje wierszy Tadeusz Różewicz

Wiersz Tade­usza Róże­wi­cza z książ­ki Kup kota w wor­ku (wor­ku in pro­gress). Klip zre­ali­zo­wa­ny w ramach kon­kur­su „Etiu­da z wier­szem” dla stu­den­tów wro­cław­skiej ASP.

Więcej

Stary poeta krytykuje

recenzje / ESEJE Olga Szmidt

Recen­zja Olgi Szmidt z książ­ki Mar­gi­nes, ale… Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Na marginesie Różewicza

recenzje / ESEJE Tadeusz Nyczek

Recen­zja Tade­usza Nycz­ka z książ­ki Mar­gi­nes, ale… Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Nauczyciel nowej poezji

recenzje / ESEJE Krzysztof Lisowski

Recen­zja z książ­ki Mar­gi­nes, ale… Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Różności Rózewicza

recenzje / ESEJE Justyna Sobolewska

Recen­zja Justy­ny Sobo­lew­skiej z książ­ki Mar­gi­nes ale… Tade­usza Róże­wi­cza, któ­ra uka­za­ła się w 2011 roku na łamach „Poli­ty­ki”.

Więcej

Głosy z marginesu

recenzje / ESEJE Wojciech Browarny

Recen­zja Woj­cie­cha Bro­war­ne­go z książ­ki Mar­gi­nes, ale… Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Za kulisami poematu i w środku

recenzje / ESEJE Jakub Skurtys

Recen­zja Jaku­ba Skur­ty­sa towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Tek­sty odzy­ska­ne Tade­usza Róże­wi­cza, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2022 roku.

Więcej

Różewicz nieznany – odsłona druga

recenzje / ESEJE Przemysław Dakowicz

Posło­wie Prze­my­sła­wa Dako­wi­cza do książ­ki Tek­sty odzy­ska­ne Tade­usza Róże­wi­cza, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2022 roku.

Więcej

Tadeusza Różewicza wiersze fantomowe

recenzje / ESEJE Przemysław Dakowicz

Posło­wie Prze­my­sła­wa Dako­wi­cza towa­rzy­szą­ce pre­mie­rze książ­ki Wier­sze odzy­ska­ne Tade­usza Róże­wi­cza, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 paź­dzier­ni­ka 2021 roku.

Więcej

Korekta twarzy

wywiady / o książce Artur Burszta Przemysław Dakowicz

Roz­mo­wa Artu­ra Bursz­ty z Prze­my­sła­wem Dako­wi­czem towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Wier­sze odzy­ska­ne, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 paź­dzier­ni­ka 2021 roku.

Więcej

Pośmiertne życie poety

recenzje / ESEJE Tomasz Kunz

Recen­zja Toma­sza Kun­za towa­rzy­szą­ca nowe­mu wyda­niu książ­ki Ostat­nia wol­ność, któ­re uka­zu­je się w Biu­rze Lite­rac­kim 26 kwiet­nia 2021 roku.

Więcej

„Nowy” Różewicz: „Trzeba żyć bez Ojca”

recenzje / ESEJE Karol Maliszewski

Recen­zja Karo­la Mali­szew­skie­go, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Cre­do Tade­usza Róże­wi­cza w opra­co­wa­niu Jana Sto­lar­czy­ka, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 29 stycz­nia 2020 roku.

Więcej

Wstęp do Historii…

recenzje / ESEJE Bogusław Michnik

Szkic Bogu­sła­wa Mich­ni­ka opu­bli­ko­wa­ny w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Ostatnia wolność Tadeusza Różewicza

recenzje / IMPRESJE Agnieszka Grabowska

Recen­zja Agniesz­ki Gra­bow­skiej z książ­ki Ostat­nia wol­ność Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Wszystkie pożegnania Różewicza

recenzje / ESEJE Włodzimierz Jurasz

Recen­zja Wło­dzi­mie­rza Jura­sza z książ­ki Ostat­nia wol­ność Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Pośmiertna maska poezji

recenzje / ESEJE Piotr Bratkowski

Recen­zja Pio­tra Brat­kow­skie­go z książ­ki Kup kota w wor­ku (work in pro­gress) Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Don Kiszot z Radomska

recenzje / ESEJE Andrzej Franaszek

Recen­zja Andrze­ja Fra­nasz­ka z książ­ki Kup kota w wor­ku (work in pro­gress) Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Furtka do realności

recenzje / ESEJE Krystyna Dąbrowska

Recen­zja Kry­sty­ny Dąbrow­skiej z książ­ki to i owo Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

To i owo z Różewicza

recenzje / ESEJE Joanna Lisiewicz

Recen­zja Joan­na Lisie­wicz z książ­ki to i owo Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Ewangeliczny połów

recenzje / KOMENTARZE Jan Stolarczyk

Komen­tarz Jana Sto­lar­czy­ka do wier­sza „Połów” Tade­usza Róże­wi­cza z książ­ki to i owo, któ­ra uka­za­ła się 29 listo­pa­da 2012 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Dedykacje

recenzje / KOMENTARZE Jan Stolarczyk

Dedy­ka­cje Zbi­gnie­wa Bień­kow­skie­go i Kazi­mie­rza Wyki z nota­mi Jana Sto­lar­czy­ka.

Więcej

Różewicz z neonem na głowie

recenzje / ESEJE Piotr Kępiński

Recen­zja Pio­tra Kępiń­skie­go z książ­ki Wbrew sobie Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Twarze Różewicza

recenzje / ESEJE Marcin Sierszyński

Recen­zja Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go z książ­ki Wbrew sobie Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Pięćset stron Wbrew sobie i o sobie

recenzje / ESEJE Jan Stolarczyk

Szkic Jana Sto­lar­czy­ka z książ­ki Wbrew sobie Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Różewicz: możliwość milczenia

recenzje / IMPRESJE Przemysław Dakowicz

Esej Prze­my­sła­wa Dako­wi­cza towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Wbrew sobie Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Różewicz 90: Kup kota w worku

recenzje / ESEJE Grzegorz Chojnowski

Recen­zja Grze­go­rza Choj­now­skie­go z książ­ki Kup kota w wor­ku (work in pro­gress) Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Bez odwołania

recenzje / ESEJE Mieczysław Orski

Recen­zja Mie­czy­sła­wa Orskie­go z książ­ki Wyciecz­ka do muzeum Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Stary poeta krytykuje

recenzje / ESEJE Olga Szmidt

Recen­zja Olgi Szmidt z książ­ki Mar­gi­nes, ale… Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Różewicz złożony i rozrzucony

recenzje / ESEJE Tadeusz Nyczek

Recen­zja Tade­usza Nycz­ka z książ­ki Kar­to­te­ka: reprint Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Poezja poza wierszem

recenzje / IMPRESJE Janusz Drzewucki

Esej Janu­sza Drze­wuc­kie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Histo­ria pię­ciu wier­szy Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Na marginesie Różewicza

recenzje / ESEJE Tadeusz Nyczek

Recen­zja Tade­usza Nycz­ka z książ­ki Mar­gi­nes, ale… Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Kartoteka w skoroszycie

recenzje / IMPRESJE Janusz Drzewucki

Esej Janu­sza Drze­wuc­kie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Kar­to­te­ka: reprint Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Primaaprilisowa kropka Tadeusza Różewicza

recenzje / IMPRESJE Zbigniew Solski

Esej Zbi­gnie­wa Sol­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Kar­to­te­ka: reprint Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Nauczyciel nowej poezji

recenzje / ESEJE Krzysztof Lisowski

Recen­zja z książ­ki Mar­gi­nes, ale… Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Różności Rózewicza

recenzje / ESEJE Justyna Sobolewska

Recen­zja Justy­ny Sobo­lew­skiej z książ­ki Mar­gi­nes ale… Tade­usza Róże­wi­cza, któ­ra uka­za­ła się w 2011 roku na łamach „Poli­ty­ki”.

Więcej

Głosy z marginesu

recenzje / ESEJE Wojciech Browarny

Recen­zja Woj­cie­cha Bro­war­ne­go z książ­ki Mar­gi­nes, ale… Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

W teatrze wojny, w teatrze życia. Refleksje z lektury Wycieczki do muzeum

recenzje / ESEJE Marcin Malczewski

Recen­zja Mar­ci­na Mal­czew­skie­go z książ­ki Wyciecz­ka do muzeum Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Zacząć od końca

recenzje / ESEJE Janusz Drzewucki

Recen­zja Janu­sza Drze­wuc­kie­go z książ­ki Kup kota w wor­ku Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

In progress

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Kup kota w wor­ku Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Wierszem na odlew

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki Kup kota w wor­ku Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

O Kup kota w worku

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Tade­usza Nycz­ka, Pio­tra Kępiń­skie­go, Maria­na Sta­li, Andrze­ja Skren­dy i Rober­ta Rybic­kie­go

Więcej

Y=

recenzje / IMPRESJE Adam Poprawa

Recen­zja Ada­ma Popra­wy z książ­ki nauka cho­dze­nia / gehen ler­nen Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Lekcja Różewicza

recenzje / NOTKI I OPINIE Wojciech Bonowicz

Nota Woj­cie­cha Bono­wi­cza o książ­ce nauka cho­dze­nia / gehen ler­nen Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Rzutowanie poezji na powierzchnię płaską pokrytą drukiem w porządku określonym przez program AutoCAD 2008/Get 2007

recenzje / IMPRESJE Mirosław Ratajczak

Recen­zja Miro­sła­wa Rataj­cza­ka z książ­ki nauka cho­dze­nia / gehen ler­nen Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Dlaczego nie mamy dość Różewicza

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki nauka cho­dze­nia Tade­usz Róże­wi­cza.

Więcej