książki / ANTOLOGIE

100 wierszy polskich stosownej długości

Artur Burszta

Premiera antologii 100 wierszy polskich stosownej długości w wyborze Artura Burszty, która ukazała się 23 marca 2015 roku nakładem Biura Literackiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Mar­cin Sen­dec­ki

Wiersz

Wiersz jest poważ­ny
Wiersz jest nie­po­waż­ny

Wiersz jest wydaj­ny
Wiersz nie jest wydaj­ny

Wiersz pro­kra­sty­nu­je
Wiersz ewo­lu­uje

Wiersz ciek­nie
Wiersz zama­rza

Wiersz jest zro­zu­mia­ły
Wiersz jest nie­zro­zu­mia­ły

Wiersz chi­cho­cze
Wiersz ocie­ra łzy

Wiersz jest suro­wy
Wiersz mięk­nie

Wiersz ceru­je
Wiersz rwie

Wiersz upa­da
Wiersz chwy­ta się słów

Wiersz się leni
Wiersz idzie w zawo­dy

Wiersz dźwię­czy
Wiersz tra­ci wzrok

Wiersz wzra­sta
Wiersz kar­le­je

Wiersz się godzi
Wiersz gar­dzi

Wiersz tonie
Wiersz liże muł

Wiersz zacho­dzi
Wiersz dnie­je

Wiersz jest odpo­wied­ni
Wiersz jest nie­od­po­wied­ni

Wiersz jest skrom­ny
Wiersz zacią­ga dług

Wiersz zasy­pia
Wiersz wie­je

Wiesz jest chro­my
Wiersz podźwi­ga się

Wiersz jest nie­my
Wiersz pod­po­wia­da

Wiersz jest pierw­szy
Wiersz nie jest ostat­ni

Wiersz jest ostat­ni
Wiersz zamy­ka drzwi

Wiersz rodzi
Wiersz abor­tu­je

Wiersz agi­tu­je
Wiersz jest indy­fe­rent­ny

Wiersz gło­su­je
Wiersz boj­ko­tu­je

Wiersz prze­gry­wa
Wiersz liczy hajs

Wiersz się liczy
Wiersz jest sam jak palec

Wiersz jest post­ny
Wiersz stoi nad gro­bem

Wiersz tyje
Wiersz zmar­twych­wsta­je

Wiersz pło­nie
Wiersz dopa­la się

Wiersz jest przy­dat­ny
Wiersz jest nie­przy­dat­ny

Wiersz jest tyci
Wiersz jest hucz­ny

Wiersz mil­czy
Wiersz pije za dwóch

Wiersz jest poważ­ny
Wiersz jest nie­po­waż­ny

Wiersz chwy­ta
Wiersz zachwy­ca się

Wiersz jest obiet­ni­cą
Wiersz jest sekut­ni­cą

Wiersz obła­zi
Wiersz obra­ża się

Wiersz notu­je
Wiersz skre­śla

Wiersz się ceni
Wiersz się sprze­da­je

Wiersz się mie­rzy
Wiersz bie­rze mia­rę

Wiersz się maże
Wiersz wsta­je z kolan

Wiersz jest lustrem
Wiersz jest węglem

Wiersz jest tani
Wiersz chce się dro­żyć

Wiersz jest zro­zu­mia­ły
Wiersz jest nie­zro­zu­mia­ły


Mar­ta Pod­gór­nik

debiut w internecie

pilot mig‑a zwy­cię­ża gdy samot­nie leci
w pisar­stwie nie ma miej­sca dla męża i dzie­ci

nie­po­ka­la­ne było naj­święt­sze poczę­cie
mał­żeń­stwo dla pisar­stwa jest to żył pod­cię­cie

miłość nie­speł­nio­na pisze świet­nie wier­sze
i jest o wie­le trwal­sza niż miłość w mał­żeń­stwie

nie­do­je­ba­ny pisarz ma więk­szą inwen­cję
czę­ste poży­cie twór­czą zabi­ja poten­cję

pisarz musi prze­ży­wać przy­go­dy by pło­dzić
na te przy­go­dy trud­no mężo­wi się zgo­dzić

pisarz musi opi­sać obszer­nie co czu­je
jest to trud­ne gdy kasz­kę dla dziec­ka gotu­je

pisarz pije gdy pisze takie jego pra­wo
picie gdy ma się dzie­ci jest nagan­ną spra­wą

treść nie może być w wier­szu pod for­mą ukry­ta
trud­no pisać gdy wie się że mąż to prze­czy­ta

że pisarz z pisa­rza­mi prze­sta­je naj­chęt­niej
na ogół mu prze­szka­dza w uda­nym mał­żeń­stwie

pisarz nie ma pie­nię­dzy na wła­sne wygo­dy
co dopie­ro wese­la chrzci­ny czy roz­wo­dy

pisarz pisze bo wię­cej nic już nie potra­fi
„nie­speł­nio­ny rodzin­nie” nie­źle brzmi w bio­gra­fii

gdy pisarz się w mał­żeń­stwie szczę­śli­wy oka­że
łatwo może zapo­mnieć to, że jest pisa­rzem

na ogół gdy w mał­żeń­stwo wstę­pu­ją poeci
koń­czą karie­rę pisząc ksią­żecz­ki dla dzie­ci

spło­dze­nie dziec­ka dla pisa­rza jest twór­czą pod­nie­tą
pod warun­kiem że pisarz ten nie jest kobie­tą

pisarz lubi wstę­po­wać w nowe sytu­acje
nie­ko­niecz­nie zaś jeź­dzić z dzieć­mi na waka­cje

pisarz jest zawo­do­wo wyzu­ty z szcze­ro­ści
a to mu nie poma­ga w zdo­by­ciu miło­ści

więc na swój los się godzi poważ­nie­je z wie­kiem
i zosta­je samot­nym, speł­nio­nym czło­wie­kiem


Krzysz­tof Jawor­ski

Homage to Maria Konopnicka

Mario,
nie uro­dzi­ła się i nie uro­dzi poet­ka więk­sza od Cie­bie!

Dziś,
kie­dy masz 154 lata,
czu­ję się przy Tobie jak trzy­dzie­sto­let­ni gów­niarz w mary­nar­skim ubran­ku.
(Seks mógł­by wcho­dzić w rachu­bę).

Zawsze zazdro­ści­łem Ci przy­jaź­ni z Eli­zą Orzesz­ko­wą (1841–1910) i tej bły­sko­tli­wej kore­spon­den­cji z lat 1879–1882.
Ja przy­jaź­ni­łem się z Dar­kiem Fok­sem (1966- ), jego bły­sko­tli­wa kore­spon­den­cja z lat 1991–1992 ogra­ni­czy­ła się jedy­nie do stresz­cze­nia 4 odcin­ków „Staw­ki więk­szej niż życie”.

Chcesz posłu­chać?

1. Wiel­ka wsy­pa

Hans idzie do den­ty­sty, któ­ry nazy­wa się nie tak, jak powi­nien,
a w pocze­kal­ni sie­dzi nie­ja­ki Wolf (napraw­dę nazy­wa się Zając, Wol­fem nazwał go Bru­ner, bo to czło­wiek Bru­ne­ra), no i po tym, jak Hans dał jakieś waż­ne mate­ria­ły den­ty­ście (przy oka­zji wyda­ło się, że Han­so­wi psu­je się 1 ząb), den­ty­sta zosta­je aresz­to­wa­ny.
Wolf jest cwa­ny i powo­li zaczy­na roz­pra­co­wy­wać zaprzy­jaź­nio­ny
z Han­sem oddział par­ty­zanc­ki.
Hans jest w tym oddzia­le przez chwi­lę i wła­śnie w tej chwi­li widzi go Wolf (ten Zając).
Po powro­cie do mia­sta Hans zosta­je zapro­szo­ny na impre­zę do jed­nej pani (ta pani na koń­cu odcin­ka gotu­je zupę par­ty­zan­tom,
o któ­rych było wyżej), i tak się nie­szczę­śli­wie skła­da, że zja­wia się tam Wolf (ZAJĄC), któ­ry chce prze­ka­zać Bru­ne­ro­wi waż­ną infor­ma­cję (o tym, że Hans to nie Hans).
Hans wpa­da na genial­ny pomysł: wysy­ła panią (gospo­dy­nię) do par­ty­zan­tów, któ­rzy rezy­du­ją kil­ka domów dalej, a sam uda­je
pija­ne­go i spi­ja do nie­przy­tom­no­ści Zają­ca i Bru­ne­ra.
Wpa­da­ją par­ty­zan­ci i zabi­ja­ją Wol­fa, oraz zabie­ra­ją mun­du­ry
Han­so­wi i Bru­ne­ro­wi.
Den­ty­sta zosta­je odbi­ty z trans­por­tu.

PS. Han­so­wi psu­ła się chy­ba gór­na, pra­wa czwór­ka, ale nie jestem pewien.

2. Café Rose

Tym razem J‑23 prze­by­wał w Tur­cji.
Zabił jed­ne­go face­ta, a dru­gie­go nie­źle obił.
Prze­le­ciał taką jed­ną z czar­ny­mi wło­sa­mi.
Naj­lep­sza była sce­na, w któ­rej Hans po raz pierw­szy wszedł do Kon­su­la­tu Rze­szy w Istam­bu­le:
– Dzień dobry. Nazy­wam się Hans Kloss. Dzwo­ni­łem przed godzi­ną.
– Dzień dobry. Pan Kon­sul ocze­ku­je pana. (tutaj się naj­bar­dziej śmia­łem)
Dobre było też to, jak wyry­wał kable z tele­fo­nów w tym­że kon­su­la­cie.
Tę, któ­rą prze­le­ciał, postrze­lił ten, któ­re­go uto­pił.
PS. Oprócz tego Hans uczył widza, jak prze­gry­wać w poke­ra.

3. Ostat­nia szan­sa

Cho­dzi­ło o pla­ny poli­go­nu, był jakiś pro­fe­sor Wil­ly i cór­ka pro­fe­so­ra, z któ­rej ust pada­ły te oto wie­ko­pom­ne sło­wa:
– Puść to jesz­cze raz, Hans, to takie ład­ne.
– Nie­źle tań­czysz, Hans.
– Nie nale­ży oszu­ki­wać brzyd­kich dziew­cząt. (tutaj mie­rzy do Han­sa z pisto­le­tu)
Wystę­pu­je też eses­man, któ­ry doku­cza nie­ja­kiej Annie i mówi przy tym:
– Wiesz jak wyglą­da ktoś, kto uda­je, że nic nie wie?
Anna jed­nak wyglą­da, jak wyglą­da­ła, do koń­ca odcin­ka.
Tyl­ko Wil­ly się prze­krę­cił.
No i była strze­la­ni­na.

4. Żela­zny Krzyś

Hans cięż­ko pra­cu­je na awans.
Przy pomo­cy pol­skie­go hra­bie­go, któ­ry wpadł, bo był szpie­giem, roz­wa­la kil­ku­na­stu ofi­ce­rów (wyso­kich ofi­ce­rów), roz­wa­la ich
w ten spo­sób, że ten hra­bia zezna­je, a tam­ci idą do pier­dla, a potem do Bozi.
Hans prze­cho­dzi same­go sie­bie, tak kom­bi­nu­je, że gło­wa mała.
I żad­nych kobi­tek, wyobraź sobie.
A na koń­cu Adolf H. wrę­cza ŻELAZNY KRZYŚ Han­so­wi, ale to mi się nie podo­ba­ło, bo było widać tyl­ko ręce Adol­fa H.

Mario,
jak widzisz kwi­tło życie inte­lek­tu­al­ne w latach dzie­więć­dzie­sią­tych XX wie­ku.
Jako naród, zaszli­śmy napraw­dę dale­ko.
Nie­dłu­go nakrę­cą „Ogniem i mie­czem”.
Cie­ka­we kto zagra Olbrych­skie­go?
Cie­ka­we czy Foks komuś to stre­ści?

Mario,
mój świat wewnętrz­ny nijak nie prze­kła­da się na świat zewnętrz­ny.
Jestem jak ta sie­ro­ta co pasa­ła gąski, ale teraz nie ma już co pasać, bo przy­szedł lis i zeżarł jej sta­do.
Sto­ję tyl­ko nad tym lisem i skom­lę:
– Ty chu­ju, oddaj gąski…
Ale on nie odda­je.

I nie odda.

Mario,
czy to ja zgorzk­nia­łem, czy ten świat jest napraw­dę wyjąt­ko­wo ponu­rym miej­scem?

Nie­dzie­la.
Miej­sco­wa tele­wi­zja emi­tu­je Mszę Świę­tą z napi­sem LIVE,
a ja cze­kam na Mszę Świę­tą z napi­sem UNPLUGGED.

A więc On jed­nak LIVE,
potem DEAD,
przez 3 dni UNPLUGGED,
by ponow­nie LIVE.

Nie­zba­da­ne są wyro­ki tele­wi­zji.
Nie­zba­da­ny jest magne­to­fon szpu­lo­wy ZK 120 T.
Nie­zba­da­ne jest nagra­nie „Raspu­tin” w wyko­na­niu zespo­łu BONEY M.
Nie­zba­da­na jest zawar­tość pozo­sta­łych szpul.

Mario,
od dzie­ciń­stwa cho­dzi mi po gło­wie ten motyw:
ja na trzy­ko­ło­wym rower­ku, a tuż obok prze­pięk­na kró­lew­na
o zło­tych wło­sach.
Dosłow­nie o zło­tych.
Wło­sy ma bowiem wyku­te z meta­lu i uży­wa ich jako peru­ki.
Wiem o tym.
Ponad­to, coś tam musi być nie w porząd­ku z kół­ka­mi, rowe­rek się kiwa, co utrud­nia jaz­dę.
Strasz­nie mnie to wkur­wia.

Mario,
warzyw­niak na dole otwar­ty do 21, gdy jesz­cze wczo­raj zale­d­wie do 19.
Nie ma powo­du bym nie wie­rzył w POSTĘP.

Sze­rzy się pijań­stwo, bud­dyzm i hin­du­izm – ostrze­ga miej­sco­wa tele­wi­zja.

Słu­chaj,
pójdź­my na całość i zrób­my to w jakimś publicz­nym miej­scu!

Cho­ciaż naj­bar­dziej przy­gnę­bia­ją mnie kato­lic­kie pro­gra­my dla dzie­ci.

W koń­cu trze­ba sobie jakoś radzić z tą samot­no­ścią.

Mario,
gdzie mnie zapro­wa­dzi mój wro­dzo­ny nihi­lizm?

Czy wie­rzysz w miłość poza­gro­bo­wą?

Zabi­jam sie­bie tym cyni­zmem.

Zupeł­nie jak­by świa­tłość odwró­ci­ła się do nas dupą.

Egzy­sten­cja mnie upo­ka­rza.

Poza tym wszyst­ko w porząd­ku.

Pani Zofia Czer­nic­ka nadal ogrom­nie lubi Zbi­gnie­wa Wodec­kie­go, cho­ciaż popro­si­ła, żeby wypro­wa­dził się z jej miesz­ka­nia.
Jak sama mówi: „Uda­ło mi się z miesz­ka­nia mego i moich dzie­ci wypro­wa­dzić męż­czy­znę” (Zbi­gniew Wodec­ki – przyp. red.)
Mnie się to też wyda­je jakieś podej­rza­ne, no ale w koń­cu lubie­nie lubie­niem a miesz­ka­nie miesz­ka­niem.
Zresz­tą romans Madon­ny z Car­lo­sem Leone rów­nież dobiegł koń­ca. Już od ponad dwóch mie­się­cy kochan­ko­wie nie spo­ty­ka­ją się.
Cho­ciaż Leone wyta­tu­ował sobie nawet na ramie­niu datę ich pierw­sze­go spo­tka­nia.
Myślę, że ktoś tu robi w bam­bu­ko Car­lo­sa Leone, mimo tatu­ażu.

Mario,
tego moż­na się dowie­dzieć z lek­tu­ry pism kobie­cych.
Czy­tam pisma kobie­ce, bo jest tam rubry­ka: „O nich się mówi –
O nich się mówi”.
Wer­tu­ję tę rubry­kę, bo nie chciał­bym prze­ga­pić zda­nia: „Nie­daw­no zro­bi­ły furo­rę ero­tycz­ne opo­wie­ści Dar­ka Fok­sa, któ­re sączy swo­im zmy­sło­wym gło­sem przez tele­fon”, oraz pora­dy prak­tycz­nej:
„Miłym pre­zen­tem z Korei jest naro­do­wy strój kore­ań­ski. Odzia­ny w taki ory­gi­nal­ny kore­ań­ski strój zasko­czysz każ­de­go”.

Mario,
zgad­nij co mam teraz na sobie?
Wła­śnie…!
Tyl­ko te maj­tecz­ki,
zwa­ne bok­ser­ka­mi, kolor spra­ny gra­nat.
To wszyst­ko, jeśli nie liczyć skar­pet nie od pary: bla­do­nie­bie­skiej
z dziu­rą, na lewej sto­pie i wybla­kło­ró­żo­wej bez dziu­ry, na pra­wej.

(To wina żony, tyle razy jej mówi­łem, żeby zwra­ca­ła uwa­gę na kolo­ry.)

Chy­ba Ci nie prze­szka­dza, że mam żonę?

(Jak ona to prze­czy­ta to mnie zabi­je.)

W każ­dym razie jest mi zim­no w sto­py.

A opo­wia­da­łem Ci jak zadzwo­nił do mnie kie­dyś Darek Foks, a ja mu mówię, że chciał­bym wresz­cie napi­sać coś dla ludzi, to on na to: „To napisz roz­kład jaz­dy PKP”.

Mario,
nadal twier­dzę, że nie powin­no się pisać i myśleć dla ludzi, ale Foks miał chy­ba tro­chę racji. Skoń­czę jak Przy­by­szew­ski, tłu­ma­cząc na
język poezji nie­zro­zu­mia­łe instruk­cje Pol­skich Kolei Pań­stwo­wych.

Los potra­fi być okrut­ny.

Posta­no­wio­ne.
Jadę do Wene­cji.
(Jadę do Wene­cji, a nawet nie byłem w pie­przo­nych Wło­szech!)
Jadę do Wene­cji, żeby tam umrzeć.
Gdzieś sły­sza­łem, że tam umie­ra­ją.
No bo jeśli nie do Wene­cji, to dokąd?
Dokąd uciec?

(Moż­na jesz­cze zało­żyć klub pier­dol­nię­tych.)

A opo­wia­da­łem Ci o tym tele­fo­nie Fok­sa:
– Dzień dobry. Czy pan Jawor­ski?
– Tak.
– Jestem zna­nym reży­se­rem fil­mo­wym. Chciał­bym nakrę­cić film rysun­ko­wy z pań­skich wier­szy.

Albo taki dia­log:
Ja: Czy prze­cho­dzisz kry­zys wie­ku śred­nie­go?
On: Nie.
Ja: Dla­cze­go?
On: Bo jak się golę, to nie patrzę w lustro.

Z tego wszyst­kie­go czu­ję się jak Gau­gu­in na swo­im wiel­kim balu: za chwi­lę zegar wybi­je pół­noc, czar pry­śnie, wej­dzie Darek Foks
i wrę­czy mi swo­je obcię­te ucho.
No bo jakie jesz­cze mogą być następ­stwa robie­nia sobie jaj ze zna­nych reży­se­rów fil­mo­wych i mani­pu­lo­wa­nia brzy­twą w oko­li­cy twa­rzy?

Jako wyjąt­ko­wo prze­wrot­ne i z natu­ry zło­śli­we bydlę, auto­ry­ta­tyw­nie stwier­dzam, iż cho­dzę samot­nie po świe­cie, zaba­wia­jąc się wła­sny­mi, zło­śli­wy­mi myśla­mi.

I niech tak zosta­nie.

Mario,
Two­ja cip­ka, dwa metry pod zie­mią, zamie­nio­na w proch.

Bio­lo­gia nigdy nie była po naszej stro­nie.

Czy to już jest zaan­ga­żo­wa­nie emo­cjo­nal­ne?

Baran­ki krwi w nas bie­ga­ją,
a wil­ki cza­su je zja­da­ją.

I obo­jęt­ne czy śmierć jest jedy­nie koń­cem, czy dopie­ro począt­kiem, czy jed­nym i dru­gim naraz, w jakiejś bez­sen­sow­nej goni­twie goły­mi dupa­mi po nie­he­blo­wa­nych deskach – osta­tecz­nie i tak cho­dzi
o bez­po­śred­niość wyra­ża­nia uczuć.

Mario,
nie rozu­miem tego świa­ta.

Cokol­wiek to ozna­cza.

27 XII 96


Filip Zawa­da

Dyska (psychozabawa)

Pią­tek
Paweł jest już po czte­rech piwach i set­ce
Na dys­ce w remi­zie jest już spo­ro ład­nych dziew­czyn
z oko­licz­nych wio­sek
Wśród nich naj­bar­dziej oble­ga­na Beata z Brze­gu
Czy sądzisz że powi­nien
wypić jesz­cze jed­no piwo
Jeże­li tak prze­su­wasz się na dwój­kę
Może jed­nak ma podejść i zaga­dać
Jeśli się zga­dzasz z dru­gą moż­li­wo­ścią
szu­kaj 3

2
Po pią­tym piwie Paweł jest już zmę­czo­ny
Idzie poło­żyć się spać
Jeśli wybra­łeś ten wariant
to już koniec
Paweł obu­dzi się rano na kacu
wkur­wio­ny że nie wyko­rzy­stał sytu­acji

3
Paweł prze­dzie­ra się przez tłum osił­ków
Kil­ku bar­dziej przy­ja­znych radzi mu
żeby poszedł się napić
Jeże­li myślisz że posłu­cha ich rady
prze­su­wasz się na 2
Jeśli brnie dalej to 4

4
Cios z łok­cia i Paweł
osu­wa się pod nogi
Jeże­li jest wkur­wio­ny i chce się bić to 5
Jeże­li rezy­gnu­je pozo­sta­je mu tyl­ko
pójść na piw­ko do baru czy­li 2

5
Nie­po­trzeb­nie zaczy­nał
Wal­ka przed remi­zą
Olech to moc­ny chłop
Paweł dosta­je dwa strza­ły i pada nie­przy­tom­ny
Czy Beata z Brze­gu ura­tu­je mu życie
jeże­li tak to 6 jeże­li nie 7

6
Już jest przy nim
chust­ką ocie­ra skrwa­wio­ne czo­ło
Zabie­ra do Brze­gu
Rodzi bliź­nia­ki
i już nigdy nie wypusz­cza z ramion

7
Krew try­ska coraz więk­szym stru­mie­niem
Paweł umie­ra
Był głu­pi bo mógł iść się napić
już na samym począt­ku
i unik­nąć wszyst­kich nie­przy­jem­no­ści.


Boh­dan Zadu­ra

Randka w ciemno

Szam­ba wykła­da­no mar­mu­ra­mi
obo­wią­zy­wał w nich zakaz pale­nia
w krysz­ta­ło­wych lustrach prze­glą­da­ły się
tele­wi­zyj­ne kame­ry

Pin­dy robi­ły za gwiaz­dy
gwiaz­dy decy­do­wa­ły o życiu
życie rzy­ga­ło jak pod­świe­tlo­na fon­tan­na

Auto­ma­tycz­ne sekre­tar­ki plot­ko­wa­ły
jak sekre­tar­ki oso­bi­ste
Elek­tro­ni­ka wci­ska­ła się wszę­dzie
wyście­ła­ła nawet wagi­ny dzie­wic

Rady d/s języ­ka zmie­nia­ły zasa­dy pisow­ni
„nie” tra­ci­ło swo­ją odręb­ność
pisa­ne łącz­nie wycho­dzi­ło na spo­tka­nie „tak”

Zmia­ny fone­tycz­ne sty­mu­lo­wa­ne przez roz­wój radio­fo­nii spra­wi­ły
że ci co się jesz­cze modli­li modli­li się:
I nie wzwódź nas na poku­sze­nie ale nas zbaw
ode tego

Nauka zwy­cię­ży­ła w wal­ce z łupie­żem
lecz leka­rze wynaj­dy­wa­li wciąż nowe cho­ro­by
pro­mu­jąc zdro­wą żyw­ność i zdro­wy pie­niądz

aids nie­zmien­nie utrzy­my­wał się na topie listy
prze­bo­jów choć dep­tał mu po pię­tach
Alzhe­imer i Creutz­feld Jakob

Naj­lep­si foto­gra­fi­cy robi­li maki­jaż
warzy­wom Całe sesje poświę­ca­li nogom
krze­seł

Pra­sa ambit­na od pra­sy bru­ko­wej
róż­ni­ła się kla­są papie­ru Ele­ganc­kie kobie­ty
raczej wącha­ły i doty­ka­ły

Inter­net ofe­ro­wał usłu­gę spo­wie­dzi
Obroń­cy roślin pro­te­sto­wa­li prze­ciw­ko
por­no­gra­fii roślin­nej i sek­su­al­ne­mu
wyko­rzy­sty­wa­niu sadzo­nek

Sta­rych ludzi wciąż pod­nie­ca­ły
zapa­sy mar­ga­ry­ny i masła

(Choć nikt nie miał pew­no­ści
że masło jesz­cze ist­nie­je)

Dwa tysią­ce lat po rze­zi nie­wi­nią­tek
przy­szła rzeź bydlą­tek
Wście­kli ludzie wyrzy­na­li się sami

I wszyst­ko zmie­nia­ło się w gów­no
I jakość prze­cho­dzi­ła w ilość
I tyl­ko gów­no było jesz­cze praw­dzi­we


Andrzej Sosnow­ski

Latem 1987

A było tak, że two­ja śmierć usia­dła w moim cie­niu,
żeby się o mnie oprzeć, ode­tchnąć moimi myśla­mi.
Zerwa­łem się z miej­sca, szu­ka­łem słoń­ca w zeni­cie.
Uzbro­iłem się po zęby w humor i wita­mi­ny.

Wzru­szy­łem ramio­na­mi i strzą­sną­łem duszę,
zerwa­łem czar­ny ban­daż, czar­ną łunę z pamię­ci.
Doda­łaś mi polo­tu. Jadłem owo­ce gar­ścia­mi.
Mikro­ele­men­ty sta­nę­ły na stra­ży komó­rek.

Szyb­ko, celo­wo cho­dzi­łem, od spra­wy do spra­wy,
wsko­czy­łem nawet w ślub, nucąc epi­ta­la­mia.
Zaczą­łem nawet ćwi­czyć: bie­gi, pomp­ki, sprę­ży­ny –
i żad­nych nad­użyć na nie­wcze­sny umór.

To dni były na umór, a każ­dy sen wście­kły
po aurze przy­wi­dzeń i zawro­cie zmy­słów
jak wiel­ki napad na powierzch­nię zie­mi,
koła­ta­nie cia­ła, żeby wejść w zimo­wą kwa­te­rę.

I goni­łem w pięt­kę, tra­ci­łem wyso­kość,
gubi­łem krok i mia­rę, i tra­ci­łem oddech –
zgub­na porio­ma­nia, sza­lo­ne podró­że –
nie z Bor­de­aux do Nür­tin­gen, ale zawsze.

Zie­mia pod sto­pa­mi wszę­dzie taka mięk­ka –
czu­łem, że sto­py grzę­zną w niej po kost­ki.
A w nocy – łóż­ko było jak zapad­nia
i bez szme­ru usu­wa­ło się spod cia­ła.

Póź­niej luki w pamię­ci, zapa­trze­nia w okno –
tam mała dziew­czyn­ka w blo­ku naprze­ciw­ko
uśmie­cha się z żylet­ką pomię­dzy zęba­mi.
Myślę o jej chłod­nych poca­łun­kach.


Euge­niusz Tka­czy­szyn-Dyc­ki

Młodzieniec o wzorowych obyczajach

przy­szła śmierć do nasze­go mia­stecz­ka
ale inna od tej jaką widzie­li­śmy
do któ­rej zewsząd gar­nę­ły się kobie­ty
i przy­po­mi­na­ły sobie co naj­istot­niej­sze

męż­czyzn mło­dość lub rąbek stu­barw­nej chust­ki
zatem przy­po­mi­na­ły sobie wie­le ciał pięk­nych
i mło­dych któ­re powie­zio­no gdzieś w kole­inach desz­czu
i śnie­gu co nie sta­jał mimo dia­bel­skie­go pod­szep­tu

wie­le ciał po któ­re przy­je­chał chło­piec
jak malo­wa­nie (pew­nie z sąsied­nie­go mia­stecz­ka bo tutaj
nikt go nie znał) i zaraz się sta­ło że to ten
co naj­istot­niej­sze zdol­ny do piesz­czot i dys­kre­cji

O autorze

Artur Burszta

Menadżer kultury. Redaktor naczelny i właściciel Biura Literackiego. Wydawca blisko tysiąca książek, w tym m.in. utworów Tymoteusza Karpowicza, Krystyny Miłobędzkiej, Tadeusza Różewicza i Rafała Wojaczka, a także Boba Dylana, Nicka Cave'a i Patti Smith. W latach 1990-1998 działacz samorządowy. Realizator Niemiecko-Polskich Spotkań Pisarzy (1993-1995). Od 1996 roku dyrektor festiwalu literackiego organizowanego jako Fort Legnica, od 2004 – Port Literacki Wrocław, od 2016 – Stacja Literatura w Stroniu Śląskim, a od 2022 – TransPort Literacki w Kołobrzegu. Autor programów telewizyjnych w TVP Kultura: Poezjem (2008–2009) i Poeci (2015) oraz filmu dokumentalnego Dorzecze Różewicza (2011). Realizator w latach 1993–1995 wraz z Berliner Festspiele Niemiecko-Polskich Spotkań Pisarzy. Wybrany podczas I Kongresu Menedżerów Kultury w 1995 roku do Zarządu Stowarzyszenia Menedżerów Kultury w Polsce. Pomysłodawca Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Współtwórca Literary Europe Live – organizacji zrzeszającej europejskie instytucje kultury i festiwale literackie. Organizator Europejskiego Forum Literackiego (2016 i 2017). Inicjator krajowych i zagranicznych projektów, z których najbardziej znane to: Komiks wierszem, Krytyk z uczelni, Kurs na sztukę, Nakręć wiersz, Nowe głosy z Europy, Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty, Pracownie literackie, Szkoła z poezją. Wyróżniony m.in. nagrodą Sezonu Wydawniczo-Księgarskiego IKAR za „odwagę wydawania najnowszej poezji i umiejętność docierania z nią różnymi drogami do czytelnika” oraz nagrodą Biblioteki Raczyńskich „za działalność wydawniczą i żarliwą promocję poezji”.

Powiązania