książki / POEZJE

Umalmu

Łukasz Woźniak

Fragmenty książki Łukasza Woźniaka Umalmu, wydanej w Biurze Literackim 10 lutego 2024 roku.

Biuro Literackie

I wtedy powiedziałem znajdę

te krzy­wi­zny i zaświe­cę je
na bura­cza­ny albo sło­mia­sty

maź. Niech kiwa rdzeń,
leje się porzecz­ka, a zgu­by

i wiesz­cze wiją gro­na
kole­bek, ale tyl­ko przez

chwi­lę, by raz a słod­ko
uwol­nić pra­gnie­nie.


Porwałem się runo mięs

na szczo­drej opie­ce koniusz­ków śluz.

Widać pospa­łem się wie – masko­wa­nie
gatun­ków absur­du w obłe kru­sze­nie.

Kupisz mówie­nie słów? Kupisz sło­wik?
Sie­pa­czem natkniesz wiatr zubo­żysz
mla­ska­nie o baśnie brzóz? Nikt przy­cho­dzi

do domu. Tka­łem cement ary bure bogi.

Łka­łem zie­mię każ­dej dro­gi.


Pierwszy raz będę spał sam

w schro­ni­sku. Co ono schro­ni? Co ile łania łapie oddech? Za ile?
Ta cisza noc­na. Od cze­go? Zabie­ra pew­nie od wspo­mnień.

A wła­śnie sobie zre­ali­zo­wa­łem balot. Lot na słom.
Czy obu­dzę się przy sobie czy roz­pa­mię­tu­jąc wszyst­kie drzwi
mija­ne pod­czas dni, hała­su tyle, ile mi napra­wy śni klin lasu,
szwy, apa­rat, styk.
Mam jesz­cze dzie­sięć chwil i dzie­sięć min.
Nie przy­błą­ka­łem się. Usły­szę twój głos z inne­go świa­ta
kie­dy macham jak paprot­ni­ki.
Robisz te same ryki co ja.

Co czte­ry księ­ży­ce pla­ne­ty Fami­ly. O rechot się nie martw.
Wio­sną kon­cert spraw. Jesie­nią kro­kiet mas.
Dopusz­czam się uwag. Mam kie­sze­nie peł­ne miast.
Mam jesz­cze dzie­sięć minut. Zamy­ka­ją schron.
Wol­no mi poli­czyć źdźbła traw na odpraw bass.
Ten mały grzyb to o nas.
Ten mały piel­grzym czas. Na las, nie tycz tras.
Mam jesz­cze dzie­sięć stop­ni
tajem­ni­cze­nia i powiem to od razu.

Usta kru­che jak rze­żu­cha, co znam ją z dzie­ciń­stwa.
Z tych głu­pich, tak jak sie­bie. Z tych głu­pich, tak jak cie­bie.
Odu­rzam mowę zacząt­kiem psa.
Ryję rymem piesz­czo­tli­we
słu­py pię­cia na szron poli­ka.
Pokli­kam zimę, bo nie wypa­da spać. Mam dzie­sięć sło­ików.
Zabie­ram cię od środ­ka.
Weku­ję par­no.
Dzi­cze­ję w gar­dło.
Roz­bie­ram puls.
Zno­wu mózg, mus. Prócz słów ma lato.
Rośle wyob­co­wa­ny cyna­mo.
Nowe prze­cie­ki nie­pręd­kiej
bestii, The Gre­at Tur­ning
Joan­ny Macy, wyj­mu­ję spod spa­du prze­pięk­nej pio­sen­ki.
Mam dzie­sięć sekund
na naukę hym­nu pol­ski.
Masz masz dobro­wol­ni. Masz masz dobro­wol­ni, misecz­kę aro­nii,
sko­wyt żuka, pierś indy­czą, róż
jezio­ra.

A mia­łem do cie­bie zadzwo­nić
jak zej­dę na zie­mię.


Ktoś mi dzisiaj powiedział,

że piszę tak, jak­bym nie mógł się zatrzy­mać. Więc ja mu, sta­ry, ale gdzie
mam się zatrzy­mać? W tej pusto­cie, czte­rech ścia­nach, dymach,

komi­nach, papry­kach w lutym? Siup w mar­chew z mono­kul­tu­ry, dzie­ci
znu­żo­ne her­ba­tą, nawa­lo­ne cukrem, cho­rym tri­pem tv, kiwi więk­sze

niż kor­po tri­ki, tipi pro­sto z lubelsz­czy­zny, pla­sti­ko­we pira­mi­dy, żywe
orga­ni­zmy w gale­rii han­dlo­wej? Czło­wie­ku, ja umie­ram na bez­ruch,

na wszyst­kie kubły w moim mie­ście, więc kie­dy zamie­niam się
w jabło­nę, i two­ja dłoń chce tyl­ko owo­ców, usy­cham na zbi­tą pest­kę.

Zatrzy­mam się, gdy wyszcze­kam sny.

O autorze

Łukasz Woźniak

Uczy się pracy dekolonialistycznej, wspólnototwórczej i ekocentrycznej. Współtworzy kolektyw artywistyczny Przełaj / Pracownia Ducha Miasta, tworzy muzykę w zespole Wieża Rdzeń, mieszka w Domu Wszystkich Stworzeń w Poznaniu. Umalmu to jego debiut poetycki. Kocha komposty i pracę z ziemią.

Powiązania