książki / ANTOLOGIE

Radio Swoboda

Andriej Rodionow

Demian Kudriawcew

Dmitrij Wodiennikow

Igor Biełow

Igor Pomierancew

Jelena Fanajłowa

Lew Oborin

Linor Goralik

Maria Stiepanowa

Wiaczesław Kuprijanow

Zbigniew Dmitroca

Fragment antologii poezji rosyjskiej Radio Swodoba w wyborze i przekładzie Zbigniewa Dmitrocy, wydanej w Biurze Literackim 26 października 2015 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Wiaczesław Kuprijanow

Kołysanka

Śpij
we śnie
przez two­je ser­ce
nie­zau­wa­żal­nie przej­dzie
noc

Zabie­rze ze sobą
cie­nie poran­nych wąt­pli­wo­ści
zwit­ki dzien­nych krzywd
strzę­py wie­czor­nej trwo­gi

Rano
zno­wu w ser­cu
zago­ści pogo­da

Możesz zno­wu
wąt­pić
w świat


Jelena Fanajłowa

[Głosy zostawiły Joannę w ciemnicy]

Gło­sy zosta­wi­ły Joan­nę w ciem­ni­cy
Może nie prze­ni­ka­ły przez kamie­nie
Albo więź­niar­ka prze­sta­ła je inte­re­so­wać?
Może pękły jej bęben­ki
Po tor­tu­rach?
Może zbzi­ko­wa­ła z bólu?
Gło­sy zosta­wi­ły Joan­nę w spo­ko­ju.
Tyl­ko swój sko­wyt sły­sza­ła
tyl­ko rzew­ny lament
Wciąż powta­rza­ła: jestem ropu­chą ropu­chą ropu­chą


Igor Pomierancew

[– Mamo, mamo]

– Mamo, mamo!
Złóż mi życze­nia.
Skoń­czy­łam czter­dzie­ści lat!
Jestem two­ją cór­ką.
No, mamu­siu,
dla­cze­go mil­czysz?
To ja – Katia, two­ja cór­ka.
No, mamu­siu?
Ty pła­czesz?
Napraw­dę! To i dobrze.
Mil­czysz?
Czy pła­czesz?
Przy­ci­śnij rur­kę do ust,
jesz­cze bli­żej,
oddy­chaj.

Mama mil­czy.
Z wizy­tą u niej
pią­ty rok
jest dok­tor Alzhe­imer.


Andriej Rodionow

[my marynarze poległego kurska]

my mary­na­rze pole­głe­go kur­ska
pły­nę­li­śmy pod war­stwą sło­nych dni
tam­te­go dnia kie­dy zeszli­śmy z kur­su
ogrom­ny gród na dnie ujrze­li­śmy

mia­sto na dnie oce­anicz­nej głę­bi­ny
zło­te igli­ce zapo­mnia­ne­go mia­sta Fram
w tym mie­ście są gigan­tycz­ne świą­ty­nie
a w samym cen­trum jest naj­więk­szy chram

żeby obej­rzeć przy­by­tek nie­zna­ne­go kul­tu
zało­ży­łem akwa­lung i prze­do­sta­łem się tam,
nie­zna­na rasa podob­na do rusa­łek modli­ła się do Cthul­hu
i piskli­wie woła­ła fhtagn fhtagn!

isto­ty jesz­cze bar­dziej prze­ra­ża­ją­ce niż ta rasa
łapa­ły za rybie ogo­ny tam­tych bab
cthul­hu­je w tym mie­ście wybie­ra­li R’lyeh rasa
R’lyeh rasem musi być ogrom­ny krab

od ohyd­ne­go wido­ku zro­bi­ło mi się tak strasz­no
że z prze­ra­że­nia zje­żył mi się włos
a gdy ura­to­wa­łem się uciecz­ką od tych paskud
widzia­łem przez ilu­mi­na­tor że krab pła­kał w głos

ruszą śru­by i opu­ści­my gród ponu­ry
i nie usły­szy­my wię­cej jego dzwo­nów grzmią­cych z wież
jego zło­tych iglic, budow­li wiel­kich jak góry
tak samo jak i nas nikt nie zoba­czy też


[Kraj stał mi się dziś bliższy i straszniejszy jeszcze]

Kraj stał mi się dziś bliż­szy i strasz­niej­szy jesz­cze
znów czar­na cyry­li­ca jeży się zło­wiesz­czo
i siwie­ją osi­ki od samych korze­ni
i mle­ko się pod nosem łysych bysiów pie­ni

tak jak dozna­na krzyw­da wzbie­ra­ją­ca zło­ścią
pomię­dzy wspa­nia­ło­ścią prze­szło­ści a wiel­ko­ścią
nad­cho­dzą­cej przy­szło­ści wrze­cio­no się krę­ci
i pies świń­ską szcze­ci­nę stro­szy zamiast sier­ści

nagródź mnie panie boże biel­mem biał­kiem jaskry
napój sfer­men­to­wa­nym do cna mle­kiem wła­snym
jeste­śmy roz­ma­za­ni w kadrze wyglą­da­my
jak rumia­nek z płat­kiem ode­rwa­nym

nie kred­ką wosko­wą węgiel­kiem woj­sko­wym
języ­kiem do krwi roz­dra­pa­nym


Linor Goralik

[Gwałtownie wchodzi druga]

Gwał­tow­nie wcho­dzi dru­ga.
Widzi pierw­szą –
nigdzie się już nie­śpie­szą­cą, oswo­jo­ną
z tym gęstym cie­płem.
– Bogu dzię­ki, Nata­sza! Chodź szyb­ko do mnie, Nata­sza!
Dru­ga się koły­sze,
mgnie­nie albo dwa.
Ale naj­pierw pręd­ko prze­cho­dzi
do tyl­nej ścian­ki lewe­go płu­ca,
robi maleń­ką dziur­kę,
wyglą­da na zewnątrz.
Nie, nie, nie ma tam nic dobre­go – zim­no, deszcz, huk.
Tak się tutaj śpie­szy­ła, nicze­go nie obej­rza­ła.
To wszyst­ko takie nie­spo­dzie­wa­ne, rano jesz­cze w łód­ce nabo­jo­wej –
a teraz już są doro­słe.
Tak się wystra­szy­łam.
Jak dobrze, że jesteś tu, Kasiu.
Nie, nie, już się zagrza­łam.
Jak dobrze, że jesteś tu, Kasiu.
To takie nie­spo­dzie­wa­ne, nie poże­gna­ły­śmy się nawet.
Myśla­łam, że cię wię­cej nie zoba­czę.
O Boże, głup­ta­sku, cze­mu pła­czesz?
Prze­cież widzisz, że nigdzie nie idę, no co tobie?
Jeste­śmy w cie­ple, razem, nic się nam nie przy­tra­fi.
Znasz prze­cież mamę,
jasne, że mama nas znaj­dzie.
Prze­stań, głup­ta­sku, bo ina­czej i ja się popła­czę.


Lew Oborin

[Rano koperta znajduje się na jego terytorium]

Rano koper­ta znaj­du­je się na jego tery­to­rium.
Idzie po kwa­dra­to­wych pły­tach wśród ciem­no­zie­lo­nej tra­wy,
nie prze­ry­wa­jąc roz­mo­wy tele­fo­nicz­nej.
Sły­chać: „Wiesz, że to będzie banal­ne i nie­smacz­ne, powie­dzieć, że…”
Zatrzy­mu­je się, trzy­ma­jąc słu­chaw­kę mię­dzy ramie­niem i uchem.
Wyj­mu­je koper­tę ze skrzyn­ki na listy.
„…prze­cho­dzi­my koniecz­ny etap”.

I z niej roz­wi­nie się świa­tło.
I z niej wykieł­ku­je odro­dze­nie.
Czas wsy­sać korze­nia­mi sub­stan­cje mine­ral­ne.

Nie przy­cho­dzi mu na myśl, co dodać: roz­mo­wa się ury­wa.
Wkła­da tele­fon do kie­sze­ni, powo­li roz­ry­wa koper­tę.
Na dłoń się wysy­pu­ją kosmy­ki siwych wło­sów.


Igor Biełow

Dywizja radości

Byli­śmy raną otwar­tą i uśmie­chem zło­wiesz­czym,
przy­jeż­dża­li­śmy do dom w towa­rzy­stwie blond dziew­czyn,
poznaw­szy cie­bie, stwier­dzi­łem, że od paru już dni
w mym ser­cu koła­cze popiół spa­lo­nych prze­ze mnie wsi.

Ostat­kiem siły woła­łem do cie­bie – ach­tung, dzie­ci­no.
Po czy­stym raso­wo nie­bie twój cudow­ny głos pły­nął,
i może w prze­czu­ciu gro­zy zie­mia runę­ła w mrocz­ne,
głę­bo­kie jak szy­by kopalń, krysz­ta­ło­we noce.

Kto wie, w jakim salo­nie w ogó­le zosta­ła odbi­ta
na two­im śnia­dym ramie­niu owa gwiaz­da dawi­da,
w dzień czy w bez­barw­ny wie­czór, czy też o zło­tym świ­cie
nie­miec­ką muzy­ką się sta­łaś i zni­kłaś cał­ko­wi­cie?

Uchwyć melo­dię, aże­by w noc­nych klu­bach nie­ta­nich
fala wybu­chu miło­ści tłu­kła nami o ścia­ny,
by w nocy, żon­glu­jąc echem oków, sys­te­mów, reżi­mów
Dj Sta­lin­grad pod­je­chał – i cał­kiem nas roz­ło­ży­ło.

U bram mia­sta, gdzie dotąd śnieg zaszcza­ny, zaplu­ty,
w mun­du­rach od hugo bos­sa będzie leżał mój plu­ton,
będzie zachód ogrom­ny, a potem ziąb strasz­li­wy,
lecz krew roz­cień­czy morze i golf­strom się oży­wi.

Słu­cha­jąc zachry­płych ryków naj­lep­szych radio­wych sta­cji,
poroz­ma­wia­my ze sobą – aby się nie zatra­cić
tam, gdzie nie opła­ku­je wiatr zmia­ny miejsc na świe­cie.
Gdzie niko­mu żela­zny krzyż połu­dnia nie świe­ci.


Dmitrij Wodiennikow

[Ale właśnie zmarł jeszcze jeden człowiek…]

 

… Oto dla­cze­go to lato tak sta­ło
… w gar­dle jak kość i jak woda:
… pocie­chą ani szczę­ściem się nie sta­ło,
…dzięk­czy­nie­niem – tak, zgo­da.

Ale wła­śnie zmarł jesz­cze jeden czło­wiek, któ­ry mnie kochał. I tak jak­by ser­ce krwa­wi­ło,
lecz wyj­dziesz z domu po chleb, a tam – mło­de dłu­go­no­gie isto­ty,
i co ich obcho­dzi nasza szczę­śli­wa miłość?
I nagle się domy­ślasz, że życie jest w ogó­le nie o tym.

Nie o tym, że ktoś umarł, a ktoś żyje jesz­cze,
nie o tym, że ktoś umarł, a komuś uby­wa,
a o tym, że wszyst­kich zale­wa świa­tło nie­bie­skie,
i nad nikim się szcze­gól­nie nie roz­tkli­wia.

– Bo całe nasze życie – jest tyl­ko pogo­nią za szczę­ściem,
ale szczę­ścia tak wie­le, że unieść go nie zdo­ła­my.
Wyj­dziesz po chleb – a tu życie minę­ło ze szczę­tem:
„To lato, Nastiu. Moje ser­ce kra­je się w kawa­ły”.

Odcho­dzą męż­czyź­ni i kobie­ty (dla­cze­goś),
a ty sto­isz na kory­ta­rzu i zno­wu mówisz to zda­nie:
– W deli­kat­nej zie­le­ni wcze­sne­go poran­ka let­nie­go
dobrze zaczy­nać życie, dobrze zaczy­nać umie­ra­nie…

Mat­ka odcho­dzi, ojciec się sta­rze­je, pali w drzwiach papie­ro­sa,
odcho­dzą dzie­ci i wier­sze na pal­cach odcho­dzą poma­łu…
A ty mówisz, sto­jąc w drzwiach: – To lato, to lato, naj­droż­sza…
Moje ser­ce kra­je się w kawa­ły.


Maria Stiepanowa

[Nie czekaj w domu, najdroższa]

Nie cze­kaj w domu, naj­droż­sza,
Na mnie ni na aman­ta.
Przed­sta­wiam ci sytu­ację:
Wko­ło woj­na total­na.
Sta­cjo­nu­je­my w zie­mian­ce,
Na samiut­kim dnie zie­mi,
Nad nami nawa­ła ognia,
Myśmy uszli z pło­mie­ni.
I ci, co są tu daw­no,
I ci przy­by­li świe­żo,
I słu­cha­ją swo­je­go kina,
Poko­tem w ciem­no­ści leżąc
I zie­mia mię­dzy nami pły­nie,
Gęsta jak wino.
My byli­śmy ludź­mi – jeste­śmy
Biał­ko­wą uchą,
Zapa­chem sper­my i łez my,
Korze­nia­mi i próch­nem,
Sam jestem tyl­ko strzę­pem suk­na,
Nad­pa­lo­ne­go wokół,
A ten, kto stał z tobą u okna,
Skła­da się z dziur głę­bo­kich.
Gdy na sto­le pod wie­czór
Posta­wią post­ne potra­wy,
Gdy cho­in­kę zaświe­cą
I zaśpie­wa­ją ave,
Gdy lodo­wą sko­ru­pę
Kopy­tem wiel­błąd roz­łu­pie–
Ni kadzi­dło, ni zło­to,
Ni żywi­ca, ni mir­ra,
Nie zmo­gą gło­du i chło­du,
To zna­czy, kła­ma­łaś, miła.
Nie stój tak, nie stój nad tym krza­kiem.
Nie ruszaj jego korze­ni,
Pustej odzie­ży jestem skraw­kiem,
Spo­czy­wa­ją­cym w zie­mi.


Prze­ło­żył Zbi­gniew Dmi­tro­ca

O autorach i autorkach

Andriej Rodionow

Urodzony w 1971 roku. Jedna z najbardziej znaczących postaci współczesnej rosyjskiej poezji, sztuki, muzyki i teatru. Zwycięzca wielu konkursów na slam poetycki. w Moskwie. Organizator festiwalu poetyckiego SlovoNova. Mieszka w Rosji.

Demian Kudriawcew

Urodzony w 1971 roku. Poeta, pisarz i menadżer mediów. Studiował w Leningradzie (dzisiejszy Sankt Petersburg) i w Jerozolimie. Jego powieść „Twins” był nominowana do literackiej nagrody „National Bestseller” i znalazła się w finale „Andrey Bely Prize”. Uczestniczył i przewodniczył licznym projektom w rosyjskich mediach i Internecie, między innymi w TV-Channel TV 6, magazynie „Internet” i wielu innych. W latach 2006-2012 kierował domem wydawniczym „Kommersant”. Mieszka w Moskwie i Londynie.

Dmitrij Wodiennikow

Urodzony w 1968 roku. Poeta, eseista. Zadebiutował zbiorem wierszy w 1996 roku. Współpracował z kilkoma zespołami muzycznymi. W 2007 roku okrzyknięty na festiwalu Territory królem poetów. Pisze także eseje i artykuły do kilku rosyjskich czasopism oraz prowadzi dwa programy radiowe poświęcone poezji.

Igor Biełow

Igor Pomierancew

Jelena Fanajłowa

Urodzona w 1962 roku w Woroneżu. Poetka, tłumaczka z języka ukraińskiego. Korespondentka Radia Swoboda. Laureatka wielu prestiżowych rosyjskich nagród literackich. Mieszka w Moskwie.

Lew Oborin

Urodzony w 1987 roku. Rosyjski poeta, tłumacz z języka polskiego, angielskiego i rosyjskiego oraz krytyk literacki. Jego szkice krytyczne oraz przekłady poezji Eugeniusz Tkaczyszyna-Dyckiego i innych polskich poetów ukazywały się w wielu rosyjskich pismach literackich. W 2010 roku Lev Oborin opublikował swój pierwszy zbiór wierszy Mauna-Kea. W 2013 roku wraz z grupą młodych poetów i krytyków rosyjskich powołał nową poetycką nagrodę „Razlichie”. Mieszka w Moskwie.

Linor Goralik

Maria Stiepanowa

Urodzona w 1972 roku. Poetka i dziennikarka. Pracowała w różnych mediach, a od 2007 roku jest redaktorką naczelną portalu internetowego Colta.ru. Stepanova jest autorką kilku zbiorów poetyckich, uhonorowanych wieloma nagrodami krajowymi i międzynarodowymi. Jej utwory pojawiały się w wielu pismach literackich i były tłumaczone na większość języków europejskich. Mieszka w Moskwie.

Wiaczesław Kuprijanow

Zbigniew Dmitroca

Urodzony w 1962 roku. Poeta, bajkopisarz, tłumacz. Wydał kilka tomów wierszy, m.in. ostatnio Zakaz przekraczania granicy (2008), książek dla dzieci, m.in. Księga zagadek na wszelki wypadek oraz przekłady wierszy m.in. Achmatowej, Błoka, Brodskiego, Chodasiewicza, Cwietajewej, Gumilowa, Jesienina, Kuzmina, Mandelsztama, Wysockiego. Mieszka w Żółkiewce.

Powiązania

Kiedy wiersz dociera w niecodzienny sposób

wywiady / o książce Igor Biełow Siemion Chanin

Roz­mo­wa Igo­ra Bie­ło­wa z Sie­mio­nem Cha­ni­nem, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2020 roku.

Więcej

Swoboda jako postulat.

recenzje / IMPRESJE Radosław Wiśniewski

Esej Rado­sła­wa Wiśniew­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze anto­lo­gii Radio Swo­bo­da, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 26 paź­dzier­ni­ka 2015 roku.

Więcej

Głosy ze środka

recenzje / IMPRESJE Monika Brągiel

Esej Moni­ki Brą­giel towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze anto­lo­gii Radio Swo­bo­da, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 26 paź­dzier­ni­ka 2015 roku.

Więcej

Swoboda jako postulat.

recenzje / IMPRESJE Radosław Wiśniewski

Esej Rado­sła­wa Wiśniew­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze anto­lo­gii Radio Swo­bo­da, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 26 paź­dzier­ni­ka 2015 roku.

Więcej

Głosy ze środka

recenzje / IMPRESJE Monika Brągiel

Esej Moni­ki Brą­giel towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze anto­lo­gii Radio Swo­bo­da, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 26 paź­dzier­ni­ka 2015 roku.

Więcej