Jak to widzi sowa
Wszystko będzie dobrze, powiedział święty Łukasz.
Nie wszystko i nie dobrze, chociaż na pewno będzie.
Ale jeżeli jeszcze raz pojadę inaczej niż każe GPS,
stworzę sztuczną inteligencję i to będzie kolejne
dzieworództwo w historii człowieka. A nie chcę drugi raz.
Sześć tygodni płaczu, że takie szczęście jest możliwe,
sześćdziesiąt kolejnych tygodni, że za nie dziękuję,
sześćset, że przepraszam, że w nie nie wierzyłam,
sześć tysięcy, czy można je już zabrać ode mnie.
Więc wierzę, ale proszę, nie przychodźcie do mnie,
tym bardziej nie przysyłajcie jedni drugich nawzajem.
Chrabąszcz
Był tylko jeden i od razu martwy,
ktoś na niego nadepnął na pierwszym schodzie,
jeśli liczyć od dołu lub na ostatnim, jeśli z góry liczyć.
Coś z niego wypływało, gdy tam leżał. Córka
spytała, czy to jego miałam na myśli,
gdy mówiłam o wiosennych cudach i o nowym życiu.
Akurat dokądś szłyśmy, a dookoła było
jak po wielkiej wojnie grzybów: nie zmieniło się nic,
ale i nic nie było tak samo. Tak, to jego
miałam na myśli, w mowie i w sercu. I patrz,
co się stało.
Wieczorem ktoś go sprzątnął. Nieliczni go widzieli,
ja, córka i sprzątacz. Większość z nas żyje dotąd,
niektórzy zaś pomarli.
Selfie na tle rzepaku
Człowiek-kluska wchodzi do hotelowego kibla
i klęka obok mnie leżącej na podłodze.
Załamanie na giełdzie czy boisz się burzy?
Tak, nie, nie wiem, przepraszam. A mogłabyś mi? Zawsze.
Bóg wdrożył procedurę mojego ratunku.
Muszę zdjąć okulary i buty na obcasie,
głowę dać na kolana. Własne kolana, siostro!
I kołysząc się opadać lub, przeciwnie, nurkować.
Ginąć szybko lub wolno, lecz zawsze ku górze.
Patrz, tatuś
Potrafię tak jechać twoim samochodem,
żeby jeden z tych metalowych prętów
wiezionych na pace żuka przede mną
przy zderzeniu wbił mi się w oko, a potem w drugie,
w oboje uszu, nos, usta a potem wyszedł cipą.
Albo nawet dwa pręty, lub wszystkie po kolei.
A czy te wszystkie pręty potem zakwitną?
Niestety istnieje taka możliwość.
Selfie ze złotym siurkiem
Jake, jestem w ciąży, powiedziała panna
i skończyła się seria. Poza kadrem Jake spytał
jak, skoro wszystko się odbyło w języku.
Gdyby to wszystko się odbyło w języku,
nie mielibyśmy teraz zagadnienia.
Ale to wszystko odbyło się w dupie.
Otchłani, poprawił Jake pannę, przepaści.
A potem ją odesłał aż do rozwiązania.
Nie, żeby mnie jakoś ruszała ta historia,
ale jest raczej późno, słońce nie zachodzi,
bardzo długo już jadę, a jedyne, co widzę,
to siewcy z klocków lego czasem w polu po prawej.
Nudelman
Przełożyłby pogrzeb, żeby mnie zerżnąć,
ale najchętniej własny, bo gdy pod jego nieobecność
pokojówka wymieni ręczniki w hotelu,
on czuje, że coś w nim umarło na zawsze.
Gdzieś ktoś mu powiedział, że to nie jego dzieciństwo
było nieszczęśliwe, tylko on sam był nieszczęśliwy.
To mu się podobało! Ale już niedużo
ma takich zdań w książce jesieni, nie ma książki zimy
i zaczyna się obawiać, że zima nie jest książką.
Gdy przekładamy jego pogrzeb, wyobraża sobie,
że jest robakiem, który dostał się do zamkniętego samochodu
podczas wojny atomowej i który po wybuchu
zmutuje genetycznie i przejmie ten samochód,
pokojówkę, ręczniki i własne dzieciństwo.