książki / POEZJE

Pamięć zewnętrzna

Radosław Jurczak

Fragment książki Pamięć zewnętrzna Radosława Jurczaka, wydanej w formie elektronicznej w Biurze Literackim 24 stycznia 2018 roku. Książka ukazuje się w ramach akcji „Poezja z nagrodami”.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Ta sama elegia napisana trzy razy

Był jed­nak prze­bie­gły,
Patrzył, jak­by od razu rze­czy zmie­nia­ła pamięć.
Cze­sław Miłosz, „Gdzie wscho­dzi słoń­ce i kędy zapa­da”

(1)
Szkla­ny był sier­pień i cie­pły był cyfrą obra­ną ze skó­ry
Przy­bie­ra­ło powie­trze Mówi­łem: zobacz napraw­dę

jeste­śmy tym gdzie odmie­rza się miej­sca języ­ki i cza­sy
(o się nie pytaj to szkieł­ko metro­nom wiel­ki jak kosmos

widzial­ny tyl­ko przez chwi­lę i to dopie­ro jest faza)
I to dopie­ro jest fra­za: metro­nom do pierw­szej na świe­cie

syn­te­tycz­nej ele­gii (i to dopie­ro jest faza)
Wra­ca­jąc: szkla­ny był sier­pień i leże­li­śmy na dachu

patrzy­li­śmy w nie­bo liczy­li­śmy dro­ny jak gwiaz­dy

(2)
Skąd Litwi­ni wra­ca­li Z noc­nej wra­ca­li najeb­ki
(i bar­dzo wiel­ki był żal nasz a Wil­no smut­nym jest mia­stem

i każ­dą skład­nię zna­li­śmy i smut­ne były inwer­sje)
Powo­li robi­ło się wcze­śnie i przy­bie­ra­ło powie­trze

a Wil­no było live stre­amem z nie­ist­nie­ją­cej kul­tu­ry
Poza tym: o czwar­tej nad ranem wszyst­kie­go ale że nagle

poszu­kam WiFi i to Wil­no zosta­nie remik­sem wszyst­kie­go
(na środ­ku kur­wa histo­rii sieć powie cyta­tem z Keat­sa

że ten­der is the night że Tender_is_the_night)

(3)
A tak­że bałem się w tłu­mie ubra­ny w maskę czło­wie­ka
któ­ry w moż­li­wym świe­cie wysa­dził w powie­trze par­la­ment

Dłu­go myśla­łem o dro­nach (a przy­bie­ra­ło powie­trze
i krzy­ki): kie­dyś każ­de­mu jeden dys­kret­ny metro­nom

drob­ne szkieł­ko na nie­bie któ­re dokład­nie wyty­czy
kosmos widzial­ny już zawsze i tu domy­ka się f®aza

(byli­śmy pierw­szym na świe­cie live stre­amem z każ­de­go ato­mu
naj­krót­szym remik­sem wszyst­kie­go Nie byli­śmy jesz­cze na pew­no

poko­le­niem gra­li­śmy w grę gra­ła w nas gra)


#jakością_Biedronki (loop dla Jana Kalwina)

Bie­dron­ka Łomian­ki: par­king (28–31 I 2016)

(0)
) Drzwi poły­skli­we prze­suw­ne:
świa­teł mno­gość i dóbr
(jak temat do roz­mo­wy któ­re­mu koń­czy się tlen)

(1)
Któ­re­mu koń­czy się tlen
(takoż i pie­niądz) stoi
przed wej­ściem nie ma z cze­go odło­żyć na powie­ki

(2)
(ma powie­ki prze­szklo­ne)
W nie­bie­siech szu­ka prze­kształ­ceń
w nie­bie­siech wie­le jest zna­ków kon­kret­nie są kody kre­sko­we

(3)
(chciał­by umieć je czy­tać:
znać język każ­dej mone­ty)
A któ­ry roz­ma­wia z pie­niędz­mi w powie­kach ma beton zbro­jo­ny

(4)
W nie­bie­siech jest beton zbro­jo­ny
a poga­ni­na ni Żyda
nie ma przed Pań­skim obli­czem bo sto­ją przed wej­ściem prze­suw­nym

(5)
(tłu­ma­czą kody kre­sko­we)
w kube­czek zbie­ra­ją mone­ty
na obło­że­nie powiek i hum­mus za pięć osiem­dzie­siąt:

(6)
jakoż i pięć osiem­dzie­siąt
dzie­je się wedle mia­ry
(nie­wi­dzial­ny debug­ger pod­mie­nia obser­wa­to­rów


Wiersz o tym że nie ma wojen

Donieck 2015

Odkąd ma po jed­nej dło­ni na każ­dy pła­tek tyn­ku
po jed­nym liściu tra­wy na każ­dy spa­lo­ny dom
odkąd oszczę­dza wzrok bo musi star­czyć dla wszyst­kich
śni jej się po jed­nym wyga­szo­nym ekra­nie
na każ­dą woj­nę któ­rej nie ma (a chcia­ła­by zasy­piać
w klat­ce Fara­daya nie otwie­rać oczu)


Handmade (1)

Psz­czo­ły wygi­nę­ły Z bia­łej tek­tu­ry
kwia­ty

(wie­sza­my na gałę­ziach)


Handmade (2)

Dło­nie wygi­nę­ły


18 elegii dla Aylana Kurdiego

{

(1)
morze roz­su­wa się jak ekran doty­ko­wy
morze przy­ga­sa jak ekran doty­ko­wy:

(2)
w cza­sach dziw­nych i wro­gich żyli­śmy wspa­nia­łych
a tak­że toczo­no bekę skra­jem wyschnię­tych mórz:

(3)
zasa­dzę dło­nie aże­by we mnie rosły
zasa­dzę skład­nię aże­by jęła się kłę­bić:

(4)
wynaj­dę sobie dyk­cję jasną jak świa­tło­wód
uło­żę pod języ­kiem pocze­kam aż wej­dzie:

(5)
kie­dy byłem dziec­kiem zawsze wie­rzy­łem dło­niom
kie­dy byłem dziec­kiem nie zdą­ży­łem uto­nąć:

(6)
kie­dy wie­rzy­łem dło­niom nie zdą­ży­łem uto­nąć
kie­dy zdą­żo­no za mnie nie omiesz­ka­łem pro­sić:

(7)
oczu pojem­nych aże­by peł­ne morza
dło­niom cemen­tu aże­by domy obszer­ne:

(8)
wypło­szyć morza aż poka­żą cia­ła
wypło­szyć cia­ła aż poka­żą dna:

(9)
a teraz wró­cić do sie­bie wyjść z każ­de­go obra­zu
a teraz wró­cić w obraz mówiąc inny­mi dłoń­mi:

(10)
cudzy­mi dłoń­mi aże­by trwal­szym murem
obszer­ne morze aże­by cement z rąk:

(11)
cemen­tu z rąk aże­by spo­iste morze
morza spo­iste­go aże­by nie pło­szyć ciał:

(12)
murów pojem­nych ku ochro­nie ekra­nom
ekra­nów jasnych aże­by nimi oślep­nąć:

(13)
a kie­dy zdą­ży­łeś oślep­nąć aże­by nie zdą­żyć uto­nąć?
kie­dy zdą­żo­no za cie­bie czy spa­mię­ta­łaś dło­nie? :

(14)
obra­zy są przez gar­dło dla­te­go w koń­cu dła­wią
zatem murów pojem­nych ku ochro­nie gar­dłu:

(15)
zatem gar­deł pojem­nych ku połknię­ciu mórz
mórz ku umy­ciu dło­ni i prze­świe­tle­niu ciał:

(16)
cier­pie­nia jest za dużo zatem nie będzie odję­te
i nie ist­nie­ją ekra­ny ku prze­świe­tle­niu ciał? :

(17)
morze roz­su­wa się jak ekran doty­ko­wy
morze przy­ga­sa jak ekran doty­ko­wy:

(18)
w cza­sach dziw­nych i wro­gich żyli­śmy wspa­nia­łych
a tak­że toczo­no bekę do osłab­nię­cia rąk

}


SysRq (ta elegia jest o stanie wiedzy)

Na swo­je dwu­dzie­ste uro­dzi­ny

Inter­net doj­rzał i zry­wać go gar­ścia­mi
aż dło­nie od soku (wczo­raj czte­ry zama­chy bom­bo­we

w mie­ście w któ­rym nie byłem) Ekran aż bru­dzi pal­ce
od świa­tła: oglą­dam zama­chy w mie­ście w któ­rym nie byłem

(w snach bywam pustym poko­jem mam tysiąc otwar­tych drzwi
tysiąc malut­kich lam­pek zupeł­nie jak ser­wer) aż pal­ce

drę­twie­ją od świa­tła (a świa­tło wpier­da­la­łem ręka­mi)
Polep­szy­ło­by spra­wę gdy­bym wdał się w obra­zy

w opi­sy? Żeby zdra­dzić oko: słoń­cem kwiet­niem
sie­dzia­łem raz w par­ku oglą­da­łem śmierć psz­czo­ły

(a pyta­nie jest dla tych któ­rzy chcie­li deta­lu
i nie wzię­li go za nic) Za rękę czy za nic

cho­dzi­łem nad ranem czy nocą w miej­sca nie­pew­ne jak oko
w snach bywa­łem kame­rą (co też zdra­dza oko) Widzia­łem naj­lep­sze umy­sły

swo­je­go poko­le­nia w hip­ster­skich kawiar­niach (wysze­dłem
bo zewnątrz było więk­sze) Cza­sa­mi pod Most Pół­noc­ny

gdzie zamarzł zna­jo­my bez­dom­ny i oca­lić go w wier­szu
było pro­stym odru­chem (płat czo­ło­wy pod­wzgó­rze:

tam też miesz­ka­łem) Lub dalej: znam od cho­le­ry miesz­kań
wszyst­kie puste w środ­ku a neon Marks&Spencer

myśli po łaci­nie albo w Uni­ko­dzie
(wra­ca się pustym tram­wa­jem po dro­dze się uczy zasy­piać:

w snach cza­sem bywam czło­wie­kiem śni że jest pustym poko­jem
ma czter­dzie­ści tysię­cy pustych miejsc po drzwiach)

Wra­ca­jąc: ist­nia­ły miej­sca i świa­tło jadłem ręka­mi
(potem skoń­czy­ły się ręce nie jadłem) teraz oglą­dam zama­chy

a myślę o miej­scu: że kie­dyś napraw­dę kwiet­niem śmierć psz­czo­ły
(: widzę i debu­gu­ję bo tęsk­nię po tobie)

wie­dzia­łem że jest w tym pra­wo i nie wie­dzia­łem jakie
(wie­dzia­łem że jest w tym pra­wo i nie wie­dzia­łem jakie)

O autorze

Radosław Jurczak

ur. w 1995 r.. Poeta, laureat XXI Konkursu im. J. Bierezina. Debiutował tomem Pamięć zewnętrzna (Dom Literatury w Łodzi / Tłocznia Wydawnicza Ach Jo 2016), za który otrzymał Nagrodę Poetycką „Silesius”. Studiuje filozofię i matematykę. Jego kolejna publikacja ukaże się nakładem Biura Literackiego jeszcze w tym roku. Mieszka w Warszawie.

Powiązania