Wiersz polski średniej długości
dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzyZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Darka Foksa, Krzysztofa Jaworskiego, Zbigniewa Macheja i Tomasza Majerana podczas Portu Wrocław 2007.
WięcejFragmenty książki Ustalenia z Maastricht Darka Foksa, wydanej w Biurze Literackim 6 listopada 2006 roku.
Wzorem kubańskich fachowców
zbieramy deski. Żywność, wodę
i gwoździe dostarczy na czas
mały przedsiębiorca. Dziecko samo
nadmuchało tygrysa,
więc nie pójdzie na dno.
O tych płucach jeszcze usłyszymy.
Wyciągam rękę i szukam pola.
Jamnik zostaje w domu, bo pogryzł
kompas. Nikt go nie kocha. Jest pole.
Zatrzymujemy się w lesie. Do Gudrun zostało nam coś koło dwóch kilometrów. Wczoraj miano nas zluzować, ale nas nie zluzowano. Jakaś inna kompania napełnia brzuchy fasolą z wołowiną, poprawiając podwójnymi porcjami kiełbasy i chleba. Jakaś inna kompania jest syta i zadowolona. Zamiast biwakować, okopujemy się. Ciężka praca nie pozwala nam jednak zapomnieć o fasoli z wołowiną i podwójnych porcjach kiełbasy i chleba, których nie zjemy. Żeby coś zjeść, trzeba to najpierw obejrzeć, dotknąć i podgrzać. Rozglądamy się, lecz nie widzimy fasoli z wołowiną i podwójnych porcji kiełbasy i chleba. Ostatni raz tak głodni byliśmy w Rosji, podczas operacji „Łzy Anny”. Wtedy dowództwo zapewniało nas, że powinniśmy od czasu do czasu marnie wyglądać, bo inaczej Anna nigdy się nie wzruszy. Tak zgłodnieliśmy, że w końcu Annie pociekło. Teraz, w Niemczech, kiedy naszym zadaniem jest wyciśnięcie paru kropel potu z chwilowo niedostępnej Gudrun, przydałby się nam kucharz, który dołączył do nas w Szwecji pod koniec tragicznej w skutkach operacji „Anita Ekberg”. Nazywał się Schulz. Sam pchał się z jedzeniem. Został w Szwecji, bo doszedł do przekonania, że to kraj wielkich możliwości. Ostatnio posuwał za gotówkę studwudziestokilogramową córkę pierwszego zastępcy rabina Sztokholmu, który przeszedł na palestyńską stronę i zostawił dziewczynę bez opieki. Naprawdę nieprzyjemnie robi się przy tym kopaniu, kiedy sierżant mówi, że nie dostaniemy na czas naszych papierosów. Kopiemy dalej, po swojemu, z wyczuciem, chociaż daleko nam do rekordów, które ustanowiliśmy w Rosji.
Zastanawiamy się, dlaczego sierżant zawsze pierwszy wie takie rzeczy, ale postanawiamy załatwić tę sprawę po dokładnym wyżęciu pięknej Gudrun, co podobno nie poci się bez powodu, a polską szkołę kochania od urodzenia ma w fachowo oszlifowanej, nadreńskiej dupie.
Kiedy udało mi się podejść
do białego domku
z zakratowanym oknem,
zadzwonił telefon. Puściłem kratę
i podniosłem słuchawkę.
Słyszałem ją dokładnie,
jakby była tuż obok. Mgła
cicho opadła z drzew.
Krople rosy zadrżały
na pajęczynach. Ptak
przeleciał jak nietoperz
koło mojej twarzy. Zapytała
o żonę, która pracuje w kinie,
więc powiedziałem,
że jej nie ma, bo jest
w kinie. Kształt nietoperza
rozmazywał się w mroku.
Zapytała, czy wiem coś
o płycie z muzyką
do Pasji Mela Gibsona,
którą żona obiecała odłożyć
dla niej. Mrok zgęstniał.
Zrobiło się zimno. Zamierzałem
pierdolnąć słuchawką,
lecz na szczęście dotarło do mnie,
że rozmawiam z kobietą,
na którą gapiłem się kiedyś
przez całą wywiadówkę,
bo mój syn chciał,
żebym zaliczył chociaż jedną
wywiadówkę. Bez bólu
zaliczyłem jedną wywiadówkę,
w ciągu godziny zdołałem
zobaczyć wszystko
i prawie polubiłem jesień,
a tu nagle coś takiego.
Nie wierzę. Ptak
przeleciał jak nietoperz
koło mojej twarzy. Gryzoń
obudził kota i szykuje się na śmierć.
Sobota na folwarku po wypłacie robocizny. Zanosi się na wielki sejm żurawi. Pustkowie przy ognisku wypełnia się powoli. Muzyka z karczmy daje leciutko po uszach czerwonych. Nie widać żadnych niegdysiejszych powstańców jadących przez kartoflisko, bo syn drobnego ziemianina zabrał ich na obiad po sprawie u wójta, a kartoflisko zmasakrowały dziki nietutejsze. Widziała to dziewczyna z grabiami i nic nie powiedziała.
Koń ciągnie zaprzęg, lecz tego nie widać. Jak dziecko w zbożu, którego już nie ma, pijany chłop biegnie za dziewczyną z koszykiem, potykając się co chwila o coś na kształt stogu. Tymczasem dziewczyna z koszykiem, która wcześniej była dziewczyną z grabiami, przeistacza się w kobietę z grzybami. Nie ma miejsca dla gipsowego konia. Nie ma miejsca na gąszcz leśny, babie lato, kruchtę wiejskiego kościółka i kaczeńce.
Jesień już. Niebawem ujrzymy krzyż przydrożny w srogiej zadymce zimowej. W przyszłym roku ostatecznie porzucimy Mazowsze – gdzie tyle nowego zobaczyć można, mimo że według schematów turystycznych to najuboższa, najmniej malownicza dzielnica – by udać się na Ukrainę, do ojczyzny pejzażu bezsłonecznego, w której zboże jest ogniem, a ogień zbożem.
Miejscowa ludność odlewa się na mikser.
Biedacy, powiadasz. A niby komu ukazują się święci? Czy prezesi banków bywają nawiedzani przez świętych i aniołów? Zjedz marchewkę.
Don DeLillo, „Podziemia”
1
Był poniedziałek, więc ubrani jak gangsterzy na otwarcie nowego kasyna siedzieliśmy przy plastikowym stoliku w moim ogródku we czterech: Dean Moriarty, Stary Byk Lee, Carlo Marx i ja, Sal Paradise.
Arkadiusz, Damian, Patryk i Horacy to nie są imiona dla pisarzy.
Mężczyźni nie noszą takich imion.
Więc siedzieliśmy w moim ogródku, kiedy nowa lokatorka domu naprzeciwko zaczęła w końcu wyładowywać swój skromny dobytek z czarnej furgonetki.
W poniedziałki przyjeżdżały do naszego miasteczka czarne furgonetki, z których wysiadały nowe lokatorki domów postawionych po to, by zasiedlały je nowe lokatorki.
Po raz pierwszy witaliśmy nową lokatorkę, siedząc w moim ogródku.
Pozostali mieli już swoje lokatorki z naprzeciwka.
Ja nie miałem.
Trzy miesiące czekałem na tę chwilę.
2
Nasze miasteczko postawiono za rządowe pieniądze, ponieważ w dużych miastach było za dużo pisarzy. Rząd postanowił poradzić sobie jakoś z tym problemem, więc postawił tysiąc domów w tysiąc godzin. Okoliczna ludność dorobiła sobie przy tej okazji, bo marihuana jakoś tego roku nie obrodziła i zanosiło się na ciężką zimę.
Z niewiadomych powodów ministerstwo kultury do dzisiaj nie rozstrzygnęło konkursu na nazwę tej miejscowości. W naszych dowodach osobistych nadal figurowały nazwy dużych miast, w których formalnie nadal było za dużo pisarzy.
Zaproponowałem Sztokholm, ale doradcy ministra z Krakowa nie zgodzili się. Doradcom z kilku innych miast mój pomysł nawet przypadł do gustu, ale momentalnie nominowano ich do Nike, zmuszono do przeniesienia się do stolicy i usunięto z grona doradców.
3
Nowa lokatorka bardzo mi się spodobała.
Louise Brooks i Isabella Rossellini w jednej.
W czarnych ciuchach.
Lee spojrzał na mnie wzrokiem starego byka.
– Sal, dobrze wiesz, że to nielaska jest – rzekł, kiedy już się napatrzył.- Nielaska aż huczy.
– Mam nadzieję, że cię w tym roku nominują do Nike – powiedziałem przez zaciśnięte zęby. – Dla pisarza z takim zmysłem obserwacji to miasto jest już za małe.
Lee zamilkł, podniósł się z plastikowego krzesła i ruszył w kierunku swojego domu, tradycyjnie zawadzając o bar.
Chyba za mocno mu dowaliłem, ale sam o to prosił.
W naszym miasteczku mogli mieszkać tylko ci pisarze, którzy nie byli nominowani.
Nominowany mieszkaniec naszego miasteczka musiał się spakować tuż po ogłoszeniu nominacji i najszybszym transportem walić na Warszawę.
4
Parę dni później spotkałem nową lokatorkę w sklepie na rogu.
– Dzień dobry – powiedziałem.
– Dzień dobry – powiedziała.
Dobrze idzie, pomyślałem.
I zamarłem.
Do sklepu wszedł pijany Stary Byk Lee, który zaczął zachowywać się gorzej niż pijany Stary Byk Lee.
Na początek zaczął wąchać nową lokatorkę.
Bezwiednie sięgnąłem po „Gazetę Wyborczą” i rozłożyłem ją, żeby jak najdokładniej zasłonić się przez wzrokiem mojej wielkiej miłości.
Traf chciał, że na kulturze mi się otworzyła.
5
On nadal wąchał, a ja wciąż czytałem.
Sprzedawca nic nie widział, bo wyszedł na zaplecze po moje ulubione papierosy.
Przeczytałem, złożyłem gazetę i całkiem normalnie podszedłem do Starego Byka Lee.
– Zostałeś nominowany do Nike – powiedziałem. – Przykro mi.
Lee zamilkł, kupił egzemplarz „Wyborczej” na pamiątkę i wyszedł ze sklepu.
Wyjechał do Warszawy z Carlo Marksem, którego także nominowano.
6
Podałem jej papierosy i powiedziałem:
– Zapiszę ci wszystkie niepublikowane kawałki, jeśli mi powiesz, jak masz na imię.
– To znaczy, że zapiszesz mi wszystkie kawałki – powiedziała. – Nic do tej pory nie opublikowałeś.
Miała rację.
Nie groziła mi nominacja do Nike, a inteligentne kobiety leciały na mnie, bo miałem dom i dożywotnie stypendium, więc nie musiały mnie utrzymywać i męczyć się z moimi włosami w wannie.
Powiedziała mi, jak ma na imię, a ja zapisałem jej wszystkie niepublikowane kawałki.
7
Byliśmy szczęśliwi do czasu, gdy wpadła na pomysł opublikowania mojej książki pod swoim nazwiskiem.
Od razu nominowano ją do Nike.
Poprosiła mnie, żebym pomógł jej załadować skromny dobytek do czarnej furgonetki.
Powiedziałem, żeby poprosiła o pomoc Deana, bo jego też nominowano.
Poszła do Deana i poprosiła go o pomoc. Od pięciu lat mieszkają razem gdzieś na Mokotowie.
Rząd się pomylił.
Kiedy nadszedł poniedziałek, wyprasowałem mój gangsterski krawat, zasiadłem przy plastikowym stoliku w ogródku i położyłem rewolwer na krześle Starego Byka Lee.
Po godzinie pod dom naprzeciwko zajechała czerwona toyota, z której wysiadła lala w czerwonej kiecce.
Na początek przestrzeliłem opony.
Walkę klas zostawił za którymś rogiem, metodycznie
nożem pociętą, więc niewartą grzechu. Księgowy
szeptem powiedział, że dokładnie tak ma być. Jest
jak miało być. Nikt nie potrzebuje Walki Klas,
co do której istnieje całkiem poważne podejrzenie,
że krwawi. Poza tym z rozmiarem tyłka u niej
było marnie. Niedokładnie natomiast City stąd widać,
co właściwie nijak się ma do porzuconej Walki Klas,
ale przyzwoicie brzmi, powoduje chwilę namysłu
nad wysokością czynszu i pozwala sponiewierać
opaloną żonę, która kocha i od urodzenia grzechu
jest warta, ale marudzi jak suszarka do włosów
pamiętająca Margaret Thatcher. Jeszcze raz skręci
gdzie nie trzeba, przepłaci i przekrzyczy, a różę
zamocuje mu nad ranem poeta, którego pozna przy barze.
1
Pewnego popołudnia, kiedy wracaliśmy z Virginią Woolf z otwarcia wystawy piętnastotonowych rzeźb jakiegoś kretyna, zza rogu wyszła dziewczyna nieprzeciętnej urody, która spojrzała mi w oczy, minęła nas i wsiadła do zaparkowanego nieopodal czarnego volkswagena golfa.
– Feminizm – powiedziała Virginia Woolf – to opona zimowa, bez której ani rusz.
Rozpaczliwie próbowałem zapamiętać numery czarnego volkswagena golfa, bo przy Virginii Woolf nie wypadało mi zapisywać czegokolwiek na zaproszeniu na otwarcie wystawy piętnastotonowych rzeźb jakiegoś kretyna.
2
Pewnej soboty Virginia Woolf zaprosiła mnie na obiad. Virginia Woolf rzadko zapraszała mnie na obiady. Kiedy wszedłem do jej jadalni, otwierała właśnie puszkę, w której była chyba zupa pomidorowa z bodajże amerykańskich zrzutów. Wiedziałem skądinąd, że sobotnie obiady były dla Virginii Woolf okazją do wielu ważnych przemyśleń. Uwielbiałem te ciepłe chwile w zimnym lazarecie literatury. Postanowiłem rozpalić w kominku, więc ruszyłem w stronę drzwi, by przynieść kilka suchych gałązek.
– Feminizm – powiedziała Virginia Woolf – to dobry otwieracz do niedobrego opakowania.
Przyniosłem plastry i bandaże.
3
Kiedy kilka dni później wszedłem do domu Virginii Woolf, w sieni potknąłem się o dużą paczkę.
– Co to może być, Sal? – zapytała Virginia Woolf, pokazując mi zabandażowane dłonie, o których przecież nie zapomniałem.
Ochoczo zabrałem się do rozpakowywania.
W środku była dwudziestokilogramowa rzeźba jakiegoś kretyna.
– Feminizm – powiedziała Virginia Woolf – to komórka zawalona dwudziestokilogramowymi rzeźbami jakichś kretynów, o które potykają się dobrzy znajomi Virginii Woolf.
Na wszelki wypadek potknąłem się jeszcze raz.
4
Kiedyś spotkałem Virginię Woolf pod budą z hamburgerami. Wzięliśmy po jednym średnim, bo było to w czasach, kiedy jeszcze można było wziąć po średnim, i usiedliśmy na pobliskiej ławce. Przez pół godziny rozmawialiśmy o tym, czy sprzedawcy hamburgerów przechodzą na emeryturę w tym samym wieku, co inni obywatele.
– Feminizm – powiedziała Virginia Woolf – to musztarda, która wyciekając z bułki na but, zmusza nas do natychmiastowej reakcji. Jeśli nie zareagujemy odpowiednio szybko, musztarda zaschnie, zmuszając nas w ten sposób do bezsensownej agresji.
Chusteczki higieniczne nabyłem trzy przecznice dalej, kiedy musztarda zaschła już na moim bucie. Wygrażając pięściami sprzedawcy hamburgerów, który mnie nie widział, udałem się w swoją stronę.
5
Podczas ulewy Virginia Woolf miała zwyczaj wieszania psów na krytykach literackich.
– Feminizm – powiedziała Virginia Woolf – to dwustustronicowa recenzja dwustustronicowej powieści.
Zebrałem się w sobie.
– Nie – powiedziałem – feminizm to opasły podręcznik budowy okrętów, przyniesiony z osiedlowej biblioteki publicznej przez dziewczynkę, którą ojciec wysłał po skromny wybór wierszy zapoznanej dziewiętnastowiecznej poetki litewskiej chłopskiego pochodzenia.
Virginia Woolf po raz pierwszy spojrzała na mnie jak na mężczyznę.
– Przymknij się, Sal – powiedziała.
Urodzony w Skierniewicach. Poeta, prozaik, redaktor i scenarzysta. Studiował na Wydziale Wiedzy o Teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej, ukończył scenopisarstwo w łódzkiej Filmówce. Laureat m.in. głównej nagrody Konkursu na Brulion Poetycki (1993), Nagrody im. Natalii Gall (1999), Nagrody TVP Kultura (2006) za książkę Co robi łączniczka (przygotowaną wraz ze Z. Liberą), nominowaną również do Nagrody Literackiej Gdynia (2006). Laureat Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2014) za całokształt twórczości. Dwukrotnie nominowany do Paszportu Polityki (2000, 2004). Redaktor działu prozy w „Twórczości”. Mieszka w Skierniewicach.
Zapis całego spotkania autorskiego z udziałem Darka Foksa, Krzysztofa Jaworskiego, Zbigniewa Macheja i Tomasza Majerana podczas Portu Wrocław 2007.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Urszuli Kozioł, Ryszarda Krynickiego, Bohdana Zadury, Piotra Sommera, Jerzego Jarniewicza, Zbigniewa Macheja, Andrzeja Sosnowskiego, Tadeuszy Pióry, Darka Foksa, Wojciecha Bonowicza, Marcina Sendeckiego, Dariusza Suski, Mariusza Grzebalskiego, Dariusza Sośnickiego, Krzysztofa Siwczyka, Marty Podgórnik i Jacka Dehnela podczas Portu Wrocław 2007.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Darka Foksa, Marty Podgórnik, Dagmary Sumary, Adama Zdrodowskiego i Tadeusza Pióry podczas Portu Wrocław 2005.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego Jurija Andruchowycza, Andrija Bondara, Nazara Honczara, Mykoły Riabczuka, Ostapa Slywynskiego, Serhija Żadana, Darka Foksa oraz Bohdan Zadury podczas Portu Legnica 2004.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego poświęconego twórczości Rafała Wojaczka podczas Portu Legnica 2004.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego Darka Foksa i Macieja Malickiego podczas Portu Legnica 2003.
WięcejSzkic Darka Foksa opublikowany w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.
WięcejZapis całego potkania autorskiego Darka Foksa i Marty Podgórnik podczas Portu Legnica 2000.
WięcejPort Wrocław 2009: wypowiedzi Dariusza Nowackiego, Piotra Śliwińskiego, Justyny Sobolewskiej, Piotra Czerniawskiego, Darka Foksa, Krzysztofa Jaworskiego, Bohdana Zadury, Romana Honeta.
WięcejCo poezji po wulgaryzmach? Odpowiadają Wojciech Wilczyk, Marcin Świetlicki, Darek Foks i Andrzej Sosnowski.
WięcejMityczne pytanie o klasycystów i barbarzyńców zadane Darkowi Foksowi, Tadeuszowi Piórze, Adamowi Wiedemannowi i Bohdanowi Zadurze.
WięcejWiersze z tomu Tablet taty, zarejestrowane podczas spotkania „Barbarzyńcy i nie” na festiwalu Port Wrocław 2015.
WięcejProgram telewizyjny „Poeci”, w którym Justyna Sobolewska rozmawia z Darkiem Foksem.
WięcejArchiwalne nagranie z udziałem Krzysztofa Jaworskiego, Darka Foksa, Grzegorza Wróblewskiego.
WięcejDarek Foks na scenie Teatru im. Modrzejewskiej. Wieczór autorski „Bitwa o Legnicę” w ramach Fortu Legnica 1999.
WięcejKomentarz Darka Foksa do motta z książki Historia kina polskiego, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 7 grudnia 2015 roku.
WięcejRozmowa Grzegorza Tomickiego z Darkiem Foksem, towarzysząca premierze książki Historia kina polskiego, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 7 grudnia 2015 roku.
WięcejAutorski komentarz Darka Foksa do wiersza „Weronika” z książki Tablet taty, która ukazała się 9 marca nakładem Biura Literackiego.
WięcejRozmowa Zuzanny Witkowskiej z Darkiem Foksem o książce Tablet taty, która ukazała się 10 marca 2015 roku nakładem Biura Literackiego.
WięcejRozmowa Darka Foksa z Bohdanem Zadurą o jego nowej książce Kropka nad i, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 22 września 2014 roku.
WięcejGłos Darka Foksa w debacie „Wakacje z książkami”.
WięcejEsej Darka Foksa towarzyszący premierze książki Dancing Dagmary Sumary.
WięcejGłos Darka Foksa w debacie „Książka 2008”.
WięcejRecenzja Darka Foksa towarzysząca premierze dwutomowej edycji Szkiców, recenzji, felietonów Bohdana Zadury, wydanej przez Biuro Literackie 4 czerwca 2007 roku.
WięcejAutorski komentarz Darka Foksa poświęcony książce Przecena map.
WięcejAutorski komentarz Darka Foska do książki Mer Betlejem, która ukazała się w Biurze Literackim.
WięcejKomentarze Agnieszki Wolny-Hamkało, Jacka Bieruta, Karola Pęcherza i Krzysztofa Siwczyka.
WięcejRecenzja Moniki Piotrowskiej-Wegner z książki Darka Foksa Tablet taty, która ukazała się na blogu monweg.
WięcejRecenzja Marka Olszewskiego z książek Susza i Tablet taty, która ukazała się w czasopiśmie „Nowe Książki”.
WięcejEsej Klaudii Mucy towarzyszący premierze książki Darka Foksa Historia kina polskiego, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 7 grudnia 2015 roku.
WięcejRecenzja Sylwii Sekret z książki Darka Foksa Tablet taty, która ukazała się na stronie Lubimyczytać.pl
WięcejRecenzja Karoliny Górniak z książki Tablet taty Darka Foksa, która ukazała się 30 kwietnia 2015 roku w portalu Xiegarnia.pl.
WięcejEsej Piotra W. Lorkowskiego z książki Tablet taty Darka Foksa, która ukazała się 9 marca 2015 roku nakładem Biura Literackiego.
WięcejKomentarze Agnieszki Wolny-Hamkało, Jacka Bieruta, Karola Pęcherza i Krzysztofa Siwczyka.
WięcejEsej Karola Maliszewskiego poświęcony książce Przecena map Darka Foksa.
Więcej