książki / WIERSZE PODRÓŻNE

Selfie na tle rzepaku

Justyna Bargielska

Fragmenty książki Selfie na tle rzepaku Justyny Bargielskiej, wydanej w Biurze Literackim 28 czerwca 2016 roku, a w wersji elektronicznej 20 lutego 2020 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Dating sessions

Pew­nie, że chcę: lody, potem mach­nie­my
się do Sopot, tak­sów­karz pod­rzu­ci za
duży rośnij. Jego napi­wek pój­dzie na
hacjen­dę, żeby mieć gdzie się
gonić dooko­ła sto­łu. Na dobra­noc odwiert
w poszu­ki­wa­niu Austra­lii i rand­ka
w pło­ną­cym tune­lu. Chy­ba że mam okres.
W ogó­le to chcę.

Przy­gry­za­ny język spuchł i osta­tecz­nie
wyparł, co było do doda­nia. Myśl
jak ten męż­czy­zna, co leży obok,
a świat roz­su­nie kola­na. Poproś
go o rękę, gdy wsta­nie. Tym­cza­sem
złe kobie­ty w księ­ży­co­wych żół­ciach
i puste pro­chow­ce, któ­re chcą mu
cie­bie zabrać: nie je śni
jak naj­dłu­żej, jęcząc i puch­nąc.


Selfie ze złotym siurkiem

Jake, jestem w cią­ży, powie­dzia­ła pan­na
i skoń­czy­ła się seria. Poza kadrem Jake spy­tał
jak, sko­ro wszyst­ko się odby­ło w języ­ku.
Gdy­by to wszyst­ko się odby­ło w języ­ku,
nie mie­li­by­śmy teraz zagad­nie­nia.
Ale to wszyst­ko odby­ło się w dupie.
Otchła­ni, popra­wił Jake pan­nę, prze­pa­ści.
A potem ją ode­słał aż do roz­wią­za­nia.

Nie, żeby mnie jakoś rusza­ła ta histo­ria,
ale jest raczej póź­no, słoń­ce nie zacho­dzi,
bar­dzo dłu­go już jadę, a jedy­ne, co widzę,
to siew­cy z kloc­ków lego cza­sem w polu po pra­wej.


Trauma o piesku

Myli­śmy zęby i powie­dzia­łam do męża:
boję się, czy poznam, że umar­łam. Bo
czy umrzeć to jest śnić sny jak­by nie swo­je,
czy może bar­dziej jak dwie­ście tysię­cy
czar­nych pere­łek, któ­re toczą się za nami
do zsy­pu. Keep dying, powie­dział mąż,
prze­ko­nasz się. Żegluj, jasny spła­chet­ku,
dopo­wie­dzia­łam sobie, nie myśl teraz
o dziu­ra­wym oku, przez któ­re cię obser­wu­ją
pod kątem abor­da­żu. Ale bar­dzo mnie wystra­szył
ten poje­dy­nek pie­ska z tram­wa­jem,
gdy mąż powie­dział: nie patrz, a za kart­ką dło­ni
pie­sek pod­niósł się, był taki wiel­ki
i zapra­szał nas wszyst­kich do swo­je­go
roz­pru­te­go brzu­cha, w któ­rym już cze­kał ksiądz,
nagie drze­wa i z pia­sku usy­pa­ne mia­sto.


Pies ci je kapelusz

Tak szcze­rze, to myślę, że nie wiesz, czym jest tęsk­no­ta.
Czy two­ja cór­ka powie­dzia­ła ci kie­dyś
pięć­dzie­siąt trzy razy pod rząd, że pies ci je kape­lusz?
Niech je, powie­dzia­łam. Nie wiem, czy choć raz. Two­je maile
to nie maile, to piesz­czo­ty, dzi­siaj pój­dę spać z tobą,
mówi mi mail. Nie, mailu, dzi­siaj pój­dziesz spać z żoną,
a ja pój­dę spać z mężem. Nie­mniej nie dalej niż jutro
pla­nu­ję pozbyć się ze świa­ta wszyst­kich naczyń,
do picia, do sika­nia, prze­cho­wy­wa­nia pro­chów bli­skich,
zbie­ra­nia krwi nasze­go Zba­wi­cie­la, i będę ostat­nim
naczy­niem na świe­cie. I, umów­my się,
ja i krew Zba­wi­cie­la, tyl­ko my dwie wie­my,
czym jest tęsk­no­ta.


Cenne jest Jagniątko

Czy przy­go­dy Chry­stu­sa nie były wymy­ślo­ne?
I nagle idę łąką, a sły­szę tunel. Ksiądz mówi: cia­ło Chry­stu­sa,
a ja sły­szę: pro­szę tę kart­kę zabrać do domu
i ćwi­czyć, ćwi­czyć, ćwi­czyć, gło­skę za gło­ską. To ćwi­czę,
gło­skę za gło­ską. Kto tu nie był, ten nie wie:
ani to lim­bo, ani pla­ża. Kto tu nie był, ten nie zro­zu­mie.

Ale posta­ram się przy­bli­żyć wam to miej­sce,
to miej­sce ma wie­le ścian, a ty w nim sie­dzisz i myślisz:
Po co zabi­jać nowo­rod­ki, prze­cież kupi­ła­bym,
choć­by do dal­szej sprze­da­ży albo na narzą­dy.

O autorze

Justyna Bargielska

Urodzona w 1977 roku w Warszawie. Poetka, pisarka. Laureatka konkursu poetyckiego im. Rainera Marii Rilkego (2001) i nagrody specjalnej im. Jacka Bierezina (2002). Otrzymała dwa razy Nagrodę Literacką Gdynia (2010 i 2011). Mieszka w Warszawie.

Powiązania