książki / POEZJE

Ruchomy ogień

Bohdan Zadura

Ostap Sływynski

Fragmenty książki Ostapa Sływynskiego Ruchomy ogień w przekładzie Bohdana Zadury, która ukazała się nakładem Biura Literackiego w serii "Poezje" 6 lipca 2009 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Canto

 

wybierz mnie
kamie­niem peł­nym mig­da­łu któ­ry doj­rze­wa
śli­ma­kiem któ­ry prze­łknął
swo­ją sko­ru­pę

z czte­rech kaplic wybierz jed­ną
dla modli­twy
z czte­rech mostów tyl­ko na jed­nym
prze­bi­je mnie lan­ca

wybierz mnie wybra­ne­go któ­ry wej­dzie jak śnieg
do cie­bie bez puka­nia
wybierz mnie bursz­ty­nem
któ­ry w nocy rośnie ci u wez­gło­wia
i tań­cem co rośnie w nogach two­ich

wybierz mnie dniem
kie­dy poukła­da­ją sno­py na pla­cu
i dniem kie­dy dopie­ro co umy­tych
poło­żą na sto­le

z czte­rech kaplic wybierz jed­ną
dla modli­twy
z czte­rech mostów tyl­ko na jed­nym
prze­bi­je mnie lan­ca

 


 

Jezioro

 

szy­bu­je nad nami krzy­kli­wy kogut
krą­ży nad nami męczą­cy kogut lata
jak tupot osma­lo­nych pięt jak metro­nom przy­pły­wu
męt­na woda mło­do­ści

roz­chla­pu­ją się czar­ki ciał pły­nie
piasz­czy­sty zega­rek ciał
za niskie odrzwia prze­strze­ni

woda w naszych gar­dłach to znu­że­nie dopły­wów
kie­dy wycie­ka z nie­udol­nie zło­żo­nych dło­ni
ktoś z sąsia­dów spoj­rzy w górę gdzie
krą­ży ochry­pły kogut jak metro­nom
naszych męt­nych godzin

 


 

Muzyka

 

wio­lon­cze­li­sta jak mój cień
po pra­wej na pozio­mie oczu w górze po lewej na bal­ko­nie z fuk­sja­mi
na tle nie­ba na tle minia­tu­ry z indy­kiem i indycz­ką
na tle kobiet któ­re myją owo­ce
bie­gnie tań­czy w oczach

karu­ze­la i muzy­ka

na tle dyry­gen­ta mię­dzy drze­wa­mi owo­co­wy­mi
na tle dziew­czyn­ki z konew­ką
dźwię­czy cały bar­dzo dłu­gi dzień
obcho­dzę omi­jam górę dnia

za gra­ni­cą dnia dźwię­czy muzy­ka
i dzwo­nią cia­ła kochan­ków któ­rzy wycho­dzą na ganek
krysz­ta­ło­we cia­ła prze­chod­niów któ­rzy śpią na sto­ją­co
prze­cho­dzi mostem cia­ło moje­go wio­lon­cze­li­sty
w nocy nie­zgrab­nie gubi się mię­dzy syl­wet­ka­mi parow­ców
a wszyst­ko to prze­cież muzy­ka cień mój czar­ny na czar­nym

 


 

[Świat przepełniony jest aniołami]

 

pamię­ci Chri­stia­na Loidla

 

Świat prze­peł­nio­ny jest anio­ła­mi –
w zaka­mar­kach ciał, tam gdzie sku­pia się połu­dnio­we świa­tło,
w prze­świ­tach mię­dzy wago­na­mi, któ­re prze­la­tu­ją, nie zatrzy­mu­jąc się, przez gór­ską sta­cję w
masy­wie Tau­ern, to one
dyk­tu­ją swój począ­tek, one wie­dzą, jak rodzi się wiersz,
jak w ciem­no­ści obra­ca się gła­dziu­sień­ka Rzecz, niby owoc jesz­cze nie wyję­ty z różań­ca.
One skan­du­ją nie­zli­czo­ne począt­ki,
cze­ka­jąc na naj­wyż­szej klat­ce scho­do­wej, a potem pora­dzą, jak wyko­rzy­stać pod­strze­cho­we
prze­cią­gi do eko­no­micz­ne­go szy­bo­wa­nia.

Wiem, jak sie­dzia­łeś na pero­nie gór­skiej sta­cji w masy­wie Tau­ern, obser­wu­jąc
krót­kie i pre­cy­zyj­ne wiry, któ­re spla­ta­ły kłę­by waty,
Nawet tutaj, w gar­dle sta­lo­we­go źró­dła, nie jesteś wol­ny od anio­łów, któ­re prze­po­wia­da­ją
nad­mię­kły gra­fit i spo­wiedź w dzie­więć oświe­tlo­nych otwo­rów.
Odmó­wisz przy­ję­cia dra­bi­ny, któ­rą przy­nie­sie usłuż­ny apte­karz, kie­dy dosię­gniesz
pół­ki, na któ­rą daw­no nikt nie zaglą­dał. Odmó­wisz umo­cze­nia ręki w mar­mu­ro­wej cza­szy,
któ­ra stoi przy każ­dym wej­ściu.
Tak, zawsze są set­ki źró­deł, otwo­rzo­nych w powie­trzu i nie­od­stęp­ny
poczet
anio­łów, od któ­re­go moż­na oddzie­lić się szyb­ką
męt­ną kome­tą.

Wiersz
zaczy­na się w pro­chu, znie­na­wi­dzo­ny i dźwięcz­ny,
jak zerwa­na uzda.

 16–17.09.2002

 


 

Granica koło Tetowa

 

Nasze stra­chy pły­ną nią
jak dłu­gą żyłą połu­dnia.

Czar­na jasz­czur­ka szur­nie mię­dzy kola­na­mi,
docze­kaw­szy się aż w locie
posną twoi let­ni bogo­wie.

Tu nasze stra­chy są żyw­sze niż my –
pły­nie­my w nich, niby w łodziach z kol­czu­gi.
Tu sen nasz jest odważ­niej­szy od nas – w nocy
wycho­dzi na cypel, jak pro­boszcz z gorz­kim kadzi­dłem.
Tu nasza pamięć odwa­ży się na cudzo­łó­stwo.
Tu noce, jak czar­ne kotwi­ce, grzę­zną w nas.

Woj­na – to rze­ka,
w któ­rą wypusz­cza­ją srebr­ne ryby.

W ten ostat­ni dzień two­jej przy­szło­ści,
pokąd się­ga moja pamięć,
zoba­czysz wąsa­te­go gene­ra­ła obna­żo­ne­go –
on ude­rzy w kocioł, napeł­nio­ny zbo­żem.
I zoba­czysz set­ki czar­nych sto­łów na pla­cu,
gdzie będą mie­szać cia­sto dnia.
I zoba­czysz, jak Boże wil­ki
będą szu­kać sobie paszy.

Tego dnia koło Teto­wa
my,
roz­gro­mie­ni jeden przez dru­gie­go,
nie roz­po­zna­my wła­snych twa­rzy.

 


 

[Pingpongowy stół i siatka między drzewami, maleńka]

 

Ping­pon­go­wy stół i siat­ka mię­dzy drze­wa­mi, maleń­ka
roz­huś­ta­na pla­ne­ta z wydep­ta­ną tra­wą,
któ­ra roz­pę­dza­ła się każ­de­go dnia jak skrzy­pią­ca karu­ze­la
i wyrzu­ca­ła nas pro­sto w tęczo­wą wodę,
mię­dzy bla­sza­ną orkie­strę tajem­nic.

Wszyst­kie klu­cze, któ­re nosi­li­śmy na szyi, wszyst­kie ozna­czo­ne ścież­ki,
zawo­dy w roz­pa­la­niu ognia, dni bez jedze­nia i wody,
o samym winie, o samej miło­ści, nasze sekret­ne miej­sca,
zna­czo­ne robacz­ka­mi świę­to­jań­ski­mi, zmar­z­łe ple­cy i zady­mio­ne gło­wy –
wszyst­ko doga­nia nas i mil­czy. Wiel­ka cisza kopal­ni.

Teraz ściem­nia się o 4:40. Bio­rę latar­kę i szu­kam tego miej­sca
nad rze­ką, gdzie kocha­łem się ze Żmij­ką, z powie­trzem i zie­mią,
i ze splo­tem brą­zo­wych roślin, zamknię­tych w jej wydłu­żo­nym
cie­le; i moż­na by zawo­łać, znam imio­na wszyst­kich,
sutrę każ­de­go zakrę­tu wody, ale głos jak­by wysie­dlo­no

za dłu­gi i hała­sy nocą: i na tym brze­gu
i w cza­sie, gdy doj­rze­wa­ją męt­ne owo­ce wol­fra­mu,
ja sam, bez­bron­ny i wdzięcz­ny, jak ura­to­wa­ne szcze­nię,
sły­szę, jak naczy­nie przy­go­to­wa­ne dla miło­ści wypeł­nia
inny, głu­chy płyn, podob­ny do desz­czu w nade­rwa­nej ryn­nie.

 


 

(Dla Suzy)

 

Pierw­szy raz od daw­na ucie­szy­łem się ule­wą, któ­ra przy­nio­sła choć
          nie­wiel­ką zmia­nę.

Z tyłu była bez­sen­na noc, a ja patrzy­łem, jak dzie­ci gra­ją w jakąś
          krót­ką grę,
Wybie­ga­ją poje­dyn­czo, wykrzy­ku­ją kil­ka słów w deszcz i cho­wa­ją się
          z powro­tem
Pod bla­sza­ny daszek, i śmie­ją się już razem.

Rów­nież we mnie wpadł jakiś śmiech, jak pio­run kuli­sty, deszcz
          jak­by sta­nął na gło­wie
Przede mną, i nagle zaczą­łem recho­tać, wszyst­ko zawi­ro­wa­ło,
          jak pral­ka, peł­na
Bia­łe­go wina.

I było, jak głę­bo­ko pod wodą: „Oddy­chaj, a zosta­niesz naszym
          kró­lem” i jesz­cze się waha­łem,
Jak to moż­li­we – wahać się i recho­tać jed­no­cze­śnie,
A potem zbie­głem w dół, gdzie wiecz­nie nie­doj­rza­łe klo­ny krą­ży­ły
          pomię­dzy kro­pla­mi,

 

I krzy­cza­łem, daj­cie wię­cej pia­ny, otwórz­cie ślu­zy jogur­tu z sokiem,
          i krzy­cza­łem
Wyłącz­cie swo­je mikro­fo­ny, bo będzie krót­kie spię­cie i wiel­ki
          fajer­werk, i narze­cze­ni
Będą wspo­mi­nać ten dzień ze wsty­dem, i patrzy­łem, jak drze­wa gną
          się pod naj­więk­szy­mi
Kro­pla­mi, i pró­bo­wa­łem tego same­go.

Dzie­ci zbi­ły się w kup­kę pod swo­im dasz­kiem, mokre i kolo­ro­we, jak
          jeden egzo­tycz­ny koral,
A ja byłem ich kró­lem, i nie mogłem zła­pać tchu.

 Prze­ło­żył Boh­dan Zadu­ra

O autorach i autorkach

Bohdan Zadura

Ur. w 1945 r. Poeta, prozaik, tłumacz i krytyk literacki. W latach 2004-2020 redaktor naczelny „Twórczości”, od lat pozostaje związany z „Akcentem” i „Literaturą na Świecie”. Laureat licznych polskich i zagranicznych nagród, w tym: Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2011), Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. H. Skoworody (2014) oraz Nagrody im. C.K. Norwida (2015). W Biurze Literackim w latach 2005–2007 ukazały się jego dzieła zebrane, a w kolejnych latach publikował w oficynie następne premierowe książki, w tym w 2020 roku wybór wierszy Sekcja zabójstw. W 2018 r. został uhonorowany Silesiusem za całokształt twórczości.

Ostap Sływynski

ur. w 1978 r. Poeta, tłumacz, krytyk literacki. Studiował bułgarystykę na Uniwersytecie Lwowskim, na którym obecnie pracuje. Inicjator i uczestnik projektów artystycznych. Laureat nagrody im. Antonycza (1997), Ambasady RP (2007) i Huberta Burdy (2009). Stypendysta programu Gaude Polonia Ministerstwa Kultury RP (2003) oraz programu Homines Urbani (2008). Tłumaczył m.in. utwory Tadeusza Różewicza, Jacka Podsiadły, Marcina Świetlickiego, Olgi Tokarczuk, Andrzeja Stasiuka. Wchodził w skład redakcji trójjęzycznego (polsko-niemiecko-ukraińskiego) czasopisma literackiego „Radar”. Uhonorowany odznaką Zasłużony dla Kultury Polskiej. Mieszka we Lwowie.

Powiązania