książki / POEZJE

Mimikra

Łukasz Jarosz

Fragmenty książki Mimikra Łukasza Jarosza, wydanej w Biurze Literackim 13 maja 2010 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Saturnalia

Kocha­li­by­śmy się bar­dziej, gdy­by­śmy
miesz­ka­li dalej od sie­bie. Mize­ry­kor­dia,
ostra roha­ty­na, tną płó­cien­ne szma­ty.
Wie­czo­ra­mi cicho zgrzy­ta­ją opor­ne
ziar­na w moź­dzie­rzu.

Kocha­li­by­śmy się bar­dziej, gdy­by­śmy
byli dalej od sie­bie. Nasze oczy,
żołąd­ki małe jak porzecz­ka.
Ule ocie­ka­ją­ce od psz­czół, gło­wy
zło­żo­ne na gęsim puchu.

Świat nas popy­cha. Odjeż­dża­ją mia­sta.
Gów­nia­rze chi­cho­czą nad
atla­sem ana­to­micz­nym. Świat nas pcha.
Sens jest ukry­ty. List jest pisa­ny.


Elie Wiesel

Sól kru­szy war­gi, puch­nie obłe słoń­ce.
Rośli­ny są zachłan­ne; gdy­by musia­ły,
prze­bi­ły­by two­je cia­ło, by zaczerp­nąć świa­tła.
Na razie mają go pod dostat­kiem, pokor­nie
pochy­la­ją gło­wy, scho­dząc wie­czo­ra­mi w noc.

Wte­dy sły­szysz, jak trza­ska śmiech,
kwiat wybu­cha w pal­cach. I czu­jesz –
ból napi­na się, roz­cią­ga jak guma. Nie­bo też.


Naganiacz

Kuli się lato. Wre jego męt­na pieśń.
Sta­wia gład­kie, nie­pew­ne kro­ki,
roz­sta­wia kre­to­wi­ska.

Idę przez się­ga­ją­ce do kolan tra­wy.
Ze srebr­nym łań­cusz­kiem na szyi
i kło­sem w gar­dle. I wła­śnie tu,

za zago­nem lucer­ny, spo­ty­kam zna­jo­me­go chłop­ca.
Nie­daw­no był naga­nia­czem zwie­rząt.
Teraz mija mnie dum­ny, wynio­sły.

To wła­śnie jemu pozwo­lo­no dziś po raz pierw­szy
na zmię­tej w rulon gaze­cie prze­no­sić ogień
pod zgra­bio­ne kupy łęcin.


Historie

Ich sto­py zło­żo­ne na gru­bym dywa­nie,
dło­nie w jedwa­biach.
Leżą z twa­rza­mi zwró­co­ny­mi ku oknu,
za któ­rym łagod­nie wzra­sta stok
poro­śnię­ty jałow­ca­mi.

Igła słoń­ca wska­zu­je ich.
Świa­tło pry­ska jak tłuszcz
z prze­bi­ja­nej widel­cem kieł­ba­sy.
Skoń­czy­ły się polo­wa­nia z dymią­cy­mi lufa­mi
wśród brzó­zek i trzcin. Bogac­twa
roz­mna­ża­ją­ce się jak muchy. Gło­wy cukru.

Leżą. Trzesz­czy krew.
Ści­ska­ją zła­pa­ne­go w garść owa­da,
lecz gdy otwie­ra­ją dłoń, nie ma go.
Boją się wsty­du. Że kie­dyś przyj­dą ci, któ­rych
zra­ni­li i będą musie­li patrzyć im w oczy.


Grzech

Patrz­cie lustra. Pra­cuj­cie dla nas.
Teraz bym tak nie zro­bił. Ukra­dłem pier­ścio­nek,
by poje­chać nad morze. Był taras w słoń­cu.
Ja na środ­ku roz­cią­gnię­ty.

Patrz­cie lustra. Postać z pik­se­lo­wą gło­wą
poka­zu­je, gdzie zagrze­ba­ła cia­ło. I pod papro­cią
ptak uno­si dziób, by prze­łknąć twar­de ziar­no.

Patrz­cie lustra. Pra­cuj­cie dla nas.
Świe­ci­ły się nam oczy jak do cukru,
chcie­li­śmy prze­go­nić lwa z tro­nu. Szu­ka­li­śmy zło­ta.
Brud­ni jak zie­mia. Chu­dzi jak hak.


Dalsze okolice

W tylu miej­scach byłem, już nie pamię­tam,
któ­re to moje śla­dy. W każ­dej chwi­li moż­na
zacząć lub prze­stać. Przy­po­mnieć sobie
to cię­cie, ode­rwa­nie, któ­re robi cię tym, kim jesteś.
W tylu miej­scach byłem. Uśmie­cha­łem się przed obiek­ty­wem,
kla­ska­łem, patrząc na wysta­ją­ce z wesel­ne­go tor­tu sztucz­ne ognie.
Na kart­ce nary­so­wa­ne mia­łem jak dojść
do gro­bu pra­dziad­ków. Tu bez, tam świerk.

Pło­wie­je posąg dnia. Rośnie powieść bez boha­te­ra.
Kra­jo­braz z pustym kory­tem rze­ki, któ­rą wypi­ła kopal­nia.
A jak wzra­sta dzień. Jak paru­je zupa. Jak taje tłuszcz, mięk­ki tuk.
Jak zębat­ka rowe­ru szar­pie nogaw­kę, podmuch zry­wa krzyk.
Jak kule wrzu­co­ne do miski zata­cza­ją krę­gi,
chłod­na woda jezio­ra powstrzy­mu­je oddech.

O autorze

Łukasz Jarosz

Urodzony w 1978 roku. Poeta, wokalista, perkusista i autor tekstów grupy Lesers Bend, Chaotic Splutter, Panoptikum, Katil Ferman, Zziajani Porywacze Makowców, Mgłowce. Laureat wielu konkursów poetyckich m.in.: im. K. K Baczyńskiego, im. Rafała Wojaczka, im. Reinera Marii Rilkego. Jego debiutancka książka poetycka Soma została wyróżniona I nagrodą w Konkursie Młodych Twórców im. W. Gombrowicza. Laureat pierwszej edycji Nagrody im. Wisławy Szymborskiej (2013) za tom Pełna krew. Mieszka w Żuradzie pod Olkuszem.

Powiązania