książki / SZKICE

znikam jestem

Krystyna Miłobędzka

Fragmenty książki Krystyny Miłobędzkiej znikam jestem, wydanej w Biurze Literackim 1 lutego 2010 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Wieczór I

„koniecz­ność mówie­nia nowych”

Dobry wie­czór Pań­stwu! Będę mówić o poezji. Poezja. Kie­dy mojej mamie uda­ło się cia­sto, mówi­ła: „To poezja, nie tort”. I zaraz doda­wa­ła: „Nie­bo w gębie”. No tak, i w naszym prze­ko­na­niu to już było­by pra­wie wszyst­ko, co nale­ży o poezji wie­dzieć: że jest czymś nie­zwy­kłym, nad­zwy­czaj­nym, więk­szym i waż­niej­szym od tego, co jest rze­czą codzien­ną; że potra­fi powie­dzieć to, cze­go w zwy­kłym języ­ku powie­dzieć nie potra­fi­my, albo w ogó­le nie potra­fi­my powie­dzieć. Resz­ta jest już samym   w y k o n y w a n i e m   poezji. Chcia­łam prze­czy­tać jeden z moich tek­stów napi­sa­nych przed czter­dzie­stu laty, jeden z pierw­szych jakie napi­sa­łam – nazy­wa się „Mat­ka”.

 MATKA

Jesteś – moje gniaz­do na pamięć, naszej ciem­no­ści tra­wa wspól­na, z sie­bie tajem­nej dałaś mi wyjść, okruch
mrocz­ny w wiro­wa­nie świa­tła.

Ty nie znasz swej wiel­ko­ści, two­je ziar­no nie­po­ję­te, nam na kie­łek w głę­bi cie­bie porzu­co­ne. Jesteś – mię­dzy nasie­niem i gło­dem, jesteś – ogród przy­by­wa­ją­cy tobą bez tchu.

Stwo­rze­nia two­je zna­czysz żarem, w sie­bie nachy­lasz czar­ne zło­ża, nimi spło­nę­łaś do sosen do sar­ny, teraz
wybu­cha­ją z cie­bie, pierw­szym ogniem liżą two­je śla­dy, w pió­ro­pu­szach sta­jesz i w skrzy­dłach.

Jesteś – drze­wem w owo­cu zanim pąkiem, kwia­tem jesz­cze korze­niem, zaczy­nem, pęk­nię­ciem w kamie­niu, wła­snym
wła­snym chwy­tem z dna, czy czu­łaś wszyst­ko?

Jesteś wokół mnie, kie­dy nazwać cię nie potra­fię, pierw­szy liść poka­za­łaś, roz­war­łaś lato na upał i cień a we
mnie były złą­czo­ne, jesie­nie swo­je dźwi­gasz, a mnie lęk o czer­wie o czer­wie­nie, coraz cia­śniej w ser­ce. I nie
umiem cie­bie z mojej zimy wypro­wa­dzić.

Bie­gło uwię­zło Two­je w Tobie zaplą­ta­ne, Ty Cie­bie moje w krąg swój roz­po­czy­nasz, nie­usta­ją­cy krąg swój
zata­czasz we mnie, wiecz­ny sze­lest.

To utoż­sa­mie­nie wła­snej mat­ki z całą natu­rą jest zwy­kłą mło­dzień­czą bez­czel­no­ścią, któ­rą wte­dy mia­łam. Dobrze się czy­ta, ład­nie sły­szy. Są tu i nie­co­dzien­ne sło­wa, i uro­czy­sty ton. Czy moż­na o ogro­mie i wspa­nia­ło­ści natu­ry mówić ina­czej, nie czu­jąc się jej dziec­kiem? Czy w ogó­le moż­na o tym mówić? Ale prze­cież pra­gnie­nie ogar­nię­cia, zro­zu­mie­nia nie­ja­snej cało­ści, w któ­rej się jest, nigdy czło­wie­ka nie opusz­cza. Dziś nie potra­fi­ła­bym takie­go tek­stu napi­sać. Nie śmia­ła­bym użyć tylu i takich słów. Im dłu­żej żyję, tym mniej ich mam. Jest w tym tek­ście jed­na linij­ka – „Jesteś wokół mnie, kie­dy nazwać cię nie potra­fię” – w któ­rej zapi­sa­ło mi się coś bar­dzo waż­ne­go:  w i e m  c z y m  ś w i a t  j e s t   i  ż e  j e s t  d o p ó k i   o   n i m  n i e  m ó w i ę. W chwi­li, kie­dy zaczy­nam o świe­cie mówić, jest poza moż­li­wo­ścia­mi moje­go języ­ka. I zno­wu nie wiem, czym jest. Żeby   w y j a ś n i ć   sobie świat, mogę tyl­ko pró­bo­wać zro­bić coś z języ­kiem, doświad­czać go w języ­ku. Pro­szę posłu­chać jesz­cze jed­nej takiej pró­by, jesz­cze jed­ne­go takie­go   d o ś w i a d c z a n i a.

POKREWNE

w co porzu­ca­ją zie­mię, że tak wyno­si swo­je małe z brzu­chów sko­rup do wiel­kiej misy, boję się tego nic, co
głod­ne sie­dzi w oczach

co tak pul­su­je w pal­cach kie­dy chce­my ujść przed pości­giem

co to za kołu­ją­ce wędro­wa­nie, ten głod­ny we mnie ruch zie­mi kie­dy zanu­rza kły po śmier­tel­ne nic -

zamy­ka, otwie­ra, jest zaję­te, kur­czy, roz­my­ka, jakie­goś szme­ru jesz­cze zapo­mi­nam, ude­rze­nie, zli­zu­ję krew z
roz­cię­tej ręki

co tak kołu kołu w koło roku, co tak czu­je­my to wła­sne coraz bar­dziej ciszej zmę­czo­na, łako­me wybie­gi ścież­ki
krwio-

ścież­ki krwi do przed­sion­ków ser­ca

ja domu ser­ca koła­ta­nie czer­wo­ne

Tu tę   c a ł o ś ć  ż y c i a, któ­rą pró­bo­wa­łam objąć w „Mat­ce”, spro­wa­dzi­łam do doświad­cze­nia cia­ła, któ­re rodzi życie i musi umrzeć. To jest ten wspól­ny obieg krwi stwo­rzeń na zie­mi. Nie wiem, czy mi się w tym tek­ście to lepiej uda­ło niż w poprzed­nim. W każ­dym razie bli­żej tej oso­by, jaką sama jestem (nie pamię­tam, ale wyda­je mi się, że wte­dy byłam już po uro­dze­niu dziec­ka). Ale to   w ł a s n e  d o ś w i a d c z a n i e   na tym się nie koń­czy. Prze­ciw­nie. Od tego się zaczy­na. Każ­de z nas żyje wśród ludzi, w jakimś spo­łe­czeń­stwie, ma rodzi­nę, skom­pli­ko­wa­ne zawsze sto­sun­ki w tej rodzi­nie. Każ­de z nas jest zaplą­ta­ne w bli­skich, spę­ta­ne bli­ski­mi – a i dal­szy­mi, wszyst­ki­mi. Nie powi­nien więc Pań­stwa zdzi­wić tytuł tego tek­stu – nazy­wam go „Klat­ka” (bo ten zapis wła­ści­wie nie ma tytu­łu).

(zgu­bio­na i przy­wią­za­na)

w klat­ce domu, w klat­ce ław­ki, w klat­ce par­ku, śmiesz­nie obca w klat­ce kuch­ni, nikt ci nie poda pil­ni­ka w
chle­bie ani sprę­ży­ny od zegar­ka, mogę tyl­ko na oślep ude­rzać i nawet nie sły­szą i nie boli i nie pusz­cza, ona
otwo­rzy­ła gaz, musia­ła raz coś otwo­rzyć napraw­dę

ja w klat­ce pier­sio­wej, ja w klat­ce pier­sio­wej w klat­ce miej­skie­go pla­cu, bez jed­ne­go szczę­śli­we­go pomy­słu, bez
jed­ne­go szczę­śli­we­go potrza­sku, nie pomo­gą, moż­na wyga­dać płu­ca

jest noc i to też jest klat­ka, Sylvia Plath

śpij. Śpij

za wszyst­kie cza­sy, za całe niech ci się naśni – wiel­ki lot – taniec – nad, dobrze że jesteś, dobrze że w tym domu
jest takie uma­jo­ne drzew­ko, z któ­re­go mały chło­piec sfru­wa i wszę­dzie ma wie­le miej­sca

nigdy ci nie poka­żę kla­tek w zoo, nie będziesz miał kanar­ka ani rybek, cho­ciaż tyle mogę (resz­ta jutro), klat­ka
lasu, zobacz, klat­ka lasu taka ład­na, wejdź

drze­wa drew­nia­ne wypo­ży­czo­ne ze wspo­mnień, z dzie­cin­nych obraz­ków, z mala­rzy – świa­tło przez prę­ty

czy ktoś cię widział wycho­dzą­cą z zeszy­tu w krat­kę, każ­de zda­nie dobrze zamknię­te i swo­im zamknię­ciem
wcią­ga w zamknię­cie, klau­stro­fo­bia języ­ka któ­ry dotknął ścia­ny, ścia­ny gaze­ty, ścia­ny gło­śni­ków

czy ktoś cię widział wcho­dzą­cą do zeszy­tu w krat­kę po całym dniu rachun­ków, co każ­da ma, co każ­da z nas ma i
win­na: pań­stwo dziec­ko mąż dom szko­ła biu­ro

gdy budo­wa­łaś z kloc­ków te dłu­gie powy­krę­ca­ne kory­ta­rze i małe poko­je, pew­nie wte­dy zuży­łaś całą swo­ją
czu­łość, teraz nie masz czym gospo­da­rzyć

klat­ka fil­mu z któ­rą mocu­je się moja sta­ra ciot­ka i ginie w pudeł­ku po cze­ko­lad­kach, razem z wcza­sa­mi Wene­cją
pocho­dem 1‑szo majo­wym z 1917, tak mamo, kie­dy wycho­dzi­my

I dopie­ro teraz po doświad­cze­niach wła­sne­go domu, umiesz­czo­na we wła­snej rodzi­nie mogłam poroz­ma­wiać ze swo­ją mat­ką. Z tą oso­bą, któ­rą jest, a wła­ści­wie któ­rą była moja mama.

 


Wieczór III

„gubio­ne po dro­dze”

Napraw­dę moja pisar­ska auto­bio­gra­fia (i nie tyl­ko pisar­ska) wyglą­da tak:

Wro­na sia­da na czub­kach naj­cień­szych gałę­zi, choć tam nie jest wygod­nie ani bez­piecz­nie, a samo huś­ta­nie jest tyl­ko spo­so­bem utrzy­ma­nia rów­no­wa­gi. Boi się. Uda­je lżej­sze pta­ki.

Czu­ję się stwo­rze­niem cięż­kim, nie­zdar­nym, źle widzą­cym, źle sły­szą­cym, źle mówią­cym. To stwo­rze­nie chce wydać się sobie i innym zgrab­ne i lek­kie. Uda­je, że dosko­na­le umie żyć i łatwo pisać, bez wysił­ku. A prze­cież cią­gle z tru­dem uczy się życia i pisa­nia. Boi się wła­sne­go nie­zdar­stwa i tego, że zoba­czą je inni. Mówić o sobie i swo­im pisa­niu to mówić o nie­do­sko­na­ło­ści. Pozo­sta­nę tym cięż­kim pta­kiem.

Jeże­li zapis, tekst, chce być naj­bli­żej życia, musi być nie­do­sko­na­ły, musi być z grub­sza.

[…] mię­dzy blo­ka­mi mój ści­śnię­ty dzień
doda­je się bez cie­nia roz­le­gło­ści
jedy­ny do jedy­ny, z grub­sza byle jak

Życie nie jest dosko­na­łe, moje życie nie jest dosko­na­łe, a przede wszyst­kim ja zapi­su­ją­ca nie jestem w sta­nie, nie umiem życia zapi­sać. Język nie jest dosko­na­ły w wyra­ża­niu tego co naj­waż­niej­sze, nie umie nazy­wać uczuć, myśli, któ­re chce­my sobie prze­ka­zać.

cią­gle ta sama nie­opo­wia­dal­ność!
(świe­ce­nie świa­ta, sza­rość papie­ru)

świa­tło papie­ru, kolor tej sza­ro­ści

labi­rynt – w któ­rym tyl­ko każ­dy z osob­na szcze­gół może być nazwa­ny

To jest moje doświad­cze­nie bra­ku łącz­no­ści, roz­sy­pa­nia, a zara­zem marze­nie o nie­osią­gal­nej cało­ści. „Kolor tej sza­ro­ści” – czym mógł­by być? Cza­sa­mi mówi­my: takie sza­re dni, tacy sza­rzy ludzie – jak­by to co zwy­czaj­ne i codzien­ne było gor­sze, a prze­cież w tej sza­ro­ści moż­na spo­ty­kać jej róż­ne kolo­ry, odna­leźć w zwy­kło­ści coś nie­zwy­kłe­go.

Całość zmu­sza nas do szu­ka­nia połą­czeń. Pozna­wa­nie cało­ści jest błą­dze­niem, wej­ściem w labi­rynt.

W mło­do­ści pew­nie nie umia­ła­bym takie­go tek­stu zapi­sać. Wyni­ka on z moje­go doświad­cze­nia pisa­nia, któ­re nie potra­fi spro­stać wie­lu rze­czom. Całość świa­ta jest nie­opo­wia­dal­na. Dziś wiem, że jeże­li coś jest dosko­nal­sze od słów, to uśmiech, gesty, spoj­rze­nie, nasze cia­ło. Nawet marzy­ło mi się kie­dyś „sło­wo poda­ne zamiast ręki” i ręka poda­na zamiast sło­wa. Dla­te­go inte­re­su­je mnie teatr, sztu­ka teatru, któ­ra arty­ku­łu­je myśli i pra­gnie­nia cia­łem, rze­cza­mi pra­wie bez słów, bez pomo­cy słów. Taki mało­mów­ny (mało­mow­ny), nie­tu­tej­szy teatr.

Gubie­nie jest natu­rą języ­ka i natu­rą moich związ­ków z inny­mi, ze świa­tem. Gubie­nie, więc nie­do­sko­na­łość, nie­zdar­ność.

Te zapi­sy. No takie są, nie takie jak bym chcia­ła. Zawsze słab­sze od tego co wła­śnie jest. Wlo­ką się lata­mi, nie mogą zdą­żyć.
Nie­go­to­we, nie­ca­łe, peł­no w nich dziur (gdy­by cho­ciaż świe­ci­ły pust­ka­mi). Nie potra­fię zaga­dać tych dziur. Moja wina, nie umiem. I nawet tego, cze­go nie umiem, nie umiem powie­dzieć.
Gdy­by ktoś prze­czy­tał to nie­za­pi­sa­ne i to zapi­sa­ne. Gdy­by te roz­rzu­co­ne kawał­ki po swo­je­mu połą­czył. Gdy­by kto­kol­wiek jak­kol­wiek zechciał to sobie

W nie­do­sko­na­łym żyję i w nie­do­sko­na­łym piszę: „brud­no pio­rę brud­no piszę”. Nie­do­my­ta pod­ło­ga, nie­od­pi­sa­ne listy, nie­odwie­dze­ni cho­rzy przy­ja­cie­le, nie­na­kar­mio­ne zwie­rzę­ta, nie­sko­pa­ny ogród. Nie i nie­dość…
Sło­wa nie­do­kład­nie przy­le­ga­ją­ce do rze­czy.
Nie dość słów na zawo­ła­nie, sło­wa nie­po­trzeb­nie powie­dzia­ne.
Nie dość ciche. Nie dość wyraź­ne. Nie dość szyb­kie. Nie dość moje.
Moja nie­uważ­ność, nie­cier­pli­wość.
Moje nie dość żyję. Moje nie dość jestem. Moje nie dość Ty.
Sło­wa nie­do­tknię­te. Sło­wa nie­do­koń­czo­ne. Sło­wa nie­wy­po­wie­dzia­ne.

[…]

Myślę, że każ­dy z piszą­cych, wię­cej, każ­dy para­ją­cy się sztu­ką zna to uczu­cie nie­do­sko­na­ło­ści i gubie­nia. Idzie tyl­ko o   s i ł ę    o d c z u w a n i a   nie­do­sko­na­ło­ści wła­snej. O nie­ukry­wa­nie, nie­za­ma­zy­wa­nie skład­no­ścią, grzecz­no­ścią w tym, co się robi, wła­sne­go nie­do­łę­stwa. O włą­cze­nie wła­snej nie­do­sko­na­ło­ści w przed­miot sztu­ki. Świa­do­mo­ści, że życie jest sil­niej­sze od słów, od obra­zów, od rze­czy, po pro­stu nie da mu się rady.

Czy zda­rzy­ły mi się chwi­le dosko­na­ło­ści – pra­wie dosko­na­le zapi­sa­ne tek­sty? Czy mogła­bym o nich tak pomy­śleć, tak powie­dzieć? Tak, parę ich jest – zda­rzy­ły się cudem. Myślę o tek­ście „[jest ciszy w poko­ju]”. Jak taki cud się zda­rza? Zwy­czaj­nie. Cuda (cudy) zwy­kle tak się zda­rza­ją.

Pokój, któ­ry od lat dosko­na­le znam, w któ­rym miesz­kam widzia­łam pierw­szy raz. Zoba­czy­łam nagle osob­ne ist­nie­nia, któ­re są tym poko­jem i świa­tem za oknem. Wiem, że zawsze tam są, ale tego dnia, tej chwi­li każ­de odkry­ło przede mną   s w o j e    j e s t.   Przede mną, beze mnie. To szczę­śli­wa chwi­la w życiu. Chwi­la mojej dosko­na­łej nie­obec­no­ści.

Tu uda­ło mi się połą­czyć te dwa róż­nie odczu­te świa­ty. Życie na chwi­lę pozwo­li­ło mi w sie­bie zagląd­nąć. Świat jest dosko­na­ły, nie­do­sko­na­łe jest tyl­ko moje obco­wa­nie ze świa­tem.

jest ciszy w poko­ju
jest ścian, każ­dej inne
jest słoń­ca na fira­nie
sza­rze­ją­ce jest kurzu
przez cien­kie jest szy­by
jest wró­bla za oknem
jest dziec­ka po tra­wie, gonią­ce moty­la
jest moty­la w siat­ce
pły­ną­ce jest chmu­ry

i zno­wu: jestem

w tym ogrom­nym
koli­stym kuli­stym nie­czy­imś
roz­dzia­wio­nym zaja­dłym parzą­cym
tra­wo­moc­nym śmi­gło­skrzy­dłym bie­gło­no­gim
ciek­ną­cym zacie­kłym
dotkli­wym
jest

O autorze

Krystyna Miłobędzka

Urodzona 8 czerwca 1932 roku w Margoninie koło Chodzieży. Poetka, autorka scenariuszy przedstawień teatralnych dla dzieci i prac teoretycznych poświęconych teatrowi dziecięcemu. Laureatka nagród: im. Barbary Sadowskiej (1992), Fundacji Kultury (1993), Ministra Kultury (2001), Czterech Kolumn (2003), Prezydenta Wrocławia (2004), Nagrody Artystycznej Miasta Poznania (2009) oraz Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2009). Mieszka w Puszczykowie.

Powiązania

Jestem, Język, Poems

nagrania / wydarzenia Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej, Andrze­ja Sosnow­skie­go i Julii Szy­cho­wiak pod­czas festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Wszystko gubione

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura Krystyna Miłobędzka Sławomir Elsner

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Sła­wo­mi­ra Elsne­ra, Kry­sty­ny Miło­będz­kiej i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Wro­cław 2009.

Więcej

Poezję zacząć najłatwiej

debaty / ankiety i podsumowania Krystyna Miłobędzka

Odpo­wie­dzi Kry­sty­ny Miło­będz­kiej na pyta­nia Grze­go­rza Dydu­cha w „Kwe­stio­na­riu­szu 2004”.

Więcej

Dożynki

dzwieki / WYDARZENIA Andrzej Sosnowski Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki Krystyna Miłobędzka

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej, Andrze­ja Sosnow­skie­go i Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go pod­czas Por­tu Wro­cław 2006.

Więcej

Po krzyku

dzwieki / WYDARZENIA Krystyna Miłobędzka Marcin Sendecki

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Kry­sty­ny Miło­będz­kiej i Mar­ci­na Sen­dec­kie­go pod­czas Por­tu Legni­ca 2004.

Więcej

Jestem

nagrania / złodzieje wierszy Krystyna Miłobędzka

Film wyróż­nio­ny decy­zją jury w V. edy­cji kon­kur­su „Nakręć wiersz” – poświę­co­nej twór­czo­ści Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Okno na

nagrania / złodzieje wierszy Krystyna Miłobędzka

Zdo­byw­ca II nagro­dy w V. edy­cji kon­kur­su „Nakręć wiersz” – poświę­co­nej twór­czo­ści Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Nie wiemy siebie jutro

wywiady / o pisaniu Jarosław Borowiec Krystyna Miłobędzka

Roz­mo­wa Jaro­sła­wa Borow­ca z Kry­sty­ną Miło­będz­ką, opu­bli­ko­wa­na w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Odpisane na straty

nagrania / złodzieje wierszy Krystyna Miłobędzka

Zdo­byw­ca I nagro­dy w V. edy­cji kon­kur­su „Nakręć wiersz” – poświę­co­nej twór­czo­ści Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Wszystkowiersze

dzwieki / WYDARZENIA Krystyna Miłobędzka

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Kry­sty­ny Miło­będz­kiej pod­czas Por­tu Legni­ca 2000.

Więcej

Dopowiedzenie

recenzje / KOMENTARZE Krystyna Miłobędzka

Dopo­wie­dze­nie Kry­sty­ny Miło­będz­kiej do poema­tu Świe­tli­ste Andrze­ja Fal­kie­wi­cza.

Więcej

O Po sobie

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Woj­cie­cha Bono­wi­cza, Pio­tra Kępiń­skie­go, Kry­sty­ny Miło­będz­kiej, Andrze­ja Sosnow­skie­go, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło.

Więcej

[jestem do znikania], [spotkałam siebie w Bolonii], [mieszkanie]

recenzje / KOMENTARZE Krystyna Miłobędzka

Autor­ski komen­tarz Kry­sty­ny Miło­będz­kiej do wier­szy z książ­ki Po krzy­ku.

Więcej

Niepełne istnienie – kilka uwag na marginesie lektury książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej

recenzje / IMPRESJE Michał Piętniewicz

Recen­zja Micha­ła Pięt­nie­wi­cza z książ­ki zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Idzie tylko o siłę odczuwania niedoskonałości własnej?

recenzje / ESEJE Rafał Gawin

Recen­zja Rafa­ła Gawi­na z książ­ki zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Miłobędzka jak świat

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Ogromne my

recenzje / IMPRESJE Łukasz Zatorski

Recen­zja Łuka­sza Zator­skie­go z książ­ki zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

O twórczości Krystyny Miłobędzkiej

recenzje / IMPRESJE Tymoteusz Karpowicz

Szkic Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza opu­bli­ko­wa­ny w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Nadszedł jej czas

recenzje / ESEJE Paulina Małochleb

Recen­zja Pau­li­ny Mało­chleb z książ­ki Wie­lo­głos Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Jestem furtką bez ogrodu

recenzje / ESEJE Janusz Drzewucki

Recen­zja Janu­sza Drze­wuc­kie­go z książ­ki Po krzy­ku Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Gubione paradoksy

recenzje / ESEJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki gubio­ne Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Innymi łowy

recenzje / IMPRESJE Maja Staśko

Esej Mai Staś­ko towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki dwa­na­ście wier­szy w kolo­rze Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Dochodzenie do wiersza

recenzje / ESEJE Leszek Szaruga

Recen­zja Lesz­ka Sza­ru­gi z książ­ki zbie­ra­ne, gubio­ne Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Od matki pędem na podwórko

recenzje / IMPRESJE Łukasz Zatorski

Esej Łuka­sza Zator­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Gdzie baba sia­ła mak Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Definiując poezje

recenzje / IMPRESJE Adam Poprawa

Esej Ada­ma Popra­wy towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki zbie­ra­ne, gubio­ne (1960–2010) Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Krystyna Miłobędzka od początku

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki dwa­na­ście wier­szy w kolo­rze Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Przeskoki, zgłębienia (nad Gubionym Krystyny Miłobędzkiej)

recenzje / IMPRESJE Paweł Próchniak

Esej Paw­ła Próch­nia­ka z książ­ki Gubio­ne Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Językowi dać nowy język

recenzje / ESEJE Jacek Hindiuk

Recen­zja Jac­ka Hni­diu­ka z książ­ki zbie­ra­ne, gubio­ne (1960–2010) Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Po krzyku, przed wierszem. O zapisach poetyckich Krystyny Miłobędzkiej

recenzje / ESEJE Katarzyna Kuczyńska-Koschany

Recen­zja Kata­rzy­ny Kuczyń­skiej-Koscha­ny z książ­ki Zbie­ra­ne, gubio­ne Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Pomyśleć nic

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki zbie­ra­ne Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Po-zbierane niepokoje – przemiana i przemijanie

recenzje / IMPRESJE Agnieszka Czyżak

Recen­zja Agniesz­ki Czy­żak z książ­ki zbie­ra­ne Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Niepełne istnienie – kilka uwag na marginesie lektury książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej

recenzje / IMPRESJE Michał Piętniewicz

Recen­zja Micha­ła Pięt­nie­wi­cza z książ­ki zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Idzie tylko o siłę odczuwania niedoskonałości własnej?

recenzje / ESEJE Rafał Gawin

Recen­zja Rafa­ła Gawi­na z książ­ki zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Miłobędzka jak świat

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Ogromne my

recenzje / IMPRESJE Łukasz Zatorski

Recen­zja Łuka­sza Zator­skie­go z książ­ki zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

O gubionych

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Pio­tra Czer­niaw­skie­go, Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza, Anny Kału­ży, Bogu­sła­wa Kier­ca, Karo­la Mali­szew­skie­go, Edwar­da Pase­wi­cza, Toma­sza Puł­ki, Justy­ny Sobo­lew­skiej i Kon­ra­da Woj­ty­ły.

Więcej

Teatr a dziecko

recenzje / IMPRESJE Ewa Tomaszewska

Recen­zja Ewy Toma­szew­skiej z książ­ki W wid­no­krę­gu odmień­ca Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Ołówkiem, farbą, plasteliną…

recenzje / IMPRESJE Joanna Mueller

Esej Joan­ny Muel­ler o twór­czo­ści Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej