recenzje / IMPRESJE

Trzynaście impresji zza uchylonej kurtyny

Konrad Wojtyła

Esej Konrada Wojtyły towarzyszący premierze książki Szare światło. Rozmowy z Krystyną Miłobędzką i Andrzejem Falkiewiczem Jarosława Borowca.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

1

Miło­będz­ka i Fal­kie­wicz. Ona i on. Wywiad i rze­ka. Tym razem on i ona. Dwa życia złą­czo­ne w jed­no. Więc życie. A sko­ro życie, to i oba­wa, i strach. Strach, że nie da się tej histo­rii opo­wie­dzieć jak nale­ży, że boha­te­ro­wie będą skry­wać się za sza­rym świa­tłem prze­szło­ści. Oba­wa, że roz­pły­ną się w ocze­ki­wa­niu na sło­wa koniecz­ne. Że znik­ną za kur­ty­ną wier­szy, że roz­pły­ną się tuż przed roz­po­czę­ciem spek­ta­klu pamię­ci. Że nie da się tego opo­wie­dzieć. Prze­cież to będzie przy­po­mi­na­ło łapa­nie wody w pal­ce. Tyle tu głę­bi zna­czeń, wirów (bez) namięt­no­ści. Miejsc nie­zba­da­nych i groź­nych. Z nur­tem i pod prąd. Tyle słów. W naj­lep­szym razie moż­na dry­fo­wać, ale co dalej? Poszu­ki­wa­nie potwier­dze­nia przez zaprze­cze­nia? Pod­wa­ża­nie zaprze­czeń? „Tre­ści życia nie da się stre­ścić, życie samo jest swo­ją tre­ścią!” I jakimż kar­ce­niem wyda­ją mi się tedy inne sło­wa Kry­sty­ny Miło­będz­kiej – „Nie wol­no powta­rzać tych samych gestów, słów”. Nie wol­no?

2

sza­re świa­tło, zapis roz­mów, jakie z Kry­sty­ną Miło­będz­ką i Andrze­jem Fal­kie­wi­czem pro­wa­dził Jaro­sław Boro­wiec, to książ­ka nie­zwy­kła. To wie­lo­po­zio­mo­wy labi­rynt bez pew­no­ści, że zapla­no­wa­no z nie­go jakieś wyj­ście. Naj­ła­twiej było­by powie­dzieć, że to książ­ka o życiu/życiach. O zma­ga­niu z własnym/cudzym „ja” i cią­głym kon­fron­to­wa­niu go z rze­czy­wi­sto­ścią. To histo­ria wybo­rów i decy­zji, pozor­nej przy­swa­jal­no­ści i noto­rycz­nej nie­zgo­dy. Plą­ta­ni­na DNA, fak­tów i zda­rzeń. Teatru i filo­zo­fii. Miło­ści i lite­ra­tu­ry. Wresz­cie miło­ści do lite­ra­tu­ry. Aby to opo­wie­dzieć, kolek­cjo­nu­ję z wiel­ką wpra­wą poszcze­gól­ne wyra­zy, prze­cin­ki i kate­go­rycz­ność sen­su. Wsłu­chu­ję się w dobrze zna­ną dyk­cję i z otwar­ty­mi usta­mi cze­kam na cią­gi dal­sze. Per­fid­nie pod­kra­dam sło­wa Fal­kie­wi­cza, by o Fal­kie­wi­czu opo­wie­dzieć. Pod­szy­wam się. Zabie­ram zda­nia Miło­będz­kiej, by jej języ­kiem o niej opo­wie­dzieć. To klucz do opo­wie­dze­nia tej histo­rii. Tyl­ko tak moż­na TO opi­sać. Moż­na?

3

W 2005 roku na łamach „Tygo­dni­ka Powszech­ne­go” Jaro­sław Boro­wiec zapy­tał: „Jakie war­to­ści są nie­prze­mi­ja­ją­ce w lite­ra­tu­rze?”. Andrzej Fal­kie­wicz odpo­wie­dział wów­czas: „To, co do lite­ra­tu­ry przy­cho­dzi spo­za lite­ra­tu­ry, i to, co z lite­ra­tu­ry wycho­dzi poza lite­ra­tu­rę. Mówiąc dokład­niej: to, co dzie­ło bie­rze z oso­bo­wo­ści, z doświad­cze­nia swe­go twór­cy, i to, co z dzie­ła prze­do­sta­je się w oso­bę, w doświad­cze­nie, w życie czy­tel­ni­ka”. Teraz po raz dru­gi to zda­nie do mnie powra­ca. Zmie­ni­ły się deko­ra­cje, dekla­ra­tyw­ność w kon­tek­ście całej książ­ki nabra­ła mocy. Chciał­bym ją sobie przy­swo­ić i prze­trans­po­no­wać. Oto spo­za lite­ra­tu­ry przy­cho­dzą do nas Miło­będz­ka i Fal­kie­wicz. Towa­rzy­szy im pil­ny słu­chacz, któ­ry od cza­su do cza­su pod­rzu­ca kolej­ne pyta­nia – Boro­wiec. Kto z lite­ra­tu­ry wycho­dzi? Ci sami? Odmie­nie­ni? Odpo­wiedź na to pyta­nie sta­no­wić będzie pod­su­mo­wa­nie tej książ­ki. Nie moż­na tego zro­bić już teraz. Za chwi­lę poja­wi się tu Kry­sty­na Miło­będz­ka, zaraz się zacznie roz­mi­ja­nie i nie­skład­ność. Wszyst­ko, co usank­cjo­no­wa­ne, będzie pod­wa­żo­ne. Będzie pra­wie. Będzie nie do koń­ca. Bowiem – jak powie Miło­będz­ka – „Wszyst­ko, co się zapi­su­je, jest pra­wie – pra­wie takie, jak to zda­rzo­ne. Pra­wie żywe. Pra­wie doty­kal­ne. Pra­wie rze­czy­wi­ste. Pra­wie podob­ne do praw­dy. Mówi się: ‘prze­nieść na papier’. Co prze­nieść? ‘Co sły­szę nie widzę, co widzę nie jest tym co sły­szę’ ”. Więc znów od nowa?

4

Co piszę, kie­dy nie widzia­łem, co widzia­łem, kie­dy znam to z opo­wie­ści? Wie­rzę w cią­gi dal­sze. To nasza wspól­na wia­ra. Oto oni. Nie­zwy­kłe mał­żeń­stwo lite­rac­kie naszych cza­sów. Gdy­by nie Edward Bal­ce­rzan i Bogu­sła­wa Lata­wiec pomy­ślał­bym, że jedy­ne. Że ostat­nie. On osiem­dzie­się­cio­la­tek. Ona z mniej­szym o trzy lata baga­żem doświad­czeń. Razem ponad czter­dzie­ści lat. Sal­do we dwo­je roz­pi­sa­ne (opo­wie­dzia­ne) na 180 stron, aż i tyl­ko 16 roz­dzia­łów. Bio­gra­fia zamknię­ta. Książ­ka gada­na. Twór­czość domy­ka­na. Wciąż otwar­ta?

5

To swo­isty rodzaj uza­leż­nia­nia i wza­jem­nej odpo­wie­dzial­no­ści. „Nie ma dwóch ludzi bar­dziej róż­nych” – powia­da Fal­kie­wicz szu­ka­jąc recep­ty na uda­ny zwią­zek. Zanim zaczę­li nazy­wać to, co ich łączy, napi­sa­li do sie­bie set­ki listów. Pozna­li się w sło­wach i za pomo­cą słów. Więc na począt­ku było sło­wo. Ona z odry­wa­ją­cym się ojcem od skal­nej pół­ki w pamię­ci, pierw­szy­mi wier­sza­mi w gazet­ce „Pro­mień” i w nie­naj­lep­szym mał­żeń­stwie, on eko­no­mi­sta, filo­zof bez cer­ty­fi­ka­tu, sąsiad z Pusz­czy­ko­wa uwo­dzą­cy Kry­sty­nę – kobie­tę swo­je­go naj­lep­sze­go przy­ja­cie­la. Tak się sta­ło i zosta­ło. Musia­ło tak być. To wspól­na osob­ność. Wybi­ja­nie się na nie­pod­le­głość. „Tak napraw­dę, będąc razem, każ­dy z nas jest osob­no i tej dru­giej oso­by wła­ści­wie nigdy nie pozna­my w peł­ni, to będzie zale­d­wie jej część. Same­mu się śni, same­mu się myśli i same­mu ma się swo­je poprzed­nie życie, któ­re jest takie, a nie inne. I my o tym życiu dru­gie­go nie­wie­le wie­my” – tłu­ma­czy Miło­będz­ka. „My się cią­gle w tym roz­mi­ja­my. To napraw­dę nie jest prze­sa­dą, że jeste­śmy ska­za­ni – nie wiem, czy sło­wo ‘ska­za­ni’ jest tu na miej­scu – na to, żeby przy naj­więk­szych bli­sko­ściach cią­gle nie wie­dzieć, nie znać, nie mieć pew­no­ści wobec dru­gie­go”. Ska­za­ni na nie­pew­ność? „Miłość jest tym, co robi­my, a nie co mówi­my” – odpo­wia­da Kry­sty­na. A jed­nak mówi?

6

Miło­będz­ka dopo­wia­da ich wspól­ne życie, cyze­lu­je styl i sta­wia krop­ki. Dopo­wia­da w jakiś magicz­ny spo­sób twór­czość męża. Fal­kie­wicz godzi się z tym sta­nem rze­czy, podo­ba mu się nawet ten układ. Bez zaże­no­wa­nia tłu­ma­czy się z kło­po­tli­wych sytu­acji: „Wyznam panu, że kie­dy drę­czą mnie jakieś nie­po­ko­je, jestem w złym humo­rze, to tra­fiam na tek­sty Kry­sty­ny, któ­re mnie pod­no­szą na duchu. Prze­po­wia­dam je sobie. Znam je na pamięć. A gdy zapo­mnę jakie­goś sło­wa, wsta­ję w nocy i szu­kam, uzu­peł­niam tekst. Zasy­piam uspo­ko­jo­ny”. Bez wąt­pie­nia róż­ni ich podej­ście do cie­le­sno­ści. Fal­kie­wicz nie boi się obna­że­nia w tek­ście, Miło­będz­kiej – któ­ra nie chce gra­nic w pisa­niu i mówie­niu – taka posta­wa jest jed­nak zupeł­nie obca. Podzi­wia Andrze­ja za to noto­rycz­ne odsła­nia­nie przy jed­no­cze­snym zastrze­że­niu i wska­za­niu na wła­sne ustęp­stwa w tej dzie­dzi­nie. Ja tak nie potra­fię i nie chcę potra­fić – zda­je się mówić poet­ka. Nie?

7

To on – jak powia­da poet­ka – wydzie­rał i wciąż wydzie­ra jej zapi­sy. W odróż­nie­niu od Andrze­ja, nie posia­da­ła przy­mu­su pisa­nia i w dal­szym cią­gu go nie rozu­mie. Mogła­by hodo­wać konie lub robić inne rze­czy. Pie­lę­gna­cja ogro­du – znów bli­sko Kar­po­wi­cza. Miło­będz­ka wciąż boi się oczy­wi­sto­ści, zma­ga się z wła­sną pry­wat­no­ścią i poten­cjal­nym nie­po­ro­zu­mie­niem, któ­re wyni­ka z nie­zro­zu­mia­ło­ści zapi­su. To lęk, któ­ry towa­rzy­szył jej na począt­ku i któ­ry do dziś jej nie opu­ścił. Wypa­la­jąc papie­ro­sa za papie­ro­sem i mozol­nie szu­ka­jąc słów przy­zna­je, że każ­de pyta­nie Borow­ca jest nie­ocze­ki­wa­ne, a co za tym idzie, budzą­ce trwo­gę. Już w porząd­ku?

8

„Wszyst­ko, co mi się zda­rza, jest w porząd­ku. To nie życie daje mi w mor­dę. Po zasta­no­wie­niu widać, że to ja sobie sama daję w mor­dę. Żeby jed­nak czło­wiek w każ­dej chwi­li potra­fił tak myśleć, powi­nien być z sobą samym nie w porząd­ku”. Miło­będz­ka, wewnętrz­nie roz­dar­ta, zda­je się być na zewnątrz pogo­dzo­na. Nie wyma­ga za dużo ani od sie­bie, ani od życia. W zasa­dzie przyj­mu­je to, co się zda­rza. Bie­rze, co dają, zabie­ra, co się daje zabrać. Co?

9

„Wyma­ga­nie cze­goś od życia to jest bez­czel­ność”. Nie ma tu wybie­ga­nia w przy­szłość, nad prze­szło­ścią uno­si się zwol­na mgła zapo­mnie­nia. W pamię­ci pozo­sta­ją tyl­ko rze­czy waż­ne. W pamię­ci zmar­twych­wsta­ją poeci i ich wier­sze. Całe życie mie­li wspól­ne lek­tu­ry. Wra­ca Sło­wac­ki, Mic­kie­wicz, Leśmian, Kar­po­wicz, Dic­kin­son, jest Bucz­kow­ski, Pio­trow­ski, Gom­bro­wicz, wresz­cie Gro­tow­ski, Kan­tor i uko­cha­ny Hel­mut Kaj­zar. Dłu­gie roz­mo­wy, oca­la­nie sen­sów. Zza gro­bu do tej roz­mo­wy przy­łą­cza się ojciec, mię­dzy wier­sza­mi poja­wia się mat­ka. Na nowo oży­wa­ją gór­skie pej­za­że i wszyst­ko, co „zie­lo­ne”. To wszyst­ko poma­ga w zro­zu­mie­niu twór­czo­ści Miło­będz­kiej, to okre­śla tak­że jakoś Fal­kie­wi­cza. Jej wal­ki ze sło­wem i o sło­wo. Mie­rze­nia się z tema­tem, spo­so­bem jego uję­cia. Nie moż­na się uwol­nić, bo całe życie pisze się jeden tekst. One nigdy nie są skoń­czo­ne – mówi Miło­będz­ka. Liczy się tyl­ko co tu i teraz. Na przy­szłość nie mamy wpły­wu, prze­szłość już się wyda­rzy­ła. Wciąż ginie w naszej pamię­ci. Zapa­da się. „W pry­wat­nej wypo­wie­dzi zawsze są kosz­ty i jest ryzy­ko”. Więc znów ryzy­kow­nie?

10

Stro­na po stro­nie. Ple­cion­ka bio­gra­fii. Znów roi się od wier­szy. Życie moż­na opo­wie­dzieć tyl­ko za pomo­cą wier­szy, za pomo­cą poszcze­gól­nych fraz. „Mówie­nie jest aktem lito­ści, dla sie­bie, dla innych, dla świa­ta”. Stąd nawet w bła­hej roz­mo­wie poety­ka wykre­śleń, poety­ka „koniecz­nych słów”. Nawet Boro­wiec zda­je się cyze­lo­wać każ­de sło­wo, by paso­wa­ło do dyk­cji swo­ich boha­te­rów. Nawią­za­nie wspól­ne­go dia­lo­gu to poszu­ki­wa­nie jedy­nych słów. Jeśli odpo­wia­da się za pomo­cą wier­szy, pyta­nie sta­je się wier­szem, cyta­tem. Roz­pi­sa­nie świa­ta. Cza­sa­mi trze­ba się wyco­fać, by roz­mów­cy prze­ję­li ini­cja­ty­wę. Wte­dy spie­ra­ją się mię­dzy sobą o sło­wa, o nazy­wa­nie, o odczu­cia. Pro­wa­dzą w naj­lep­sze swo­je wspo­min­ki. Prze­ści­ga­ją się w opo­wie­ściach, aneg­do­tach, rekon­stru­ują fak­ty, przy­wo­łu­jąc dokład­nie daty, nazwi­ska i zda­rze­nia. Tyle w nich pozo­sta­ło. Aż tyle?

11

Bez­rad­ny podziw. Kar­po­wicz jako poeta moż­li­wych nie­moż­li­wo­ści, jako osob­ny „czar­no­księż­nik”, a przy tym pil­ny i uważ­ny czy­tel­nik Miło­będz­kiej. Tu nie ma przy­pad­ko­wo­ści. Wszyst­ko się zazę­bia, zapę­tla. Co rusz Boro­wiec uru­cha­mia kolej­ne try­bi­ki, któ­re w szcze­gól­ny spo­sób nakrę­ca­ją machi­nę pozna­nia. Miło­będz­ka wzru­szo­na i zawsty­dzo­na fak­tem, że ktoś czy­ta uważ­nie jej tek­sty. Więc to nie jest już moje? – zda­je się pytać. Zapi­sa­ne na wła­snej skó­rze, nie na cudzej. A tu takie zain­te­re­so­wa­nie? Sym­po­zja, wykła­dy, pra­ce zbio­ro­we. Zwie­lo­krot­nie­nie. Roz­bie­ra­nie Miło­będz­kiej na czę­ści? Potem znów o rodze­niu słów i wier­szy, o porząd­ko­wa­niu życia za pomo­cą koła, o pisa­niu roz­pa­try­wa­nym w kate­go­riach spła­ty i dłu­gu, o „poezji macie­rzyń­skiej”. Kur­ty­na pra­wie pod­nie­sio­na, życie pra­wie odsło­nię­te. Jesz­cze cza­sy współ­cze­sne. Soli­dar­ność. Walen­ty­no­wicz, Fra­sy­niuk i Wałę­sa. Poeci – stwier­dza nagle Kry­sty­na – powin­ni zazdro­ścić Wałę­sie obra­zo­we­go języ­ka! Więc na koniec zazdrość?

12

Już to zna­my z wier­szy. Z tego, co poza słow­ne i nie­wy­ra­żal­ne. Życie i śmierć. A więc i Bóg? Jest czy go nie ma? „Ja bym wca­le nie powie­dzia­ła, że mi coś Bóg sca­la. Mnie nie sca­la… Powie­dzia­ła­bym, że Bóg jest wszę­dzie, ponie­waż wszę­dzie jest życie. Moż­na to nazwać pan­te­izmem, wszyst­ko jed­no. Nie mam zaufa­nia do żad­nych ter­mi­nów, tak­że tych reli­gij­nych.” Wybór już daw­no został pod­ję­ty, nie ma sen­su się nad tym roz­wo­dzić. Kło­po­tem jest odej­ście jako takie. Nie­waż­ne gdzie, dla­cze­go i po co. Tak musi być, tak to zosta­ło pomy­śla­ne. „Moim oso­bi­stym kło­po­tem – mówi na koniec Fal­kie­wicz – nie jest ani roz­rost sie­ci infor­ma­tycz­nej, ani nie­skoń­czo­na roz­ma­itość inter­pre­ta­cji Pla­to­na czy Hegla. Moim kło­po­tem jest fakt, że muszę umrzeć. A chcę, żeby to, czym żyłem, nadal było żywe. I kie­dy oglą­da­łem w tele­wi­zji upa­da­ją­ce wie­że WTC, zasta­na­wia­łem się, ilu ludzi pomy­śla­ło podob­nie”. Gra toczy się o oca­le­nie pamię­ci, o zacho­wa­nie przy życiu tego, co waż­ne. To bój o daw­no już napi­sa­ne książ­ki, o sło­wa, któ­re się wypo­wie­dzia­ło.

13

Znów od począt­ku. Znów figu­ra koła. To, co do lite­ra­tu­ry przy­cho­dzi spo­za lite­ra­tu­ry, to Miło­będz­ka i Fal­kie­wicz. To, co z lite­ra­tu­ry wycho­dzi poza lite­ra­tu­rę to też Miło­będz­ka i Fal­kie­wicz. Mówiąc dokład­niej: to dzie­ło bie­rze się z oso­bo­wo­ści, z ich doświad­cze­nia, filo­zo­fii, mądro­ści i już napi­sa­nych ksią­żek. To z nich prze­do­sta­je się w nowe doświad­cze­nie, w życie czy­tel­ni­ka, jest w nas. Weszło i nie wyj­dzie. Tak się prze­cho­dzi do histo­rii lite­ra­tu­ry. Oto genial­ne oca­la­nie pamię­ci. Bastion ze słów, któ­re­go nie zdo­by­wa się kry­tycz­ną szar­żą. Zazdrosz­czę Borow­co­wi, że maczał w tej rze­ce pal­ce. Ja tyl­ko łapa­łem kro­ple. Gubio­ne.

O autorze

Konrad Wojtyła

Urodzony w 1979 roku – poeta, dziennikarz, krytyk literacki. Wiceprezes Fundacji im. Sławomira Mrożka. Publicysta Radia Szczecin. Wydał pięć tomów poetyckich; ostatnio: może boże (Lubuski Wawrzyn Literacki 2010) i Czarny wodewil (2013). W 2014 roku ukazała się jego książka Rewersy. Rozmowy literackie. Rok później przełożył z jidisz na polski nieznane wiersze Eliasza Rajzmana zebrane w tomie Mech płonący (2015). W latach 2005-2009 zastępca redaktora naczelnego kwartalnika literacko-filozoficznego [fo:pa]. Od 2012 do 2014 roku pierwszy redaktor naczelny pisma „eleWator”. Publikował m.in. w „Odrze”, „Twórczości”, „Portrecie”, „FA-arcie”, „Kresach”, „Śląsku”, „Arkadii”, „Pograniczach”, „Przeglądzie Polskim” (USA), „Radarze”, „Gazecie Wyborczej”. Tłumaczony na języki angielski, niemiecki, ukraiński i czeski.

Powiązania

Machina czasu

dzwieki / AUDYCJE Konrad Wojtyła Rafał Wojaczek

Audy­cja „Machi­na cza­su” Kon­ra­da Woj­ty­ły poświę­co­na twór­czo­ści i życiu Rafa­ła Wojacz­ka.

Więcej

Obietnica na ciało i krew

recenzje / IMPRESJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze e‑booka Kory Sto­ję, czu­ję się świet­nie, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 18 stycz­nia 2016 roku.

Więcej

Przeklęte Sanatorium

recenzje / ESEJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki Sana­to­rium Rafa­ła Wojacz­ka.

Więcej

Myśli do słów. Słowa do myśli.

recenzje / IMPRESJE Konrad Wojtyła

Esej Kon­ra­da Woj­ty­ły towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Myśli do słów. Szki­ce o poezji Pio­tra Maty­wiec­kie­go.

Więcej

Gubione paradoksy

recenzje / ESEJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki gubio­ne Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

„Stracony na mocy nie ogłoszonego wyroku…”

debaty / książki i autorzy Konrad Wojtyła

Głos Kon­ra­da Woj­ty­ły w deba­cie „Czy Nobel zasłu­żył na Róże­wi­cza?”.

Więcej

Nie (wy)obrażać sobie za wiele…

recenzje / IMPRESJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki Pol­skie zna­ki Woj­cie­cha Bono­wi­cza.

Więcej

Sześć głosów o wierszach Jacka Gutorowa

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Zdzi­sła­wa Jasku­ły, Andrze­ja Nowa­ka, Mie­czy­sła­wa Orskie­go, Pio­tra Śli­wiń­skie­go, Ada­ma Wie­de­man­na oraz Kon­ra­da Woj­ty­ły.

Więcej

Trop albo Trud. Na marginesie rozmów z Andrzejem Sosnowskim

recenzje / IMPRESJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki Trop w trop Andrze­ja Sosnow­skie­go.

Więcej

Skowyt utraconej niewinności

recenzje / ESEJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki Nie­pio­sen­ki Mariu­sza Grze­bal­skie­go.

Więcej

O gubionych

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Pio­tra Czer­niaw­skie­go, Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza, Anny Kału­ży, Bogu­sła­wa Kier­ca, Karo­la Mali­szew­skie­go, Edwar­da Pase­wi­cza, Toma­sza Puł­ki, Justy­ny Sobo­lew­skiej i Kon­ra­da Woj­ty­ły.

Więcej

O Innym tempie

recenzje / NOTKI I OPINIE Jarosław Borowiec Konrad Wojtyła

Komen­ta­rze Sła­wo­mi­ra Kuź­nic­kie­go, Kon­ra­da Woj­ty­ły i Jaro­sła­wa Borow­ca.

Więcej

Klonowanie z pamięci

recenzje / ESEJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły z książ­ki Woja­czek wie­lo­krot­ny.

Więcej

Na dwa głosy z akompaniamentem (wybór)

recenzje / IMPRESJE Anita Jarzyna

Recen­zja Ani­ty Jarzy­ny z książ­ki Sza­re świa­tło Roz­mo­wy z Kry­sty­ną Miło­będz­ką i Andrze­jem Fal­kie­wi­czem Jaro­sła­wa Borow­ca.

Więcej