książki / DOŻYNKI

Nad brzegiem rzeki

Jacek Gutorow

Fragmenty książki Nad brzegiem rzeki (1990-2010) Jacka Gutorowa, wydanej w Biurze Literackim 25 lutego 2010 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

z tomu Wiersze pod nieobecność (1997)

Adoracja Grobu Pańskiego

Zamó­wi­łem kawę i ran­ne budze­nie.
Teraz szy­ku­ję się do bitwy z cza­sem.
Popiel­nicz­ka już teraz peł­na petów.

Ktoś powie­dział, że nie war­to. A jed­nak
pozwól­cie mi się dzi­wić i naprę­żać
stru­nę cia­ła, nawet jeśli skoń­czy się to

bur­cze­niem w brzu­chu. Dło­nie zawią­za­ne
w supeł, jak­by strąk nabrzmia­ły od krwi.
Tak to się teraz odby­wa – kro­pla po

kro­pli – pod zwo­ja­mi cału­nu musi
zabły­snąć jakieś ale. Mono­log? Być
może, lecz mono­log z per­spek­ty­wą

na świę­te obraz­ki i nagły przy­pływ
wia­ry. Bo w tej pust­ce musi być
jakiś punkt zacze­pie­nia, jakiś roz­wój

akcji. Koń­czy się sezon na Sło­wo,
w naszych gło­wach rodzą się już tyl­ko
potwor­ki i psy­cho­ana­li­za. Wra­ca­jąc

z łazien­ki, spraw­dzam zarost i czy na pew­no
umar­łeś. Tak – wszę­dzie tyl­ko smród cia­ła
i nie­ja­sne obiet­ni­ce. Że raczej na pew­no,

że z mar­twych, że trze­ba cze­kać.


z tomu Aurora (2001)

Fala

Jak pięk­ne sło­wo, któ­re zako­rze­nia się w głę­bi wód.
Jak czło­wiek, któ­ry nur­ku­je z ser­cem cięż­kim
od deta­li snu, aby potem pisać listy w noc.
Jak roz­sta­je za ogro­dem, zakręt, a potem wąwóz
poro­śnię­ty tra­wą i mle­cza­mi, zapa­da­ją­cy w pamięć
powo­li, war­stwa osia­da­ją­ca na war­stwie, kurz popo­łu­dnia
i gwiazd, zamy­ka­ją­ce się krę­gi dnia.
Jak paro­wiec suną­cy przez pew­ne sta­re foto­gra­fie.
Jak roz­bi­ty wazon, ruiny świa­tła, desty­lat wcze­snych godzin.
Jak tłu­czeń pod sto­pa­mi odkryw­ców, widok kobie­ty
sku­lo­nej w fote­lu, cień dwoj­ga ramion.
Jak puste miej­sce po czymś, co nie daje się ogar­nąć.
Jak kamień pada­ją­cy w sam śro­dek, w sen tej kobie­ty,
któ­ra rano jak zwy­kle będzie sta­ła na bal­ko­nie,
gapiąc się tępo na mono­ton­ne morze.


z tomu X (2001)

Piosenka do rzeczy

Pusz­ki i sprę­ży­ny, moje rze­czy nagie!
Fra­mu­gi i ryn­ny, roz­dzia­wio­ne bez­czel­nie,
staw zaro­śnię­ty ziel­skiem, pery­fe­rie
poskrę­ca­ne jak drut, żeliw­ne ulicz­ki.

Ina­czej hory­zont – ten dziel­nie stoi,
nie cho­wa się po kątach. Olbrzym.
Wie­czór ma w nim poplecz­ni­ka,
roz­dwo­jo­ny na biel świ­tu i mrok nocy.

Poza tym są przy­pi­sy, dziel­ne przy­pi­sy
do sznu­rów świa­tła, zna­ki wędrow­ne
w dło­ni tury­sty, lub może księ­życ
tak jasno dzi­siaj roz­trwo­nio­ny!

Rze­czy w posia­da­niu. Twar­de, szorst­kie.
Rze­czy, przez któ­re prze­świe­ca
ana­to­mia świa­ta. Staw zamro­żo­ny
w ułam­ku sekun­dy, ścię­ty

w obraz chwi­li, kadr cza­su.
A może to świa­do­mość
z przy­le­gło­ścia­mi, dziw­ny­mi pro­win­cja­mi?
Moż­li­we, lecz raczej i tutaj prze­wod­nik

mie­sza się ze sta­dem jak słoń­ce z księ­ży­cem
i zie­mią. Trud­no dar­mo – popi­sy świa­tła,
akro­ba­cje cie­ni rzu­ca­nych na rze­czy
wtrą­ca­ją się i do nas. Auto­no­mia to wymysł.

Hory­zont przy­cią­ga i wcią­ga.
Naj­trud­niej­sze kolo­ry nie­sie wyobraź­nia:
zbyt ulot­ne sen­sy. Połą­czyć te sen­sy
może tyl­ko olbrzym, więk­szy niż

jed­no czy dwa spoj­rze­nia; olbrzym
wyra­sta­ją­cy ponad sie­bie, hory­zont
puch­ną­cy do nie­ba. Tak sądzą
nie­któ­rzy z nas. Teraz spójrz

na dło­nie peł­ne dziw­nych rze­czy,
kwia­ty pło­żą­ce się nad zie­mią,
na chwi­lę przed kwit­nie­niem -
zapo­ra nie do przej­ścia.


z tomu Linia życia (2006)

Preludium

Chło­piec stał na wąziut­kim bal­ko­nie.
Było popo­łu­dnie: słoń­ce rzu­ca­ło ścię­te rom­by i trój­ką­ty,
a gdzieś w labi­ryn­cie zmy­wa­nych naczyń
i dymu z papie­ro­sów zaczy­na­ła się jesień.

Sosny i szpa­ki odry­so­wa­ne napręd­ce
od sie­bie; sza­ra stre­fa w paski
i kro­ple; nie­zgrab­ne wier­sze
w dol­nej szu­fla­dzie komo­dy
lub, bywa­ło, niżej, ale to już we śnie,
pro­wa­dzo­ny zgra­bia­łą ręką przez pozio­my
szu­mu bądź sze­le­stu? Kto by to spa­mię­tał?

Było popo­łu­dnie, nic spe­cjal­ne­go.
Żaden mate­riał na wiersz, same nie­do­rób­ki uczuć
i liście spa­da­ją­ce jak z ręka­wa nocy
wprost na lustrza­ne odbi­cie zeszło­rocz­nej mura­wy.
I nie­śmia­łość chłop­ca, któ­ry nie robił róż­ni­cy
udziel­nej prze­strze­ni, a wiatr klu­czył w koro­nach drzew
jak nie­spe­cjal­nie traf­na meta­fo­ra.
A może meta­fo­ra była traf­na, ale życie do niej nie
dora­sta­ło?

Rodzaj insty­tu­tu liści, nie­wąt­pli­wie. Bo szło się pod górę
z gałąz­ki na gałąz­kę, jak po stop­niach, w dość nie­ocze­ki­wa­ny
prze­błysk wio­sen­ne­go słoń­ca – bo po dru­giej stro­nie
wier­sza i szu­tro­we­go snu
był kwie­cień, zło­żo­ny jak dłoń dziec­ka
kar­mią­ce­go koszat­kę w rogu poko­ju.
A w nocy było ciszej, tak jak­by deszcz był szy­frem;
tro­py wio­dły w przy­szłość, któ­ra na pew­no
nio­sła odro­czo­ne sło­wa, sypa­ła nimi doko­ła.
A on cho­dził i łapał, i tyl­ko to się liczy­ło.


z tomu Inne tempo (2008)

Bez tytułu

Wojt­ko­wi

Wymy­ślasz wiersz.
Przed snem.
Ukła­da się jak marze­nie.
Każ­de sło­wo.
Nie musisz wsta­wać
i zapa­lać lamp­ki.
Wiesz, że rano
będziesz go pamię­tał.
W koń­cu nie­czę­sto
piszesz wiersz.

Rano, zaraz po prze­bu­dze­niu,
two­ja pierw­sza myśl:
wiersz.
Ależ tak, pamię­tasz.
Każ­de sło­wo.
Jed­nak teraz
sło­wa mają tre­mę.
Nie chcą zalśnić
peł­nym bla­skiem.

Kie­dyś zro­zu­miesz,
cze­go ci będzie żal.
Nie zgu­bio­ne­go wier­sza,
nie lśnią­cych słów,
lecz sie­bie same­go
w tam­tej chwi­li
przed snem,
gdy nie musia­łeś wsta­wać
i zapa­lać lamp­ki.


z nowych wierszy (2010)

Miękisz

Okno wysta­wio­ne na wiatr. Pokrzy­wy
bie­gną­ce drob­nym ście­giem wzdłuż ścież­ki
i rowu, aż do ostat­nie­go domu, gdzie miesz­ka­ły
duchy. Taki był mój świat. Nie­zbyt twar­dy.
Nie­zbyt dokład­ny. Zło­żo­ny z powierzch­ni
trą­cych i nie­trą­cych. Wytrą­ca­ją­cych spoj­rze­nie
z wie­czor­nej mgły, kie­dy szło się pola­mi
jak­by bez sie­bie, a prze­strzeń mia­ła gęsią skór­kę.
Indiań­skie tro­py pro­wa­dzi­ły w nie­skoń­czo­ność,
w czas poza cza­sem, gdzie popio­ły zna­czy­ły ślad
wędru­ją­cych, odcho­dzą­cych ludzi, mają­cych za nic
wiel­ką czar­ną pust­kę, któ­ra ich pochła­nia.

O autorze

Jacek Gutorow

Urodzony 12 września 1970 roku w Grodkowie. Poeta, krytyk, tłumacz. Pracuje w Instytucie Filologii Angielskiej Uniwersytetu Opolskiego. Laureat Nagrody im. Kazimiery Iłłakowiczówny (1998), Fundacji Kultury (2003) oraz Nagrody im. Ludwika Frydego (2003). Nominowany do Nagrody Literackiej Nike, Nagrody Literackiej Gdynia oraz Nagrody Mediów Publicznych Cogito za opublikowany w 2008 roku tom Inne tempo. Mieszka w Opolu.

Powiązania