książki / POEZJE

Santarém (wiersze i trzy małe prozy)

Elizabeth Bishop

Fragment książki Santarém (wiersze i trzy małe prozy) Elizabeth Bishop w przekładzie Andrzeja Sosnowskiego, która ukazała się w Biurze Literackim 5 listopada 2018 roku, a w wersji elektronicznej 14 maja 2019 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Mapa

Ląd leży w wodzie; ląd jest w odcie­niu zie­le­ni.
Cie­nie przy jego kra­wę­dzi, widocz­nie mie­li­zny,
poka­zu­ją pas wodo­ro­stów ska­li­stej pły­ci­zny,
gdzie w błę­kit zwi­sa­ją tra­wy ze skra­ju zie­le­ni.
A może ląd się pochy­la, by dźwi­gnąć morze z dołu
i owi­nąć się jego nie­wzru­szo­ną tonią?
Na linii zło­to­lot­ne­go szel­fu, schy­la­jąc się po nią,
czyż­by ląd w tej chwi­li cią­gnął za morze od dołu?

Cień Nowej Fun­dlan­dii leży na płask nie­ru­cho­mo.
Labra­dor jest pożół­kły tam, gdzie błęd­ny Eski­mos
go natłu­ścił. Może­my gła­skać te ślicz­ne zato­ki,
pod szkłem, jak­by w ten spo­sób mia­ły nam zakwit­nąć
lub słu­żyć za czy­stą klat­kę dla nie­wi­dzial­nych ryb.
Nazwy przy­mor­skich osad wybie­ga­ją w morze,
nazwy miast prze­ci­na­ją oko­licz­ne góry –
tu dru­karz prze­ży­wał emo­cje, jak zawsze,
kie­dy wzru­sze­nie prze­ra­sta swą przy­czy­nę.
A te pół­wy­spy bio­rą wodę mię­dzy kciuk i palec
jak kobie­ty, gdy spraw­dza­ją gład­kość mate­ria­łu.

Na mapach spo­koj­niej­sze wody są niż ląd,
wła­ści­wych falom for­ma­cji lądom uży­cza­jąc:
i na połu­dnie żwa­wo gna Nor­we­gii zając,
pro­fi­le inda­gu­ją morze, gdzie koń­czy się ląd.
One są z roz­dziel­ni­ka, czy pań­stwa mogą sobie wybrać bar­wy?
– Coś w sam raz dla ich cha­rak­te­ru albo rodzi­mych wód.
Topo­gra­fia nie trzy­ma stron; i Pół­noc jej bli­ska, i Wschód.
Deli­kat­niej­sze niż histo­ry­ków są kar­to­gra­fów bar­wy.


Cud na śniadanie

O szó­stej rano cze­ka­li­śmy na kawę,
cze­ka­jąc na kawę i miło­sier­ny okruch,
któ­re mie­li wyda­wać na pew­nym bal­ko­nie
– niby daw­ni kró­lo­wie, czy­li jakiś cud.
Było jesz­cze ciem­no. Jed­ną sto­pą słoń­ce
moc­no sta­nę­ło w dłu­giej bruź­dzie rze­ki.

Pierw­szy prom już dobił do brze­gu rze­ki.
Było zim­no i mie­li­śmy nadzie­ję, że kawę
poda­dzą bar­dzo gorą­cą, widząc, że słoń­ce
nie zamie­rza nas ogrzać; i że każ­dy okruch
będzie jak bochen z masłem, czy­li cud.
O siód­mej jakiś męż­czy­zna sta­nął na bal­ko­nie.

Może przez minu­tę stał sam na bal­ko­nie,
ponad naszy­mi gło­wa­mi patrząc w stro­nę rze­ki.
Następ­nie z rąk słu­żą­ce­go wziął zadat­ki na cud,
w jed­nej samot­nej fili­żan­ce kawę
oraz buł­kę, z któ­rej odłu­pał pierw­szy okruch,
z gło­wą, by tak rzec, w chmu­rach – obok było słoń­ce.

Czy ten czło­wiek osza­lał? Cze­góż to, o słoń­ce,
chciał tam w górze doko­nać na swo­im bal­ko­nie!
Każ­dy dostał jeden cał­kiem czer­stwy okruch,
któ­ry ten i ów smyr­gnął ze wzgar­dą do rze­ki;
oraz na dno fili­żan­ki, po kro­pel­ce, kawę.
Część z nas dalej sta­ła, cze­ka­jąc na cud.

Mogę rzec, co było dalej, i nie był to cud.
Widzia­łam pięk­ną wil­lę, nad nią sta­ło słoń­ce,
i już w drzwiach wyczu­wa­ło się gorą­cą kawę.
Od fron­tu barok bia­łe­go gip­su na bal­ko­nie
dokle­jo­ny przez pta­ki gniaz­du­ją­ce wzdłuż rze­ki
– widzia­łam jed­nym okiem wle­pio­nym w okruch –

i gale­rie, i mar­mu­ro­we kom­na­ty. Mój okruch
mym pała­cem, dla mnie prze­mie­nio­ny w cud
przez wie­ki, przez insek­ty, pta­ki i wody rze­ki
żło­bią­ce kamień. Codzien­nie, gdy jest słoń­ce,
zasia­dam do śnia­da­nia na wła­snym bal­ko­nie
z noga­mi na balu­stra­dzie i piję galo­na­mi kawę.

Do cna wyli­za­li­śmy okruch, prze­łknę­li­śmy kawę.
Po prze­ciw­le­głej stro­nie rze­ki okno odbi­ło słoń­ce,
jak­by sta­wał się cud, nie na tym bal­ko­nie.


Sestyna

Wrze­śnio­wy deszcz pada na dach domu.
W zmierz­cha­ją­cym świe­tle sta­ra bab­cia
usia­dła w kuch­ni (a obok niej dziec­ko,
więc razem sie­dzą przy Cud­nej Kuchen­ce)
i czy­ta frasz­ki, któ­re zawie­ra alma­nach,
śmie­jąc się i gada­jąc, żeby ukryć łzy.

Myśli, że te jej rów­no­noc­ne łzy
oraz deszcz, któ­ry bęb­ni o dach domu,
prze­po­wie­dział wpraw­dzie alma­nach,
jed­nak nikt o tym nie wie, tyl­ko bab­cia.
Żeliw­ny czaj­nik śpie­wa na kuchen­ce.
Bab­cia kroi chleb i mówi, że dziec­ko

zje teraz pod­wie­czo­rek, ale dziec­ko
śle­dzi czaj­nik, bo jego drob­ne twar­de łzy
tań­czą jak sza­lo­ne na czar­nej kuchen­ce,
tak jak deszcz tań­czy na dachu domu.
Tro­chę ogar­nia­jąc izbę, sta­ra bab­cia
wie­sza mądry alma­nach

na jego sznur­ku. Niby jakiś ptak, alma­nach,
wpó­ło­twar­ty nad krze­słem, w któ­rym sie­dzi dziec­ko,
uno­si się też nad miej­scem, gdzie krzą­ta się bab­cia,
i nad jej fili­żan­ką, któ­rą wypeł­nia­ją brą­zo­we łzy.
Bab­cię prze­szedł dreszcz, więc mówi, że w domu
jest ziąb, i dokła­da dre­wien do ognia w kuchen­ce.

„Tak mia­ło być”, mówi głos w Cud­nej Kuchen­ce.
„Co wiem, to wiem”, powia­da alma­nach.
Dziec­ko kred­ka­mi rysu­je sztyw­ny szkie­let domu
i ser­pen­ty­no­wą ścież­kę. Potem dziec­ko
dory­so­wu­je pana z guzi­ka­mi jak łzy
i z dumą poka­zu­je pra­cę, by doce­ni­ła ją bab­cia.

Ale po kry­jo­mu, kie­dy bab­cia
wciąż jesz­cze zaję­ta jest przy kuchen­ce,
małe mie­sią­ce spa­da­ją jak księ­ży­co­we łzy
spo­mię­dzy kar­tek roz­po­star­tych przez alma­nach,
na raba­tę, umiesz­czo­ną przez dziec­ko
sta­ran­nie przed fron­tem domu.

„Pora sadzić łzy”, mówi alma­nach.
Bab­cia śpie­wa do wtó­ru cudow­nej kuchen­ce,
a dziec­ko robi szkic inne­go nie­by­wa­łe­go domu.

[z tomu Questions of Tra­vel]


Floryda

Stan o naj­ład­niej­szej nazwie,
stan pły­wa­ją­cy w solan­ce,
zwią­za­ny poszy­ciem korze­ni namo­rzy­nów,
któ­re zno­szą za życia kiście ostryg,
a mar­twe obsy­pu­ją bia­łe bło­ta szkie­le­ta­mi,
z krop­ka­mi wybu­cha­ją­cych bomb, zie­lo­nych kępek
jak kule sta­ro­daw­nych bom­bard pusz­cza­ją­ce tra­wę.
Stan pełen eso­wa­tych pta­ków, błę­kit­nych i bia­łych,
i histe­rycz­nych pta­ków gonią­cych reszt­ka­mi ska­li,
nie­wi­docz­nych w napa­dach sza­łu.
Tana­gry zaże­no­wa­ne swo­ją galą
i peli­ka­ny uwiel­bia­ją­ce bła­ze­na­dę;
doka­zu­ją, śmi­ga­jąc mię­dzy wyspa­mi man­gro­we
na moc­nych prą­dach przy­pły­wów i odpły­wów,
i ster­czą na wąskich pla­żach, susząc zło­te skrzy­dła
w sło­necz­ne wie­czo­ry.
Monu­men­tal­ne żół­wie, potul­ne, bez­rad­ne,
mrą i zosta­wia­ją sko­ru­py obro­słe pąkla­mi,
i duże bia­łe czasz­ki z krąż­ka­mi oczo­do­łów
dwu­krot­nie więk­szy­mi niż ludz­kie.
Pal­my kle­ko­czą w rów­no­mier­nym szkwa­le
jak dzio­by peli­ka­nów. Spa­da tro­pi­kal­ny deszcz,
aby odświe­żyć sznu­ry niza­nych przez odpływ
blak­ną­cych musze­lek: Łza Hio­ba, Chiń­ski Alfa­bet,
Nie­wie­ście Uszka, kolo­ro­we prze­grzeb­ki, rzad­ka Juno­nia,
zło­żo­ne jak­by na sza­rej szma­cie zgni­łe­go per­ka­lu,
na spód­ni­cy pogrze­ba­nej indiań­skiej księż­nicz­ki;
one tę mono­ton­ną, bez­kre­sną, obwi­słą linię brze­gu
dys­kret­nie inkru­stu­ją.

Z górą trzy­dzie­ści myszo­ło­wów kła­dzie się teraz w dryf
nad czymś, co wypa­trzy­ły w trzę­sa­wi­sku,
opa­da­ją niżej i niżej, krę­ga­mi w dół i w dół,
jak płat­ki kamie­nia w czaj­ni­ku.
Dym leśnych poża­rów sączy pięk­ne błę­kit­ne eks­trak­ty.
Zwę­glo­ne pnia­ki i pnie drzew powle­ka aksa­mit­na czerń.
Moski­ty
rusza­ją na żer, nucąc wście­kłe obli­ga­to.
Po zmro­ku świe­tli­ki nano­szą mapę fir­ma­men­tu na bagna
aż do wscho­du księ­ży­ca.
Zim­na biel bez bla­sku, świa­tło jak ordy­nar­na ple­cion­ka,
cały nie­chluj­ny, zepsu­ty stan tonie w czar­nych klek­sach,
zbyt rzad­ko roz­sia­nych, i ohyd­nych bie­lach; naj­po­dlej­sza
wido­ków­ka z samym sobą.
Po zmro­ku wszyst­kie bajo­ra jak­by się gdzieś ulot­ni­ły.
Ali­ga­tor, któ­ry ma pięć róż­nych sygna­łów:
przy­ja­zny, miło­sny, godo­wy, wojen­ny i ostrze­gaw­czy –
skom­le i gada w krta­ni
indiań­skiej prin­ces­sy.

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry

 

belka_1

O autorze

Elizabeth Bishop

Amerykańska poetka, tłumaczka, powieściopisarka, jedna z najważniejszych poetek anglojęzycznych XX wieku. Debiutowała w 1946 roku tomem North & South. Napisała ponad 11 książek, w tym 6 tomów poetyckich. Przyjaźniła się z Robertem Lowellem, którego poezja miała duży wpływ na jej twórczość. W 1956 roku otrzymała Nagrodę Pulitzera za tom North & South – A Cold Spring. W następnych latach otrzymała wiele najważniejszych amerykańskich nagród literackich, w tym National Book Award. Mieszkała w Nowym Jorku, Paryżu, San Francisco, Meksyku, Brazylii.

Powiązania

Amerykańska Szkoła Pisania

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół książ­ki Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia Eli­za­beth Bishop z udzia­łem Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Jerze­go Jar­nie­wicz i Joan­ny Muel­ler w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

Amerykańska Szkoła Pisania. Szkice i opowiadania (2)

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Eli­za­beth Bishop Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2020 roku.

Więcej

Santarém, Samotność przestrzeni oraz Nie gódź się

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół ksią­żek San­ta­rém Eli­za­beth Bishop, Samot­ność prze­strze­ni Emi­ly Dic­kin­son i Nie gódź się Pat­ti Smith z udzia­łem Tade­usza Sław­ka, Fili­pa Łobo­dziń­skie­go, Joan­ny Muel­ler oraz Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 24.

Więcej

Amerykańska Szkoła Pisania. Szkice i opowiadania

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Eli­za­beth Bishop, Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2020 roku.

Więcej

Wiersze (2)

utwory / zapowiedzi książek Andrzej Sosnowski Elizabeth Bishop

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę San­ta­rém (wier­sze i trzy małe pro­zy) Eli­za­beth Bishop, w prze­kła­dzie Andrze­ja Sosnow­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 5 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej

Wiersze (1)

utwory / zapowiedzi książek Andrzej Sosnowski Elizabeth Bishop

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę San­ta­rém (wier­sze i trzy małe pro­zy) Eli­za­beth Bishop, w prze­kła­dzie Andrze­ja Sosnow­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 5 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej

Przekuwanie krzyku

wywiady / o książce Joanna Mueller Juliusz Pielichowski

Roz­mo­wa Joan­ny Muel­ler i Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki San­ta­rém (wier­sze i trzy małe pro­zy) Eli­za­beth Bishop w prze­kła­dzie Andrze­ja Sosnow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 5 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej

Końce poezji („druga prezentacja” Elizabeth Bishop)

recenzje / ESEJE Andrzej Sosnowski

Esej Andrze­ja Sosnow­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki San­ta­rém (wier­sze i trzy małe pro­zy) Eli­za­beth Bishop, w prze­kła­dzie Andrze­ja Sosnow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 5 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej

Wiersze (2)

utwory / zapowiedzi książek Andrzej Sosnowski Elizabeth Bishop

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę San­ta­rém (wier­sze i trzy małe pro­zy) Eli­za­beth Bishop, w prze­kła­dzie Andrze­ja Sosnow­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 5 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej

Wnętrze z przedłużaczem

recenzje / ESEJE Lavinia Greenlaw

Esej Lavi­nii Gre­en­law na temat poezji Eli­za­beth Bishop, towa­rzy­szą­cy zapo­wie­dzi San­ta­rém (wier­sze i trzy małe pro­zy) Eli­za­beth Bishop w prze­kła­dzie Andrze­ja Sosnow­skie­go, któ­ra uka­że się 5 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej

Wiersze (1)

utwory / zapowiedzi książek Andrzej Sosnowski Elizabeth Bishop

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę San­ta­rém (wier­sze i trzy małe pro­zy) Eli­za­beth Bishop, w prze­kła­dzie Andrze­ja Sosnow­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 5 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej

Prowincje prozy

recenzje / ESEJE Juliusz Pielichowski

Szkic Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Eli­za­beth Bishop Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 28 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Na marginesie „Do botequim i z powrotem”

recenzje / KOMENTARZE Juliusz Pielichowski

Komen­tarz Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Eli­za­beth Bishop Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 28 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Przekuwanie krzyku

wywiady / o książce Joanna Mueller Juliusz Pielichowski

Roz­mo­wa Joan­ny Muel­ler i Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki San­ta­rém (wier­sze i trzy małe pro­zy) Eli­za­beth Bishop w prze­kła­dzie Andrze­ja Sosnow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 5 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej

Końce poezji („druga prezentacja” Elizabeth Bishop)

recenzje / ESEJE Andrzej Sosnowski

Esej Andrze­ja Sosnow­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki San­ta­rém (wier­sze i trzy małe pro­zy) Eli­za­beth Bishop, w prze­kła­dzie Andrze­ja Sosnow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 5 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej