książki / PIOSENKI NA PAPIERZE

Warszafka płonie

Bartek Waglewski

Fragmenty książki Bartka "Fisza" Waglewskiego Warszafka płonie pod redakcją Wojciecha Bonowicza, wydanej w Biurze Literackim 4 kwietnia 2013 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Zimno

Idzie zim­no chy­tro z lodem,
kurze łap­ki cho­wa w kie­szeń,
bez nie­spo­dzia­nek, fajer­wer­ków,
kie­szeń peł­na ludo­żer­ców.

Idzie głu­che, nie­wia­do­me,
w ciem­no­ściach nocy nie­sie nam nagro­dę.
Choć­byś miał milio­nów set­ki,
to nie wku­pisz się w jej łaski.

Idzie zim­no chy­tro z lodem,
wieść ogła­sza wszem i wobec,
bez nie­spo­dzia­nek, fajer­wer­ków
ogła­sza naj­waż­niej­sze świę­to.

Idzie głu­che, nie­wia­do­me,
by dać począ­tek na sam koniec.
Powiedz temu, kogo spo­tkasz,
że nie ma koń­ca ta histo­ria.


Sznurowadła

Tęsk­nię, choć wiem, nie powi­nie­nem.
Zosta­łem sam, jak sto­ję.
Z roz­sz­nu­ro­wa­ny­mi buta­mi.
Mam pełen sło­ik sło­nych wspo­mnień o tobie.
O tobie.
Nie ufam wię­cej tak głę­bo­ko,
nie będę stro­ił miny,
wier­ność trud­na jest widocz­nie,
zdra­da krót­ko­wzrocz­na boli tak okrop­nie
Tak okrop­nie.

Tęsk­nię, choć wiem, nie powi­nie­nem.
Zosta­łem sam, jak sto­ję.
Z roz­sz­nu­ro­wa­ny­mi buta­mi.
Mam pełen sło­ik sło­nych wspo­mnień o tobie.
O tobie.

Piję wino, palę skrę­ty z kole­ga­mi.
Wpad­nij kie­dyś ponisz­czyć się z nami
Jesteś zła, zła, ja to wiem…
Sucho mi w gar­dle. Ty jesteś mój tlen.
Kocham cie­bie i patrzę na ręce,
chwi­le miłe i nie ma ich wię­cej.
Nie­waż­ne, co było
Co było.

Tęsk­nię, choć wiem, nie powi­nie­nem.
Zosta­łem sam, jak sto­ję.
Z roz­sz­nu­ro­wa­ny­mi buta­mi.
Mam pełen sło­ik sło­nych wspo­mnień o tobie.
O tobie.

Pełen sło­ik sło­nych wspo­mnień o Tobie.


Jesteście gotowi?

Pano­wie, panie, pozwól­cie, że przed­sta­wię:
pan F, hra­bia Miód-Cud, uni­kat jak numer pesel.
Sza­now­ne panie mówią: „Zesta­rza­łeś się jak mój domo­wy pecet”.
A oto moje dossier,
więc wiesz już, skąd ten pośpiech.
Tak pra­cu­je PR, filar,
co biz­nes w gar­ści trzy­ma.
Wiwat, wiwat pan F,
a nie Mar­cin­kie­wicz pre­mier!
Ja to wiecz­ne dziec­ko,
leciut­kie jak piór­ko,
jak balon nasiąk­nię­ty helem.
Pan F, ale nie z Maril­lion,
jeden na milion,
pło­nie Basty­lion
gdzieś w cen­trum War­sza­wy.
Duże dziec­ko, co taki ma nawyk,
że strze­la serią sko­ja­rzeń jak kara­bin.
Kie­dyś w zerów­ce mały, cwa­ny łobuz,
co mówi „prze­pra­szam”, gdy naro­bi smro­du,
a nie pry­mu­sik,
ani synek mamu­si,
nie omni­bu­sik,
co kablu­je, dono­si,
by wśród gro­na bel­fe­rów zdo­być podziw.
Dziś dzie­cia­ki wita­ją się w zerów­ce: „Elo zio­mek”.
Chcą być rape­ra­mi,
sie­dzieć non stop na ław­ce gdzieś przed domem.
Bla­dzi od ekra­nów jak tru­py,
nasiąk­nię­ci sen­sa­cją jak ekra­nu pupil,
non stop całą dobę jak TVN24,
a tam świat elit
krwa­wy jak Mary,
świat inwek­tyw,
jak Rut­kow­ski detek­tyw,
pod­upa­da na zdro­wiu.
Czy to ja nic nie rozu­miem,
czy oni zwa­rio­wa­li?
Czy ja jestem dziec­ko,
a oni tak doj­rza­li?
Mamy gra­na­ty w ustach,
co mogą nam wypa­lić!

Powiedź­cie, ludzie, jeste­ście goto­wi?
„Tak, tak, jeste­śmy goto­wi!”
Zim­ne ner­wy, a ser­ca jak pro­diż.
„Tak, tak, jeste­śmy goto­wi!”
Duże dzie­cia­ki, mali chu­li­ga­ni!
„Tak, tak, jeste­śmy goto­wi!”
Gra­na­ty w ustach mogą nam wypa­lić!
„Tak, tak! Tak, tak!”

Ogrom­ny tor­ni­ster z Pio­tru­siem Panem,
klu­ski lane,
ser­ca z mar­ce­pa­nem,
mycie zębów, upier­dli­we jak rema­nent
(gumy „Tur­bo” to był na to patent).
„Halo, halo” przez wal­kie-tal­kie,
sko­ki przez kozła,
pierw­sze kap­sle,
Wyścig Poko­ju na wer­sal­ce.
Sen­ty­men­ty, takie tam…
Bącz­ki z sale­try odpa­lam sam.
To ja, Pan Wiecz­ny Dzie­ciak,
z ple­ca­kiem więk­szym niż
worek w ręku dziś.
Świat duplo, kid­die­lan­dów,
a nie pana Tik-Taka i pewek­sów.
Tęczo­wy Music Box to był obciach.
Beastie Boys, Sonic Youth,
naszyw­ki na kost­kach
(kost­ki to ple­ca­ki) -
best­sel­ler na ryn­ku, jak pol­ski hydrau­lik.
Popatrz na te gada­ją­ce gło­wy:
sko­wyt, lanie wody, kło­dy pod nogi.
Ja wolę kid­di­lan­dy,
sen­ty­men­ty
gorą­ce jak pro­diż.
Nie czy­tam gazet,
nie oglą­dam tele­wi­zji,
jak tam spoj­rzę przez ramię,
to nie mogę się nadzi­wić.
Czy to ja nic nie rozu­miem,
czy oni zwa­rio­wa­li?
W ustach mamy gra­na­ty,
co mogą nam wypa­lić!

Powiedź­cie, ludzie, jeste­ście goto­wi?
„Tak, tak, jeste­śmy goto­wi!”
Zim­ne ner­wy, a ser­ca jak pro­diż.
„Tak, tak, jeste­śmy goto­wi!”
Duże dzie­cia­ki, mali chu­li­ga­ni!
„Tak, tak, jeste­śmy goto­wi!”
Gra­na­ty w ustach mogą nam wypa­lić!
„Tak, tak! Tak, tak!”

Pan Wiecz­ny Duży Dzie­ciak
z tor­ni­strem na ple­cach.
Dzie­cia­ki krzy­czą za mną:
„Wyro­śnię­ty ciu­lu, co tak się pod­nie­casz?!”
Kick­fli­py 180, noseslide‘y na ław­kach.
Bez pra­wa do kolo­ru,
co wią­za­ło ręce jak bez­pie­czeń­stwa kaftan.
Pierw­szy kolo­ro­wy tele­wi­zor Sanyo:
„Za chwi­lę dal­szy ciąg pro­gra­mu”,
„Cudow­ne lata”,
„Stra­chy na lachy”.
Z desko­rol­ką pod pachą
mały czło­wiek, chu­dy jak patyk.
„Pro­szę tu nie jeź­dzić, bo hałas jak na pro­duk­cyj­nej hali!”
Oni mają para­gra­fy,
a my mamy gra­na­ty w gębie,
któ­re mogą nam wypa­lić!
Szem­ra­ne typy, co chcą czy­ścić nam mora­le,
zno­wu wma­wiać, że kolo­ro­we zna­czy – sza­re.
Dzie­lić nas, jak nikt dotąd,
leczyć swe kom­plek­sy – ja mam tego potąd.
Czy to ja nic nie rozu­miem,
czy oni zwa­rio­wa­li?
A my mamy gra­na­ty w ustach,
któ­re mogą nam wypa­lić!

Powiedź­cie, ludzie, jeste­ście goto­wi?
„Tak, tak, jeste­śmy goto­wi!”
Zim­ne ner­wy, a ser­ca jak pro­diż.
„Tak, tak, jeste­śmy goto­wi!”
Duże dzie­cia­ki, mali chu­li­ga­ni!
„Tak, tak, jeste­śmy goto­wi!”
Gra­na­ty w ustach mogą nam wypa­lić!
„Tak, tak! Tak, tak!”


Krew

Sto­ję na wiel­kiej górze, skąd
widać Ocho­tę, Pra­gę i
mój kraj, uli­ce, każ­dy dach,
mia­sto, nie­wie­le poza nim.

Ban­kie­rzy świa­ta czu­ją głód,
zna­ją mój pin, kod DNA.
Mam cien­ką skó­rę, pod nią krew.
Coś się wyda­rzy, tyl­ko co i gdzie?

Dobie­raj sło­wa, każ­dy gest,
bo tra­cą swój pier­wot­ny sens.
Gdy wszyst­ko poli­ty­ką jest,
mam cien­ką skó­rę, pod nią krew.

Moje podwór­ko, każ­dy krok,
kolo­ry, miej­sca, każ­dy szept…
Gdy wszyst­ko poli­ty­ką jest,
mam cien­ką skó­rę, pod nią krew.

Na ter­mo­me­trach rośnie rtęć,
widzisz Ocho­tę, Pra­gę i
mój kraj, uli­ce, każ­dy dach,
mia­sto, nie­wie­le poza nim.

Gaze­ty świa­ta czu­ją głód,
nada­ją pęd, wpra­wia­ją w ruch.
Mam cien­ką skó­rę, pod nią krew.
Coś się wyda­rzy, tyl­ko co i gdzie?

I każ­de mia­sto, cały kraj,
cokol­wiek teraz sta­nie się…
Gdy wszyst­ko poli­ty­ką jest,
mam cien­ką skó­rę, pod nią krew.

Moje podwór­ko, każ­dy ruch,
kolo­ry, miej­sca, każ­dy szept.
Gdy wszyst­ko poli­ty­ką jest,
mam cien­ką skó­rę, pod nią krew.


Kółko

- Jestem nie­do­my­ty glon,
drę­czy­dło, co się pastwi.

- Jestem kwiat, leciut­ki puch,
wyko­nu­ję zwiew­ny ruch.

- Jestem trój­kąt.
– Jestem kół­ko.
– Jestem słoń.
– Jestem piór­ko.
– Jestem smród.
– Jestem woń.
– Jestem czerń.
– Jestem róż.
– Jesteś pyłek, a ja kurz.
– Jestem far­ba, a ty tusz.
– Jestem wiel­kie, kolo­ro­we bum.
Jestem defekt, cze­ski film.
– Jestem sen, czy­sty tlen.
– Jestem bli­sko, a ty hen.
– Jestem bli­sko, a ty hen.

Chodź, chodź, chodź
do moich ust,
by z siłą tłuc
w jed­nej z naj­waż­niej­szych żył.

- Jestem mot­to, dekla­ra­cja.
– Jestem pięk­ny wyraz.
– Jestem fra­zes, tru­izm, beł­kot.
– Jestem kolor.
– Jestem sra­ka.
– Jestem piór­ko.
– Jestem muł.
– Jestem pół.
– Dru­gie pół.
– Jestem sufit.
– Jestem stół.
Jestem defekt, cze­ski film.
– Jestem sen, czy­sty tlen.
– Jestem bli­sko, a ty hen.
– Jestem bli­sko, a ty hen.

Chodź, chodź, chodź
do moich ust,
by z siłą tłuc
w jed­nej z naj­waż­niej­szych żył.

O autorze

Bartek Waglewski

Urodzony w 1978 roku. Muzyk, autor tekstów, rysownik. Wraz z bratem Piotrem „Emade” nagrał płyty "Polepione dźwięki" (2000), "Na wylot" (2001), "F3" (2002), "Wielki ciężki słoń" (2004), "Piątek 13" (2006), "Heavi metal" (2008), "Zwierzę bez nogi" (2011). Duet Waglewskich występuje na koncertach z zespołem Tworzywo. W 2009 roku bracia wraz z gitarzystą Michałem Sobolewskim założyli zespół Kim Nowak, który wydał płyty "Kim Nowak" (2010) i "Wilk" (2012). Wspólnie z Wojciechem Bonowiczem przygotował książkę dla dzieci "Bajki Misia Fisia" (2012). Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Nie tylko Czerwona sukienka

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki War­szaf­ka pło­nie Bar­to­sza Waglew­skie­go.

Więcej

Całkiem nieźle kombinują. Jak Fisz, ale nie Stanley

recenzje / IMPRESJE Joanna Mueller

Esej Joan­ny Muel­ler towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki War­szaf­ka pło­nie, któ­ra uka­za­ła się 4 kwiet­nia 2013 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Witalizm to duch rocka

recenzje / ESEJE Paweł Tański

Szkic Paw­ła Tań­skie­go o pły­cie Bar­to­sza (Fisza) Waglew­skie­go i zespo­łu Kim Nowak.

Więcej

Nie tylko Czerwona sukienka

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki War­szaf­ka pło­nie Bar­to­sza Waglew­skie­go.

Więcej

Całkiem nieźle kombinują. Jak Fisz, ale nie Stanley

recenzje / IMPRESJE Joanna Mueller

Esej Joan­ny Muel­ler towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki War­szaf­ka pło­nie, któ­ra uka­za­ła się 4 kwiet­nia 2013 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Witalizm to duch rocka

recenzje / ESEJE Paweł Tański

Szkic Paw­ła Tań­skie­go o pły­cie Bar­to­sza (Fisza) Waglew­skie­go i zespo­łu Kim Nowak.

Więcej