Scena II [fragment]
ADAM
Prócz nas są ludzie? Nie wiedziałem o tym…
LUCYFER
Ba, wiele rzeczy jest, o których nie wiesz
I się nie dowiesz. Czy ten zacny starzec
Po to cię stworzył z prochu ziemi, żeby
Dzielić się z tobą całym swoim światem?
Ty jego sławisz, on cię tylko znosi,
Jedz to, ci mówi, unikaj tamtego,
Strzeże cię, wiedzie jak wełniste zwierzę,
Nie ma potrzeby, żebyś miał świadomość.
ADAM
Świadomość? – Zatem nie mam świadomości?
Nie czuję słońca miłego promienia,
Nie czuję słodkiej radości istnienia
I nieskończonej łaski mego Boga,
Który uczynił mnie Panem tej ziemi?
LUCYFER
Może to samo czuje robak, który
Tobie sprzed nosa właśnie jabłko zjada,
I orzeł, który małego dopada
Ptaszka. Co ciebie szlachetniejszym czyni?
To tylko iskra, co w was sobie drzemie,
Drżenie okruszka nieskończonej siły;
I niby fale strumienia na chwilę
Rozbłyskujące, znów się pogrążają
W szarej głębinie wspólnego koryta.
Tak, może jedno, myśl, co w nieświadomym
Twym wnętrzu drzemie, mogłaby dojrzałość
Dać ci dorosłą, sile twojej dając
Wybór pomiędzy dobrem oraz złem.
Sam własnym losem mógłbyś pokierować
Od opatrzności wreszcie ocalony.
Lecz może lepiej jak gnojownikowi
Ci w miłym małym kręgu wegetować,
Przepędzać życie pozbawione wiedzy,
Wszak jest wygodne ukojenie w wierze;
Szlachetnie trudno stać na własnych nogach.
ADAM
O wielkich sprawach mówisz, kręci mi się w głowie.
EWA
Mnie to podnieca, piękne słowa, rzeczy nowe.
LUCYFER
Lecz sama wiedza nie wystarcza; trzeba
Nieśmiertelności, żeby we wspaniałych
Mogła się ucieleśnić dziełach.
Cóż zdoła zrobić króciutkie istnienie?
Dwa drzewa kryją wszystkie posiadłości.
Zakazał wam ich ten, który was stworzył.
Jeśli ich doznasz, wiedzę boską
Miał będziesz, wdzięk twój będzie wiecznie młody.
EWA
Jednak okrutny stwórca!
ADAM
A jeżeli kłamiesz?
(Światłość wzmaga się.)
CHÓR NIEBIESKI
O biada ci, świecie!
Odwieczna negacja cię kusi.
GŁOS PANA
Człowieku, strzeż się!
ADAM
Cóż to za głos znowu?
LUCYFER
To wiatr porusza gałęziami.
Pomóżcie,
Wy, żywioły,
Człowieka
Dla was zdobyć.
(Zrywa się wiatr, światłość gaśnie.)
ADAM
Kimże jesteś ty?
Wyglądasz tak samo jak my.
LUCYFER
Popatrz na orła, co szybuje w chmurach,
Popatrz na kreta, który ryje w ziemi,
Każdego inny otacza horyzont,
Świat ducha poza twoim kręgiem leży,
Człowiek dla ciebie jest tym, co najwyższe.
Dla psa najwyższym jest pies ideałem,
Za towarzysza biorąc, szacunek okaże,
Lecz jak ty z góry na niego spoglądasz
I stoisz nad nim niby przeznaczenie,
Go błogosławiąc lub rzucając klątwę,
Tak samo z góry spoglądamy na was,
My, uczestnicy krain ducha dumni.
ADAM
Tyś jednym z nich?
LUCYFER
Najpotężniejszym z mocnych
Jam stał przy tronie Pana. Chwała
Jego największa mnie opromieniała.
ADAM
Czemuś nie został więc w świetlistym niebie,
A zszedłeś do nas na ten marny świat?
LUCYFER
Znudziła mi się ta druga pozycja,
To przepisowe, monotonne życie,
Niebieski chór młodzianków niedojrzałych,
Co zawsze sławi, niczego nie gani.
Ja pragnę walki, dyskusji i sporu,
Co rodzi siłę i świat daje nowy,
Gdzie wielką może być samotna dusza,
Kto ma odwagę, może ze mną ruszać.
ADAM
Lecz zapowiedział Bóg, że nas ukarze,
Jeśli zejdziemy z przeznaczonej drogi.
EWA
Miałby nas karać? Jeśli nam wyznaczył
Drogę, po której chce, byśmy kroczyli,
To mógł nas przecież jednocześnie stworzyć
Takimi, by nas inne drogi nie kusiły.
Czemuż postawił nas nad rwącym nurtem,
Oszołomionych karze potępieniem,
Jeśli w swym planie grzech przewidział również
Jak burzę pośród letnich dni, kto powie,
Że godne kary bardziej to, co niszczy,
Niżeli to, co życiodajnie grzeje?
LUCYFER
Oto i pierwszy filozof się zjawił!
Pójdzie za tobą, siostro, długi szereg,
By to rozważać na milion sposobów,
Do domu wariatów trafi z nich niejeden,
Lecz żaden jednak nie znajdzie przeprawy.
Więc poniechajcie tego mędrkowania,
Rzecz każda w sobie tyle ma kolorów,
Że ten, kto wszystkie barwy jej dostrzeże,
Wie mniej, niż wiedział na samym początku,
I nie potrafi decyzji już podjąć.
Bo mędrkowanie jest mogiłą czynu.
Scena III [fragment]
(Krajobraz z palmami poza Edenem. Mała chata z surowego drewna. Adam robi ogrodzenie z palików. Ewa buduje altankę. Lucyfer.)
(…)
LUCYFER
Jeśli macie takie małostkowe dusze,
Że marzniecie bez ręki i myśli troskliwej
I poddania wam trzeba, wywołać wam muszę
Boga, co będzie dużo łagodniejszy
Niż tamten groźny starzec, ducha ziemi.
Skromny młodzieniec, znam go z niebiańskiego chóru. –
Przybywaj, duchu,
Wiesz, że oprzeć się nie możesz.
Pradawna negacja cię wzywa,
Nikt się jej nie sprzeciwi.
(Z ziemi buchają płomienie, gęsta czarna chmura powstaje wraz z tęczą, ziemia trzęsie się.)
LUCYFER
Upiorze, kimżeś? Nie ciebie wzywałem,
Duch ziemi łagodny jest i delikatny.
GŁOS DUCHA ZIEMI
Co w chórze nieba łagodne się zdało,
Jest w kręgu własnym mocne, nieskończone.
Oto przybyłem, bowiem słowu ducha
Posłuch należny, aczkolwiek, zauważ,
Wzywać, kierować to dwie różne rzeczy.
Upadniesz, jeśli własne przybiorę oblicze,
A te robaki dwa zginą natychmiast.
LUCYFER
Jak więc się człowiek może zbliżyć do cię,
Skoro to ciebie przyjmuje za boga?
GŁOS DUCHA ZIEMI
W wodach i chmurach rozproszony,
I w gaju, wszędzie tam, gdzie zajrzy,
Pragnąc usilnie, z piersią podniesioną.
(Znika.)
(Gaj i strumień zaludniają wesołe nimfy.)
EWA
Cóż za siostrzane miłe twarze,
Spójrz, jak uroczo nas witają,
Pustkowia nie ma już ni puszczy.
Szczęście sfrunęło tu wraz z nimi,
W smutku przyniosą nam otuchy
Słowo, w zwątpieniu dobre rady.
LUCYFER
Trudno o lepsze miejsce, by prosić o radę
Niż owe miłe urocze postaci
Dla was, co się radzicie, już postanowiwszy;
Odpowiadają tak, jak brzmi pytanie.
Z uśmiechem one patrzą w serce czyste,
Zrozpaczonemu wydają się straszne.
Wam w stu postaciach będą towarzyszyć,
Przeobrażając się na sto sposobów;
Dla mędrca, który bada, będą chłodnym cieniem
I ideałem dla serc wiecznie młodych.
ADAM
Po cóż mi, po cóż ta gra połyskliwa,
Co się przede mną toczy, jak ją zgłębić?
Nowa zagadka mi tylko przybyła. –
Nie zwódź mnie, proszę, Lucyferze, dłużej,
Daj wiedzieć wszystko, jak to obiecałeś.
LUCYFER
(na stronie)
Jeszcze ci kiedyś kością w gardle stanie
Ta wiedza, z żalem wspomnisz stare czasy.
(do Adama)
Lecz cierpliwości. Wiesz sam, że na chwilę
Rozkoszy musisz sobie zapracować.
Nim wszystko pojmiesz, wiele nauk musisz
Poznać i doznać wielu rozczarowań.
ADAM
O cierpliwości łatwo mówić temu,
Przed kim otworem stoi życie wieczne,
Z drzewa żywota ja jednak nie jadłem,
Mnie krótkie życie zmusza do pośpiechu.
LUCYFER
Wszystko, co żyje, żyje równie długo,
Stuletnie drzewo, jętka jednodniówka,
Wzrasta, poznaje, miłuje i gaśnie,
Gdy liczbę dni swych i pragnień wypełni.
Nie czas upływa, to my się zmieniamy,
Dzień czy stulecie – na jedno wychodzi.
Nie bój się, cel swój ty także osiągniesz,
Lecz nie myśl, że się człowiecze jestestwo
Do tego ciała z prochu ogranicza.
Widziałeś mrówki i rój pszczół widziałeś?
Tysiąc robotnic krząta się bezmyślnie,
Działa na oślep, krząta się i ginie,
Lecz całość przecież jako trwała jedność
Wciąż żyje w duchu jednoczesnym, trwa i
Plan ustalony skutecznie wypełnia,
Aż kres nadejdzie – wszystko się zatrzyma.
Twe ciało z prochu także się rozpadnie,
Ale w stu kształtach ożyjesz, niczego
Nie będziesz musiał zaczynać na nowo;
Zgrzeszyłeś, w synu to odpokutujesz,
Podagrę będziesz w nim kontynuował,
Czego doświadczasz, czujesz i się uczysz,
Na lat miliony będzie twą własnością.
ADAM
Patrzeć za siebie to dobre dla starca,
Me młode ciało chce czegoś innego:
W przyszłość zapuścić spojrzenie, zobaczyć
To, o co będę walczyć, czego doznam.
EWA
Też chcę zobaczyć, czy w tych odnawianiach
Moja uroda nie zwiędnie, nie sczeźnie.
LUCYFER
Niechaj tak będzie. Ześlę na was czar:
Pod obrazami ulotnego snu
Do kresu swojej przyszłości zajrzycie.
Ale ujrzawszy, że cel, do którego
Droga was wiedzie, jest błahy, bój ciężki,
Byście na duchu całkiem nie upadli
I z pola walki nie uciekli, mały
Promień na niebie wam ukażę, który
Da wam iluzję, że to wszystko pozór
Zwodniczy – a ten promyk to nadzieja.
(Mówiąc te słowa, Lucyfer prowadzi Adama i Ewę do chaty. Tam oboje zasypiają.)
Scena V [fragment]
(Ateny. Plac publiczny, pośrodku mównica. Na pierwszym planie z boku perystyl świątyni z posągami bogów, girlandami kwiatów, ołtarz. Ewa, jako Luda, żona wodza Militiadesa, idzie z synem Kimonem w stronę świątyni. Towarzyszy jej służba, która niesie przedmioty ofiarne. Po placu wałęsają się obdarci ludzie. Słoneczny poranek.)
EWA
Chodź, chodź, syneczku. Popatrz, tam odpłynął
Na chyżym statku twój ojciec, by walczyć
Gdzieś na dalekich granicach ojczyzny.
Tam barbarzyński lud mieszka, co czelność
Ma, by wolności zagrażać ojczyzny
Naszej. Więc módlmy, módlmy się, mój synu,
Niech niebo broni słusznych praw ojczyzny,
Niech bohaterski ojciec cało wróci.
KIMON
I po co ojciec w taką dal wyruszył,
By oberwańców tych bronić i tchórzy,
Gdy jego piękną żonę grąży smutek?
EWA
Dobrego swego ojca nie osądzaj,
Na takie dzieci spada klątwa bogów.
Kobieta tylko zakochana prawo
Ma się użalać nad czynami męża,
Których niechając okryłby ją wstydem.
Godnie mężczyzny ojciec twój postąpił.
KIMON
Lękasz się więc, że słaby jest, że przegra?
EWA
Nie, bohaterem twój ojciec, zwycięży,
Jedno jest tylko, czego się obawiam,
Że nie pokona siebie.
KIMON
O czym mówisz?
EWA
Mocny głos w naszej duszy zamieszkuje,
Ambicja. Głos ten w niewolniku drzemie,
Lub, krępowany, wiedzie do występku.
Lecz wolność jego krwią karmiona, rośnie
W obywatelskie cnoty, powołując wszystko
Do życia, co jest piękne oraz wielkie,
Lecz gdy zbyt silny, atakuje matkę
I walczy, aż się jedno z nich wykrwawi.–
Gdyby ten głos w nim wzmocnił się za bardzo
I miałby zdradzić tę świętą ojczyznę,
Przeklęłabym go. Pomódlmy, się synu.
(Wchodzą do świątyni, na placu gromadzi się coraz więcej ludzi)
PIERWSZY Z LUDU
Ekscytujących żadnych wieści nie ma,
Czy nasze wojska nie znalazły wroga?
DRUGI Z LUDU
I tutaj także wszyscy jacyś senni,
Może nie knuje już nikt żadnych planów,
Jak niegdyś, które aby przeprowadzić
Potrzeba było gardła wspaniałego
Ludu. Od rana tu łażę i żaden
Kupiec na głos mój się jeszcze nie trafił.
PIERWSZY Z LUDU
Nudne to życie. Czym by się tu zająć?
TRZECI Z LUDU
Przydałoby się jakieś zamieszanie.
(….)
PIERWSZY DEMAGOG
Więc słuchaj, ludu! Wielki Militiades
Zaprzedał naszą ojczyznę.
DRUGI DEMAGOG
On kłamie!!
To mnie słuchajcie, by was nie dosięgnął
Wstyd spóźnionego żalu.
PIERWSZY Z LUDU
Precz, bezczelny!
(Wloką go aż do tłumu)
PIERWSZY DEMAGOG
Waszej młodości kwiat jest w jego rękach,
Jednym atakiem Lemnos zdołał zdobyć,
A teraz stoi bezczynnie pod Faros.
Jest przekupiony.
TRZECI Z TŁUMU
Zabić zdrajcę, zabić!
(…)
EWA
A więc o kim mowa?
DRUGI DEMAGOG
(podchodząc do niej)
Jak o kim? Tym, co o głowę przerasta
Obywateli innych; znieść tego nie mogą.
EWA
Wielcy bogowie! O Militiadesie? –
Stary Krisposie, któremu był mąż mój
Dał wolność, ty też wołasz jego śmierci?
KRISPOS
Przebacz mi, pani, z nas dwóch tylko jeden
Żyć może. Z trójką dzieci utrzymuje
Mnie ten, co każe, żebym tak głosował.
EWA
Biada ci, jeśli los cię upokarza!
Lecz ci wybaczam, jeśliś głodny. A ty,
Ty Tersitesie? I wy wszyscy, wszyscy,
Co w dobrobycie śpicie sobie smacznie,
Albowiem mąż mój waszych wrogów mężnie
Od bram odpiera. – Och, wy niewdzięcznicy! –
(…)
LUCYFER
(śmiejąc się zaciera ręce)
To świetny żart był. Jak dobrze się pośmiać
Tam rozumowi, gdzie serca pękają.
(zwracając się ku świątyni)
Oby mi tylko widok młodniejącej
I wiecznie pięknej szyków wciąż nie mieszał.
Marznę w jej obcym kręgu, co różami
I pocałunkiem niewinnym zawstydza
Obnażonego, co potrafi sprawić
Że grzech się staje szlachetniejszy, która
I najpodlejszy los także uwzniośla. –
Bo świat mój bardzo, tak bardzo się spóźnia,
Istna potworność i niepewna trwoga,
Jak tu odstraszyć to złudzenie, które
Człowieka, co już-już upadł na skutek
Moich wysiłków, podnosi na nowo. –
Lecz zobaczymy, czy kiedy niebawem
Przyjdzie tu do nas straszna zgroza śmierci,
To nie nastąpi wreszcie ostateczny
Koniec nudnego teatrzyku cieni.
(Miesza się z tłumem)
(Adam jako Militiades prowadzony na czele zbrojnego oddziału, jest ranny. Przed nim korzący się w błaganiach tłum i Demagodzy).
GŁOS Z TŁUMU
Niech żyje nasz wódz. Łaski, wielki mężu.
ADAM
Jaka wam wina każe prosić łaski?
O co słabego może prosić silny? –
Lecz mojej żony ni dziecka nie widzę;
Och, chyba złego nic ich nie spotkało! –
(…)
Scena XIII [fragment]
(Przestrzeń kosmiczna. W oddali widać skrawek Ziemi, zmniejszający się aż do rozmiarów gwiazdy, jednej z wielu. Na początku na scenie panuje półmrok, powoli się ściemnia, aż zapada czarna noc. Adam jako starzec leci z Lucyferem.)
ADAM
Dokąd szalony lot ten wiedzie, powiedz.
LUCYFER
Czyż nie pragnąłeś ujść od ziemskich mętów
W te wyższe sfery, skąd, jeżeli dobrze
Pojąłem, mowę słyszałeś ci bratnich
Duchów?
ADAM
To prawda, ale nie sądziłem,
Że droga do nich będzie taka przykra.
Taka jest pusta ta przestrzeń, tak obca,
Że świętokradca jakby ją przemierzał,
A w mojej piersi walka trwa dwóch uczuć:
Czuję nikczemność ziemi, to, że więzi
Mą wzniosłą duszę, pragnę od niej uciec;
I płaczę za nią, boli, żem się od niej
Oderwał. Popatrz na nią, Lucyferze.
Najpierw zniknęły moim oczom kwiaty,
Potem listowie jej lasów. Krajobraz
Tak dobrze znany, z setkami miejsc miłych
W równinę spłaszczył się bez charakteru.
To, co ciekawe, wszystko się rozmyło,
W grudy się góry pokurczyły teraz,
Chmura brzemienna w piorun, której w dole
Wieśniak się lęka, głos święty w jej gromie
Czując, w opary nędzne zamieniona.
I gdzież się bezkres huczącego morza
Podział? Jest szarą plamą na powierzchni
Kuli, co krążąc zderza się z milionem
Odmiennych planet, i to był nasz świat.
Och, Lucyferze! Wreszcie ona, ona –
Czy z nią się również musieliśmy rozstać? –
LUCYFER
Nic nie poradzę, z naszego wzniosłego
Punktu widzenia, wpierw czar ginie, potem
Wielkość i siła, aż nic nie zostanie
Oprócz oziębłej matematyki. –
ADAM
Gwiazdy zostały gdzieś daleko w tyle,
Nie widzę celu, nie czuję przeszkody.
Cóż bez miłości i walki jest warte
Życie? Drżę cały z zimna, Lucyferze!
LUCYFER
Więc tyle trwało twoje bohaterstwo,
Zatem wracajmy i bawmy się w pyle.
ADAM
Kto to powiedział? Naprzód zatem, naprzód:
Boli do chwili, gdy się ostatecznie
Nie zerwą liny, łączące nas z ziemią. –
Lecz ejże, co to, brakuje mi tchu,
Siły uchodzą i tracę świadomość.
Byłobyż więcej czymś niż tylko bajką,
Że żył Anteusz tak długo, jak kontakt
Miał z ziemią?
GŁOS DUCHA ZIEMI
Owszem, to więcej niż bajka.
Już znasz mnie, ducha ziemi, ja jedynie
Oddycham w tobie, powinieneś wiedzieć.
Ma władza sięga do tego szlabanu,
Wracaj, żył będziesz – przekroczysz go, zginiesz,
Niby wymoczek, który w kropli wody
Bryka. – Tą kroplą dla ciebie jest Ziemia. –
ADAM
Ja się sprzeciwiam, straszysz mnie daremnie. –
Ciałem być może jestem twój, lecz moja
Jest dusza, prawda i myśl są bezkresne,
Istniały wcześniej niż twój świat materii.
GŁOS DUCHA ZIEMI
Próżny człowieku! Spróbuj, strasznie zginiesz.
Od róży czyżby wcześniejszy był zapach,
Kształt był przed ciałem, a promień przed słońcem?
Gdybyś mógł widzieć swą sierocą duszę,
Jak krąży pośród bezkresnych przestworzy,
Szukając próżno sensu i wyrazu
W tym świecie, co jest dla niej całkiem obcy,
Przeraziłbyś się. Bo każde pojęcie,
Uczucie, co się w tobie pręży, tylko
Jest emanacją tej masy materii,
Którą zwiesz Ziemią i która inaczej
By nie istniała, i ty byś nie istniał. –
Piękno, brzydotę, niebo oraz piekło
Tylko z mojego wziąłeś sobie ducha,
Co ład wprowadza w twą małą ojczyznę. –
Och, to, co tutaj jest prawdą odwieczną,
To w innym świecie może być absurdem,
A niemożliwe rzeczą naturalną.
Nie ma ciążenia tam, byt nie jest w ruchu,
Co tu powietrzem, tam może jest myślą,
Co tutaj światłem, tam może jest dźwiękiem,
Kryształem to, co tu żywą rośliną. –
ADAM
Nie wstrzymasz lotu mej duszy ku górze.
GŁOS DUCHA ZIEMI
Adamie, zbliża się ostatnia chwila:
Wracaj na ziemię, tam możesz być wielki,
Lecz jeśli tylko z pierścienia wszechświata
Się wyrwiesz, tego Bóg nie ścierpi, byś się
Do niego zbliżył – i cię unicestwi. –
ADAM
Wcześniej czy później i tak śmierć mnie zniszczy. –
GŁOS DUCHA ZIEMI
Tego pysznego odwiecznego kłamstwa
Nie wypowiadaj w świecie ducha nigdy. –
Cała przyroda drży z jego powodu. –
To święta pieczęć i Pan ją dla siebie
Zatrzymał. Jabłko wiadomości też jej
Nie mogło złamać.
ADAM
Ja ją złamię.
(Lecą dalej. Adam nagle wydaje okrzyk i zamiera.)
Ginę! -