Na szali znaków
dzwieki / WYDARZENIA Bernard Noël Krystyna Rodowska Marie-Claire BancquartZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Marie-Claire Bancquart, Bernarda Noëla i Krystyny Rodowskiej podczas Portu Wrocław 2008.
WięcejFragmenty książki Umocz wargi w kamieniu. Przekłady z poetów latynoamerykańskich przygotowanej przez Krystynę Rodowską, która ukazała się nakładem Biura Literackiego w serii "Antologie" 23 kwietnia 2011 roku.
Przez siedemnaście lat uśpione jako larwy -
niezliczone miliony cykad
śpiewają przez calutki dzień
i nie przestają śpiewać jeszcze w nocy.
Tylko samce śpiewają,
samice są nieme.
Lecz śpiew nie jest dla samic,
bo one są także głuche.
Cały las rozbrzmiewa tym śpiewem
i tylko one w lesie nic nie słyszą.
Dla kogo śpiewają samce?
I dlaczego aż tyle? I o czym śpiewają?
Śpiewają jak trapiści w chórze,
zapatrzeni w swoje psałterze, antyfonarze,
zapraszając śpiewem do Zmartwychwstania.
Pod koniec miesiąca śpiew staje się smętny,
jeden po drugim milkną śpiewacy.
Potem słychać już tylko nielicznych,
w końcu ani jednego. Wyśpiewali Zmartwychwstanie.
Ja na tobie
ty na mnie
A obok para
skrzydlatych wiruje owadów
Lubieżnie nad łóżkiem polata
przygląda się z bzyczeniem czyżby w podnieceniu
Dla niego z pewnością
nie jesteś najpiękniejszą
godną pożądania
(Jako lilia między cierniami
jest muszka jego pośród gnoju
jako klejnot błyszczy jej trąbka
jej kosmatość jak królewska purpura)
Czy pogardę
w ich wielościennych oczkach budzą nasze ciała
manewry niezgrabne
nasze ramiona co nie są skrzydłami?
Unoszą się nad nami jak zorza poranna
w majestacie niczym dwie armie podczas bitwy
Postawiły na głowie pełzające piekło
i mają wreszcie swe przyziemne niebo
Na pewno tam dyszą
Zawieszone łapkami nad przepaścią
I robią swoje nie myśląc o śmierci
I znowu Rilke:
Posłuchaj mnie, moja śliczna:
nie znoszę twojej miłości.
Spójrz na mnie i zauważ, jak bardzo
twoja miłość mnie kaleczy i niszczy.
Gdybyś była choć trochę mniej piękna,
gdybyś miała jakiś defekt na ciele,
któryś palec widocznie kaleki,
coś szorstkiego w głosie,
jakąś bliznę niewielką nad ustami
podobnymi do ruchliwego owocu,
jakieś piegi na duszy,
jakąś oczywistą niedoróbkę
w zarysie uśmiechu,
potrafiłbym cię tolerować.
Lecz twoja uroda jest nieubłagana,
moja śliczna,
nie zna wytchnienia
jej raniące światło
gwiazdy wciąż niepochwytnej
i doprowadza mnie do rozpaczy świadomość,
że okaleczona, byłabyś jeszcze piękniejsza,
jak niektóre posągi.
Nechoca-tenama – wyspą krzyku nazwali
Indianie niewielką wyspę La Zanata,
gdzie od lat żyła samotna żebraczka.
Wyglądała na starą jak świat,
chociaż nikt nie wiedział, skąd się wzięła.
Raz tylko jeden słyszeliśmy, że córki Celsa
przypłynęły na wyspę i podchodząc do staruchy, zapytały:
kim jesteś, skąd pochodzisz, babciu?
Dlaczego porzuciła cię rodzina?
Dlaczego żyjesz z dala od ludzi,
nie wypływasz łodzią i nie przybijasz do naszych brzegów?
Po powrocie stamtąd, córki Celsa opowiadały,
że zwróciła się w ich stronę i ujrzały
piękną kobietę o gładkiej twarzy i długich włosach,
urodziwą dziewczynę o złotych oczach przymglonych od płaczu.
Nikt nie uwierzył w opowieść córek Celsa.
Nikt nie powtarzał ich słów,
albowiem ci z nas, co żeglowali pomiędzy wyspami,
po wielekroć słyszeli krzyki żebraczki
i widzieli, jak starucha wymachiwała łachmanami,
prosząc zbliżających się do brzegu o jałmużnę.
W nieprzeniknione noce widywaliśmy ognisko na skarpie,
rzucające blask na jej drżącą twarz z mierzwą włosów na głowie.
Sternicy wiedzieli, że obszarpana postać wyła z głodu
i chwytali się z trwogą za serce, nadkładając drogi,
podczas gdy inni, odważniejsi, podpływali z lękiem
i ze współczuciem, rzucając jej pożywienie na brzeg.
Cristobál rozbił swą łódź o głazy wokół wyspy
i wyszedł na ląd nagi, ciężko ranny.
Nigdy już nie usłyszeliśmy o Cristobálu.
Przestała wymachiwać szmatami żebraczka.
Jedynie kiedyś doszło do nas, że córki Celsa
popłynęły na wyspę i schodząc na ląd, zapytały:
dziewczyno, co się stało z Cristobálem?
Czy nie wiesz, że jest naszym bratem?
Już po powrocie, córki Celsa opowiadały,
że na te słowa, zwróciła się w ich stronę
bezzębna starucha z zapadniętą twarzą
i suchymi oczyma, w których znieruchomiał czas.
Chcę pisać, a tu bełkot jak piana wypływa.
Chcąc najwięcej wyrazić, zapadam się w ciszy.
Ledwie wymówię cyfrę, już sumą się wzbija.
Piramid bez wierzchołków nie sięgnę w zapisie.
Chcę pisać, ale rosną mi pumy pazury.
Laurów pragnę, lecz w łuskach jestem, jak cebula.
Co tylko się wypowie, zachodzi za chmury.
Każdy bóg, czy syn boży, w niebożę się stula.
Ruszajmy przeto napaść się do syta,
ciało żałosne, w jękach nieustannych,
melancholijna duszo, w konserwę ubita.
Ruszajmy! Żwawo! Jestem przecież ranny.
Wypijmy zatem to, co już wypite.
Ruszajmy, kruku, zapładniać kruczyce.
Mnie tu nie ma lecz w głębi mej nieobecności
Czeka się na mnie
I to czekanie jest innym rodzajem bycia
Czekaniem na mój powrót
Ja jestem w innych rzeczach
Podróżuję oddając szczyptę mego życia
Pewnym drzewom i pewnym kamieniom
Które na mnie czekały od wielu lat
Zmęczyły się tym czekaniem i pokładły
Ja nie jestem i jestem
Nieobecny i obecny w oczekiwaniu
Chciały mego języka by wyrazić siebie
A ja chcę ich języka aby je wysłowić
Nieporozumienie straszne nieporozumienie
Pełen trwogi żałosny
Wdzieram się w świat roślinny
Zrzucam z siebie bieliznę
Zrzucam ciało
I mój szkielet okrywa się coraz bardziej korą
Przeobrażam się w drzewo Ileż razy przemieniałem się w coś innego?
Ono
Jest bolesne i pełne czułości
Mógłbym krzyknąć lecz zlękło by się przeistoczenie
Trzeba być cicho W milczeniu czekać
Kobieta niemożliwa,
Kobieta wysoka na dwa metry,
Pani kararyjskich marmurów,
Ta, która nie pije i nie pali,
Kobieta, która nie chce się rozebrać
W obawie, że zajdzie w ciążę,
Nienaruszona westalka,
Która nie pragnie być matką rodziny,
Kobieta oddychająca ustami,
Kobieta, która wchodzi
Dziewicą do małżeńskiej sypialni,
Ale reaguje jak mężczyzna,
Ta, co się obnaża z czystej sympatii
(ponieważ uwielbia muzykę klasyczną),
Rudowłosa w pozycji uniżonej,
Ta, co się oddaje wyłącznie z miłości,
Panienka z przymrużonym okiem,
Ta, co pozwala się posiąść
Wyłącznie na tapczanie na skraju przepaści,
Ta, co nienawidzi seksu,
Ta, co się parzy tylko ze swoim psem,
Kobieta, która udaje, że śpi
(mąż oświetla jej twarz zapałką),
Kobieta, która się kocha nie wiedzieć dlaczego,
Bo samotność, bo zapomnienie,
Ta, co dotrwała w panieństwie do starości,
Krótkowzroczna nauczycielka,
Sekretarka w czarnych okularach,
Okularnica z wyblakłą twarzą
(nie chce mieć nic wspólnego z męskim członkiem),
Wszystkie te walkirie,
Te wszystkie szanowne matrony,
Wraz ze swymi wargami większymi i mniejszymi
Doprowadzą mnie w końcu do szaleństwa.
Czasami podróż zwraca się do wewnątrz
i odnajduje tam wszystkie podróże
które zarysowała przeszłość
także te do których nigdy nie doszło.
A wtedy odkrywamy że jakaś inna podróż
na którą złożyły się kroki wszystkich innych dojrzewała w nas
potajemnie a teraz nas wciąga i zabiera tam gdzie nigdy się nie
wybieraliśmy.
Podróże spełnione i podróże niespełnione są tylko pretekstem i
matrycą dla podróży co nie zna zmęczenia i chwili przybycia i
wymyśla wciąż dla siebie wędrowca a także trasę i metę.
Z upływem czasu osacza mnie z bliska
nieustępliwa mgła z wątłym prześwitem,
co wszystkie rzeczy zmienia w zawiesinę
bez barw i kształtu. To jakby myśl czysta.
Dzień pełen ludzi i nocy przedwiecznej
bezmiar zasnuwa mi oczy mgławicą,
przez którą światło przedziera się wierne,
nad ranem czujne. Czy jeszcze uchwycę
błysk czyjejś twarzy? I nie wiem, co kryje
encyklopedia, której nie przeczytam,
grzbiet książki, z którą dłoń tylko się wita,
niebo z ptakami, i złote księżyce.
Innym świat przypadł w udziale bez reszty,
ja zaś, w półmroku, przywykam do wierszy.
Od bardzo dawna zna już ciebie ziemia,
jesteś tak zwięzła jak chleb albo drzewo,
bo ciałem jesteś, kiścią trwałej gleby,
masz ciężar akacji, wagę złotych warzyw.
To, że istniejesz, wiem nie z lotu oczu
twych, które światłem wchodzą w rzecz jak w okno.
Tyś z gliny lepiona, wypalana w glinie
z Chillán, na palenisku ze zdumionej cegły.
Pierzchliwi są ludzie jak wiatr, mróz lub woda
i mgłą podszyci nikną w zmowie z czasem,
jakby już wcześniej byli garścią prochu zmarłych.
Ty padniesz za mną jak kamień do grobu
i tak przez miłość naszą nigdy nie spełnioną
żyć będzie dalej razem z nami ziemia.
Nocą miejską, kamienną i duszną
nawiedza mnie w mej sypialni szczere pole.
Wznosi zielone ramiona w bransoletach ptaków,
w bransoletach liści.
Prowadzi za sobą rzekę.
Nawiedza mnie też niebo sklepione nad polem,
z koszem drogich kamieni oszlifowanych
przysiada obok mnie morze,
rozpościerając najbielszy swój tren na podłodze.
W ciszy rozrasta się drzewo.
Z gałęzi zwieszają się dorodne słowa:
dojrzewają, jarzą się i spadają.
W mojej głowie – jaskini mieszka błyskawica.
I wszystko furkocze od skrzydeł.
Przychodzą kobiety opłakiwać poetę
Kobiety które długo nosiły żałobę po mnie.
Raul Garduño
Przychodzą kobiety opłakiwać poetę. Ileż wdów pozostawił poeta! Ile anonimowych synowych odziedziczyła jego rodzina!
Procesja podchodziła do trumny. Były chude, grube i kulawe, gospodynie domowe, gringas i śniadoskóre, młodziutkie dziewczyny. Przystawały, by pochylić się nad twarzą zmarłego, zostawić mu jakiś szczegół garderoby. Było także dużo pierścionków, ukrytych w fałdach całunu; tyle tego wszystkiego, że trzech mężczyzn musiało usiąść na trumnie, żeby się domknęła.
Gdzieś daleko jest kraj, gdzie żyją czarne motyle,
ogromne jak tajemnica, niestrudzone w bezszelestnym trwaniu,
w swym dziwnym krążeniu nad kołyską dziecka.
Tam daleko, w krainie leżącej wśród skał,
Motyle noszą nazwę żałobą: tataguas.
Widać, że przylatują znad grobów,
że chcą coś przekazać w języku zakazanym dla ludzkich uszu.
Fruwają nad obrazami świętych, przysiadają
na lampce oliwnej walczącej z ciemnością
i tworzącej ciemność. Motyle
o przerażającej nazwie, o wielkich, żałobnych skrzydłach.
Miły jest im zapewne dźwięk słowa tataguas, osobliwa muzyka tych głosek,
ważą się wtedy w locie, ekstatycznie znieruchomiałe w powietrzu,
jakby uczestniczyły w dobrze sobie znanej reinkarnacji zmarłych.
W czasie pełni księżyca
poluje się na gitary.
Złapano tę właśnie,
bladą, smukłą i delikatną,
z oczami niezgłębionej mulatki,
o kibici ze szczerego drewna.
Jest młoda, zaledwie umie latać,
ale już podśpiewuje,
gdy tylko posłyszy, jak w innych klatkach
fruwają sony i coplas.
Na jej klatce widnieje napis:
„Uwaga: ona marzy”.
Mijały mnie chyże drzewa mojego dzieciństwa
Autobus wyrywał mi z oczu
jedno po drugim: sosny chmury
i pożerał drżący asfalt między wzgórzami
Powiedziałem niepotrzebne słowo
i napotkałem spojrzenie śmierci
jej sztywne oblicze i surowość
powietrza które nie waży i nigdzie nie zmierza.
Czym są obsiane groby że nie wyrzucają
z siebie robaków tylko kwiaty?
Puk puk puk
Puk puk puk
rozległo się w mojej głowie lub pustej czaszce
Ktoś wołał z głębi lasu
mijały mnie cienie drzew
i znów mamrotałem słowo oddech
Zasłona na szybie okna
przekręciła je brzmiało jak zaklęcie
Doły cmentarne ziemi
urodziły mój własny język
Urodzona w roku 1949 w miejscowości Durham w Stanach Zjednoczonych. Poetka, malarka, graficzka, ilustratorka książek, tłumaczka, wydawca. Założycielka i dyrektor pisma „La Jicara”. Mieszka w Meksyku.
Urodzony w 1929 roku w Meksyku. Poeta, eseista, wykładowca akademicki i tłumacz poezji. Studiował literaturę, filozofię, kompozycję i śpiew. Członek Komunistycznej Partii Meksyku (1955-1960), z której został wyrzucony. Laureat Państwowej Nagrody Literackiej (1988). W 2009 roku odznaczony Złotym Medalem Państwowego Instytutu Sztuk Pięknych za całokształt twórczości.
Urodzony w Granadzie. Nikaraguański poeta i duchowny. Jeden z najgłośniejszych bardów Ameryki Łacińskiej. Wraz z dwoma innymi twórcami założył grupę poetycką Pokolenie 40. Studiował filozofię, literaturę i teologię, a w USA – literaturę amerykańską. Za rządów sandinistów – już jako duchowny – pełnił funkcję ministra kultury. W 2005 roku zgłoszono jego kandydaturę do literackiej Nagrody Nobla. Mieszka w Granadzie.
Kubański poeta i prozaik. Autor "Poemas" (1942), "Darío, Cernuda y otros temas poéticos" (1969), "Indios, blancos y negros en el caldero de América" (1991) oraz wielu innych utworów. Zmarł w 1997 roku.
Urodzony 24 sierpnia 1899 roku w Buenos Aires. Argentyński pisarz, poeta i eseista. Jedna z najbardziej wpływowych i kontrowersyjnych postaci literatury XX wieku. Zmarł 14 czerwca 1986 roku w Genewie.
Urodzony w 1939 roku. Poeta, prozaik, eseista, krytyk literacki i filmowy, tłumacz literatury i wykładowca uniwersytecki. Debiutował jako poeta na początku lat sześćdziesiątych, w orbicie twórczości poetyckiej i eseistycznej Octavio Paza, stanowiącej dla niego, podobnie jak dla większości ówczesnych młodych twórców meksykańskich, bezpośredni i ważny punkt odniesienia. Ostatnio opublikowane tomy poetyckie to: La edad de las tinieblas (2009, Wiek ciemności) i Como la lluvia (2009, Tak jak deszcz).
Urodzona 20 kwietnia 1937 r. we Lwowie. Poetka, tłumaczka, krytyczka literacka i eseistka. Od wielu lat współpracuje z „Literaturą na Świecie”, gdzie była redaktorem działu literatury hiszpańskojęzycznej. Jej wiersze tłumaczono m.in. na język francuski, czeski, hiszpański, litewski, szwedzki i włoski. Uczestniczyła w licznych międzynarodowych festiwalach literackich. Za książkę Na dole płomień, w górze płomień (1996) otrzymała wyróżnienie Fundacji Kultury. Laureatka kilku nagród, m.in. za tłumaczenia poezji latynoamerykańskiej. Czterokrotna stypendystka Ministra Kultury oraz Centre National du Livre we Francji. Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, ZAiKS-u i PEN Clubu. Mieszka w Warszawie.
Chilijski matematyk i poeta. Jeden z najsłynniejszych poetów piszących po hiszpańsku. Parra został kilka razy nominowany do Literackiej Nagrody Nobla. W 2011 roku otrzymał Nagrodę Cervantesa.
Poeta kubański. Jeden z najwybitniejszych przedstawicieli poezji kręgu karaibskiego. Laureat Leninowskiej Nagrody Pokoju (1954). Wieloletni prezes Związku Pisarzy Kubańskich.
Meksykański poeta, eseista, krytyk i dziennikarz. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1990. Jego twórczość ulegała wielu wpływom, m.in. marksizmu, surrealizmu i mitologii Azteków. Zmarł w 1998 roku.
Urodzony 4 listopada 1912 roku w Managui. Nikaraguański poeta, eseista, dramaturg, prozaik, krytyk literatury i sztuki, dziennikarz, artysta grafik. W roku 1931 zainicjował w Granadzie, wraz z innymi pisarzami, ruch literacki Awangarda, podważający wszelkie ustalone wcześniej reguły i konwencje w literaturze. W 1960 założył i przez czterdzieści lat redagował pismo literackie „El pez y la serpiente”. Uhonorowany Międzyamerykańską Nagrodą Kultury im. Gabrieli Mistral (1991). Zmarł 2 stycznia 2002 roku w Managui.
Poeta chilijski, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1971. Przeniknięta humanizmem twórczość Nerudy rozwijała się początkowo w kręgu tradycji modernistycznej (tomik Crepusculario, 1923, erotyki Veinte poemas de amor y una canción desesperada, 1924). W późniejszych zbiorach (Tentativa del hombre infinito, 1926, Residencia en la tierra, t. 1–2 1933-35) zaznaczyły się wpływy surrealizmu i odrębny styl poetycki Nerudy. Zmarł w 1973 roku.
Urodzony 5 października 1925 roku w Argentynie. Poeta, eseista, tłumacz literatury, krytyk argentyński. Ukończył studia na wydziale bibliotekarstwa na Uniwersytecie w Buenos Aires. W latach 1961-1963 kontynuował studia jako stypendysta na Sorbonie, na której później uzyskał tytuł profesora. W ciągu wielu lat wykonywał zawód bibliotekarza, łącząc go z wykładami i z funkcją dziekana Wydziału Bibliotekarstwa i Dokumentacji na Uniwersytecie w Buenos Aires (1971-1984). W latach 1958-1965 był redaktorem naczelnym stworzonego przez siebie pisma „Poesía=Poesía”, gdzie dał się poznać również jako finezyjny tłumacz poezji z innych języków. Zmarł 31 marca 1995 roku w Temperley.
Chilijski poeta, uznawany za jednego z twórców kreacjonizmu. Związany z przeglądem Nord Sud, w którym współpracował m.in. z Tristanem Tzarą i Maxem Jacobem. Zmarł w 1948 roku.
Zapis całego spotkania autorskiego z udziałem Marie-Claire Bancquart, Bernarda Noëla i Krystyny Rodowskiej podczas Portu Wrocław 2008.
WięcejEsej Krystyny Rodowskiej towarzyszący premierze antologii poezji latynoamerykańskiej Umocz wargi w kamieniu.
WięcejEsej Krystyny Rodowskiej towarzyszący premierze antologii pozeji latynoamerykńskiej Umocz wargi w kamieniu.
WięcejGłos Krystyny Rodowskiej w debacie „Być poetą dzisiaj”.
WięcejPrzedmowa Krystyny Rodowskiej do antologii Na szali znaków.
WięcejEsej Krystyny Rodowskiej towarzyszący premierze antologii poezji latynoamerykańskiej Umocz wargi w kamieniu.
WięcejEsej Krystyny Rodowskiej towarzyszący premierze antologii pozeji latynoamerykńskiej Umocz wargi w kamieniu.
WięcejRecenzja Jakuba Winiarskiego z antologii poezji francuskiej Na szali znaków w wyborze i przekładzie Krystyny Rodowskiej.
WięcejRecenzja Dariusza Dziurzyńskiego z antologii poezji francuskiej Na szali znaków w wyborze i przekładzie Krystyny Rodowskiej.
WięcejEsej Krystyny Rodowskiej towarzyszący premierze antologii poezji latynoamerykańskiej Umocz wargi w kamieniu.
WięcejEsej Krystyny Rodowskiej towarzyszący premierze antologii pozeji latynoamerykńskiej Umocz wargi w kamieniu.
WięcejKomentarze Dariusza Sośnickiego, Grzegorza Jankowicza, Adama Zdrodowskiego.
Więcej