książki / PROZA

Utrata

Adam Kaczanowski

Fragment książki Adama Kaczanowskiego Utrata, która ukazała się w Biurze Literackim 22 lutego 2021 roku, a w wersji elektronicznej 16 sierpnia 2021 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

1

Po przed­szko­lu poszły z Miką do księ­gar­ni. Mała wybra­ła naklej­ki, z któ­rych pla­no­wa­ła stwo­rzyć laur­kę dla taty. Ali­cja zapy­ta­ła sprze­daw­czy­nię, czy mają jakieś faj­ne książ­ki dla dzie­ci, w któ­rych mama nie jest zmę­czo­na i zdo­ło­wa­na, bo ostat­nio tyl­ko na takie tra­fia­ją. Sprze­daw­czy­ni, po chwi­li zasta­na­wia­nia się i roz­glą­da­nia po rega­łach, pod­da­ła się, powie­dzia­ła, że takie mamy chy­ba nie ist­nie­ją. Kupi­ły Basię, w któ­rej mama zacho­ro­wa­ła, leża­ła w łóż­ku z gorącz­ką i wszyst­kim w domu zaj­mo­wał się tata, zresz­tą lekarz.

Następ­ne­go dnia rano uda­wa­li przed małą, że idą do pra­cy. Ina­czej cały uro­dzi­no­wy plan by nie wypa­lił, Mika nie zgo­dzi­ła­by się pójść do przed­szko­la, gdy­by wie­dzia­ła, że oni mają wol­ne. Robert dostał od cór­ki uro­dzi­no­wą laur­kę: kart­kę z nakle­jo­ny­mi czter­dzie­sto­ma róż­ny­mi kota­mi. Kaza­ła mu je dokład­nie prze­li­czyć, dwa razy. Potem poje­cha­li do przed­szko­la. Gdy tyl­ko wyszli, Ali­cja prze­sta­ła uda­wać pośpiech, zwol­ni­ła tem­po, włą­czy­ła tele­wi­zor i usia­dła na kana­pie. Wia­do­mo­ści oraz śnia­da­nio­wych wyznań i porad cele­bry­tów nie dało się słu­chać, prze­sko­czy­ła na kanał kome­dio­wy. Grom­ki śmiech z pudeł­ka, tego potrze­bo­wa­ła.
Kie­dy Robert wró­cił, od razu zabrał się do przy­go­to­wy­wa­nia łazien­ki. Zapy­ta­ła, czy nie zro­bić mu naj­pierw uro­dzi­no­wej kąpie­li, ale nie chciał. Myślał już tyl­ko o krę­ce­niu swo­je­go fil­mu. Poszła tam do nie­go, cie­ka­wa, co wła­ści­wie kom­bi­nu­je. Wyniósł z łazien­ki wszyst­kie rze­czy Miki, dzie­cię­ce szczot­ki do wło­sów, szczo­tecz­kę do zębów, kosme­ty­ki. Zapro­po­no­wa­ła, że tro­chę sprząt­nie, prze­trze, mach­nął na to ręką, rzu­cił, że ma być auten­tycz­nie. Auten­tycz­nie, czy­li brud­no. Nie pozwo­li­ła mu jed­nak zosta­wić tak zapa­sku­dzo­ne­go lustra nad umy­wal­ką, wyczy­ści­ła je na szyb­ko. Zauwa­żył, że będzie musia­ła sta­rać się, żeby nie odbi­jać się w lustrze, sto­jąc za kame­rą. Wypró­bo­wa­ła kil­ka usta­wień i prze­ko­na­ła się, że rze­czy­wi­ście będzie to dość trud­ne. Łazien­ka nie była mała, ale i tak sta­no­wi­ło to kło­pot. Wciąż nie zapo­znał jej ze sce­na­riu­szem, jed­nak spo­koj­nie cze­ka­ła na moment, w któ­rym przed­sta­wi jej swo­ją wizję. Znik­nął na chwi­lę w sypial­ni i wró­cił w samych spodniach od piża­my.
– Jaki jest plan? – w koń­cu zapy­ta­ła.
– Pamię­tasz, kie­dy ostat­nio łado­wa­li­śmy szczo­tecz­kę? Myślisz, że wytrzy­ma z dwa­dzie­ścia minut? – zamiast odpo­wie­dzi usły­sza­ła pyta­nie.
– Chy­ba nie­daw­no, ale nie wiem, czy one mogą tak dłu­go cho­dzić, czy coś tam się w nich nie prze­pa­li.
– Będę robić prze­rwy.
– A co będziesz robić? Muszę wie­dzieć, jak się usta­wić.
– Sto­ję przed lustrem. Myję zęby, a dru­gą ręką walę konia – rzu­cił.
– A potem?
– To wszyst­ko, nie ma żad­ne­go potem. Jed­na sce­na.
Ali­cja posta­no­wi­ła nie drą­żyć. Zro­bi­li pró­bę, Robert tyl­ko mówił, co będzie robił. Wycią­gnął peni­sa ze spodni, ale się nie doty­kał. Szczo­tecz­ki też nie włą­czył, żeby się nie roz­ła­do­wa­ła za szyb­ko. Usta­la­li kadry. W koń­cu usta­wi­li się do pierw­sze­go uję­cia.
– Pierw­szy klaps? Dam ci pierw­sze­go klap­sa – zaśmia­ła się i pac­nę­ła go w odsło­nię­ty pośla­dek.
Nało­żył pastę, uru­cho­mił szczo­tecz­kę, ale po chwi­li wyłą­czył.
– Zestre­so­wa­łeś się? Pomóc ci?
– Dam radę, ty pil­nuj kadru.
Rze­czy­wi­ście, dał radę, jego penis zaczął sztyw­nieć. Włą­czył szczo­tecz­kę, przy­ło­żył do zębów. Poja­wi­ły się jed­nak pro­ble­my z koor­dy­na­cją pra­cy rąk, nie wycho­dzi­ły mu te dwie czyn­no­ści na raz, machał obie­ma dłoń­mi w górę i w dół, w tym samym tem­pie, za szyb­kim jak na mycie zębów szczo­tecz­ką elek­trycz­ną.
W chwi­li kry­zy­su popro­sił ją, żeby się roze­bra­ła, żeby fil­mo­wa­ła go nago. To też nie był dobry pomysł, gdyż zaczął się auto­ma­tycz­nie odwra­cać w jej stro­nę, wzrok mu ucie­kał, bo na nią zer­kał. Ubra­ła się z powro­tem. W koń­cu zła­pał odpo­wied­ni rytm. Raz tyl­ko spoj­rzał za sie­bie i popro­sił, żeby jed­nak odsło­ni­ła pier­si.
– Same pier­si, pokaż mi je.
– Zno­wu się będziesz odwra­cać.
– Nie będę.
Zro­bi­li kil­ka ujęć ogól­nych, potem prze­szli do bliż­szych kadrów. Popro­sił o zbli­że­nie na twarz.
– Boże, zaraz sobie zetrzesz całe szkli­wo – zauwa­ży­ła z tro­ską. Tro­chę osła­bił nacisk szczo­tecz­ki na zęby. Cały czas się mastur­bo­wał, mimo że teraz nie było tego widać w kame­rze. Pomy­śla­ła, że to dobrze, bo pew­nie gdy­by zaczął grać, wyraz jego twa­rzy prze­stał­by być auten­tycz­ny.
Na koniec zosta­wi­li sobie zbli­że­nia na przy­ro­dze­nie. Przy ich krę­ce­niu Robert mycie zębów już sobie odpu­ścił, nie było potrzeb­ne, zresz­tą szczo­tecz­ka rze­czy­wi­ście się roz­ła­do­wa­ła. Po wyłą­cze­niu kame­ry Ali­cja zapy­ta­ła, czy jest zado­wo­lo­ny i co wła­ści­wie chciał nakrę­cić, dra­mat czy kome­dię. Odpo­wie­dział, że nie wie, i że chy­ba to i to. Wszyst­ko to zaję­ło im nie­ca­łą godzi­nę. Po zakoń­cze­niu zdjęć Robert wszedł pod prysz­nic, a Ali­cja wró­ci­ła na kana­pę, puści­ła muzy­kę. Myśla­ła, że scen będzie wię­cej i fil­mo­wa­nie zaj­mie im przy­naj­mniej dwie godzi­ny, może pół dnia. Gdy­by wie­dzia­ła, że skoń­czą tak szyb­ko, zor­ga­ni­zo­wa­ła­by dla Rober­ta coś jesz­cze, jakąś dodat­ko­wą atrak­cję.
Wró­cił z łazien­ki w samych slip­kach, usiadł obok niej.
– Myśla­łam, że to będzie dłuż­sze – zagad­nę­ła.
– To dopie­ro pierw­sza sce­na.
– A następ­ne?
– Na razie nie mam pomy­słu.
– Nakrę­ci­li­śmy domo­we por­no.
Ali­cja poło­ży­ła sto­py na udach Rober­ta.
– Wyma­suj, to ci wymy­ślę ciąg dal­szy, w pre­zen­cie – rzu­ci­ła.
Zaczął je ugnia­tać, ale Ali­cja widzia­ła, że jest myśla­mi gdzie indziej. Mimo to kon­ty­nu­owa­ła.
– Głów­ny boha­ter ma na imię… Niech będzie, że Andrzej. Albo Marek, zresz­tą nie­waż­ne… Możesz tro­chę moc­niej, o tak, dobrze… Andrzej… Jest bun­tow­ni­kiem, out­si­de­rem… Nagrał to wideo, żeby wrzu­cić je na stro­nę kon­kur­so­wą… Bo wkur­wia­ją go kon­kur­sy… Chciał wrzu­cić to na stro­nę jakie­goś debil­ne­go kon­kur­su, nagraj chwi­le szczę­ścia z naszym pro­duk­tem i wygraj rowe­ry albo inne pier­do­ły… O, tu dobrze… Powiedz­my: kon­kurs szczo­te­czek, nie, to by było zbyt oczy­wi­ste, kon­kurs pasty do zębów, wybie­la­ją­cej… Czy­ści­łeś wybie­la­ją­cą, praw­da? Będziesz mieć teraz bia­łe jak nigdy… No dobra, Andrzej chce… Nie wie­my do koń­ca, cze­go chce, ale na pew­no jego celem jest pro­wo­ka­cja… Jed­nak jest naiw­ny… Naiw­ny, bo nie prze­wi­dział, że takie wideo, zanim poja­wi się na stro­nie kon­kur­su, prze­cho­dzi wery­fi­ka­cję… On je wrzu­ca… Cze­ka godzi­nę, dwie, spraw­dza co chwi­la… Nie doczy­tał regu­la­mi­nu, dopie­ro teraz czy­ta… I dupa… Prze­cież nikt nie zatwier­dzi takiej cho­rej akcji… Andrzej kom­bi­nu­je, co zro­bić dalej, jak to puścić, jak i gdzie… Może pro­jek­cja na jakimś budyn­ku? Na sie­dzi­bie kor­po tej pasty… Albo pod­mian­ka, jak pod­mie­nić to w tele­wi­zji i puścić zamiast ich rekla­my… Strasz­nie jest na nich cię­ty…
– Prze­stań – prze­rwał jej moc­no poiry­to­wa­ny.
– Co się tak od razu wku­rzasz? – zdzi­wi­ła ją jego reak­cja.
– To jest mój film. Zostaw go.
– No dobrze, tyl­ko mnie nie zabij. A to: Andrzej zabi­ja żonę, gdy ta odnaj­du­je nagra­nie i chce je znisz­czyć?
Robert wstał i wyszedł na chwi­lę do kuch­ni. Zawo­łał stam­tąd, czy zro­bić jej jakąś her­ba­tę. Zapy­ta­ła, czy poszedł sobie zapa­rzyć meli­skę, ale od razu poża­ło­wa­ła, pomy­śla­ła, że bez sen­su dalej się z nim
draż­nić. I wię­cej już go nie wku­rza­ła. Poszli na obiad do restau­ra­cji, tam wku­rza­ły go obsłu­ga i kar­ta dań. Potem ode­bra­li z przed­szko­la małą, o dwie godzi­ny wcze­śniej niż zwy­kle. Mika zamiast cie­szyć się, stro­iła w szat­ni fochy, bo prze­rwa­li jej zaba­wę z kole­żan­ka­mi. Zaba­wę w świ­nie, cokol­wiek to mia­ło zna­czyć. Wró­ci­li na tort ze świecz­ka­mi, Mika skry­ty­ko­wa­ła, że zamiast czter­dzie­stu świe­czek są tyl­ko dwie, z czwór­ką i zerem, że to oszu­stwo i że tak się nie liczy. Robert zauwa­żył, że w zeszłym roku tort był lep­szy, a w ogó­le naj­lep­szy to był z tej cukier­ni, co już splaj­to­wa­ła po afe­rze z sane­pi­dem.
Po tor­cie Mika zapy­ta­ła, co w koń­cu tata dostał od mamy i czy to jest obraz. Gdy zoba­czy­ła kame­rę, natych­miast wpa­dło jej do gło­wy, że trze­ba nagrać film. Robert pró­bo­wał ją znie­chę­cić, mówiąc, że jest zmę­czo­ny i prze­je­dzo­ny, i że do krę­ce­nia fil­mu trze­ba się przy­go­to­wać, wymy­ślić naj­pierw wszyst­ko, że dzi­siaj mogą wymy­ślić tytuł, a od jutra zaczną wymy­ślać cały, jed­nak cór­ka była inne­go zda­nia. Ponie­waż się upar­ła, Robert obie­cał jej, że za pół godzi­ny zaczną. Ode­brał jej kame­rę i poszedł do gabi­ne­tu, żeby zgrać mate­riał z rana. Ali­cja zapy­ta­ła małą, czy zagra w fil­mie głów­ną rolę. Odpo­wie­dzia­ła, że nie, że dzi­siaj to jest dzień taty.
I że będą krę­ci­li teraz fil­my we wszyst­kie uro­dzi­ny, każ­dy będzie mieć swój. Robert po kil­ku minu­tach wró­cił i poka­zał małej, jak obsłu­gu­je się sprzęt. Kaza­ła mu usiąść na kana­pie.
– Zacznie­my tak. Powiesz, ile masz lat i że jesteś bar­dzo szczę­śli­wy – zade­cy­do­wa­ła. – Dasz radę? – zapy­ta­ła jesz­cze, a kie­dy kiw­nął pota­ku­ją­co gło­wą, uru­cho­mi­ła nagry­wa­nie. Nie do koń­ca uda­wa­ło jej się utrzy­mać go całe­go w kadrze, ale twarz plus minus było widać.
– Mam czter­dzie­ści lat i jestem bar­dzo szczę­śli­wy – powie­dział.
– Bar­dzo, bar­dzo? – dopy­ta­ła.
– Bar­dzo, bar­dzo – potwier­dził.
– Teraz mama pod­cho­dzi i daje ci buzia­ka – Mika reży­se­ro­wa­ła dalej, bez wyłą­cza­nia kame­ry.
Ali­cja usia­dła obok męża, przy­tu­li­ła go i poca­ło­wa­ła w poli­czek.
– Aha. Ale jesz­cze musisz się nam przed­sta­wić! – Mikę olśni­ło.
– Jestem Robert. Jestem tatą Miki.
– Bar­dzo ład­nie – oce­ni­ła. – A teraz zrób głu­pią minę – popro­si­ła.
– Dla­cze­go?
– Zawsze robisz głu­pie miny – powie­dzia­ła. Ali­cja i Robert wybuch­nę­li śmie­chem. Ponie­waż oni się śmia­li, Mika też zaczę­ła recho­tać.
Nie wyłą­czy­ła kame­ry, nagra­nie trwa­ło, aż wyczer­pa­ła się bate­ria.


2
(Robert)

Uda­ło mu się przez cały dzień w pra­cy niczym kon­kret­nym nie zająć. Naro­bił tro­chę zamie­sza­nia, odpo­wia­da­jąc mailo­wo pyta­nia­mi na pyta­nia, zgła­sza­jąc wąt­pli­wo­ści i pod­wa­ża­jąc zewnętrz­ne eks­per­ty­zy. Pod­czas czy­ta­nia bzdur na plot­kar­skim por­ta­lu przy­szło mu do gło­wy, że zle­ce­nie szu­ka­nia sto­łu dwu­na­sto­let­nie­mu dzie­cia­ko­wi nie mia­ło sen­su. Bo niby jak szcze­niak miał tego doko­nać? Opu­ścił swo­je biur­ko pięć minut przed koń­cem pra­cy.
Cisza. W domu przy­wi­ta­ła Rober­ta abso­lut­na cisza. Led­wie zro­bił kil­ka kro­ków w przed­po­ko­ju, a już wie­dział, że coś jest nie tak. Mika sie­dzia­ła w swo­im poko­ju na łóż­ku i malo­wa­ła sobie nie­bie­skim pisa­kiem paznok­cie. Na dywa­nie leża­ły prze­wró­co­ny talerz i kanap­ka z serem, obok kubek, z któ­re­go wyla­ło się kakao, two­rząc pokaź­ną pla­mę. Cór­ka nie ode­zwa­ła się, gdy powie­dział do niej „cześć”. Ali­cję zna­lazł w łazien­ce. Leża­ła w wan­nie i rów­nież przy­wi­ta­ła go mil­cze­niem.
Umył ręce, wziął rol­kę papie­ru i wró­cił do poko­ju małej. Teraz zastał ją leżą­cą twa­rzą do ścia­ny. Posprzą­tał jedze­nie roz­rzu­co­ne na dywa­nie, papie­rem wytarł kakao. Zapy­tał, czy nie chce mu nic powie­dzieć. Wzru­szy­ła ramio­na­mi i powie­dzia­ła, że to mama naba­ła­ga­ni­ła. Zapy­tał, o co się pokłó­ci­ły. Usły­szał w odpo­wie­dzi, że to nie jego spra­wa.
Poszedł do kuch­ni zro­bić sobie kola­cję. Zawo­łał stam­tąd do Miki, czy jej też coś przy­go­to­wać. Zamó­wi­ła kakao i kanap­kę z serem. Drzwi do łazien­ki otwo­rzy­ły się, Ali­cja nie wyszła, suszy­ła wło­sy.
Mika poja­wi­ła się w salo­nie, usia­dła na kana­pie i zapy­ta­ła, czy może obej­rzeć baj­kę. Powie­dział, że pozwo­li jej tyl­ko na jed­ną i tyl­ko pod warun­kiem, że będzie w tym cza­sie jadła. Podał jej kola­cję i włą­czył Star But­ter­fly.
– Super, że jesz­cze włą­czasz jej tele­wi­zor – sko­men­to­wa­ła z wście­kło­ścią Ali­cja. Zapy­tał, co wła­ści­wie się tu dzia­ło i dla­cze­go roz­rzu­ci­ła jedze­nie małej. – Nie rzu­ci­łam, tyl­ko wdep­nę­łam, bo sta­ło na dywa­nie pół godzi­ny, nie­tknię­te.

(Alicja)

Po powro­cie z przed­szko­la Mika zosta­ła pie­skiem. Cho­dzi­ła za Ali­cją na czwo­ra­kach, trą­ca­ła ją, doma­ga­jąc się uwa­gi. Raz lek­ko ugry­zła w łyd­kę. Uśmia­ły się razem przy apor­to­wa­niu plu­szo­we­go misia. Nie chcia­ła prze­stać, szcze­gól­nie że za każ­dym razem doma­ga­ła się przy­sma­ku. Zamiast cze­ko­la­dy Ali­cja pró­bo­wa­ła dać jej mar­chew­kę, ale pie­sek jej nie przy­jął. W koń­cu gdy szła do kuch­ni, mała wpa­ko­wa­ła jej się pod nogi tak, że stra­ci­ła rów­no­wa­gę i pra­wie się prze­wró­ci­ła. Po tym spię­ciu Mika powę­dro­wa­ła do swo­je­go poko­ju, obra­żo­na, wciąż na czwo­ra­kach.
Ali­cja puści­ła sobie audio­bo­oka, zro­bi­ła kil­ka ćwi­czeń odde­cho­wych. Było już póź­no, więc posta­no­wi­ła zor­ga­ni­zo­wać kola­cję. Zamknię­ta w poko­ju Mika nie odpo­wia­da­ła. Zer­k­nę­ła do niej. Sie­dzia­ła na łóż­ku.
– Co zjesz na kola­cję? – zapy­ta­ła.
– Psi sma­ko­łyk.
– A co jest psim sma­ko­ły­kiem?
– Cze­ko­la­da.
– Cze­ko­la­da nie. Mogę ci zro­bić kakao.
– Cze­ko­la­da i kakao.
– Kakao i kanap­ki. I jakieś warzy­wo.
– Ble. Kanap­ki ble. Warzy­wo ble.
– Na pew­no nie cze­ko­la­da.
– To pie­sek nic nie zje.
– Pie­sek musi zjeść, bo ina­czej nie będzie miał siły się bawić.
– Pie­sek i tak nie ma się z kim bawić, bo pani na nie­go krzy­czy.
– Pani już nie będzie krzy­cza­ła. Ale pie­sek musi ład­nie zjeść.
Przy­tu­li­ły się.
– Pani poczo­chra tro­chę swo­je­go pie­ska.
Wyprzy­tu­la­ła ją i wyła­sko­ta­ła. Zro­bi­ła kakao, kanap­ki z serem, pokro­iła zie­lo­ne­go ogór­ka w pla­ster­ki.
– Gdzie pie­sek zje? – zawo­ła­ła z kuch­ni.
– W swo­jej budzie!
Przy­nio­sła jej kola­cję do poko­ju, chcia­ła posta­wić na biur­ku, ale Mika zapro­te­sto­wa­ła.
– Misecz­ki muszą być na pod­ło­dze.
– Na pod­ło­dze jesz­cze w nie wpad­niesz, wdep­niesz, bez sen­su.
– Pie­sek ina­czej nie zje.
Nie chcia­ła się z nią zno­wu prze­py­chać, posta­wi­ła talerz z kub­kiem na dywa­nie i wró­ci­ła do kuch­ni, żeby zro­bić kola­cję dla sie­bie. Włą­czy­ła z powro­tem audio­bo­oka, cof­nę­ła o kawa­łek, bo w któ­rymś momen­cie stra­ci­ła wątek.
Po jedze­niu opróż­ni­ła zmy­war­kę z czy­stych naczyń i wsta­wi­ła do niej brud­ne. Weszła do Miki. Kubek leżał prze­wró­co­ny na dywa­nie, kakao było wyla­ne.
– Pie­sek się zapo­mniał – poin­for­mo­wa­ła ją mała.
– Pie­sek to teraz posprzą­ta. Raz, dwa.
– Pie­sek nie umie.
Ali­cja przez nie­uwa­gę wdep­nę­ła w talerz z kanap­ka­mi, też wylą­do­wa­ły na dywa­nie.
– A to już pani sprzą­ta! – krzyk­nę­ła Mika.
Ali­cja musia­ła na chwi­lę wyco­fać się z jej poko­ju. Zamknę­ła drzwi, przy­mknę­ła oczy, wzię­ła głę­bo­ki oddech, weszła z powro­tem.
– Na dywa­nie będzie pla­ma. Trze­ba to szyb­ko sprząt­nąć, ty sprzą­tasz, dam ci ście­recz­kę, a ja w tym cza­sie robię ci nowe jedze­nie.
– Pie­ski nie sprzą­ta­ją.
Nie wybu­chła. Po pro­stu wyszła od niej, poszła do łazien­ki, puści­ła wodę do wan­ny.
Robert wró­cił z pra­cy kwa­drans póź­niej. Sły­sza­ła, jak wcho­dzi do Miki i z nią roz­ma­wia. Zapu­kał do drzwi łazien­ki, wszedł, spoj­rzał pyta­ją­co. Nie chcia­ła z nim gadać, nie była w sta­nie. Wyczuł to, umył w mil­cze­niu ręce i poszedł do kuch­ni.


3

W Żab­ce, do któ­rej czę­sto wpa­da­ła przed pra­cą, nie­daw­no poja­wił się nowy sprze­daw­ca, z wyglą­du har­dy blo­kers, z tatu­ażem Legii na szyi, ale zaska­ku­ją­co sym­pa­tycz­ny i uprzej­my. Grzecz­ny bru­tal. Dzi­siaj też stał za kasą. Ali­cja usta­wi­ła się w kolej­ce, przed nią był jesz­cze gru­ba­wy, prze­po­co­ny męż­czy­zna po pięć­dzie­siąt­ce. Na szyi miał zawie­szo­ny iden­ty­fi­ka­tor pań­stwo­we­go archi­wum. Legio­ni­sta nabił na kasę poda­ną przez nie­go butel­kę wody i zaga­dał stan­dar­do­wą for­muł­ką, pyta­niem, czy posia­da pan apli­ka­cję. Gru­ba­sek natych­miast naje­żył się, odburk­nął, że nie jest zain­te­re­so­wa­ny. Kasjer prze­szedł płyn­nie do dru­gie­go obo­wiąz­ko­we­go pyta­nia, czy wie, że mają teraz nowy asor­ty­ment, mię­so mro­żo­ne. Klient wściekł się teraz na dobre, pod­nie­sio­nym tonem zażą­dał, żeby go nie nękać taki­mi bzdu­ra­mi. Ali­cja uśmiech­nę­ła się do kasje­ra, by dać mu do zro­zu­mie­nia, że współ­czu­je mu tej robo­ty i uże­ra­nia się z taki­mi zacie­trze­wio­ny­mi fru­stra­ta­mi. Legio­ni­sta raczej tego uśmie­chu nie zauwa­żył, odpo­wie­dział grzecz­nie face­to­wi, że musi o to pytać, bo to jego pra­ca. Klien­ta jesz­cze bar­dziej to roz­sier­dzi­ło, powtó­rzył, że nie życzy sobie tego osa­cza­nia, że żąda, by go nie napa­sto­wa­no w ten spo­sób. Pra­cow­nik skle­pu powtó­rzył jesz­cze raz, że to jego pra­ca. Ali­cja posta­no­wi­ła się wtrą­cić.
– Nie rozu­mie pan, że kasjer ma obo­wią­zek zadać te pyta­nia, że jest z nich roz­li­cza­ny? Taki to pro­blem odpo­wie­dzieć dwa razy „nie”, grzecz­nie i spo­koj­nie? – zwró­ci­ła się do spo­co­ne­go archi­wi­sty.
– Ja się nie zga­dzam na takie zagryw­ki, na to wci­ska­nie. – męż­czy­zna nie odwró­cił się w stro­nę Ali­cji, jak­by bał się na nią spoj­rzeć, ale ton jego gło­su wciąż był buń­czucz­ny.
– To pro­szę zmie­nić sklep i kupo­wać gdzie indziej. – Ali­cja nie dała za wygra­ną.
Kasjer spoj­rzał na nią lek­ko zanie­po­ko­jo­ny, naj­wy­raź­niej oba­wia­jąc się eska­la­cji kon­flik­tu. Nie zdą­żył zare­ago­wać. Gru­ba­sek odkrę­cił butel­kę swo­jej wody i z roz­ma­chem chlu­snął nią w twarz Ali­cji, po czym bez sło­wa wybiegł ze skle­pu.
– Co za idio­ta – Ali­cja prze­tar­ła twarz dło­nią. – Macie tutaj lustro?
– Łazien­ka jest na zaple­czu – poin­for­mo­wał ją sprze­daw­ca. Wyszedł zza kasy i poka­zał, żeby szła za nim.
Zaple­cze było może nie jakoś spe­cjal­nie brzyd­kie czy zanie­dba­ne, ale po pro­stu byle jakie. Pra­cow­nik Żab­ki, wyraź­nie prze­ję­ty całym zaj­ściem, otwo­rzył jej drzwi do nie­wiel­kiej toa­le­ty.
– Dzię­ku­ję, bar­dzo pan uprzej­my… – Ali­cja weszła, nie zamy­ka­jąc za sobą drzwi. Chcia­ła tyl­ko wytrzeć twarz, popra­wić fry­zu­rę.
– Bar­dzo pani ele­ganc­ka – zauwa­żył sprze­daw­ca, sto­jąc w otwar­tych drzwiach do łazien­ki.
Ali­cja wytar­ła się papie­ro­wym ręcz­ni­kiem, zer­k­nę­ła na chło­pa­ka.
– Faj­ny tatu­aż – odpo­wie­dzia­ła na kom­ple­ment kom­ple­men­tem.
Chło­pak zer­k­nął za sie­bie, spraw­dza­jąc, czy dzie­je się coś w skle­pie.
– Nikt nie okra­da Żab­ki? – Ali­cja zapy­ta­ła z uśmie­chem.
– Nie ma takiej opcji, nie ze mną takie nume­ry – odpo­wie­dział pew­nie, też się uśmiech­nął.

Dopie­ro w biu­rze, szu­ka­jąc cze­goś w tor­bie, Ali­cja uświa­do­mi­ła sobie, że nie zapła­ci­ła za swój napój i bato­ni­ka.

(…)

Nigdy wcze­śniej nie była w tej Żab­ce w nie­dzie­lę. Zawsze tyl­ko przed pra­cą, w trak­cie pra­cy, po pra­cy. Pomy­śla­ła, że w nie­dzie­lę może go nie być, ale był, stał za kasą. Pode­szła pro­sto do nie­go.
– To jest napad – wyrwał się jej żart.
Chło­pak spoj­rzał na nią i się uśmiech­nął. Pra­cow­ni­ca Żab­ki usta­wia­ją­ca jogur­ty w lodów­ce, na dru­gim koń­cu skle­pu, zer­k­nę­ła w ich stro­nę.
– A tak serio – Ali­cja powie­dzia­ła już ści­szo­nym gło­sem – poproś kole­żan­kę, żeby cię na kwa­drans zastą­pi­ła. Na pew­no może. Powiedz jej, że musisz coś ze mną zała­twić, pod­pi­sać papie­ry, że jestem agent­ką od ubez­pie­czeń i musi­my iść na zaple­cze.
Spoj­rzał na nią napraw­dę zdzi­wio­ny. Przez uła­mek sekun­dy chy­ba się wahał, ale w koń­cu zwró­cił się do kole­żan­ki.
– Jul­ka, muszę papie­ry pod­pi­sać, ubez­pie­cze­nie, pój­dę z panią na chwi­lę na zaple­cze, będziesz mia­ła oko, okej?
Jul­ka kiw­nę­ła gło­wą.
– Tyl­ko nie rób głu­pot… – zawo­ła­ła. – Prze­czy­taj, zanim pod­pi­szesz!
Gdy tyl­ko zna­leź­li się na zaple­czu, Ali­cja wyję­ła z toreb­ki kame­rę Rober­ta. Sprze­daw­ca nie miał poję­cia, co się dzie­je. Pomy­śla­ła, że nawet nie wie, jak on ma na imię. I że to zupeł­nie bez zna­cze­nia.
– Serio z tym ubez­pie­cze­niem? Ja nie potrze­bu­ję… Raczej – powie­dział.
– Film chcę nakrę­cić.
– Faj­na kame­ra – oce­nił.
– Nie moja. Moje­go męża.
– Robi się gru­bo.
– Spo­koj­nie. Mąż się nie obra­zi. A nawet ucie­szy. Całe życie o tym marzył – powie­dzia­ła, włą­cza­jąc kame­rę skie­ro­wa­ną na chło­pa­ka.
– Chwi­la, moment, na nic się nie zgo­dzi­łem – pod­niósł ostrze­gaw­czo rękę.
– Prze­pra­szam. Nale­ży ci się sło­wo wyja­śnie­nia. Pro­po­zy­cja jest taka. Chcesz mnie prze­le­cieć?
– W sumie… Cze­mu nie?
– No, mam nadzie­ję, że chcesz.
– Na to się piszę.
– No, więc ty będziesz miał, co chcesz. A ja będę mieć film dla męża, w pre­zen­cie, na czter­dzie­ste uro­dzi­ny.
– Kur­wa, co za cho­ra akcja.
– Nie taka cho­ra.
– A jak tu do skle­pu przyj­dzie mnie potem zaje­bać?
– Nie przyj­dzie. A nawet jak­by przy­szedł, to nic ci nie zro­bi, z nie­go jest cipa.
– To już się nagry­wa?
– Nagry­wa.
– Kur­wa.
– Krę­ci­my?
– No, już jest włą­czo­na, czy­li krę­ci­my.
– Wylu­zuj się. Potrak­tuj jak zaba­wę.
– Czy­li zaczy­na­my.
– Duże­go masz fiu­ta?
– Chy­ba spo­re­go…
– To go pokaż.
– Kur­wa, śnię.
– Roze­pnij roz­po­rek.
Wyko­nał pole­ce­nie.
– Ład­ny pta­szek. Nicze­go sobie – oce­ni­ła.
Zesztyw­niał. Chło­pak wyszedł z pierw­sze­go szo­ku i odna­lazł się w roli. Nabrał pew­no­ści sie­bie. Spodnie spu­ścił do kolan.
Ali­cja rozej­rza­ła się. Odsta­wi­ła kame­rę na regał przy ścia­nie, spraw­dzi­ła kadr.
– Weź­miesz mnie na tam­tym biur­ku – zade­cy­do­wa­ła.
– Do usług – chło­pak skie­ro­wał ster­czą­ce­go peni­sa w stro­nę kame­ry. – Rucha­nie w Żab­ce, sie­dem dni w tygo­dniu, sto pro­cent satys­fak­cji.
– Poma­stur­buj się tro­chę.
– Okej. A poka­żesz mi coś?
– Za chwil­kę.
– Pokaż mi tyłek.
– Za chwi­lę. Mastur­buj się.
Zosta­wi­ła kame­rę, pode­szła do biur­ka. Roz­pię­ła swo­je spodnie, opu­ści­ła je razem z majt­ka­mi i wypię­ła goły tyłek w stro­nę chło­pa­ka.
– Naj­pierw mnie tam poliż. Wyliż mi tyłek.
– Ostro, kur­wa – oce­nił. Klęk­nął przed pupą Ali­cji i zaczął ją cało­wać i lizać.
Drzwi na zaple­cze otwo­rzy­ły się bez puka­nia. Jul­ka sta­nę­ła w nich i zamar­ła na moment.
– Ja pier­do­lę – wyrwa­ło się jej. – Nie wiesz, gdzie są pista­cje? Kar­ton gdzieś powi­nien być – zapy­ta­ła kole­gę wciąż klę­czą­ce­go przed tył­kiem Ali­cji.
Chło­pak się zestre­so­wał. Wstał z kolan, pod­cią­gnął spodnie.
– Już skończ, co tam masz skoń­czyć, i przy­nieś mi te pista­cje – popro­si­ła, wra­ca­jąc do sali skle­po­wej. Zamknę­ła za sobą drzwi.
Chło­pak wziął kar­ton i poszedł za nią, moc­no spa­ni­ko­wa­ny.
Ali­cja wypro­sto­wa­ła się. Spoj­rza­ła w stro­nę kame­ry. Posła­ła w jej stro­nę buzia­ka. Roz­pię­ła bluz­kę, zdję­ła ją, roze­bra­ła się do naga. Obró­ci­ła się dwa razy, zatań­czy­ła do muzy­ki w swo­jej gło­wie. Wypię­ła się, znów wypro­sto­wa­ła.

O autorze

Adam Kaczanowski

ur. się w 1976 r. Raczej pisarz, trochę performer. Człowiek-małpa, Calineczka, klaun, laureat Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius, nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia. Autor dziesięciu książek z wierszami i czterech z prozą. Poznaniak, mieszka w Warszawie.

Powiązania

Współczesna powieść łotrzykowska: Marcin Czerniawski, Łobuzy

recenzje / IMPRESJE Adam Kaczanowski

Impre­sja Ada­ma Kacza­now­skie­go na temat pro­zy Mar­ci­na Czer­niaw­skie­go, lau­re­ata pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Bo kręci ich co innego

debaty / ankiety i podsumowania Adam Kaczanowski

Odpo­wie­dzi Ada­ma Kacza­now­skie­go na pyta­nia Tade­usza Sław­ka w „Kwe­stio­na­riu­szu 2022”.

Więcej

Błądzę i chcę dalej błądzić

recenzje / IMPRESJE Adam Kaczanowski

Impre­sja Ada­ma Kacza­now­skie­go na temat pro­zy Karo­li­ny Kra­sny, lau­re­at­ki pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie / Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”

Więcej

Długo po zakończeniu

recenzje / IMPRESJE Adam Kaczanowski

Impre­sja Ada­ma Kacza­now­skie­go na temat pro­zy Ali­cji Sawic­kiej, lau­re­at­ki pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2021”.

Więcej

Smutny i zachwycony

recenzje / ESEJE Adam Kaczanowski

Impre­sja Ada­ma Kacza­now­skie­go na temat pro­zy Bar­ba­ry Frą­czyk, lau­re­at­ki pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2021”.

Więcej

Zupełnie jak nigdy

recenzje / ESEJE Adam Kaczanowski

Impre­sja Ada­ma Kacza­now­skie­go na temat pro­zy Mir­ka Kuli­sza, lau­re­ata pierw­szej edy­cji Poło­wu pro­za­tor­skie­go.

Więcej

Zabawne i zbawienne

nagrania / stacja Literatura Adam Kaczanowski

Czy­ta­nie z książ­ki Zabaw­ne i zba­wien­ne z udzia­łem Ada­ma Kacza­now­skie­go w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

Moja żabcia

recenzje / KOMENTARZE Adam Kaczanowski

Autor­ski komen­tarz Ada­ma Kacza­now­skie­go w ramach cyklu „Histo­ria jed­nej powie­ści”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Utra­ta, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2021 roku.

Więcej

Bezsilność i drżenie

wywiady / o książce Adam Kaczanowski Jakub Skurtys

Roz­mo­wa Jaku­ba Skur­ty­sa z Ada­mem Kacza­now­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Utra­ta, któ­ra zosta­nie wyda­na w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2021 roku.

Więcej

Utrata

utwory / zapowiedzi książek Adam Kaczanowski

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Ada­ma Kacza­now­skie­go Utra­ta, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2021 roku.

Więcej

Empatyczny sadyzm

wywiady / o książce Adam Kaczanowski Przemysław Suchanecki

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Sucha­nec­kie­go z Ada­mem Kacza­now­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Zabaw­ne i zba­wien­ne Ada­ma Kacza­now­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 20 stycz­nia 2020 roku.

Więcej

Łapki szczęścia

recenzje / KOMENTARZE Adam Kaczanowski

Autor­ski komen­tarz Ada­ma Kacza­now­skie­go, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Zabaw­ne i zba­wien­ne Ada­ma Kacza­now­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 20 stycz­nia 2020 roku.

Więcej

Zabawne i zbawienne (2)

utwory / zapowiedzi książek Adam Kaczanowski

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Ada­ma Kacza­now­skie­go Zabaw­ne i zba­wien­ne, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 20 stycz­nia 2020 roku.

Więcej

Zabawne i zbawienne

utwory / zapowiedzi książek Adam Kaczanowski

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Ada­ma Kacza­now­skie­go Zabaw­ne i zba­wien­ne, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 20 stycz­nia 2020 roku.

Więcej

Moja żabcia

recenzje / KOMENTARZE Adam Kaczanowski

Autor­ski komen­tarz Ada­ma Kacza­now­skie­go w ramach cyklu „Histo­ria jed­nej powie­ści”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Utra­ta, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2021 roku.

Więcej

Dane są punkty A, B, C

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Utra­ta Ada­ma Kacza­now­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2021 roku.

Więcej

Bezsilność i drżenie

wywiady / o książce Adam Kaczanowski Jakub Skurtys

Roz­mo­wa Jaku­ba Skur­ty­sa z Ada­mem Kacza­now­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Utra­ta, któ­ra zosta­nie wyda­na w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2021 roku.

Więcej

Utrata

utwory / zapowiedzi książek Adam Kaczanowski

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Ada­ma Kacza­now­skie­go Utra­ta, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2021 roku.

Więcej

Dane są punkty A, B, C

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Utra­ta Ada­ma Kacza­now­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2021 roku.

Więcej

Nasze dupy, nasze dusze

recenzje / ESEJE Anna Kałuża

Recen­zja Anny Kału­ży, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Zabaw­ne i zba­wien­ne Ada­ma Kacza­now­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 20 stycz­nia 2020 roku.

Więcej