Mały aster
Na stół dźwignięto topielca, rozwoziciela piwa.
Ktoś wetknął mu między zęby aster ciemnojasnolila.
Gdy krojąc od klatki
pod skórą
długim nożem
wycinałem podniebienie i język,
widocznie potrąciłem kwiat,
bowiem spadł
na leżący obok mózg.
Wpakowałem mu go do piersi
między kłęby drzewnej wełny,
gdy zakładano szwy.
Pij do syta ze swego wazonu!
Śpij spokojnie,
mały astrze!
Przełożył Jacek St. Buras
Ktoś śpiewał:
Ktoś śpiewał:
Kocham jedną kurwę, na imię ma To.
Brązowa nad brązy. O, tak, jakby z czółen
przez całe lato. Jej chód przebija się przez moją krew.
Ona jest otchłanią dzikich, mrocznych kwiatów.
Żaden anioł nie jest tak czysty. O tak matczynych oczach.
Kocham jedną kurwę. Na imię ma To. -
Przełożył Zdzisław Jaskuła
Ach, daleki kraj -
Ach, daleki kraj,
gdzie serce rozdziera
zwiewne jak ważka mamrotanie
na kamieniach
albo w sitowiu,
a księżyc
chytrym światłem
– ni to szron, ni to biel kłosów -
tak pocieszająco unosi
podwójne tło nocy -
ach, daleki kraj,
gdzie wzgórza są ciepłe
od migotania mórz,
na przykład Asolo, gdzie leży Duse,
z Pittsburga do ojczyzny przywiózł ją „Duilio”,
wszystkie okręty wojenne, nawet angielskie,
miały flagi opuszczone do połowy masztu,
gdy mijał Gibraltar -
tam rozmowy z samym sobą
bez związku z tym, co bliskie,
uczucia do siebie samego,
dawne mechanizmy,
fragmenty totemów
w miękkie powietrze,
w kieszeni trochę chleba z rodzynkami -
tak opadają dni,
dopóki nie stanie na niebie gałąź,
na której ptaki odpoczną
po długim locie.
Przełożył Tomasz Ososiński
Podróże
Sądzicie, że taki Zurych
to miasto, w którym jest głębia,
że cud i świętość te mury
treścią od wewnątrz wypełnia?
Sądzicie, że znad Hawany
W bieli, w ibiszka szkarłacie
niebiosa sypną wam manny,
ulżą w pustynnym dramacie?
Bahnhofstraße i Place de la -
boulevard, lido i piazza,
ba, nawet w Piątych Alejach
zewsząd was pustka osacza -
Ach, wyjeżdżacie na próżno!
Lepiej, niech w ciszy trwa
to, czego zaznacie późno:
w swoich granicach – Ja.
Przełożył Andrzej Kopacki
O co to szło Lutrowi z tą jabłonką?
O co to szło Lutrowi z tą jabłonką?
O koniec świata nie dbam – on też mrzonką -
przed swoim stoję jabłoniowym sadem
i ze spokojem czekam na zagładę -
jam w Bogu, co po tamtej stronie świata
atutów dość ma w talii swej do skata -
świat może się roztrzaskać jutro cały,
ja wiecznie będę Jego, gwiezdnotrwały -
czy o to się staremu rozchodziło?
raz jeszcze spojrzał na swą Käte miłą
i wypił jeszcze piwa dobrą kwartę
i poszedł spać, nim zacznie się o czwartej?
Doprawdy byłby mężem jakich mało,
do dziś podziwiać by go należało.
Przełożył Jacek St. Buras
Trochę tu – trochę tam
W moim domu rodzinnym nie wisiały gainsboroughy
nie grywano też Chopina
życie duchowe całkiem bez muz
mój ojciec był tylko raz w teatrze
na początku stulecia
„Dzierlatka” Wildenbrucha
to była nasza pożywka
i tyle.
Wszystko to przeszłość.
Siwe serca, siwe włosy
ogród w polskich rękach,
groby trochę tu, trochę tam
ale wszystkie słowiańskie,
linia Odra – Nysa,
dla zawartości trumien bez znaczenia,
są we wspomnieniach dzieci,
przez chwilę jeszcze w pamięci małżonków
trochę tu, trochę tam,
póki i oni nie odejdą,
sela, koniec psalmu.
Dziś jeszcze w wielkomiejską noc
taras kawiarni,
letnie gwiazdy,
przy sąsiednim stoliku o
kategoriach frankfurckich hoteli,
porównania,
panie nieusatysfakcjonowane,
gdyby ich tęsknoty miały ciężar,
każda ważyłaby trzy cetnary.
Ale te fluidy! Upalna noc
jak z prospektu i
ladies wychodzą z obrazków:
nieprawdopodobne beauties
o nogach długich jak wysokie wodospady
o ich oddaniu się w ogóle nie ma co
marzyć.
Pary małżeńskie na ich tle
odpadają, piłki trafiają w siatkę,
on pali, ona obraca pierścionki
w ogóle godna zastanowienia
relacja małżeństwa do męskiej kreatywności,
paraliż albo wzlot.
Pytania, pytania! Wspomnienia pewnej letniej nocy
mgnienia oka, pociągnięcia pędzla
w moim domu rodzinnym nie wisiały gainsboroughy
wszystko się teraz zapadło
trochę tu, trochę tam ta całość
sela, koniec psalmu.
Przełożyła Sława Lisiecka