
Oclone przyjemności
dzwieki / WYDARZENIA Bogusław Kierc Krzysztof Jaworski Tadeusz PióroZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Krzysztofa Jaworskiego, Bogusława Kierca i Tadeusza Pióry podczas Portu Wrocław 2009.
WięcejFragmenty książki Tadeusza Pióry Pieśni miłosne, wydanej w Biurze Literackim.
Niebo jest szybsze, nie zamienisz słowa
bo zmieni się pretekst i potrzeby chmur
tylu oczom. Łatwiej nadążyć za dwuznaczną
falą, biec ziemskim spojrzeniem
wzdłuż katastrof i zrywów – nie obiecują
wiele, lecz co paręset kroków
dają martwą rybę lub barwne drewno
rozszarpane w profil dzielnicy finansowej
miasta dość nowego, by rudery i zdrożne
dormitoria szemrały wśród drapaczy chmur -
komunikacja leży im na sercu.
Lecz nie słyszymy wielkich okrętów
które ktoś musi liczyć z ciekawości
świata lub zniechęcenia niepoliczalnym.
Idąc pod wiatr można liczyć kroki, myślenie
z wiatrem zwraca się ku sobie
więc myślę, że warto pomyśleć o czymś
co się liczy bez względu na wiatr.
Głośno tu o chorążym Wiadro
który opłynął cały świat
skąd przywiózł zatopioną w bursztynie
górną czwórkę Mao Tse Tunga.
Po amputacji opisał 1300
gatunków ryb, montował barometry
w czołgach i do dziś radośnie
struga wariata, lecz ja słyszę tylko
szanty, szanty, szanty,
all night long.
Spacer plażą z wykrywaczem metalu
zamiast trzcinowej laseczki
potwierdza wszystko, co mówią
na antenie. Sygnał sezonu
to pisk, zagłuszany świstem wiatru
przechodzący w monotonne buczenie
o tak niskiej częstotliwości
że szkuner wypada z pękniętej flaszeczki
i już jako lodołamacz ląduje w beczce śledzi.
Tak powstają koreczki helskie
uczyli nas o tym w wojsku.
Do dziś noszę na wątrobie
szczegóły techniczne tej metamorfozy.
W porywach wiatr osiąga prędkość
z jaką przybyliśmy i znikniemy.
Każdy chce się ustosunkować
do clou prognozy, lecz nikt nie nadąża
więc liczymy na bardziej pomyślną
choćby unilateralną
stosowniejszą dla muchy w kostce lodu
którą rozpuści byle kordiał
niż dla ludzi idących brzegiem
morza, choćby do baru.
Ku następnym pogna ich wiatr.
Życie jest szybsze, bez lodu
i chmur schodzi z oczu
przeliterowane i ginie
po nim słuch. Tak się mówi.
Inaczej śpiewamy.
Sędziom orzekającym w procesach o obrazę uczuć religijnych
Lacrima di Morro, Solaia, Ornellaia,
pod rajskimi krzewami
jasno brzmi głos
Nemea, Mantinia, Lupicaia,
Naoussa, Ailanpa, Primamateria,
w ciemnych błyskach
rude złoto klonu,
blask zbóż jesiennych
ziśćcie
Teghea, Imanthia,
Teroldego Rotaliano, Muffa Nobile, Lantasco,
czcijcie płomień
Aleatico Pomele, Monsordo, Brunate,
wśród pszennego szmeru
Solaia, Sassicaia, Piastraia,
z ciszy śliwkowej toni,
ze stopu barw toni,
ziśćcie płomień
Karnar, Klin, Metamorfosis,
z płynnego bursztynu,
w blasku żagwi rybackiej
czcijcie płomień
Ciabot della Luna, Red Angel,
z mocy traw
z białka żywego w nasieniu
z żaru pąków
z miedzi na liściu jesiennym
z żywicznego brązu
Negroamaro, Gratticaia, Ornellaia,
z połysku gron
nad szarością wód
Biferno Ramitello, Falanghina Eleusi,
ziśćcie
krople złota i srebra,
chłód luster i kości
Ślad pary na niebie
pod nami rozkosz
suche wargi liści
Ślad pary na niebie
suche wargi liści
pod nami rozkosz
Suche wargi liści
ślad pary na niebie
pod nami rozkosz
Suche wargi liści
pod nami rozkosz
ślad pary na niebie
Pod nami rozkosz
ślad pary na niebie
suche wargi liści
Towarzyszom podróży
Mogą się przydać w dobie kryzysu
dadzą pociągnąć jeszcze godzinę
lub dłużej, nim zapanuje spokój
nim zawiesisz potrzeby aż do odwołania
a nazwy miast i dworców nowego stulecia
puszczą się w taneczną niepamięć
Taka jest kolej tradycyjnych rzeczy
Taka jest miara, która nas niweczy
Dziś wszystko wolno: nasze nagie oczy
są czerwone jak poczęstunek
który zjemy dopiero w następnej podróży:
do tamtej pory będzie na nas czekał
jak koniec trasy lub cicha nadzieja
na dreszczyk duchowej emocji
Taka jest kolej tradycyjnych rzeczy
Taka jest miara, która nas niweczy
Gonimy za szczęściem, karcąc mity.
Po zachodzie słońca, w wieżach z kości słoniowej
zawieramy pakt z obrażalską śmiercią.
W gospodzie, po sprawdzeniu listy
każdy ptak brzmi jak prorok, a wyrzuty sumienia
trapią nas niczym malwersantów z administracji państwowej
lub pijanych Amerykanów. Bierzemy więc jesień
w leasing i zachowując niezbędne środki ostrożności
wahamy się: słone dowcipy skrócą czas odsiadki
jak stare filmy dokumentalne o pracach polowych
i życiu wsi – łza kręci się w oku na widok tych hałd
starych opon, składów makulatury
za gardło ściska coś niewidocznego
pismo lub cicha muzyka odpływów, lecz nie ta
choć podobna (tu wszystko dryfuje jak kwiaty
lotosu w jaccuzi). Czy mamy jeszcze coś do stracenia?
Podobizna rekina staje twarzą w twarz
z podobizną dziewczynki z zapałkami.
Nasze pieśni są wolne od słów.
W tym trudnym okresie, kiedy złote tarasy
kładą się cieniem pod koła pociągów
a paradoksy i oksymorony wypaczają
półki biblioteczne, otwieramy społeczną szkółkę szybkości.
Nasze łańcuszki dzwonią na koniec trzeciego dnia.
Taka jest kolej tradycyjnych rzeczy
Taka jest miara, która nas niweczy
Everybody:
Taka jest kolej tradycyjnych rzeczy
Taka jest miara, która nas niweczy
Urodzony 15 marca 1960 roku w Warszawie. Poeta, tłumacz, felietonista. W roku 1993 obronił doktorat na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley (o twórczości Jamesa Joyce'a i Ezry Pounda). Do roku 1997 wykładał na Southern Methodist University w Dallas, obecnie adiunkt anglistyki w Instytucie Anglistyki. W latach 2000-2005 felietonista kulinarny „Przekroju”, oraz miesięcznika „Pani” (w latach 2005-2013). Redaktor naczelny „Dwukropka” (2002-2003). Mieszka w Warszawie.