
Kupiłam taki zeszyt
wywiady / o książce Kira Pietrek Monika GlosowitzRozmowa Moniki Glosowitz z Kirą Pietrek, towarzysząca premierze książki Czeski zeszyt, wydanej w Biurze Literackim 23 sierpnia 2021 roku.
WięcejSzkic Moniki Glosowitz o poezji Ilony Witkowskiej. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
Czemu to właśnie poezja Ilony Witkowskiej jest jednym z najbardziej poruszających, a jednocześnie najskromniejszych przedsięwzięć literackich drugiego dziesięciolecia? Jakiemu wyzwaniu Witkowska stawia czoła, z czym się mierzy i czego udaje się jej uniknąć? Wystrzega się naiwnej, romantyzowanej reprezentacji wspólnoty różnorodnych podmiotów: mniejszościowych i większościowych, ludzkich i nieludzkich, mocnych i słabych, oprawców i ich ofiar (jakkolwiek byśmy je chcieli nazwać), które lokowałaby na równych pozycjach, zacierając ich przywileje i braki. Podmiot mówiący w tych wierszach nie udaje, że nie mówi za kogoś, w czyimś imieniu, kiedy przyjmuje czyjeś pozycje i naśladuje głosy, wyraźnie sygnalizuje, na czym polega to udawanie. Dlatego też nie mam zamiaru interpretować i uzupełniać reprezentacji wspaniałej rzeczywistości, ale pobieżnie zrekonstruować proces poetyckich negocjacji, w których dyskutowane są jej warunki i możliwości. W ten sposób doprecyzowałabym oksymoroniczne pojęcie „zaangażowania w porażkę”, powtórzone za Waldemarem Jocherem, które stanowi clou poetyckiej strategii Witkowskiej. Przekonując nas, że „zaangażować należy się w porażkę”, poetka udowadnia, że gest ten nie jest jednak poetycką kapitulacją, kolejnym kuponem odcinanym od dyskursu o niewyrażalnym:
dziewczyna, którą podglądam
nie pokazuje mi nic nowego
zaangażować należy się w porażkę.
w proste czynności bez ognia.
(gdybym znalazła nitkę, poszłabym za nią, Aniu) [1]
Sama poetka, tłumacząc przywołane sformułowanie, dopowiada, że jest to poezja zaangażowana w „małość i brak kontroli” [2]. A zatem małość odniosłabym do terenu i skali rozpoznań, natomiast brak kontroli do wyeliminowania zbawczych ambicji dekolonizacji świata, które zbyt często stają się powtórzeniem praktyk kolonizatorskich, innymi słowy, narzucania innym własnej wizji wspaniałej rzeczywistości. Witkowska przeciwstawia tę formułę narracyjną innej: samemu życiu. Najpierw umiejętnie demaskuje praktyki mitologizacji codzienności w wierszu epos, w niezwykle krótkiej realizacji konfrontując formę gatunku będącego podstawą sukcesu mitów bohaterskich z tematyką systemu ajencyjnego sieci sklepów Żabka w Polsce XXI wieku [3], uzyskując efekt heroikomizmu:
oto królowi śni się nowe miasto.
mieszka w żabce, bez okien. budzi go alarm;
i‑uuu i‑uuu. o siódmej.
w tej mitologii życie jest porządkiem.
(epos)
Jak podpowiadał Roland Barthes – sankcją mitu nie jest prawda i nic nie stoi na przeszkodzie, aby stanowił on wieczne alibi [4], alibi historiograficzne, polityczne, wreszcie literackie, odwracające uwagę od treści stojących za kategorią życia i kierujące tę uwagę w stronę różnie urządzonej wspaniałej rzeczywistości.
Spójrzmy więc, czym jest i czym miałaby być tytułowa wspaniała rzeczywistość, która notabene pojawia się na okładce projektu Piotra Zdanowicza w formie lustrzanego odbicia. Jest ona ironicznym komentarzem do zastanego porządku i próbą literackiej rekonstrukcji tego, co widziane i doświadczane. Gdzie splendor wielkich narracji opiewających ważne wydarzenia w dziejach ludzkości? Nie tu, „przeszła tędy szarańcza. doskonała. zwycięska” (zimne wakacje). Przewodniczka prowadzi nas po tym starym wspaniałym świecie, przyjmując mikroperspektywę i ukazując nam niedostrzegalne na ogół poruszenia: „to się dzieje w nocy. w ruchu. / ludzie śpią i wyglądają brzydko. / eksponują stopy. mają fałdy” (nie mówię o sarnach), niechciane, abiektalne ludzkie resztki: „znalazłam w książce obce włosy” (zaprzecz), wreszcie wkracza w przestrzeń nieludzką, zajmuje pozycję zwierzęcia, zamierając „w jałowym waruj, choć nikt / nie wydał polecenia” (ze sceny machałam do ciebie). Porządkiem nowej mitologii Witkowska czyni więc życie, pozbawiając je narracyjnego splendoru, a więc demaskując maszynerie napędzające tytułową wspaniałą rzeczywistość. Powrót do życia oznaczałby zatem napisanie historii na nowo, włączenie w dzieje uczestników, których obecność przemilczano, dowartościowanie pracy tych, którzy byli do tej pory niedoceniani.
Witkowska pracuje na pojedynczych kadrach. Wydaje się jednak, że nie jest jej intencją opowiadanie o tym, co widzi. Opowiada nam raczej o tym, jak widzi i dlaczego akurat tak, w jaki sposób rejestruje świat i skąd ta perspektywa. Rozpoczyna więc od zdekonstruowania, rozbrojenia, pozbawienia zasadności fundamentalnych pytań o konieczność. Nie uciekając się do naturalistycznych wizji, przypomina najprościej, jak można, że historiografia nie pisze się sama. Zwraca uwagę na krótkotrwałą perspektywę, która byłaby tą perspektywą pozbawioną zapisu w historii, trwaniem bez dźwięku: „doświadczyłeś kiedyś krótkotrwałej ślepoty? / doświadczyłem w życiu wielu rzeczy i wszystkie były krótkotrwałe” (jak umrzemy to przecinają nasz dowód na pół). Bez kwiku („musi być kwik. o to głównie chodzi” – pisze dalej) nie ma dowodu, bez dowodu nie ma historii, tylko że „nie można zejść ze sceny bo scena się kręci”. Tak jak scena będzie się kręcić z nami czy bez nas, z nimi czy bez nich, tak historia zostanie zapisana z nami czy bez nas, z nimi czy bez nich.
Aby ów kwik, krzyk: „ktoś wciąż krzyczy, słyszysz? czy to któreś z nas?” (zimne wakacje) stał się słyszalny, musi być rzecz jasna jak najgłośniejszy, stąd potrzeba wsparcia i różnorodnych aliansów. Krzyk jest też przejawem emocjonalnej postawy wobec świata, a dochodzący z wielu gardeł, bywa motorem wspólnego działania i zmiany. Równoczesny krzyk w wierszu emancypacyjny aspekt mocy u Maffesolego, w którym Witkowska bezpośrednio odnosi się do Czasu plemion, stanowi afektywną reakcję na pęknięcie ostatniego robaka. Nie znajdziemy, zdaje się, w tym poetyckim obrazie odpowiedzi na pytania socjologa albo znajdziemy ich zbyt wiele. Z pewnością poetka zgodziłaby się z tezą o końcu indywidualizmu i poszukiwaniu nowych form wspólnotowych, neoplemiennych, których powstanie przekraczałoby „genetyczną lojalność”, ale i nie opierałyby się one jedynie na wartościach ludycznych [5]. Proponuje, jak sądzę, rozważenie dwóch komplementarnych wizji uwspólnotowienia: jedna z nich przekracza porządek ludzkiego pokrewieństwa, druga przekracza Durkheimowską solidarność mechaniczną, a zatem różnice etniczne, społeczne i ekonomiczne, etc. Kiedy więc Witkowska pyta: „kim jesteśmy my?” (gniazdo ze śliny i gliny, „Rita Baum” nr 36/lato 2015), zamykając tym pytaniem antytetyczne oświadczenie dotyczące własności tego, co znajduje się „tu”: „tu nic nie jest moje / i wszystko jest moje”, nie tylko otwiera w poezji dyskusję o nowym podziale symbolicznej przestrzeni, ale przede wszystkim proponuje, żeby inaczej spojrzeć na układ społeczny, który nie jest wynikiem stabilnych pozycji, raz na zawsze ustalonych na podstawie najwyraźniejszych cech podmiotów związanych z ich pochodzeniem (rasa, narodowość, etnia, płeć) czy z nadaniem (status społeczny, kapitał ekonomiczny i symboliczny).
ur. w 1986 r., badaczka literatury, krytyczka literacka. Pracuje jako adiunktka w Instytucie Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego. W 2019 r. wydała monografię Maszynerie afektywne. Literackie strategie emancypacji w najnowszej polskiej poezji kobiet. Wieloletnia redaktorka działu poetyckiego internetowego czasopisma „artPapier”, związana była również ze śląskimi „Opcjami”. Koordynowała pracę Ośrodka Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem w 2018 r. w Rybniku. W latach 2018–2020 była przewodniczącą Rybnickiej Rady Kobiet.