zgubiony tancerz
zwiędły suknie i wachlarz z piór strusich
czas opada jak chmura szarańczy
wszystko kończy się prędzej niż musi
gra muzyka lecz nie ma z kim tańczyć
tancerz miły odszedł w dalszą drogę
gdzie jest nie wiem ani wy nie wiecie
jeśli tu go odszukać nie mogę
jakże znajdę go w wielkim wszechświecie
Stwórca
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało?
Nikt się nie będzie tłumaczył, że nie mógł wymyślić lepiej?
Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało!
Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie?
Nikt mi nie powie, dlaczego? Nikt mi nie powie, dla kogo?
Nie wyjmie mi z serca strzały? Nie zdziwi się, że z nią żyłam?
Nie pocałuje mnie za to? I przejdę samotną drogą,
zgubię się i zarzucę, tak jakbym nigdy nie była?
Achilles płakał z rozpaczy zabiwszy Pentesyleja –
lecz ten, co mnie życie odbierze, nie krzyknie z żalu i strachu.
Poleci za motylami, do kwiatów się roześmieje
i zaśnie w złotym powietrzu, w sieci najnowszych zapachów…
Szpilki
Srebrne są małe szpilki. Żółta jest panna Anna,
Klęcząc upina suknię stojącej bladej hrabiny.
Hrabina spośród jedwabi wznosi się jak fontanna,
Jak smutna wierzba płacząca ubrana w crêpe-de-chiny.
I rzecze panna Anna klęcząca na kobiercu:
„Nieszczęście, pani hrabino! oto zabrakło nam szpilek!”
„O, droga panno Anno! Znajdą się. W moim sercu.
Oprócz śmiertelnej strzały jest ich tam tyle, tyle…
Miałam poduszkę do szpilek. Króliczka z białego atłasu.
Dziś już weń szpilek nie wbijam. Ach, człowiek coraz mniej błądzi…
Króliczek: jak serce moje. Nie czynił wprawdzie hałasu,
Lecz może cierpiał tym więcej. Jak panna Anna sądzi?”
Królowa Mrozu
Oto Królowa Mrozu idzie przez ulicę,
otoczona przez dziką śnieżycę.
Usta ma blade, zaciśnięte twardo
i kapelusz z zaśnieżoną kokardą –
w ręku list. Czarne słowa na białym papierze,
z których mróz swój początek bierze.
Idzie prędko ku rzece. Zamarzłe ma oczy.
Rzeka stanie, gdy Królowa w nią skoczy.
Zawód w miłości
Okrucieństwo Natury, ten zarzut surowy,
Lecz słuszny, choć go serce z rozpaczą odgania,
Ten błąd wieczny, tyrański wyrodnej urody,
Niepokoi mnie nocą, aż się gwiazdy mącą,
Zmieniając konstelacje w znaki zapytania.
I nie cieszy mnie więcej róża, winogrono,
Rzewna zieleń majowa czy jesienne złoto.
Smutna jestem jak córka, której dowiedziono,
Że jej matka, rodzona, kochana gorąco,
Jest czarnym charakterem, okrutną istotą.
Trzy godziny
Pierwsza godzina czekania to radość i strach z gorączką.
Tu kwiaty, a tu papierosy… masz, perfum się wylał na marmur!
Lustrzane drzwi szafy skrzypią. Gdzie wstążka? Jak gorąco!
Pokój musi pachnąć i wzdychać, i być pełen, pełen lękliwego charme’u…
A druga godzina czekania to uważne, czujne słuchanie.
Ktoś przeszedł i nie zapukał. Wrócił, zapukał: służąca.
Minuty jak blady makaron leniwie toną w dywanie…
Cisza szepcze, że jest za późno i że jest śpiąca…
A trzecia godzina czekania to polip o oczach starca,
Czarna kawa dawno wystygła. Nikt nie przyszedł. I to się zdarza.
Człowiek inteligentny sam sobie wystarcza.
I gwiżdże na wszystko żałośnie, jak wiatr wśród cmentarza. –
Przeciw „keep smiling”
Ach, nie szukajmy zapomnienia, pociech,
Zębów nie szczerzmy przekornie, wbrew fali,
W śmiechu nad siły. Zmęczeniśmy w locie,
I najweselsi krzyżem na świat padli,
I co najżywsi, dzisiaj są umarli,
A najbarwniejsi, jak róże, przemarzli.
Był czas radości. A jest chwila taka,
Że Bóg nakazał płacz. Więc lepiej płakać.
Black-out Europy
p. Janowi Hulewiczowi
Gasić lampy! Zasłaniać, gasić wszelki blask!
Nakazujemy ciemność! Ciemność i ciemnotę!
– Spójrzcie, tam dziwak jakiś, stojąc na balkonie
Wbrew syrenom, śmie dumać! Patrzy w gwiazdy złote,
Z czoła bije mu promień! Załamuje dłonie…
– Cofnąć się! ściemnić czoło! Przygasić tę jasność!
Serca, dotąd miłością bliźniego płonące,
Zakryć czarną żałobą! Iskrę Bożą zdmuchnąć!
Jedynie dziś bezkarnym świecić wolno próchnom,
Nie słuchać – tylko gwiazdom, a bielić się – kościom,
Na rozbitym cmentarzu pod rumieńcem łuny
Rosnącym na obliczu nieba pośród mroków!
Zabłysło wielkie okno: to trafiony kościół!
Żadne inne nie ujdzie strażniczemu oku!
A więc zasłaniać, głuszyć, tępić każdy blask!
1943