
Oclone przyjemności
dzwieki / WYDARZENIA Bogusław Kierc Krzysztof Jaworski Tadeusz PióroZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Krzysztofa Jaworskiego, Bogusława Kierca i Tadeusza Pióry podczas Portu Wrocław 2009.
WięcejFragmenty e-booka Powązki Tadeusza Pióry, wydanego w Biurze Literackim 16 maja 2016 roku
Później liczył się tylko seks,
jak w klasycznej ekonomii
języka przemoc i władza,
lecz nie nad językiem,
tylko uboczem, na które ciągnie,
żeby z bliska coś sprawdzić
i zdystansować się od wszystkich
teorii, mówiąc „znam fajne miejsce”
naturalnym głosem – zabrzmi w nim
tylko zdrowa ciekawość.
Spotkaliśmy się w bramie,
między słonecznym podwórzem
i cichą ulicą. Ona miała gumę
do gry w gumę, ja miałem pieniądze
na lody, lecz zostaliśmy w bramie,
bo chłopcy nie bawili się w gumę,
a w lodach spotykano gronkowce.
Teraz już nie, ale wtedy
mówiono o randkach z taką miną,
jakby pierwsza miała być ostatnią
i zmienić nieodwracalnie
nawet poczucie humoru,
więc pomyślałem, że o niej wspomnę,
nim posuniemy się dalej.
Nie jestem fryzjerem, tylko frajerem.
Wolałbym być fryzjerem, się przenieść
do innego technikum, zdobyć dyplom
i godnie z nim żyć, ale ty
masz w sobie coś, że nie mogę,
więc się męczę – te fatałaszki,
które trzeba ściągać i naciągać
od nowa, wypowiedzi puszczane w eter,
cała ta mordęga nie przystoi
fryzjerowi ani fryzjerce, a frajer
wytrzyma zdrady i ekshibicjonizm,
i wszystko, co mówią o tobie na mieście,
bo tam dajesz dupy na niby,
a ja naprawdę, gdy do mnie wracasz.
W znajomym mieście ominąć linię
okopów, poczuć się jak przybysz,
udusić kobietę lekkich obyczajów,
w domu uciech zostawić numer telefonu, on
będzie się urywał, jest towar z Tajlandii,
ma zielony puder na pośladkach, kabaret,
końce tras tramwajowych mają nowe nazwy,
powtórz je teraz za wszelką cenę.
da się dotknąć moje środowisko
każdy z nas myśli że jest gość
gospodarz się wyniósł do ogrodu
ma tabliczkę z łacińską nazwą
środowisko to śmieszne słowo
bez niego człowiek brzmi dziwnie
jeśli jest postępowy i marzy
o tabliczce z łacińską nazwą
ta nazwa to hit numer jeden
przy nim tańczymy na leżąco
ale numer wyklucza postęp
i inne pomysły z rynsztoka
tu kończymy nie pani pojedzie
jeszcze gdzieś albo dalej
myśląc że wierzy w co mówię
o tabliczce z łacińską nazwą
Moja piersiówka ma wbudowany alkomat i oddala zdarzenia w czasie rzeczywistym jak pasek na dole ekranu.
Pod paskiem kryją się uczucia, to prawdziwy barometr koniunktury.
Zdania toksyczne rozbiera się na części, zdania bez wartości zakopuje skarb państwa.
Ludzie o nich nic nie wiedzą.
Cnotą właściwą poddanym jest nie roztropność, lecz słuszne mniemanie.
Studenta, który ściąga, i sportowca na dopingu, łączą ideały równości, lecz każdemu przysługuje osobny obiekt.
Gdy pośród bezdroża zadumany topielec przemyka, te sensy zachodzą na siebie, ale nie na nas.
Nóż ma być długi i bardzo prosty.
Patrzę na dziewczynę i chłopca
w autobusie i nie wiem, czy on
ją posuwa, czy ona jego,
ani komu miałbym zazdrościć
żeby raj nie był pustym słowem.
Rozmawiają o jego butach,
zwyczajnych jak moje piekło,
które nic nie znaczy i jest ciasne
i teatralne. Wysiadamy razem
żeby coś z sobą zrobić,
ja w domu, oni chyba w kościele,
przy muzyce i kadzidełkach
albo wódce czystej jak powietrze
za oknem i wiata przystanku
w stronę centrum, którą w drodze powrotnej
wzbogacą o „ganja pany” i „bank to chuj”.
Z wysokiego piętra widzę autobus.
Nie starczy im czasu na pobożne życzenia –
powiedzmy, „punx not dead”.
Trzeba będzie zejść i dokończyć robotę.
Nudne to życie, a śmierć
rzadko wygląda ciekawiej
niż piękna Murzynka w zatłoczonym tramwaju
z Belem do centrum Lizbony,
krótko ostrzyżona, w białej koszuli,
ze szkolnym tornistrem na plecach,
przez całą drogę wpatrzona we mnie
jak w bożyszcze, zakochana
od pierwszego wejrzenia zdaje się przyrzekać:
teraz wszystko będzie przeze mnie,
lecz mowa jej oczu jest ciemna,
rozumiem ją niedokładnie, oddziela nas tłum
spoconych turystów, takich jak ja,
i chyba smutną mam minę, kiedy wysiada
z koleżankami, bo ktoś do mnie mówi po angielsku:
nie wstydź się, kolego, sam bym ją
wiesz… i już wiem, co chciała mi powiedzieć:
wszystko zawsze było przeze mnie.
Ikarus linii 180, przegubowy gruchot,
ma szyby zamalowane na biało,
lecz staje przed Amatorską:
z trzaskiem rozsuwają się drzwi,
wchodzimy w ciemność, bo chcemy
na Czerniaków, choć strach jechać
takim gratem z nie wiadomo kim,
i od razu kontrola biletów:
kanar w hełmie ma górniczą latarkę,
za wcześnie wysiadamy.
Wracamy pieszo przez puste ulice
i park, ktoś szuka psa pod ławkami,
Nowy Świat jest jak cień rozpostartej dłoni
na mrocznym obrazie w muzeum legend.
Occupy!
Urodzony 15 marca 1960 roku w Warszawie. Poeta, tłumacz, felietonista. W roku 1993 obronił doktorat na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley (o twórczości Jamesa Joyce'a i Ezry Pounda). Do roku 1997 wykładał na Southern Methodist University w Dallas, obecnie adiunkt anglistyki w Instytucie Anglistyki. W latach 2000-2005 felietonista kulinarny „Przekroju”, oraz miesięcznika „Pani” (w latach 2005-2013). Redaktor naczelny „Dwukropka” (2002-2003). Mieszka w Warszawie.