Jestem, Język, Poems
nagrania / wydarzenia Różni autorzyZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Krystyny Miłobędzkiej, Andrzeja Sosnowskiego i Julii Szychowiak podczas festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejFragmenty książki Krystyny Miłobędzkiej znikam jestem, wydanej w Biurze Literackim 1 lutego 2010 roku.
„konieczność mówienia nowych”
Dobry wieczór Państwu! Będę mówić o poezji. Poezja. Kiedy mojej mamie udało się ciasto, mówiła: „To poezja, nie tort”. I zaraz dodawała: „Niebo w gębie”. No tak, i w naszym przekonaniu to już byłoby prawie wszystko, co należy o poezji wiedzieć: że jest czymś niezwykłym, nadzwyczajnym, większym i ważniejszym od tego, co jest rzeczą codzienną; że potrafi powiedzieć to, czego w zwykłym języku powiedzieć nie potrafimy, albo w ogóle nie potrafimy powiedzieć. Reszta jest już samym w y k o n y w a n i e m poezji. Chciałam przeczytać jeden z moich tekstów napisanych przed czterdziestu laty, jeden z pierwszych jakie napisałam – nazywa się „Matka”.
MATKA
Jesteś – moje gniazdo na pamięć, naszej ciemności trawa wspólna, z siebie tajemnej dałaś mi wyjść, okruch
mroczny w wirowanie światła.
Ty nie znasz swej wielkości, twoje ziarno niepojęte, nam na kiełek w głębi ciebie porzucone. Jesteś – między nasieniem i głodem, jesteś – ogród przybywający tobą bez tchu.
Stworzenia twoje znaczysz żarem, w siebie nachylasz czarne złoża, nimi spłonęłaś do sosen do sarny, teraz
wybuchają z ciebie, pierwszym ogniem liżą twoje ślady, w pióropuszach stajesz i w skrzydłach.
Jesteś – drzewem w owocu zanim pąkiem, kwiatem jeszcze korzeniem, zaczynem, pęknięciem w kamieniu, własnym
własnym chwytem z dna, czy czułaś wszystko?
Jesteś wokół mnie, kiedy nazwać cię nie potrafię, pierwszy liść pokazałaś, rozwarłaś lato na upał i cień a we
mnie były złączone, jesienie swoje dźwigasz, a mnie lęk o czerwie o czerwienie, coraz ciaśniej w serce. I nie
umiem ciebie z mojej zimy wyprowadzić.
Biegło uwięzło Twoje w Tobie zaplątane, Ty Ciebie moje w krąg swój rozpoczynasz, nieustający krąg swój
zataczasz we mnie, wieczny szelest.
To utożsamienie własnej matki z całą naturą jest zwykłą młodzieńczą bezczelnością, którą wtedy miałam. Dobrze się czyta, ładnie słyszy. Są tu i niecodzienne słowa, i uroczysty ton. Czy można o ogromie i wspaniałości natury mówić inaczej, nie czując się jej dzieckiem? Czy w ogóle można o tym mówić? Ale przecież pragnienie ogarnięcia, zrozumienia niejasnej całości, w której się jest, nigdy człowieka nie opuszcza. Dziś nie potrafiłabym takiego tekstu napisać. Nie śmiałabym użyć tylu i takich słów. Im dłużej żyję, tym mniej ich mam. Jest w tym tekście jedna linijka – „Jesteś wokół mnie, kiedy nazwać cię nie potrafię” – w której zapisało mi się coś bardzo ważnego: w i e m c z y m ś w i a t j e s t i ż e j e s t d o p ó k i o n i m n i e m ó w i ę. W chwili, kiedy zaczynam o świecie mówić, jest poza możliwościami mojego języka. I znowu nie wiem, czym jest. Żeby w y j a ś n i ć sobie świat, mogę tylko próbować zrobić coś z językiem, doświadczać go w języku. Proszę posłuchać jeszcze jednej takiej próby, jeszcze jednego takiego d o ś w i a d c z a n i a.
POKREWNE
w co porzucają ziemię, że tak wynosi swoje małe z brzuchów skorup do wielkiej misy, boję się tego nic, co
głodne siedzi w oczach
co tak pulsuje w palcach kiedy chcemy ujść przed pościgiem
co to za kołujące wędrowanie, ten głodny we mnie ruch ziemi kiedy zanurza kły po śmiertelne nic -
zamyka, otwiera, jest zajęte, kurczy, rozmyka, jakiegoś szmeru jeszcze zapominam, uderzenie, zlizuję krew z
rozciętej ręki
co tak kołu kołu w koło roku, co tak czujemy to własne coraz bardziej ciszej zmęczona, łakome wybiegi ścieżki
krwio-
ścieżki krwi do przedsionków serca
ja domu serca kołatanie czerwone
Tu tę c a ł o ś ć ż y c i a, którą próbowałam objąć w „Matce”, sprowadziłam do doświadczenia ciała, które rodzi życie i musi umrzeć. To jest ten wspólny obieg krwi stworzeń na ziemi. Nie wiem, czy mi się w tym tekście to lepiej udało niż w poprzednim. W każdym razie bliżej tej osoby, jaką sama jestem (nie pamiętam, ale wydaje mi się, że wtedy byłam już po urodzeniu dziecka). Ale to w ł a s n e d o ś w i a d c z a n i e na tym się nie kończy. Przeciwnie. Od tego się zaczyna. Każde z nas żyje wśród ludzi, w jakimś społeczeństwie, ma rodzinę, skomplikowane zawsze stosunki w tej rodzinie. Każde z nas jest zaplątane w bliskich, spętane bliskimi – a i dalszymi, wszystkimi. Nie powinien więc Państwa zdziwić tytuł tego tekstu – nazywam go „Klatka” (bo ten zapis właściwie nie ma tytułu).
(zgubiona i przywiązana)
w klatce domu, w klatce ławki, w klatce parku, śmiesznie obca w klatce kuchni, nikt ci nie poda pilnika w
chlebie ani sprężyny od zegarka, mogę tylko na oślep uderzać i nawet nie słyszą i nie boli i nie puszcza, ona
otworzyła gaz, musiała raz coś otworzyć naprawdę
ja w klatce piersiowej, ja w klatce piersiowej w klatce miejskiego placu, bez jednego szczęśliwego pomysłu, bez
jednego szczęśliwego potrzasku, nie pomogą, można wygadać płuca
jest noc i to też jest klatka, Sylvia Plath
śpij. Śpij
za wszystkie czasy, za całe niech ci się naśni – wielki lot – taniec – nad, dobrze że jesteś, dobrze że w tym domu
jest takie umajone drzewko, z którego mały chłopiec sfruwa i wszędzie ma wiele miejsca
nigdy ci nie pokażę klatek w zoo, nie będziesz miał kanarka ani rybek, chociaż tyle mogę (reszta jutro), klatka
lasu, zobacz, klatka lasu taka ładna, wejdź
drzewa drewniane wypożyczone ze wspomnień, z dziecinnych obrazków, z malarzy – światło przez pręty
czy ktoś cię widział wychodzącą z zeszytu w kratkę, każde zdanie dobrze zamknięte i swoim zamknięciem
wciąga w zamknięcie, klaustrofobia języka który dotknął ściany, ściany gazety, ściany głośników
czy ktoś cię widział wchodzącą do zeszytu w kratkę po całym dniu rachunków, co każda ma, co każda z nas ma i
winna: państwo dziecko mąż dom szkoła biuro
gdy budowałaś z klocków te długie powykręcane korytarze i małe pokoje, pewnie wtedy zużyłaś całą swoją
czułość, teraz nie masz czym gospodarzyć
klatka filmu z którą mocuje się moja stara ciotka i ginie w pudełku po czekoladkach, razem z wczasami Wenecją
pochodem 1‑szo majowym z 1917, tak mamo, kiedy wychodzimy
I dopiero teraz po doświadczeniach własnego domu, umieszczona we własnej rodzinie mogłam porozmawiać ze swoją matką. Z tą osobą, którą jest, a właściwie którą była moja mama.
„gubione po drodze”
Naprawdę moja pisarska autobiografia (i nie tylko pisarska) wygląda tak:
Wrona siada na czubkach najcieńszych gałęzi, choć tam nie jest wygodnie ani bezpiecznie, a samo huśtanie jest tylko sposobem utrzymania równowagi. Boi się. Udaje lżejsze ptaki.
Czuję się stworzeniem ciężkim, niezdarnym, źle widzącym, źle słyszącym, źle mówiącym. To stworzenie chce wydać się sobie i innym zgrabne i lekkie. Udaje, że doskonale umie żyć i łatwo pisać, bez wysiłku. A przecież ciągle z trudem uczy się życia i pisania. Boi się własnego niezdarstwa i tego, że zobaczą je inni. Mówić o sobie i swoim pisaniu to mówić o niedoskonałości. Pozostanę tym ciężkim ptakiem.
Jeżeli zapis, tekst, chce być najbliżej życia, musi być niedoskonały, musi być z grubsza.
[…] między blokami mój ściśnięty dzień
dodaje się bez cienia rozległości
jedyny do jedyny, z grubsza byle jak
Życie nie jest doskonałe, moje życie nie jest doskonałe, a przede wszystkim ja zapisująca nie jestem w stanie, nie umiem życia zapisać. Język nie jest doskonały w wyrażaniu tego co najważniejsze, nie umie nazywać uczuć, myśli, które chcemy sobie przekazać.
ciągle ta sama nieopowiadalność!
(świecenie świata, szarość papieru)
światło papieru, kolor tej szarości
labirynt – w którym tylko każdy z osobna szczegół może być nazwany
To jest moje doświadczenie braku łączności, rozsypania, a zarazem marzenie o nieosiągalnej całości. „Kolor tej szarości” – czym mógłby być? Czasami mówimy: takie szare dni, tacy szarzy ludzie – jakby to co zwyczajne i codzienne było gorsze, a przecież w tej szarości można spotykać jej różne kolory, odnaleźć w zwykłości coś niezwykłego.
Całość zmusza nas do szukania połączeń. Poznawanie całości jest błądzeniem, wejściem w labirynt.
W młodości pewnie nie umiałabym takiego tekstu zapisać. Wynika on z mojego doświadczenia pisania, które nie potrafi sprostać wielu rzeczom. Całość świata jest nieopowiadalna. Dziś wiem, że jeżeli coś jest doskonalsze od słów, to uśmiech, gesty, spojrzenie, nasze ciało. Nawet marzyło mi się kiedyś „słowo podane zamiast ręki” i ręka podana zamiast słowa. Dlatego interesuje mnie teatr, sztuka teatru, która artykułuje myśli i pragnienia ciałem, rzeczami prawie bez słów, bez pomocy słów. Taki małomówny (małomowny), nietutejszy teatr.
Gubienie jest naturą języka i naturą moich związków z innymi, ze światem. Gubienie, więc niedoskonałość, niezdarność.
Te zapisy. No takie są, nie takie jak bym chciała. Zawsze słabsze od tego co właśnie jest. Wloką się latami, nie mogą zdążyć.
Niegotowe, niecałe, pełno w nich dziur (gdyby chociaż świeciły pustkami). Nie potrafię zagadać tych dziur. Moja wina, nie umiem. I nawet tego, czego nie umiem, nie umiem powiedzieć.
Gdyby ktoś przeczytał to niezapisane i to zapisane. Gdyby te rozrzucone kawałki po swojemu połączył. Gdyby ktokolwiek jakkolwiek zechciał to sobie
W niedoskonałym żyję i w niedoskonałym piszę: „brudno piorę brudno piszę”. Niedomyta podłoga, nieodpisane listy, nieodwiedzeni chorzy przyjaciele, nienakarmione zwierzęta, nieskopany ogród. Nie i niedość…
Słowa niedokładnie przylegające do rzeczy.
Nie dość słów na zawołanie, słowa niepotrzebnie powiedziane.
Nie dość ciche. Nie dość wyraźne. Nie dość szybkie. Nie dość moje.
Moja nieuważność, niecierpliwość.
Moje nie dość żyję. Moje nie dość jestem. Moje nie dość Ty.
Słowa niedotknięte. Słowa niedokończone. Słowa niewypowiedziane.
[…]
Myślę, że każdy z piszących, więcej, każdy parający się sztuką zna to uczucie niedoskonałości i gubienia. Idzie tylko o s i ł ę o d c z u w a n i a niedoskonałości własnej. O nieukrywanie, niezamazywanie składnością, grzecznością w tym, co się robi, własnego niedołęstwa. O włączenie własnej niedoskonałości w przedmiot sztuki. Świadomości, że życie jest silniejsze od słów, od obrazów, od rzeczy, po prostu nie da mu się rady.
Czy zdarzyły mi się chwile doskonałości – prawie doskonale zapisane teksty? Czy mogłabym o nich tak pomyśleć, tak powiedzieć? Tak, parę ich jest – zdarzyły się cudem. Myślę o tekście „[jest ciszy w pokoju]”. Jak taki cud się zdarza? Zwyczajnie. Cuda (cudy) zwykle tak się zdarzają.
Pokój, który od lat doskonale znam, w którym mieszkam widziałam pierwszy raz. Zobaczyłam nagle osobne istnienia, które są tym pokojem i światem za oknem. Wiem, że zawsze tam są, ale tego dnia, tej chwili każde odkryło przede mną s w o j e j e s t. Przede mną, beze mnie. To szczęśliwa chwila w życiu. Chwila mojej doskonałej nieobecności.
Tu udało mi się połączyć te dwa różnie odczute światy. Życie na chwilę pozwoliło mi w siebie zaglądnąć. Świat jest doskonały, niedoskonałe jest tylko moje obcowanie ze światem.
jest ciszy w pokoju
jest ścian, każdej inne
jest słońca na firanie
szarzejące jest kurzu
przez cienkie jest szyby
jest wróbla za oknem
jest dziecka po trawie, goniące motyla
jest motyla w siatce
płynące jest chmury
i znowu: jestem
w tym ogromnym
kolistym kulistym nieczyimś
rozdziawionym zajadłym parzącym
trawomocnym śmigłoskrzydłym biegłonogim
cieknącym zaciekłym
dotkliwym
jest
Urodzona 8 czerwca 1932 roku w Margoninie koło Chodzieży. Poetka, autorka scenariuszy przedstawień teatralnych dla dzieci i prac teoretycznych poświęconych teatrowi dziecięcemu. Laureatka nagród: im. Barbary Sadowskiej (1992), Fundacji Kultury (1993), Ministra Kultury (2001), Czterech Kolumn (2003), Prezydenta Wrocławia (2004), Nagrody Artystycznej Miasta Poznania (2009) oraz Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2009). Mieszka w Puszczykowie.
Zapis całego spotkania autorskiego z udziałem Krystyny Miłobędzkiej, Andrzeja Sosnowskiego i Julii Szychowiak podczas festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Sławomira Elsnera, Krystyny Miłobędzkiej i Bohdana Zadury podczas Portu Wrocław 2009.
WięcejOdpowiedzi Krystyny Miłobędzkiej na pytania Grzegorza Dyducha w „Kwestionariuszu 2004”.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Krystyny Miłobędzkiej, Andrzeja Sosnowskiego i Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego podczas Portu Wrocław 2006.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego Krystyny Miłobędzkiej i Marcina Sendeckiego podczas Portu Legnica 2004.
WięcejFilm wyróżniony decyzją jury w V. edycji konkursu „Nakręć wiersz” – poświęconej twórczości Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejZdobywca II nagrody w V. edycji konkursu „Nakręć wiersz” – poświęconej twórczości Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRozmowa Jarosława Borowca z Krystyną Miłobędzką, opublikowana w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.
WięcejZdobywca I nagrody w V. edycji konkursu „Nakręć wiersz” – poświęconej twórczości Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego Krystyny Miłobędzkiej podczas Portu Legnica 2000.
WięcejDopowiedzenie Krystyny Miłobędzkiej do poematu Świetliste Andrzeja Falkiewicza.
WięcejKomentarze Wojciecha Bonowicza, Piotra Kępińskiego, Krystyny Miłobędzkiej, Andrzeja Sosnowskiego, Agnieszki Wolny-Hamkało.
WięcejAutorski komentarz Krystyny Miłobędzkiej do wierszy z książki Po krzyku.
WięcejRecenzja Michała Piętniewicza z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Rafała Gawina z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Łukasza Zatorskiego z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejSzkic Tymoteusza Karpowicza opublikowany w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.
WięcejRecenzja Pauliny Małochleb z książki Wielogłos Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Janusza Drzewuckiego z książki Po krzyku Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki gubione Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejEsej Mai Staśko towarzyszący premierze książki dwanaście wierszy w kolorze Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Leszka Szarugi z książki zbierane, gubione Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejEsej Łukasza Zatorskiego towarzyszący premierze książki Gdzie baba siała mak Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejEsej Adama Poprawy towarzyszący premierze książki zbierane, gubione (1960–2010) Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Piotra Śliwińskiego z książki dwanaście wierszy w kolorze Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejEsej Pawła Próchniaka z książki Gubione Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Jacka Hnidiuka z książki zbierane, gubione (1960–2010) Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Katarzyny Kuczyńskiej-Koschany z książki Zbierane, gubione Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Marcina Orlińskiego z książki zbierane Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Agnieszki Czyżak z książki zbierane Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Michała Piętniewicza z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Rafała Gawina z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Łukasza Zatorskiego z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejKomentarze Piotra Czerniawskiego, Grzegorza Jankowicza, Anny Kałuży, Bogusława Kierca, Karola Maliszewskiego, Edwarda Pasewicza, Tomasza Pułki, Justyny Sobolewskiej i Konrada Wojtyły.
WięcejRecenzja Ewy Tomaszewskiej z książki W widnokręgu odmieńca Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejEsej Joanny Mueller o twórczości Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejKomentarze Joanny Mueller, Jarosława Borowca i Bogusława Kierca.
Więcej