książki / POEZJA POLSKA OD NOWA

Z tamtej strony ciszy

Bolesław Leśmian

Jacek Gutorow

Fragmenty książki Bolesława Leśmiana Z tamtej strony ciszy w wyborze Jacka Gutorowa, wydanej w Biurze Literackim 8 listopada 2012 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Przed świtem

Trwa jesz­cze ciem­ne rano –
Śpi nie­bo nad alta­ną.

Staw bły­snął o dwa kro­ki –
Już widać, że głę­bo­ki.

W łopu­chu czy w pokrzy­wie
Świerszcz dzwo­ni prze­raź­li­wie!

Roz­po­znaj­że w ciem­no­cie,
Czy wró­bel tkwi na pło­cie?

Kształt wszel­ki wybrnął z cie­nia,
Lecz nie chce mieć imie­nia.

Chce snom się jesz­cze przy­dać:
Nie widać nic, a – widać.


Stodoła

Tyś cało­wał dziew­czy­nę, lecz kto biel jej cia­ła
Poró­żo­wił na war­gach, by cię cało­wa­ła?

Tyś topo­lom na dro­gę cień rzu­cać pozwo­lił,
Ale kto je tak bar­dzo w nie­bo roz­to­po­lił?

Tyś pocio­sał sto­do­łę w czte­ry dni bez mała,
Ale kto ją sto­do­lił, by – czym jest – wie­dzia­ła?

Sto­do­li­ła ją pew­no ta Maj­ka sto­dol­na,
Do poło­wy – przy­droż­na, od poło­wy – polna.

Ze stu świa­tów na przed­świat wyszła sama jed­na
I patrzy­ła w to zbo­że, co szu­mi ode dna.


Ćmy

Przy­cho­dzą nie­ustan­nie z tam­tej stro­ny ciszy
Psy, wierz­by, nagłe sady, ćmy bia­łe, ćmy sza­re
I próż­nię zapeł­nia­ją, gdzie cza­sem brak myszy,
By zaskle­pić czym­kol­wiek w świat wyzior­ną szpa­rę.

Przy­cho­dzą potłu­mio­ne zie­le­nią otchła­nie,
I dziew­czę­ta, co w oczach dźwi­ga­ją los nie­ba –
I obło­ków nad zie­mią srebr­ne góro­wa­nie
I ta wia­ra, że wła­śnie tak trze­ba, tak trze­ba…

I przy­cho­dzą modli­twy o więk­szą tęsk­no­tę,
Źli bogo­wie, złe wio­sny i mgła zagro­bo­wa,
Bzy bez jutra, bez wczo­raj, ćmy czar­ne, ćmy zło­te
I ty, co tak się smu­cisz, gdy piszesz te sło­wa…


Dwoje ludzieńków

Czę­sto w duszy mi dzwo­ni pieśń, wyłka­na w żało­bie,
O tych dwoj­gu ludzień­kach, co kocha­li się w sobie.

Lecz w ogro­dzie szept pierw­szy miło­sne­go wyzna­nia
Stał się dla nich przy­mu­sem do nagłe­go roz­sta­nia.

Nie widzie­li się dłu­go z czy­jejś woli i winy,
A czas cią­gle upły­wał – bez­pow­rot­ny, jedy­ny.

A gdy zeszli się, dło­nie wycią­ga­jąc po kwie­cie,
Zacho­rze­li tak bar­dzo, jak nikt dotąd na świe­cie!

Pod jawo­rem – dwa łóż­ka, pod jawo­rem – dwa cie­nie,
Pod jawo­rem ostat­nie, bez­na­dziej­ne spoj­rze­nie.

I pomar­li obo­je bez piesz­czo­ty, bez grze­chu,
Bez łzy szczę­ścia na oczach, bez jed­ne­go uśmie­chu.

Ust ich czer­wień zaga­sła w zim­nym śmier­ci fio­le­cie,
I poble­dli tak bar­dzo, jak nikt dotąd na świe­cie!

Chcie­li jesz­cze się kochać poza wła­sną mogi­łą,
Ale miłość umar­ła, już miło­ści nie było.

I poklę­kli spóź­nie­ni u nie­do­li swej pro­ga,
By się modlić o wszyst­ko, lecz nie było już Boga.

Więc sił resz­tą dotrwa­li aż do wio­sny, do lata,
By powró­cić na zie­mię – lecz nie było już świa­ta.


[Jak niewiele ma znaków to ubogie ciało]

Jak nie­wie­le ma zna­ków to ubo­gie cia­ło,
Gdy chce o sobie samym dać znać, co się sta­ło…
Sta­ło się, bo się sta­ło! Już się nie odsta­nie!
Patrzę cią­gle i patrzę, jak gdy­by w otchła­nie,
I cią­gle nasłu­chu­ję, czy kto puka w ciszę?…
Nie dla­te­go, że widzę, nie prze­to, że sły­szę.
I usta moje bled­ną, a to ten ból bia­ły
Nie dla­te­go, że zmar­ły, lecz bar­dzo kocha­ły,
I uśmiech nie dla­te­go trwa na nich prze­lo­tem,
Żeby się uśmie­cha­ły… sam uśmiech wie o tem.
A gdy cie­bie wspo­mi­nam – świat mi cały gaśnie,
Bo tak oczom potrze­ba – tak chce się im wła­śnie!
A dło­nie zała­mu­jąc, wiem, że nie z roz­pa­czy,
Lecz nie mogę ina­czej – nie mogę ina­czej.


[Skrzeble biegną, skrzeble przez lasy, przez błonie]

Skrze­ble bie­gną, skrze­ble przez lasy, przez bło­nie,
Dra­pież­ne żyw­czy­ki, upior­ne gry­zo­nie!
Bie­gną szum­nie, tłum­nie powi­kła­ną zgra­ją,
A nie żyją nigdy, tyl­ko umie­ra­ją –
Umie­ra­ją, skom­ląc, sze­reg za sze­re­giem.
Śmierć jest dla nich wła­śnie tym po lasach bie­giem,
Śmierć jest dla nich pędem w nie­po­chwyt­ne cie­nie –
Bie­gną tyl­ko po to, aby śnić ist­nie­nie.
Świat im śni się w bie­gu – dale­ki i bli­ski,
Śnią się wła­sne śle­pie, śnią się wła­sne pyski,
Śni się im, że mogą kąsać jado­wi­cie –
Węszą przez sen moje i to two­je życie,
A ten sen łako­my wystar­cza im pra­wie –
Kogo gry­zą we śnie, ginie ten na jawie –
Gry­zą we śnie boga, co sen stwo­rzyć umiał,
A ów dąb umie­ra, co dla nie­go szu­miał.


[Niegdyś dom mój ochoczy i świat za dąbrową]

Nie­gdyś dom mój ocho­czy i świat za dąbro­wą
Porzu­ci­łem, by dachu nie mieć ponad gło­wą,
I sie­bie porzu­ci­łem gdzieś na skra­ju lasu
Bez pomo­cy, bez żalu, bez śpie­wu, bez cza­su,
I bie­głem tam, gdzie burza, mrok i zawie­ru­cha,
By ser­ce nie­po­ko­ić i nara­zić ducha –
Tak się chcia­łem utru­dzić i krwią wła­sną zbro­czyć,
Żeby ist­nieć wbrew sobie i ból swój prze­kro­czyć.
I minę­ło lat wie­le – i po latach wie­lu –
Mar­no­tra­wiąc dróg tysiąc – dotar­łem do celu
I pie­śnia­mi nade mną roz­brzmia­ły nie­bio­sy,
Powięk­szy­ły się kwia­ty, zol­brzy­mia­ły rosy –
I zga­du­ję, że z pła­czem, po wła­snym pogrze­bie,
W opusz­czo­ną bez­dom­ność powra­cam do sie­bie.


[Tu jestem – w mrokach ziemi i jestem – tam jeszcze]

Tu jestem – w mro­kach zie­mi i jestem – tam jesz­cze
W szu­mie gwiazd, gdzie nie­ca­ły w mgle bożej się miesz­czę,
Gdzie powie­trze, drżąc ust­nie, sny mówi i gra mi,
I jestem jesz­cze dalej poza tymi sna­mi.
Zewsząd idę ku sobie; wszę­dzie na się cze­kam,
Tu się spie­szę dośpiew­nie, tam – docisz­nie zwle­kam
I trwam, niby modli­twa, poza swą żało­bą,
Ta, co speł­nić się nie chce, bo woli być sobą.


[Mrok na schodach]

Mrok na scho­dach. Pust­ka w domu.
Nie pomo­że nikt niko­mu.
Śla­dy two­je śnieg zapró­szył,
Żal się w śnie­gu zawie­ru­szył.

Trze­ba teraz w śnieg uwie­rzyć
I tym śnie­giem się ośnie­żyć –
I ocie­nić się tym cie­niem
I pomil­czeć tym mil­cze­niem.

O autorach i autorkach

Bolesław Leśmian

Urodził się 22 stycznia 1877 roku w Warszawie. Poeta, prozaik, dramaturg. Członek Polskiej Akademii Literatury (1933-1937). Autor tomów poezji: Sad rozstajny (1912), Łąka (1920) i Napój cienisty (1936), baśni: Klechdy sezamowe (1913), Przygody Sindbada Żeglarza (1913), Klechdy polskie (1956). Napisał dramat mimiczny Skrzypek opętany. Pisał eseje, szkice literackie i erotyki (m.in. "W malinowym chruśniaku"). Przetłumaczył Niesamowite opowieści Edgara Allana Poe. Zmarł 5 listopada 1937 roku w Warszawie.

Jacek Gutorow

Urodzony 12 września 1970 roku w Grodkowie. Poeta, krytyk, tłumacz. Pracuje w Instytucie Filologii Angielskiej Uniwersytetu Opolskiego. Laureat Nagrody im. Kazimiery Iłłakowiczówny (1998), Fundacji Kultury (2003) oraz Nagrody im. Ludwika Frydego (2003). Nominowany do Nagrody Literackiej Nike, Nagrody Literackiej Gdynia oraz Nagrody Mediów Publicznych Cogito za opublikowany w 2008 roku tom Inne tempo. Mieszka w Opolu.

Powiązania