Na szali znaków
dzwieki / WYDARZENIA Bernard Noël Krystyna Rodowska Marie-Claire BancquartZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Marie-Claire Bancquart, Bernarda Noëla i Krystyny Rodowskiej podczas Portu Wrocław 2008.
WięcejFragmenty książki Na szali znaków. Czternastu poetów francuskich przygotowanej przez Krystynę Rodowską, która ukazała się nakładem Biura Literackiego w serii "Antologie" 22 kwietnia 2008 roku.
siedem wzgórz bez papieża trzęsienie ziemi
gdy w wielkich szczękach słońca znika słoma oceanu
domy w rzędach niczym karni widzowie
jedne stoją wyżej niż drugie patrzą
jak starzeje się na nich pościel czasu
miasto ma tyle czerwieni na dachach
jakby mu uderzyła krew do głowy
oko szuka tu wszędzie legendarnej bieli
lecz mała teraźniejszość pokrywa wszystko
tylko serce poety zostało nietknięte
alkohol konserwuje lepiej niż pamięć
toteż skrywa się pod ciężkim kamieniem
dowód że byt jest czymś więcej niż niebyt
który potrafi bawić się zmiennością
aby trwanie przyoblekło się w ciało
pozór zmienił się w nieśmiertelną cielesność
z chwili na chwilę nowy nieboszczyk umiera
tak samo jak najstarszy ze wszystkich umarłych
przedziwne zrównanie unicestwia czas
W komórkach mego ciała
Bóg się kurczy.
Przyznaję mu jednak azyl
w akcie negacji,
w niejasnej wiedzy o tym,
kogo odtrącam.
Pomarszczone ciało, zadawniona czułość.
On szuka po omacku.
Gdy dotknie moich kości,
rozsypie się
razem z nimi.
Dusza.
Tego się nie da powiedzieć inaczej. Ot, słówko ulotne. Tyle, co otworzyć i zamknąć usta. Złapać w powietrzu strzępek błękitu. Z niewiadomego powodu. Nic, tylko bezgłośne pytanie. Uparta prośba o coś. Myśl, że milczeniu o tym należy się także jakieś słowo. Temu czekaniu na coś, trosce. Już raczej zaznaczyć prowizorycznym konturem zmartwienie, niż dać imię nadziei. Nic do zyskania, nic do stracenia. Zwyczajnie, jeszcze jedna dziura w języku. Czuje się tutaj przeciąg. Czyjś drżący oddech. Ten sam, który nas trzyma przy życiu i który zostanie nam odjęty, gdy tylko nauczy się od nas paru zdań. Gdy wyczerpiemy już całe słownictwo miłości. Wkrótce już zostaniemy sam na sam z tym słowem. Zdyszanym, szybkim. Na wskroś sierocym. Słowem-korytarzem. Nie wymawiamy go nawet szeptem, ono nie śmie pojawić się na naszych wargach. Boi się języka, jak dziennego światła. Nie ma powiek. Nie zna łez, ale cierpienie, jakie z sobą niesie, trafia w samo sedno. To cierpienie pyta, chce wiedzieć. Wyczerpuje się w twarzach. Szuka sobie miejsca.
w takim razie co począć słowa to gotowce dużo padliny na każdej stronie a niżej pod stołem nasze nogi odnawiają upartą choreografię zadawnionej trwogi jeżeli usunę makijaż ważne dla mnie są oczy niektóre wieczory czytanie na głos w którym trzepocze się wiersz zrobić burdel podpalić lokale rozpieprzyć cały ten szajs te ich gabloty zwłaszcza ich gabloty żeby im pokazać w jakim wymarzonym bałtyku na jakiej całkiem innej plaży ciało idzie do przodu rozproszone światło czasem wyrzut gęstość ubitej śmietany język wznieca kurz po kawalerii wszystkie ścieżki się plączą trop zatarty mnożą się granice iść dalej nie znaczy iść za kimś za czymś
Mówisz ty mnie nie widzisz
coraz mniej widzisz
Fotografie
to obrazy mojej zewnętrzności
Nie widzisz mnie
Widzisz obraz który mnie przedstawia
twoje wyobrażenie o mnie
Jesteś więźniem obrazów
w książce z ilustracjami
Przepędź czerwonego nosorożca
Książki
Nie zamykaj mnie w książce
Przemyj stół
Widzę ciebie
o Smoczku,
z tym wielkim cyckiem w kształcie krzyża
Sacré-Coeur!
Ależ was jest aż siedem!
Widać to dobrze z dołu
pagórka przy skwerze świętego Piotra
trzy małe smoczki
trzy średnie smoczki
i jeden wielki
Jest wieczór
Gloria niebios rozchyla się
aby anioły mogły się przyssać
do trzech małych smoczków
i trzech średnich smoczków
Ale ty
wielki Smoczku
tyś przeznaczony dla Dzieciątka Jezus
ach!
Oby nie zraniło sobie usteczek
na twoim cycku w kształcie krzyża
nie mówię do wszystkich
lecz dotykam każdego ciebie
piszę listy przyszłości
tylko ty możesz je ujrzeć
pojąć
usta w usta
to mój czas moja ściana moja książka
Rozumieć albo czuć to, co chrzęści pod ściółką, pod strzępem liścia, pod naszymi stopami. I chciałoby wyjść z ukrycia – zapisać siebie. Zarażając litery swoją intensywnością i bezładem… To, co krzyczy, szamocze się pod ściółką. Jakieś ptasie zamieszki. I nagle wdziera się w nas masa opiłków żelaza, jakby ich pazerność i agresywność rozsnuwała włókna naszych nerwów, eliminowała napięcie mięśni, wybijała otwory w całym ciele. Czuć, odkrywać to co jest, co było, jeszcze tam nie będąc, co pali nas w środku, co wycierpiane jest tylko wtedy, gdy się zapisze i co nie zapisałoby się bez tego otwarcia w przypływie szaleństwa, bez wywiercenia dziury w nieczytelnej rzeczywistości. Bez miłosnego uniesienia i odniesionych ran. Bez udziału śmierci, której szyki zostały pokrzyżowane, rozproszone jej pionki i rymy, wcielone i zaprzęgnięte do pracy to wszystko, czego ona zdaje się pożądać: nierzeczywistości i szarlatanerii.
przyjaciółko która jesteś innym mną
szeptem bądź imię twoje
przyjdź oddech twój
niech się spełni pożądanie twoich warg i ud
twoje ciało nocne i dzienne
daj mi dzisiaj
przyjmij zaklęcia moje tak jak twoje własne
są przeze mnie zaklinane
i wtrąć nas jedno w drugie
lecz dzięki tęsknocie
wybaw nas od tęsknoty
niech tak się stanie
I nie wystarczy mówić takim
Rób tak jakbyś mnie kochała Pokaż się pokaż mi
Twoje delty twój Ren twe Sekwany twą Sienę
Jak Ronsard który wyśpiewał swe canto z szantażu
Za pieniądze pierś nad piersiami
Runo cieniste centrum ziemi
Gdy nie ma ciebie słowa się nie kleją
Spraw bym wezbrał Musisz być z ciała inaczej plisa nie będzie zdobyta
Bez twego kręgosłupa bez twych czułków nie potrafię
Wypowiedzieć czasu bez zegara piaskowego twojej krwi
Tak jak mówimy Zapal światło
Ja im powiem Daj mi zapamiętać
Twoje pośladki piersi twoją krew i cień
Jest co zebrać oczami także z powiek
Czym jest spojrzenie?
Żądłem ostrzejszym niż język
biegiem od nadmiaru do nadmiaru
od głębi do oddali
od największej ciemności po najczystszą jasność
to ptak drapieżny
Morelowy kolor, który jest tym, co rzuca nam się w oczy na samym początku, zgęszczony w fortunnej obfitości i stulony w kształcie owocu, znajduje się jakimś cudem w każdej cząsteczce jej miąższu, w stopniu równie intensywnym, co jej smak.
Zawsze więc jest to małe, okrągłe, przytulne dla dłoni i prawie bez szypułki, coś, co dźwięczy w bębenkach uszu pomarańczową gamą, przez kilka miar czasu.
W każdym razie, chodzi tu o nutę w tonacji durowej, o intensywnym brzmieniu.
Ale ów księżyc obejmuje swoją poświatą tylko słowa stłumione, warzące się na wolnym ogniu, co daje efekt użycia obciągniętego filcem pedału.
Najżywsze jego promienie wbijają żądło w sam środek.
Rinforzando rozlega się do wewnątrz.
Podzielona na dwie części; żaden inny podział nie wchodzi tutaj w grę. Tyłeczek anioła, leżącego na wznak, albo dzieciątka-jezus na obrusie.
A złoto kału, w kolorystyce weneckiej, które gromadzi się w środku owocu, prześwieca tuż pod palcem, poprzez dziurkę.
Widzimy już teraz jaśniej to wszystko, co oddalając morelę od pomarańczy, przybliża ją, na przykład, do zielonego migdału.
Lecz efekt stłumienia, o którym już mówiłem, nie skrywa pod spodem żadnej konstrukcji z białego drewna, toteż nie ma mowy o rozczarowaniu, czy o wprowadzeniu w błąd; tutaj nie ma niczego na pokaz.
Nic z tych rzeczy. Pod najcieńszą z możliwych osłonek, cieńszą od skórki brzoskwini, pod czymś lekkim jak para wodna, pod prawie niczym, utkanym z puszystej matowości – i czego nie ma potrzeby usuwać, gdyż byłoby to zwyczajnym, wstydliwym odwróceniem na lewą stronę ostatniej koszulki – wgryzamy się w pełnię rzeczywistości, gościnnej i świeżej.
Jeśli chodzi o jej wymiary, w sumie jest to coś w rodzaju śliwki, ulepionej jednak z całkiem innej mąki, która nie tylko nie przejdzie szybko w stan płynny, lecz zamieni się zapewne w konfiturę.
Tak, będzie tego ze dwie łyżeczki gęstej konfitury.
Oto więc ów mięczak jadalny sadów, który przekazuje nam sobą, miast zmiennych nastrojów morza, tonację stałego lądu i przestrzeni dla ptaków, w rejonie skądinąd faworyzowanym wyraźnie przez słońce.
Jego klimat, mniej marmurowy, mniej lodowaty, niż klimat, w którym udaje się gruszka, kojarzy się raczej z okrągłą dachówką śródziemnomorską lub chińską.
Oto, bez wątpienia, owoc w sam raz dla prawej dłoni, stworzony po to, by trafić natychmiast do ust.
Można by go połknąć od razu, gdyby nie twarda i właściwie niepotrzebna pestka, która sprawia, że musimy tę czynność rozłożyć na dwa, maksymalnie cztery kęsy.
Wówczas, istotnie, podchodzi nam do warg owa pestka, w cudownie złotawo-rdzawym kolorze, wpadającym w brąz.
Niczym słońce, oglądane podczas zaćmienia przez przydymione szkło, ciska ognie i strzały płomieni.
Tak, często ozdobione jeszcze strzępkami miąższu, jest to prawdziwe, mauretańsko-weneckie słońce, intensywnie zamknięte w sobie, posępne i zazdrosne. Ryzykując poronieniem, morela nosi je gniewnie w sobie i marszcząc twardą brew, chciałaby pochować w ziemi całą odpowiedzialność za drzewo, które kwitnie różowo na wiosnę.
dla Simona Leysa
Jest prawie w moim wieku Razem pracujemy
Często się spotykamy Cóż ja o nim wiem
Mówią że jest ambitny Że trzeba na niego uważać
Że nie zawahałby się przejść po twoim trupie
by wspiąć się szczebel wyżej po drabinie władzy
władzy zresztą (jak myślę) niezbyt pociągającej
W każdym razie zamknięty jest na cztery spusty
Jest moim sąsiadem Cóż ja o nim wiem
Su Dongpo żył w XI wieku w czasach dynastii Song
Nigdy go nie widziałem Nie znam jego mowy
I biedzę się wraz z moim przyjacielem sinologiem
nad przekładami jego wierszy czasem bardzo trudnych
Ale wiem co czuł gdy w śnieżną pogodę
jechał konno przez las a gałęzie mu strząsały płatki na szyję
Wiem o czym rozmyślał
przepływając jesienią wody zbiegu rzek
Jing i Jang-cy
i razem z nim widzę
tamte kolory wpółdojrzałych zbóż
Owego dnia padał deszcz Był rok 107
Słyszę głos jego żony:
„Jesteś jeszcze bardziej niemądry niż twoje dzieci”
i wiem jak jego pies Czarny Pysk
merdał ogonem kiedy Su doń mówił
Jego żona umarła Bolał po jej stracie
aż do końca życia Cesarz go wypędził
(intelektualista w Chinach nigdy nie miał łatwego życia)
Su był smutny Pisał piękne wiersze
Mam wrażenie że dość dobrze znam Su Dongpo
Nie jest moim sąsiadem Jest przyjacielem
Francuski poeta, prozaik, eseista, dramaturg, krytyk sztuki i tłumacz. Należy do pokolenia francuskich pisarzy, dla którego decydującym doświadczeniem stała się wojna algierska. Laureat Grand Prix national de la poésie (1992) oraz Prix Robert Ganzo (2010).
Poeta, prozaik, uprawiał z powodzeniem różne gatunki literackie, w tym dziennikarstwo, eseistykę i krytykę literacką. Był członkiem zespołu recenzentów w wydawnictwie Gallimard, kierował tam przez wiele lat działem poezji. Zmarł 13 grudnia 1997 roku w Paryżu.
Urodzony w 1940 roku w Cannes. Francuski poeta, eseista, wydawca, tłumacz. W latach 1973-1986 prowadził wydawnictwo „Orange Export Ltd.” (założone z Claude Royet-Journoud). W latach 1977-1991 kierował działem literatury współczesnej w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Paryżu. W roku 1989 stworzył Bureau sur l'Atlantique, prezentujące we Francji twórczość współczesnych amerykańskich poetów. Jeden z głównych przedstawicieli francuskiej generacji artystycznej inspirującej się strukturalizmem i psychoanalizą, z zasady odrzucającej wszelką mimetyczność oraz „poetyczność” sztuki. Wykładowca literatury na Akademii Sztuk Pięknych w Bordeaux.
Urodzony 27 marca 1899 roku w Montpellier. Poeta i eseista. Jeden z najważniejszych pisarzy francuskich XX wieku. Laureat wielu nagród literackich, m.in. Międzynarodowej Nagrody Poetyckiej (1958), Books Abroad Neustadt (1974), Prix National de Poésie (1981). Zmarł 6 sierpnia 1988 roku w Le Bar-sur-Loup.
Urodzony 18 września 1932 roku w Paryżu. Poeta, filozof, eseista, krytyk, tłumacz. Profesor na Uniwersytecie Paris VIII. Założyciel i redaktor naczelny kwartalnika „Poésie”. Redaktor pisma „Les Temps Modernes”. W latach 1989-1992 przewodniczący Collège International de Philosophie. Laureat m.in. nagrodą Maxa Jacoba (1972), nagrodą Mallarmé (1986) czy International Grand Prix de poesie Guillevic-ville of Saint-Malo (2007). Zmarł 8 kwietnia 2009 w Villejuif.
Urodzony 4 marca 1927 roku w Privas. Francuski poeta, eseista, krytyk i znawca sztuki nowoczesnej. Laureat Grand Prix national de la poésie (1988) oraz Grand Prix de poésie, przyznawanej przez Akademię Francuską (2010). Współzałożyciel dziennika „L’Éphemère”. Zmarł 27 października 2012 roku w Paryżu.
Urodzony 5 grudnia 1932 roku w Caluire-et-Cuire we Francji. Matematyk, poeta, eseista, prozaik i tłumacz poezji anglojęzycznej. Od 1966 członek grupy OuLiPo. Przełomowym zbiorem wierszy stała się opublikowana w roku 1967 książka pt. Є. Za jego najważniejszy i najbardziej przejmujący tom wierszy krytyka francuska uznała tom Quelque chose noir, napisany w dwa lata po śmierci żony, Alix. Tłumaczył m.in. Charlesa Reznikoffa, Gertrudę Stein, Luisa Żukovskiego, Salvadora Esprit.
Urodzony 11 listopada 1952 roku w Montbéliard. Francuski poeta, krytyk, eseista, historyk literatury i wykładowca uniwersytecki. Redaktor naczelny kwartalnika „Le Nouveau Recueil”. Twórca formuły „nowego liryzmu” we współczesnej poezji francuskiej.
Urodzony 19 lipca 1925 roku w Paryżu. Francuski poeta, prozaik, eseista, filozof, dramaturg i tłumacz. W latach 1963-1967 członek grupy „Tel Quel”. Założyciel pisma „Change”, animator wydarzeń kulturalnych, twórca Collège International de Philosophie (1981). Nauczał na Wydziale Filozofii na Sorbonie, po czym przeniósł się do prestiżowego CNRS (Państwowego Ośrodka Badań Naukowych). Laureat m.in. nagrody Renaudot (za powieść "L’Écluse").
Urodzona 20 kwietnia 1937 r. we Lwowie. Poetka, tłumaczka, krytyczka literacka i eseistka. Od wielu lat współpracuje z „Literaturą na Świecie”, gdzie była redaktorem działu literatury hiszpańskojęzycznej. Jej wiersze tłumaczono m.in. na język francuski, czeski, hiszpański, litewski, szwedzki i włoski. Uczestniczyła w licznych międzynarodowych festiwalach literackich. Za książkę Na dole płomień, w górze płomień (1996) otrzymała wyróżnienie Fundacji Kultury. Laureatka kilku nagród, m.in. za tłumaczenia poezji latynoamerykańskiej. Czterokrotna stypendystka Ministra Kultury oraz Centre National du Livre we Francji. Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, ZAiKS-u i PEN Clubu. Mieszka w Warszawie.
Urodzona w 1946 roku. Francuska poetka, prozaiczka, tłumaczka. Współzałożycielka pisma „Banana-Split” oraz kwartalnika „If”. Członek zespołu redakcyjnego „Action poétique”. Prowadzi warsztaty przekładowe „Les Comptoirs” i serię wydawniczą pod tym samym tytułem w wydawnictwie Al. Dante. Tłumaczyła poetów włoskich, angielskich, kubańskich i japońskich. Mieszka w Marsylii.
Urodzona w 1932 roku. Francuska poetka, eseistka, prozaik i krytyk literatury. Laureatka wielu nagród literackich, m.in. Prix Max Jacob (1978), Prix Jules Supervielle (1996), Prix Societé des Gens de Lettres (1999). Za prace krytycznoliterackie otrzymała m.in. Wielką Nagrodę Krytyki przyznawaną przez Akademię Francuską oraz nagrodę im. Sainte-Beuve’a. Członek Académie Mallarmé i profesor literatury na Sorbonie.
Urodzony 23 maja 1930 roku w Paryżu. Francuski poeta, eseista, krytyk, tłumacz, teoretyk literatury i przekładu. Emerytowany profesor lingwistyki na Uniwersytecie Paris VIII. W latach 1989-1992 przewodniczył Collège International de Philosophie. Założyciel i redaktor naczelny kwartalnika „Poésie”. Laureat wielu nagród, w tym Prix Max Jacob, Prix Mallarmé oraz Grand Prix National w dziedzinie poezji.
Urodzony 30 czerwca 1925 roku w Moudon. Francuski poeta, eseista i tłumacz. Z pochodzenia jest francuskojęzycznym Szwajcarem, zakorzenionym od wielu lat we Francji i w literaturze francuskiej. Przez wielu krytyków uważany za jednego z najwybitniejszych poetów francuskich. Docenia się również jego działalność przekładową m.in.: tłumaczenia Odysei Homera, poezji Hölderlina czy Ungarettiego. Za twórczość poetycką otrzymał w 1988 nagrodę German international Petrarca-Preis.
Zapis całego spotkania autorskiego z udziałem Marie-Claire Bancquart, Bernarda Noëla i Krystyny Rodowskiej podczas Portu Wrocław 2008.
WięcejWiersz z antologii Na szali znaków. Piętnastu poetów francuskich we własnym przekładzie czyta Krystyna Rodowska. Zarejestrowano podczas festiwalu Port Wrocław 2008.
WięcejEsej Krystyny Rodowskiej towarzyszący premierze antologii poezji latynoamerykańskiej Umocz wargi w kamieniu.
WięcejEsej Krystyny Rodowskiej towarzyszący premierze antologii pozeji latynoamerykńskiej Umocz wargi w kamieniu.
WięcejGłos Krystyny Rodowskiej w debacie „Być poetą dzisiaj”.
WięcejPrzedmowa Krystyny Rodowskiej do antologii Na szali znaków.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Marie-Claire Bancquart, Bernarda Noëla i Krystyny Rodowskiej podczas Portu Wrocław 2008.
WięcejWiersz z antologii Na szali znaków. Piętnastu poetów francuskich we własnym przekładzie czyta Krystyna Rodowska. Zarejestrowano podczas festiwalu Port Wrocław 2008.
WięcejRecenzja Jakuba Winiarskiego z antologii poezji francuskiej Na szali znaków w wyborze i przekładzie Krystyny Rodowskiej.
WięcejRecenzja Dariusza Dziurzyńskiego z antologii poezji francuskiej Na szali znaków w wyborze i przekładzie Krystyny Rodowskiej.
WięcejPrzedmowa Krystyny Rodowskiej do antologii Na szali znaków.
WięcejKomentarze Dariusza Sośnickiego, Grzegorza Jankowicza, Adama Zdrodowskiego.
WięcejRecenzja Jakuba Winiarskiego z antologii poezji francuskiej Na szali znaków w wyborze i przekładzie Krystyny Rodowskiej.
WięcejRecenzja Dariusza Dziurzyńskiego z antologii poezji francuskiej Na szali znaków w wyborze i przekładzie Krystyny Rodowskiej.
WięcejKomentarze Dariusza Sośnickiego, Grzegorza Jankowicza, Adama Zdrodowskiego.
Więcej