W Świecie na brudno Piotr Śliwiński pisał o poezji Wojciecha Bonowicza: „Jego fraza jest zdecydowana i wyważona, to zaś, co ją wypełnia, ma w sobie dystans i współczucie, na które zdobywa się jedynie człowiek, proszę wybaczyć komunał, spokojny o format swej dojrzałości. Dystans. Odnosi się do różnych doświadczeń, często banalnych, lecz mimo to poruszających. Jego treścią najważniejszą jest jednak sama poezja, ściślej zaś – odpowiedź na pytanie, co może poeta. […] Z tego punktu widzenia dystans odnosi się tak do samopoczucia wydziedziczonych, jak i obrońców tradycyjnych upoważnień poezji. Wiersz ciągle nie jest tylko teorią samego siebie, lecz czymś tak nieuchronnym, przynajmniej od czasu do czasu, jak samo życie. Dzięki temu ironia, ku której skłania się poeta, nie napastuje, nie popisuje się cynizmem, nie wymądrza, nie jest wszystkim, wbrew ostatniej modzie, jest – po staroświecku – narzędziem rozpoznawania rzeczywistości ukrytej za kulisą pozorów lub złudnych nadziei„1.
W Polskich znakach Bonowicz znowu chwyta przede wszystkim za trąbę z napisem: „autotematyzm” i wygrywa na niej charakterystyczne dla siebie melodie. Mamy zatem do czynienia z żywotem poety poczciwego, który już w otwierającym zbiorek wierszu „Nagroda”, dzieli się z nami swoimi rozterkami: „Być może nigdy nie napiszę już nic / lepszego. Nie wolno tak myśleć”. Nie sposób czytać tych wierszy, nie mając w pamięci wspominanego przez Piotra Śliwińskiego dystansu i ironii, które nie tyle są kluczem do odczytania Polskich znaków, lecz raczej „wyjściem bezpieczeństwa”, przez które autor i czytelnik mogą zawsze czmychnąć, ilekroć powaga sytuacji stanie się nieznośna. Takich „wyjść bezpieczeństwa” jest co najmniej kilka, np. w wierszu „Fragment”, gdzie czytamy: „Poeci wstają ostatni. Przeciągając się / myślą że to znów będzie ich dzień: powrót podmiotu”. Żywot poety według Wojciecha Bonowicza jest określony:
„Poeta musi patrzeć. Poeta przygląda się
wpatruje nawet gdy odwraca wzrok
jest poetą. Poeta nie może
zamknąć oczu. Wewnątrz
ma drugie oczy ale
czy one wystarczą? Nie, nie wystarczą.
Przekleństwo poezji z tym wpatrywaniem się
Wypatrywaniem. Poeta gdy inni śpią
nie śpi. Czuwa nad wielkim okiem
które nie należy do niego.”
(„Poeta”)
Motyw oka, który pojawia się w „Poecie” odnaleźć można jeszcze w „Moim śnie z zegarkami”: „z każdej szpary patrzyło na nas zamarznięte oko”. „Powiedzenie Plotyna, że oko nie mogłoby ujrzeć słońca, gdyby samo nie było poniekąd słońcem, ukazuje sedno i istotę rzeczy. Ponieważ słońce jest ogniskiem światła, ono zaś z kolei symbolizuje inteligencję i ducha, akt widzenia wyraża korespondencje z aktem ducha, symbolizuje zatem rozumienie. Dlatego ‘boskie oko’, determinatyw zwany przez Egipcjan Ouadza, jest symbolem tego, który ‘podsyca święty ogień, czyli inteligencję w człowieku’, tzn. Ozyrysa. Bardzo ciekawa jest egipska analityczna koncepcja oka jako ‘słońca w ustach’. René Magritte, belgijski malarz-surrealista, przedstawił tę analogię słońca i oka na jednym ze swych najbardziej wizjonerskich obrazów. Dwuoczność wyraża normalność fizyczną, a więc również duchową; dlatego trzecie oko to symbol nadczłowieczeństwa, boskości„2. W Polskich znakach mowa jest właśnie o owym trzecim, boskim oku (być może natchnienia, lecz lepiej nie wypowiadajmy głośno tego słowa, by się nie ulotniło!), nad którym „czuwa poeta”. Podobnie jak „wielkie oko” nie należy do poety, podobnie sama poezja również okazuje się w pewnym sensie niezależna od niego. Wiersz jest zawsze przed poetą, nigdy za nim, zawsze wyprzedza go o parę kroków, dlatego nigdy nie wiadomo, co pojawi się za następnym słowem:
„Nigdy nie wiesz czy będzie
za następnym zakrętem. Za następnym
słowem. […]”
(„Niewiedza”)
Owa „niewiedza” nie zwalnia jednak poety od „czynów miłosierdzia” wobec wiersza:
„Zdarza się że wiersz
podnosi głowę.
Wtedy myślisz
jak mu pomóc
zachować jasne spojrzenie
zdezorientowanego.”
(„Jak mu pomóc”)
W „Notatce” Wojciech Bonowicz stwierdza, że „zdarza się w tym tomie, podobnie jak w poprzednich, że rozmawiam z innymi poetami i pisarzami, zarówno zmarłymi, jak żyjącymi”. Autor Polskich znaków rozmawia jednak przede wszystkim z samym sobą (nawet, gdy tym wewnętrznym monologom przyprawi się adresatów). Bonowicz sam zadaje sobie pytania i podejmuje próbę udzielenia odpowiedzi, a jedno ze stawianych sobie pytań dotyczy tego, jak dalece można (należy) coś opisywać:
„Księżyc świeci.
Kobieta się uśmiecha.
Kobieta widzi księżyc.
Księżyc w dół patrzy.
Rzeczy które czekają
I rzeczy które nie mogą czekać.
Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.
Wyobraź sobie
Dokładnie tyle.”
(„Co można, co nie można”)
Rozchodzi się o zgodność rzeczy i opisu, o trzymanie w karbach wyobraźni i fantazji, bowiem – jak czytamy w wierszu „Dżdżownica”:
„Ja jestem tutaj. Jeżeli chcesz oglądać
złocone dinozaury antyki z greckiej drużyny
świętych na włóczniach królowe jednego popędu
zaostrzonych rewolucjonistów i ich otępiałe ofiary
przykłady z węgla wosku szorstkie modele wiedzy
musisz pójść na piętro. Tu
jestem ja.”
„Nie można uchwycić i opisać nic poza tym, co jest” – zdaje się mówić podmiot nowej książki Bonowicza – „Zwłaszcza, że to, co jest, obchodzi się świetnie bez tego opisu”:
„Kiedy patrzę na morze
ono cofa się wraca cofa
powtarza nieskończenie te dwa ruchy.
Kiedy nie patrzę na morze
ono cofa się wraca cofa
powtarza nieskończenie te dwa ruchy.”
(„Dwa ruchy”)
Jest jeszcze jeden wątek tej opowieści. W końcu klawiatura, w którą „stuka” bohater, posiada „polskie znaki”. Być poetą to jedno, a być poetą polskim to coś, rzec by można, „z zupełnie innej beczki”:
„W jakim języku jest zapisane
nasze podanie ręki? […]
Czy usta przylegają do ust bezpośrednio?
Czy też jest między nimi miejsce
na tradycję ust? […]
Co z przekraczaniem kolejnej granicy?
O tak, granice są z języka. I z języka
jest także przekraczanie granic.
[…]”
(„W jakim języku”)
Oto w język wciska się „tradycja”. Jeśli „granice są z języka”, to przekraczając te granice, natrafiamy na celnika „tradycji”, „historii”, „przynależności narodowej”. Jeżeli przekraczanie granicy „jest z języka”, to ten sam język stawia określone warunki.
Poeta polski jest skazany na „polskie znaki”? Bonowicz zdaje się potwierdzać taką diagnozę. Dlatego, obok słowa „poeta” i „poezja”, w Polskich znakach natrafić można również na inne „wyrazy”: historia, gułag, powstaniec, krzyżyk, ofiary, Bóg, społeczeństwo, zło. Czy jest to ładunek wartościowy, czy też balast, rozsądź sam, Drogi Czytelniku, Droga Czytelniczko!
[1] P. Śliwiński, Świat na brudno. Szkice o poezji i krytyce, Warszawa 2007, s. 266.
[2] Zob. „Oko”, [hasło w:] J.E. Cirlot, Słownik symboli, Kraków 2006, s. 284–285.