Współczesna powieść łotrzykowska: Marcin Czerniawski, Łobuzy
recenzje / IMPRESJE Adam KaczanowskiImpresja Adama Kaczanowskiego na temat prozy Marcina Czerniawskiego, laureata projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2022”.
WięcejFragment książki Adama Kaczanowskiego Utrata, która ukazała się w Biurze Literackim 22 lutego 2021 roku, a w wersji elektronicznej 16 sierpnia 2021 roku.
Po przedszkolu poszły z Miką do księgarni. Mała wybrała naklejki, z których planowała stworzyć laurkę dla taty. Alicja zapytała sprzedawczynię, czy mają jakieś fajne książki dla dzieci, w których mama nie jest zmęczona i zdołowana, bo ostatnio tylko na takie trafiają. Sprzedawczyni, po chwili zastanawiania się i rozglądania po regałach, poddała się, powiedziała, że takie mamy chyba nie istnieją. Kupiły Basię, w której mama zachorowała, leżała w łóżku z gorączką i wszystkim w domu zajmował się tata, zresztą lekarz.
Następnego dnia rano udawali przed małą, że idą do pracy. Inaczej cały urodzinowy plan by nie wypalił, Mika nie zgodziłaby się pójść do przedszkola, gdyby wiedziała, że oni mają wolne. Robert dostał od córki urodzinową laurkę: kartkę z naklejonymi czterdziestoma różnymi kotami. Kazała mu je dokładnie przeliczyć, dwa razy. Potem pojechali do przedszkola. Gdy tylko wyszli, Alicja przestała udawać pośpiech, zwolniła tempo, włączyła telewizor i usiadła na kanapie. Wiadomości oraz śniadaniowych wyznań i porad celebrytów nie dało się słuchać, przeskoczyła na kanał komediowy. Gromki śmiech z pudełka, tego potrzebowała.
Kiedy Robert wrócił, od razu zabrał się do przygotowywania łazienki. Zapytała, czy nie zrobić mu najpierw urodzinowej kąpieli, ale nie chciał. Myślał już tylko o kręceniu swojego filmu. Poszła tam do niego, ciekawa, co właściwie kombinuje. Wyniósł z łazienki wszystkie rzeczy Miki, dziecięce szczotki do włosów, szczoteczkę do zębów, kosmetyki. Zaproponowała, że trochę sprzątnie, przetrze, machnął na to ręką, rzucił, że ma być autentycznie. Autentycznie, czyli brudno. Nie pozwoliła mu jednak zostawić tak zapaskudzonego lustra nad umywalką, wyczyściła je na szybko. Zauważył, że będzie musiała starać się, żeby nie odbijać się w lustrze, stojąc za kamerą. Wypróbowała kilka ustawień i przekonała się, że rzeczywiście będzie to dość trudne. Łazienka nie była mała, ale i tak stanowiło to kłopot. Wciąż nie zapoznał jej ze scenariuszem, jednak spokojnie czekała na moment, w którym przedstawi jej swoją wizję. Zniknął na chwilę w sypialni i wrócił w samych spodniach od piżamy.
– Jaki jest plan? – w końcu zapytała.
– Pamiętasz, kiedy ostatnio ładowaliśmy szczoteczkę? Myślisz, że wytrzyma z dwadzieścia minut? – zamiast odpowiedzi usłyszała pytanie.
– Chyba niedawno, ale nie wiem, czy one mogą tak długo chodzić, czy coś tam się w nich nie przepali.
– Będę robić przerwy.
– A co będziesz robić? Muszę wiedzieć, jak się ustawić.
– Stoję przed lustrem. Myję zęby, a drugą ręką walę konia – rzucił.
– A potem?
– To wszystko, nie ma żadnego potem. Jedna scena.
Alicja postanowiła nie drążyć. Zrobili próbę, Robert tylko mówił, co będzie robił. Wyciągnął penisa ze spodni, ale się nie dotykał. Szczoteczki też nie włączył, żeby się nie rozładowała za szybko. Ustalali kadry. W końcu ustawili się do pierwszego ujęcia.
– Pierwszy klaps? Dam ci pierwszego klapsa – zaśmiała się i pacnęła go w odsłonięty pośladek.
Nałożył pastę, uruchomił szczoteczkę, ale po chwili wyłączył.
– Zestresowałeś się? Pomóc ci?
– Dam radę, ty pilnuj kadru.
Rzeczywiście, dał radę, jego penis zaczął sztywnieć. Włączył szczoteczkę, przyłożył do zębów. Pojawiły się jednak problemy z koordynacją pracy rąk, nie wychodziły mu te dwie czynności na raz, machał obiema dłońmi w górę i w dół, w tym samym tempie, za szybkim jak na mycie zębów szczoteczką elektryczną.
W chwili kryzysu poprosił ją, żeby się rozebrała, żeby filmowała go nago. To też nie był dobry pomysł, gdyż zaczął się automatycznie odwracać w jej stronę, wzrok mu uciekał, bo na nią zerkał. Ubrała się z powrotem. W końcu złapał odpowiedni rytm. Raz tylko spojrzał za siebie i poprosił, żeby jednak odsłoniła piersi.
– Same piersi, pokaż mi je.
– Znowu się będziesz odwracać.
– Nie będę.
Zrobili kilka ujęć ogólnych, potem przeszli do bliższych kadrów. Poprosił o zbliżenie na twarz.
– Boże, zaraz sobie zetrzesz całe szkliwo – zauważyła z troską. Trochę osłabił nacisk szczoteczki na zęby. Cały czas się masturbował, mimo że teraz nie było tego widać w kamerze. Pomyślała, że to dobrze, bo pewnie gdyby zaczął grać, wyraz jego twarzy przestałby być autentyczny.
Na koniec zostawili sobie zbliżenia na przyrodzenie. Przy ich kręceniu Robert mycie zębów już sobie odpuścił, nie było potrzebne, zresztą szczoteczka rzeczywiście się rozładowała. Po wyłączeniu kamery Alicja zapytała, czy jest zadowolony i co właściwie chciał nakręcić, dramat czy komedię. Odpowiedział, że nie wie, i że chyba to i to. Wszystko to zajęło im niecałą godzinę. Po zakończeniu zdjęć Robert wszedł pod prysznic, a Alicja wróciła na kanapę, puściła muzykę. Myślała, że scen będzie więcej i filmowanie zajmie im przynajmniej dwie godziny, może pół dnia. Gdyby wiedziała, że skończą tak szybko, zorganizowałaby dla Roberta coś jeszcze, jakąś dodatkową atrakcję.
Wrócił z łazienki w samych slipkach, usiadł obok niej.
– Myślałam, że to będzie dłuższe – zagadnęła.
– To dopiero pierwsza scena.
– A następne?
– Na razie nie mam pomysłu.
– Nakręciliśmy domowe porno.
Alicja położyła stopy na udach Roberta.
– Wymasuj, to ci wymyślę ciąg dalszy, w prezencie – rzuciła.
Zaczął je ugniatać, ale Alicja widziała, że jest myślami gdzie indziej. Mimo to kontynuowała.
– Główny bohater ma na imię… Niech będzie, że Andrzej. Albo Marek, zresztą nieważne… Możesz trochę mocniej, o tak, dobrze… Andrzej… Jest buntownikiem, outsiderem… Nagrał to wideo, żeby wrzucić je na stronę konkursową… Bo wkurwiają go konkursy… Chciał wrzucić to na stronę jakiegoś debilnego konkursu, nagraj chwile szczęścia z naszym produktem i wygraj rowery albo inne pierdoły… O, tu dobrze… Powiedzmy: konkurs szczoteczek, nie, to by było zbyt oczywiste, konkurs pasty do zębów, wybielającej… Czyściłeś wybielającą, prawda? Będziesz mieć teraz białe jak nigdy… No dobra, Andrzej chce… Nie wiemy do końca, czego chce, ale na pewno jego celem jest prowokacja… Jednak jest naiwny… Naiwny, bo nie przewidział, że takie wideo, zanim pojawi się na stronie konkursu, przechodzi weryfikację… On je wrzuca… Czeka godzinę, dwie, sprawdza co chwila… Nie doczytał regulaminu, dopiero teraz czyta… I dupa… Przecież nikt nie zatwierdzi takiej chorej akcji… Andrzej kombinuje, co zrobić dalej, jak to puścić, jak i gdzie… Może projekcja na jakimś budynku? Na siedzibie korpo tej pasty… Albo podmianka, jak podmienić to w telewizji i puścić zamiast ich reklamy… Strasznie jest na nich cięty…
– Przestań – przerwał jej mocno poirytowany.
– Co się tak od razu wkurzasz? – zdziwiła ją jego reakcja.
– To jest mój film. Zostaw go.
– No dobrze, tylko mnie nie zabij. A to: Andrzej zabija żonę, gdy ta odnajduje nagranie i chce je zniszczyć?
Robert wstał i wyszedł na chwilę do kuchni. Zawołał stamtąd, czy zrobić jej jakąś herbatę. Zapytała, czy poszedł sobie zaparzyć meliskę, ale od razu pożałowała, pomyślała, że bez sensu dalej się z nim
drażnić. I więcej już go nie wkurzała. Poszli na obiad do restauracji, tam wkurzały go obsługa i karta dań. Potem odebrali z przedszkola małą, o dwie godziny wcześniej niż zwykle. Mika zamiast cieszyć się, stroiła w szatni fochy, bo przerwali jej zabawę z koleżankami. Zabawę w świnie, cokolwiek to miało znaczyć. Wrócili na tort ze świeczkami, Mika skrytykowała, że zamiast czterdziestu świeczek są tylko dwie, z czwórką i zerem, że to oszustwo i że tak się nie liczy. Robert zauważył, że w zeszłym roku tort był lepszy, a w ogóle najlepszy to był z tej cukierni, co już splajtowała po aferze z sanepidem.
Po torcie Mika zapytała, co w końcu tata dostał od mamy i czy to jest obraz. Gdy zobaczyła kamerę, natychmiast wpadło jej do głowy, że trzeba nagrać film. Robert próbował ją zniechęcić, mówiąc, że jest zmęczony i przejedzony, i że do kręcenia filmu trzeba się przygotować, wymyślić najpierw wszystko, że dzisiaj mogą wymyślić tytuł, a od jutra zaczną wymyślać cały, jednak córka była innego zdania. Ponieważ się uparła, Robert obiecał jej, że za pół godziny zaczną. Odebrał jej kamerę i poszedł do gabinetu, żeby zgrać materiał z rana. Alicja zapytała małą, czy zagra w filmie główną rolę. Odpowiedziała, że nie, że dzisiaj to jest dzień taty.
I że będą kręcili teraz filmy we wszystkie urodziny, każdy będzie mieć swój. Robert po kilku minutach wrócił i pokazał małej, jak obsługuje się sprzęt. Kazała mu usiąść na kanapie.
– Zaczniemy tak. Powiesz, ile masz lat i że jesteś bardzo szczęśliwy – zadecydowała. – Dasz radę? – zapytała jeszcze, a kiedy kiwnął potakująco głową, uruchomiła nagrywanie. Nie do końca udawało jej się utrzymać go całego w kadrze, ale twarz plus minus było widać.
– Mam czterdzieści lat i jestem bardzo szczęśliwy – powiedział.
– Bardzo, bardzo? – dopytała.
– Bardzo, bardzo – potwierdził.
– Teraz mama podchodzi i daje ci buziaka – Mika reżyserowała dalej, bez wyłączania kamery.
Alicja usiadła obok męża, przytuliła go i pocałowała w policzek.
– Aha. Ale jeszcze musisz się nam przedstawić! – Mikę olśniło.
– Jestem Robert. Jestem tatą Miki.
– Bardzo ładnie – oceniła. – A teraz zrób głupią minę – poprosiła.
– Dlaczego?
– Zawsze robisz głupie miny – powiedziała. Alicja i Robert wybuchnęli śmiechem. Ponieważ oni się śmiali, Mika też zaczęła rechotać.
Nie wyłączyła kamery, nagranie trwało, aż wyczerpała się bateria.
Udało mu się przez cały dzień w pracy niczym konkretnym nie zająć. Narobił trochę zamieszania, odpowiadając mailowo pytaniami na pytania, zgłaszając wątpliwości i podważając zewnętrzne ekspertyzy. Podczas czytania bzdur na plotkarskim portalu przyszło mu do głowy, że zlecenie szukania stołu dwunastoletniemu dzieciakowi nie miało sensu. Bo niby jak szczeniak miał tego dokonać? Opuścił swoje biurko pięć minut przed końcem pracy.
Cisza. W domu przywitała Roberta absolutna cisza. Ledwie zrobił kilka kroków w przedpokoju, a już wiedział, że coś jest nie tak. Mika siedziała w swoim pokoju na łóżku i malowała sobie niebieskim pisakiem paznokcie. Na dywanie leżały przewrócony talerz i kanapka z serem, obok kubek, z którego wylało się kakao, tworząc pokaźną plamę. Córka nie odezwała się, gdy powiedział do niej „cześć”. Alicję znalazł w łazience. Leżała w wannie i również przywitała go milczeniem.
Umył ręce, wziął rolkę papieru i wrócił do pokoju małej. Teraz zastał ją leżącą twarzą do ściany. Posprzątał jedzenie rozrzucone na dywanie, papierem wytarł kakao. Zapytał, czy nie chce mu nic powiedzieć. Wzruszyła ramionami i powiedziała, że to mama nabałaganiła. Zapytał, o co się pokłóciły. Usłyszał w odpowiedzi, że to nie jego sprawa.
Poszedł do kuchni zrobić sobie kolację. Zawołał stamtąd do Miki, czy jej też coś przygotować. Zamówiła kakao i kanapkę z serem. Drzwi do łazienki otworzyły się, Alicja nie wyszła, suszyła włosy.
Mika pojawiła się w salonie, usiadła na kanapie i zapytała, czy może obejrzeć bajkę. Powiedział, że pozwoli jej tylko na jedną i tylko pod warunkiem, że będzie w tym czasie jadła. Podał jej kolację i włączył Star Butterfly.
– Super, że jeszcze włączasz jej telewizor – skomentowała z wściekłością Alicja. Zapytał, co właściwie się tu działo i dlaczego rozrzuciła jedzenie małej. – Nie rzuciłam, tylko wdepnęłam, bo stało na dywanie pół godziny, nietknięte.
Po powrocie z przedszkola Mika została pieskiem. Chodziła za Alicją na czworakach, trącała ją, domagając się uwagi. Raz lekko ugryzła w łydkę. Uśmiały się razem przy aportowaniu pluszowego misia. Nie chciała przestać, szczególnie że za każdym razem domagała się przysmaku. Zamiast czekolady Alicja próbowała dać jej marchewkę, ale piesek jej nie przyjął. W końcu gdy szła do kuchni, mała wpakowała jej się pod nogi tak, że straciła równowagę i prawie się przewróciła. Po tym spięciu Mika powędrowała do swojego pokoju, obrażona, wciąż na czworakach.
Alicja puściła sobie audiobooka, zrobiła kilka ćwiczeń oddechowych. Było już późno, więc postanowiła zorganizować kolację. Zamknięta w pokoju Mika nie odpowiadała. Zerknęła do niej. Siedziała na łóżku.
– Co zjesz na kolację? – zapytała.
– Psi smakołyk.
– A co jest psim smakołykiem?
– Czekolada.
– Czekolada nie. Mogę ci zrobić kakao.
– Czekolada i kakao.
– Kakao i kanapki. I jakieś warzywo.
– Ble. Kanapki ble. Warzywo ble.
– Na pewno nie czekolada.
– To piesek nic nie zje.
– Piesek musi zjeść, bo inaczej nie będzie miał siły się bawić.
– Piesek i tak nie ma się z kim bawić, bo pani na niego krzyczy.
– Pani już nie będzie krzyczała. Ale piesek musi ładnie zjeść.
Przytuliły się.
– Pani poczochra trochę swojego pieska.
Wyprzytulała ją i wyłaskotała. Zrobiła kakao, kanapki z serem, pokroiła zielonego ogórka w plasterki.
– Gdzie piesek zje? – zawołała z kuchni.
– W swojej budzie!
Przyniosła jej kolację do pokoju, chciała postawić na biurku, ale Mika zaprotestowała.
– Miseczki muszą być na podłodze.
– Na podłodze jeszcze w nie wpadniesz, wdepniesz, bez sensu.
– Piesek inaczej nie zje.
Nie chciała się z nią znowu przepychać, postawiła talerz z kubkiem na dywanie i wróciła do kuchni, żeby zrobić kolację dla siebie. Włączyła z powrotem audiobooka, cofnęła o kawałek, bo w którymś momencie straciła wątek.
Po jedzeniu opróżniła zmywarkę z czystych naczyń i wstawiła do niej brudne. Weszła do Miki. Kubek leżał przewrócony na dywanie, kakao było wylane.
– Piesek się zapomniał – poinformowała ją mała.
– Piesek to teraz posprząta. Raz, dwa.
– Piesek nie umie.
Alicja przez nieuwagę wdepnęła w talerz z kanapkami, też wylądowały na dywanie.
– A to już pani sprząta! – krzyknęła Mika.
Alicja musiała na chwilę wycofać się z jej pokoju. Zamknęła drzwi, przymknęła oczy, wzięła głęboki oddech, weszła z powrotem.
– Na dywanie będzie plama. Trzeba to szybko sprzątnąć, ty sprzątasz, dam ci ściereczkę, a ja w tym czasie robię ci nowe jedzenie.
– Pieski nie sprzątają.
Nie wybuchła. Po prostu wyszła od niej, poszła do łazienki, puściła wodę do wanny.
Robert wrócił z pracy kwadrans później. Słyszała, jak wchodzi do Miki i z nią rozmawia. Zapukał do drzwi łazienki, wszedł, spojrzał pytająco. Nie chciała z nim gadać, nie była w stanie. Wyczuł to, umył w milczeniu ręce i poszedł do kuchni.
W Żabce, do której często wpadała przed pracą, niedawno pojawił się nowy sprzedawca, z wyglądu hardy blokers, z tatuażem Legii na szyi, ale zaskakująco sympatyczny i uprzejmy. Grzeczny brutal. Dzisiaj też stał za kasą. Alicja ustawiła się w kolejce, przed nią był jeszcze grubawy, przepocony mężczyzna po pięćdziesiątce. Na szyi miał zawieszony identyfikator państwowego archiwum. Legionista nabił na kasę podaną przez niego butelkę wody i zagadał standardową formułką, pytaniem, czy posiada pan aplikację. Grubasek natychmiast najeżył się, odburknął, że nie jest zainteresowany. Kasjer przeszedł płynnie do drugiego obowiązkowego pytania, czy wie, że mają teraz nowy asortyment, mięso mrożone. Klient wściekł się teraz na dobre, podniesionym tonem zażądał, żeby go nie nękać takimi bzdurami. Alicja uśmiechnęła się do kasjera, by dać mu do zrozumienia, że współczuje mu tej roboty i użerania się z takimi zacietrzewionymi frustratami. Legionista raczej tego uśmiechu nie zauważył, odpowiedział grzecznie facetowi, że musi o to pytać, bo to jego praca. Klienta jeszcze bardziej to rozsierdziło, powtórzył, że nie życzy sobie tego osaczania, że żąda, by go nie napastowano w ten sposób. Pracownik sklepu powtórzył jeszcze raz, że to jego praca. Alicja postanowiła się wtrącić.
– Nie rozumie pan, że kasjer ma obowiązek zadać te pytania, że jest z nich rozliczany? Taki to problem odpowiedzieć dwa razy „nie”, grzecznie i spokojnie? – zwróciła się do spoconego archiwisty.
– Ja się nie zgadzam na takie zagrywki, na to wciskanie. – mężczyzna nie odwrócił się w stronę Alicji, jakby bał się na nią spojrzeć, ale ton jego głosu wciąż był buńczuczny.
– To proszę zmienić sklep i kupować gdzie indziej. – Alicja nie dała za wygraną.
Kasjer spojrzał na nią lekko zaniepokojony, najwyraźniej obawiając się eskalacji konfliktu. Nie zdążył zareagować. Grubasek odkręcił butelkę swojej wody i z rozmachem chlusnął nią w twarz Alicji, po czym bez słowa wybiegł ze sklepu.
– Co za idiota – Alicja przetarła twarz dłonią. – Macie tutaj lustro?
– Łazienka jest na zapleczu – poinformował ją sprzedawca. Wyszedł zza kasy i pokazał, żeby szła za nim.
Zaplecze było może nie jakoś specjalnie brzydkie czy zaniedbane, ale po prostu byle jakie. Pracownik Żabki, wyraźnie przejęty całym zajściem, otworzył jej drzwi do niewielkiej toalety.
– Dziękuję, bardzo pan uprzejmy… – Alicja weszła, nie zamykając za sobą drzwi. Chciała tylko wytrzeć twarz, poprawić fryzurę.
– Bardzo pani elegancka – zauważył sprzedawca, stojąc w otwartych drzwiach do łazienki.
Alicja wytarła się papierowym ręcznikiem, zerknęła na chłopaka.
– Fajny tatuaż – odpowiedziała na komplement komplementem.
Chłopak zerknął za siebie, sprawdzając, czy dzieje się coś w sklepie.
– Nikt nie okrada Żabki? – Alicja zapytała z uśmiechem.
– Nie ma takiej opcji, nie ze mną takie numery – odpowiedział pewnie, też się uśmiechnął.
Dopiero w biurze, szukając czegoś w torbie, Alicja uświadomiła sobie, że nie zapłaciła za swój napój i batonika.
(…)
Nigdy wcześniej nie była w tej Żabce w niedzielę. Zawsze tylko przed pracą, w trakcie pracy, po pracy. Pomyślała, że w niedzielę może go nie być, ale był, stał za kasą. Podeszła prosto do niego.
– To jest napad – wyrwał się jej żart.
Chłopak spojrzał na nią i się uśmiechnął. Pracownica Żabki ustawiająca jogurty w lodówce, na drugim końcu sklepu, zerknęła w ich stronę.
– A tak serio – Alicja powiedziała już ściszonym głosem – poproś koleżankę, żeby cię na kwadrans zastąpiła. Na pewno może. Powiedz jej, że musisz coś ze mną załatwić, podpisać papiery, że jestem agentką od ubezpieczeń i musimy iść na zaplecze.
Spojrzał na nią naprawdę zdziwiony. Przez ułamek sekundy chyba się wahał, ale w końcu zwrócił się do koleżanki.
– Julka, muszę papiery podpisać, ubezpieczenie, pójdę z panią na chwilę na zaplecze, będziesz miała oko, okej?
Julka kiwnęła głową.
– Tylko nie rób głupot… – zawołała. – Przeczytaj, zanim podpiszesz!
Gdy tylko znaleźli się na zapleczu, Alicja wyjęła z torebki kamerę Roberta. Sprzedawca nie miał pojęcia, co się dzieje. Pomyślała, że nawet nie wie, jak on ma na imię. I że to zupełnie bez znaczenia.
– Serio z tym ubezpieczeniem? Ja nie potrzebuję… Raczej – powiedział.
– Film chcę nakręcić.
– Fajna kamera – ocenił.
– Nie moja. Mojego męża.
– Robi się grubo.
– Spokojnie. Mąż się nie obrazi. A nawet ucieszy. Całe życie o tym marzył – powiedziała, włączając kamerę skierowaną na chłopaka.
– Chwila, moment, na nic się nie zgodziłem – podniósł ostrzegawczo rękę.
– Przepraszam. Należy ci się słowo wyjaśnienia. Propozycja jest taka. Chcesz mnie przelecieć?
– W sumie… Czemu nie?
– No, mam nadzieję, że chcesz.
– Na to się piszę.
– No, więc ty będziesz miał, co chcesz. A ja będę mieć film dla męża, w prezencie, na czterdzieste urodziny.
– Kurwa, co za chora akcja.
– Nie taka chora.
– A jak tu do sklepu przyjdzie mnie potem zajebać?
– Nie przyjdzie. A nawet jakby przyszedł, to nic ci nie zrobi, z niego jest cipa.
– To już się nagrywa?
– Nagrywa.
– Kurwa.
– Kręcimy?
– No, już jest włączona, czyli kręcimy.
– Wyluzuj się. Potraktuj jak zabawę.
– Czyli zaczynamy.
– Dużego masz fiuta?
– Chyba sporego…
– To go pokaż.
– Kurwa, śnię.
– Rozepnij rozporek.
Wykonał polecenie.
– Ładny ptaszek. Niczego sobie – oceniła.
Zesztywniał. Chłopak wyszedł z pierwszego szoku i odnalazł się w roli. Nabrał pewności siebie. Spodnie spuścił do kolan.
Alicja rozejrzała się. Odstawiła kamerę na regał przy ścianie, sprawdziła kadr.
– Weźmiesz mnie na tamtym biurku – zadecydowała.
– Do usług – chłopak skierował sterczącego penisa w stronę kamery. – Ruchanie w Żabce, siedem dni w tygodniu, sto procent satysfakcji.
– Pomasturbuj się trochę.
– Okej. A pokażesz mi coś?
– Za chwilkę.
– Pokaż mi tyłek.
– Za chwilę. Masturbuj się.
Zostawiła kamerę, podeszła do biurka. Rozpięła swoje spodnie, opuściła je razem z majtkami i wypięła goły tyłek w stronę chłopaka.
– Najpierw mnie tam poliż. Wyliż mi tyłek.
– Ostro, kurwa – ocenił. Klęknął przed pupą Alicji i zaczął ją całować i lizać.
Drzwi na zaplecze otworzyły się bez pukania. Julka stanęła w nich i zamarła na moment.
– Ja pierdolę – wyrwało się jej. – Nie wiesz, gdzie są pistacje? Karton gdzieś powinien być – zapytała kolegę wciąż klęczącego przed tyłkiem Alicji.
Chłopak się zestresował. Wstał z kolan, podciągnął spodnie.
– Już skończ, co tam masz skończyć, i przynieś mi te pistacje – poprosiła, wracając do sali sklepowej. Zamknęła za sobą drzwi.
Chłopak wziął karton i poszedł za nią, mocno spanikowany.
Alicja wyprostowała się. Spojrzała w stronę kamery. Posłała w jej stronę buziaka. Rozpięła bluzkę, zdjęła ją, rozebrała się do naga. Obróciła się dwa razy, zatańczyła do muzyki w swojej głowie. Wypięła się, znów wyprostowała.
ur. się w 1976 r. Raczej pisarz, trochę performer. Człowiek-małpa, Calineczka, klaun, laureat Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius, nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia. Autor dziesięciu książek z wierszami i czterech z prozą. Poznaniak, mieszka w Warszawie.
Impresja Adama Kaczanowskiego na temat prozy Marcina Czerniawskiego, laureata projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2022”.
WięcejOdpowiedzi Adama Kaczanowskiego na pytania Tadeusza Sławka w „Kwestionariuszu 2022”.
WięcejImpresja Adama Kaczanowskiego na temat prozy Karoliny Krasny, laureatki projektu „Połów. Poetyckie / Prozatorskie debiuty 2022”
WięcejImpresja Adama Kaczanowskiego na temat prozy Alicji Sawickiej, laureatki projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2021”.
WięcejImpresja Adama Kaczanowskiego na temat prozy Barbary Frączyk, laureatki projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2021”.
WięcejImpresja Adama Kaczanowskiego na temat prozy Mirka Kulisza, laureata pierwszej edycji Połowu prozatorskiego.
WięcejFilm Adama Kaczanowskiego jako głos w debacie „Berek wierszem”.
WięcejCzytanie z książki Zabawne i zbawienne z udziałem Adama Kaczanowskiego w ramach festiwalu Stacja Literatura 25.
WięcejAutorski komentarz Adama Kaczanowskiego w ramach cyklu „Historia jednej powieści”, towarzyszący premierze książki Utrata, która ukazała się w Biurze Literackim 22 lutego 2021 roku.
WięcejRozmowa Jakuba Skurtysa z Adamem Kaczanowskim, towarzysząca premierze książki Utrata, która zostanie wydana w Biurze Literackim 22 lutego 2021 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Adama Kaczanowskiego Utrata, która ukaże się w Biurze Literackim 22 lutego 2021 roku.
WięcejRozmowa Przemysława Suchaneckiego z Adamem Kaczanowskim, towarzysząca premierze książki Zabawne i zbawienne Adama Kaczanowskiego, która ukazała się w Biurze Literackim 20 stycznia 2020 roku.
WięcejAutorski komentarz Adama Kaczanowskiego, towarzyszący premierze książki Zabawne i zbawienne Adama Kaczanowskiego, która ukazała się w Biurze Literackim 20 stycznia 2020 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Adama Kaczanowskiego Zabawne i zbawienne, która ukaże się w Biurze Literackim 20 stycznia 2020 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Adama Kaczanowskiego Zabawne i zbawienne, która ukaże się w Biurze Literackim 20 stycznia 2020 roku.
WięcejAutorski komentarz Adama Kaczanowskiego w ramach cyklu „Historia jednej powieści”, towarzyszący premierze książki Utrata, która ukazała się w Biurze Literackim 22 lutego 2021 roku.
WięcejRecenzja Rafała Wawrzyńczyka, towarzysząca premierze książki Utrata Adama Kaczanowskiego, która ukazała się w Biurze Literackim 22 lutego 2021 roku.
WięcejRozmowa Jakuba Skurtysa z Adamem Kaczanowskim, towarzysząca premierze książki Utrata, która zostanie wydana w Biurze Literackim 22 lutego 2021 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Adama Kaczanowskiego Utrata, która ukaże się w Biurze Literackim 22 lutego 2021 roku.
WięcejRecenzja Rafała Wawrzyńczyka, towarzysząca premierze książki Utrata Adama Kaczanowskiego, która ukazała się w Biurze Literackim 22 lutego 2021 roku.
WięcejRecenzja Anny Kałuży, towarzysząca premierze książki Zabawne i zbawienne Adama Kaczanowskiego, która ukazała się w Biurze Literackim 20 stycznia 2020 roku.
Więcej