roza dma, misza
(czasem jeszcze pisuję do Twiggy)
gdybyś wczoraj widział, jak ojciec wieszał płaszcze, Misza,
czerwiec był, drylowałyśmy wiśnie i matka miała na ustach zadrapania.
dłonie w spódnicy spuchły jak oczy, tylko że powieki nie potrafią zagarniać pleśni
w sypialnianym, gdy kołysze.
/przybyło mi piegów na twarzy, ojciec mówił, że gdzieś musi gasić cygarety.
w chłodne niedziele egzemowaty dym uchodzi wolniej/
Misza, zabierz mnie do Jeruszalaim
– chyba Jezus nie pyta, kto dziś jest na obiad, Wala?
jeanne; konstelacje-rozwarstwienia
planety wracają do układu sprzed pięciuset lat; wszędzie niedziele, w które mówimy sobie – jesteśmy jeszcze piękniejsze w tych odległych, zamkniętych miastach rozdzielonych ruchem dłoni. wszystko już zgaszone, Jeanne, jeśli czymś będę, to umkniętą zasadą, spienioną trzciną,
historią naturalną, która krzyczy:
każda mała niegustowna
nie ma żadnego wstawania przez słowa
każda mała niegustowna
to grzęzawisko kur i wiosek, plam kliszy, dla których ja
umykam w Święto Światła.
(odwróć swoje oczy, Jeanne, są do rozwarstwiania innej strony świata).
hanoi. sześćdziesiąte I
widzisz, poruszamy się po drugiej stronie
barykady, blaski lamp Starlight, pola
mięty, schodzę; jutro zadzwonię do Jane, dzisiaj
znajdujemy w resztkach ziemniaki; w ten sposób widzę łupiny po raz pierwszy;
na chwilę urywa nam się przekaz (coś tonie); rzucają w nas pestkami. Nike też była
żydówką, powtarzam: Nike też była żydówką;
słabnę, wkrótce przypominają mi się głębie, blaski
lamp Starlight, jestem szczęśliwy, że mogę z tobą
tańczyć, schodzę; dzwonię do Jane, dzisiaj dzwonię
do Jane, powie mi, że też jest jej przykro*.
* Młoda Jane Fonda pojechała do Pn. Wietnamu i wzięła udział w sfingowanym programie, ukazującym, że jeńcy amerykańscy są traktowani humanitarnie (rzekomo wyrzekła słowa, że jest jej z tego powodu przykro).
neszama
z pól wracają dziewczęta w zgniecionych sukienkach; czas zbierania
zimnego, lepkiego miodu i obrzmiałych nóg. dziś ja pragnę burzyć
dźwiękochłonne brudne szyby
i usłyszeć skurcze wysklepionych brzuchów; kiedy młode
dziewczęta piszą na zachód i dostają niebieskie koperty poczty lotniczej?
wszystko potrafią odczytać z nieba;
jesteś tylko lasem równikowym, każdym Niemcem stacjonującym
w jego wnętrzu.
już sprzedają magdalenki
Marii Magdalenie
I.
waskriesienie. kłamiemy Mariam, że święcimy. jest chleb, roztopiona
sól.
plujemy w milczeniu. matka już nie załamuje dłoni.
Praskowia czyści prześcieradła, taki Pan wspaniały, a kto sprząta, ten
sprząta.
ojciec opowiada o przekrzywionym obrazie w kaplicy, przez to jego
jagnięta rozbiegły się i poprzecinały boki.
II.
siadamy z Praskowią na schodach. niby międzyrzecza, my ryby.
skrywam się pod jej fartuchem, nadgarstki wędrują ku kościom policzkowym.
drapią, mokną, znowu drapią. gratia plena, nie ma naturalnych
rumieńców.
ślady pamięciowe; pobrzeża
dojrzałe kosztele spajają zamknięte w obwodach dzieci;
ich śpiewające twarze spływają prawdami świata:
czy święta ziemia żegna się po zdeptaniu chleba?
mówią, że jarzmo synów Abrahama dusi nocami i zamyka w ciepłym
wnętrzu zwinnych dziewczynek
pękających w wodzie; to głosi nasza rodzina:
pod skórą pulsuje źródło Nauset.
der jäger
ścięte wody odeszły; chłopcy z bałkańskich miast i wsi znikną w jednej
stronie świata.
opowiadam o matce boskiej od uśmiechu i jej białych przegubach:
śmierć dziecka bardzo ją bolała, mówię i szukam ujścia: jestem rzeką
i lisem, rozproszonym przyjęciem
u wielkiego wezyra. drgam jedną stroną świata; radio dubrownik
neretva, okrągłe studnie pełne darów. jeśli wypłyną ciała, zasklepię
jamy puste głosy nocnych ptaków.
jak nie jadać z jehoszuą
Marii Magdalenie i
(et benedictus fructus ventris tui, Iesus)
smażymy bliny. matka zamówiła Swietłanę, wszystkie jesteśmy jed-
nakowo oleiste.
w ukryciu nacinam skórę, skrapiam zmurszały próg.
ojciec w dom, Bóg w dom, kłaniam się, choć ziarna pszenicy nie ob-
rodziły w słowo.
/w podłodze resztki ziemniaków, szalom, szalom alejchem, Wala, nie
każda dziewczynka wierzy w Matkę Sarę i wykarmione na wieprzach
dzieci/
Wala, pęczniejące brzuchy nie są ładne; słuchaj ojca, każdy owoc jest
dobry, jeśli ma żydowskie imię.
kamienice; Wadowice
jeśli zwiedzamy, to zawsze w ścisłej linii; azymuty-antypody, gładko-
dźwięczne wyrazy i zuchwałe wystrzały na podwórkach.
wysokie dziewczyny i tancerki hula (chórem)
mój kochanek o nazwisku jak sławna Michelle
mój kochanek, blaszany garnek i najlepsza potrawka z kury
w dzielnicy
uderzanie w puste wnętrza, jak pisanie o grzybobraniu ucieka i nie
spaja. wysokie dziewczyny to centrum powiatu Soho, wysokie obcasy
to ogniskowe: panie, panowie spójrzcie na prawo.