książki / POEZJE

Wiersze wyprane

Marcin Świetlicki

Fragmenty książki Marcina Świetlickiego Wiersze wyprane.

Biuro Literackie

Państwo von Kleist

Tak. A ponad­to dono­si­my, że
leży­my zastrze­le­ni – i jesz­cze w tej chwi­li
moż­na nas tu odna­leźć. Bar­dzo sta­ro­mod­nie
leży­my – przy­tu­le­ni, a tra­wy zwy­czaj­nie
rusza­ją się – i drze­wa, bo wszyst­ko jest w ruchu:
pań­stwo­we tra­wy i pań­stwo­we drze­wa,
nawet i nasze cia­ła, wyjąt­ko­wo mar­twe
(gdy­by popa­trzyć na nie z pew­nej odle­gło­ści,
jak pew­nie to uczy­nisz, widać że falu­ją
w tę samą stro­nę, co wszel­ka natu­ra,
wiatr jest po pro­stu). List ci
przy­nio­są we śnie. Otwie­raj go wol­no.
Wszyst­ko nale­ży robić cicho i powo­li,
ponie­waż miłość jed­nak jest. Tak.


Karol Kot

Śnieg w kościo­łach, śnieg w bra­mach, śnieg pod Kop­cem Kościusz­ki.

Mam cień – widzia­łem – obej­rza­łem się.
Mam cień siny na śnie­gu.
Mam płaszcz, za duży, ciem­niej­szy od spodni
i mam w płasz­czu narzę­dzie.

Nie, nie zasła­niaj. Nie zasło­nisz. Zostaw.
No, jesz­cze bar­dziej odkryj.
Lubię jak krwa­wisz. Bo sta­re kobie­ty
nie. Ple­cy. Dzwo­nek. Dzwon­ki
w kościo­łach, w bra­mach, pod Kop­cem Kościusz­ki.

Guzik z orzeł­kiem. Tre­ner
sek­cji strze­lec­kiej stwier­dził, że nie mogę
repre­zen­to­wać. Wzią­łem duży roz­mach
i ścią­łem jed­no­cze­śnie: chłop­ca, śnieg, powie­trze,
swój krę­go­słup, łody­gę, śnieg pada, masze­ru­ję przez sen,

mno­żę się.


Pod wulkanem

Po zdję­ciu czar­nych oku­la­rów
ten świat prze­ra­ża­ją­cy jest tym bar­dziej.
Praw­dzi­wy jest. Wła­ści­we bar­wy
wpeł­za­ją we wła­ści­we miej­sca.
Wąż śli­zga się po wszyst­kim, co napo­tka.
Wła­śnie nas dotknął.

Nicze­go o nas nie ma w Kon­sty­tu­cji.

Śnieg spad­nie i zakry­je wszyst­ko.
Na razie widać jed­nak mia­sto
– czar­ną kość roz­ja­śnia­ną nie­kie­dy świa­tła­mi
maleń­kich samo­cho­dów, usia­dłem wyso­ko
i patrzę. Wie­czór. Już zamknię­te
wszyst­kie weso­łe mia­stecz­ka.

Nicze­go o nas nie ma w Kon­sty­tu­cji.

Po zdję­ciu czar­nych oku­la­rów
ten świat prze­ra­ża­ją­cy jest tym bar­dziej.
Szedł z nami pies i śmier­dział. Wszyst­kie doku­men­ty
ule­gły roz­kła­do­wi. Wszyst­ko, co kocha­łem
ule­gło roz­kła­do­wi. Jestem zdrów i cały.

Pod wul­ka­nem
uro­dzi­ło się
DZIECKO!


Palenie

Pytam: dla­cze­go nie­pa­lą­cy
wsia­da­ją bez skru­pu­łów do prze­dzia­łów
dla palą­cych? Cze­mu chcą domi­no­wać? Cze­mu
są wiecz­nie ura­że­ni?

Mój mały przy­ja­cie­lu, papie­ro­sie.
Spę­dzi­łem z tobą wię­cej cza­su niż z kim­kol­wiek.
Nisz­czy­my się nawza­jem, czu­le
zobo­wią­za­ni.

Pytam: dla­cze­go nie­pa­lą­cy
nie doce­nia­ją naszej samot­no­ści,
naszej nie­mą­drej odwa­gi, nasze­go
żaru, popio­łu?

O autorze

Marcin Świetlicki

Urodzony 24 grudnia 1961 w Lublinie. Poeta, prozaik, wokalista Świetlików oraz Czarnych Ciasteczek. Współpracował również z grupą The Users, Mikołajem Trzaską i Cezarym Ostrowskim. Laureat m.in. Nagrody Fundacji Kościelskich (1996), Nagrody Literackiej Gdynia (2009). Trzykrotnie nominowany do Nagrody Nike. Mieszka w Krakowie.

Powiązania