
Konceptualizm podwójnie fizyczny
recenzje / ESEJE Joanna OrskaRecenzja Joanny Orskiej, towarzysząca premierze książki Bagaż Jerzego Jarniewicza, wydanej w Biurze Literackim 6 marca 2023 roku.
WięcejRecenzja Joanny Orskiej z książki Farsz Marcina Sendeckiego.
Marcin Sendecki pisze wiersze w świecie, w którym nie ma miłości. Trzech poetów, których przywołuje sobie na świadectwo – Franciszek Karpiński, Juliusz Słowacki, Jarosław Iwaszkiewicz – również pisali formułami miłości niespełnionej, czy to przez zapomnienie, czy podobną zapomnieniu śmierć, czy przez – może najsmutniejszą z nich – starość. Przywoływany w jednym z tekstów Empedokles – próbując połączyć Parmenidesa z Heraklitem, niezmienność ze zmiennością – uważał, że kulę świata tworzą żywioły, spajane siłą miłości. Kiedy miłość zaczyna maleć, narasta waśń i następuje wyraźne rozgrupowanie elementów. Stopniowo powstaje całkowity chaos. Sens wycieka ze świata wraz z miłością, znaczenia ulegają stopniowo dezintegracji, pozostającej śladem paroksyzmów. Dobrze ten nie-ludzki stan obrazuje wiersz:
[Z kra]
mruga. Ciągle o tym samym
Godność dziecka bożego nanizać na grafik
Serce na smar z popielnika
Zaraz będzie drugie
Cyt! Kret bałamut na scenie
z girlandami wrażeń
„Niepowstałe”, mówi Empedokles
Przyjdź
Przez urwany kran
Fetor przedmieść
Rollercoaster
z chorągiewką „Do nieba”
Żadną miarą
Długo
Żeby ten tekst odczytać, nie musimy posiadać „tęczowej tablicy”. Kody potrzebne do złamania szyfru są zawarte w naszej pamięci – to my tworzymy wspólnotę, do której wiersz się odnosi, a wykreowana została ona przez piosenki, bajki, baśnie, ballady… i spis lektur. Oczywiście nie możemy uświadamiać sobie ich znaczenia – albo zostały zamknięte w świecie nie do końca zrozumiałych wzruszeń dziecinnych, albo zinstytucjonalizowane obowiązkiem szkolnym, a w ten sposób pozbawione swojego poruszającego, miłosnego potencjału. Wszystkie wiersze z nowego tomu Farsz rozpoczynają się jakimś słownym szczątkiem; większość można zidentyfikować z wyrazem, bądź wyrazami pojawiającymi się dalej. Czasami jednak pierwszy wers wprowadza dodatkową grę, łącząc się z tytułem, jak w naszym przypadku: „z kra// mruga”. Fragmenty kołysanki „Z popielnika na Wojtusia” zostały w tekście równomiernie rozprowadzone, poddane swoistej rekombinacji na podobnej zasadzie, na jakiej działa zasada kodowania danych. Funkcja haszująca tworzy skrót informacji, rodzaj prywatnego klucza, umożliwiający zarówno powtórne zidentyfikowanie jej lub (ewentualnie) posiadacza klucza, jak i odnalezienie plików o podobnej, bądź identycznej zawartości. Skrót powstaje głównie poprzez redukcję znaków i ich przestawianie, cięcie, czy też mieszanie danych (to właśnie oznacza angielskie to hash). W naszym wierszu dźwięczne „z kra” skrywa „skrę” – iskiereczkę i łączy z nią „kran”, który wprowadza drugą, paralelną sferę znaczeń sonetu (jak wszystkie sonety miłosne rozdzielającego się symbolicznie na dwie połowy). Pierwsza i czwarta linijka pierwszej strofy poddane są dokładnie trocheicznemu tokowi kołysanki. W ten sposób wers: „Zaraz będzie drugie” stanowi rytmiczny odpowiednik słów: „Bajka będzie długa”. Swoiste resztki po piosence stanowią bezpośrednio pochodzące z niej słowa: „mruga”, „z popielnika”, „cyt!” i „długo”. A także rozmaicie tu działające zastępniki, które funkcjonują na zasadzie synonimii czy też metonimii, a jednak często okazują się metaforami, choć zaznaczyć trzeba, że w trakcie „przeniesień” następuje destrukcja znaczenia – wprowadzająca kołysankę w stan waśni. Tak „dziecko boże” wskazuje dość bezpośrednio na „Wojtusia”, na którego „iskiereczka mruga”; „serce” stanowić może odpowiednik całej historii o miłości królewny do grajka; „smar” pojawia się być może w zastępstwie „chatki z masła” (podobnie jak historia o Babie Jadze wynika on z popielnika); „cyt!” przywołuje za chwilę swój rymowany odpowiednik pod postacią życzeniowego „Przyjdź” (nb. na zasadzie odległego echa pobrzmiewającego znanym wierszem Stanisława Koraba Brzozowskiego) Kiedy już raz kod został złamany, możemy zacząć czytać tekst na nowo – jako pełne smutnego sarkazmu odbicie pewnej baśni, jako istotę każdego mitu obnażające jego powtarzalność, którą przeżywamy jednak w poczuciu naszej wyjątkowości. Bogowie są cieniami lęku wobec tego, co niezrozumiałe; zapatrzenie się w ogień, jakie daje dziecku poczucie zamieszkiwania w świecie baśni – w poetyckiej, pełnej kunsztu, piętrowej i niezwykle skomplikowanej inwersji – przekształca się w „nanizywanie”: godności na grafik, serca na smar z popielnika. Była sobie raz królewna, pokochała grajka, król wyprawił im wesele i skończona bajka. Zaraz będzie druga…
Sendecki na rozmaite sposoby pokazuje w swoich wierszach obcość miłości, obcość w przynależeniu do pewnego systemu znaków, które dają nam poczucie zamieszkiwania w… Nigdy nie będę w stanie odczytać wszystkich znaków Farszu – po pierwsze dlatego, że stanowią one farsz, są swoistymi wnętrznościami komunikacji – tym, co pozostaje z dobrze funkcjonującego organizmu po nie byle jakim gotowaniu. Po drugie dlatego, że chociaż znam (zapewne?) większość lektur z naszego wspólnego spisu i że zazwyczaj mnie one wzruszały, powodując coś w rodzaju zapatrzenia, w tej chwili ich nie pamiętam – co nie znaczy, że nie kołysałam moich lęków w ich kojącym cieple. Dlatego być może Sendecki mnie wzrusza, przypominając mi o tamtych wzruszeniach, jednocześnie mocno niepokoi dokonując na czyichś słowach, które w trakcie mojej edukacji stały się moimi słowami, otwartych cięć. Odległe brzmienia, pogłosy po lekturze, odzwierciedlają proces zapominania, powiązanych z nim przejęzyczeń, pomyłek czy też przebitek albo zbitek stanowiących destylat wątpliwej pamięci – jak w wypadku pochodzącego z tomu Pół tekstu „Zbić”, kiedy jakby z oddalenia słyszymy „Skroniami/ dreszcze, stronami nietota”. Z drugiej strony – wzruszenia zostawiają także rany. Dziełu przypominania o dawnych książkach, wierszach, towarzyszy działanie jakby Bernhardowskiego wymazywania ich znaczeń aż do momentu, kiedy pozostają z nich kikuty: [Ska], [Aso], [Bło], [Zni], [St], [Do], [Bo], [Chmu], [Dra], [Fili], [Em], Farsz…
***
Do lektur zadanych przez Sendeckiego należą wiersze Franciszka Karpińskiego, który był w Polsce kodyfikatorem sentymentalizmu. Dla Karpińskiego ważne pozostaje tutaj pojęcie „wymowy”, nadrzędne wobec poezji czy prozy; według poety chodzić tu powinno nie o przekonywanie odbiorców, jak w wypowiedzi retorycznej, ale o wyrażenie doznań i uczuć – „wypowiadanie w mowie i piśmie tego, co w perspektywie podmiotu jawi się jako ważne i wzruszające” („O wymowie w prozie albo w wierszu”). „Pojęcie rzeczy, serce czułe i piękne wzory – oto są źródła dostateczne wymowy” pisał autor „Justyny”, pod pojęciem rzeczy rozumiejąc wiedzę o zjawiskach, przez czułość – wrażliwość na innych, pięknych wzorów szukając zaś w klasyce starożytności: w Iliadzie, Eneidzie, mowach Cycerona, Demostenesa, poezjach Horacego i Owidiusza. Dla poety współczesnego do takich pięknych wzorów liczy się poezja romantyczna; to ona dzisiaj bowiem głównie formułuje naszą wrażliwość. W wierszu „[Chmu]” odnajdujemy na przykład – wielokrotnie – Mickiewicza:
Chmurka kokosanka rozlewa się w zmierzch
Po zawiłej probie luna gwiazd ostatek
zbierze w tabor Ostatni przemknie się kometa
przez bury papier
Odcisk sutka w poszwie smakuje jak piasek
spod wózka fortuny na zimowym chlebie
Choremu ku pociesze już się nie odtworzy
pięta odkryta
na chmurnym kocu
Lekki stempel jak suwnir z zeszłego wcielenia
zatchnie się tuszem
Ale róż pocałunku ze skroni nie zmiecie
Najpierw ranek naprędce w szybę zatrzepioce
Potem gawron nakłamie że o każdej dobie
Klucze dla tego fragmentu ustanowią (czy raczej między innymi stanowić mogą) Pan Tadeusz i znany z piosenki śpiewanej przez Stefanię Rudecką tekst „Do M. Wiersz napisany w 1823”, rozpoczynający się słowami „Precz z moich oczu!…”. W ostatniej strofie czytamy: „A jeśli autor po zawiłej próbie/ Parę miłosną na ostatek złączył,/ Zagasisz świecę i pomyślisz sobie:/ Czemu nasz romans tak się nie zakończył?” – jakby daleki, negatywny odblask końca wszystkich bajek. Z utworu znajdujemy w sonecie tylko dwa bliskie powtórzenia, w słowach „po zawiłej próbie” i „o każdej dobie”, zachowujących pochodzący z wiersza Mickiewiczowskiego, splatający dwie jego ostatnie strofy – tutaj tylko daleki pogłos. Wydaje się jednak wiersz „Do M.” jakoś dla „[Chmu]” istotny. Kometa – w wierszu Sendeckiego mknący „przez bury papier” – w Panu Tadeuszu pojawia się kilkakrotnie. Raz jako brylant w warkoczu Telimeny, w I księdze; potem przy okazji grzybobrania zasłony przy kapeluszach porównywane są do obłoków i do ogonów komet; i w końcu – w najbardziej spektakularny sposób w księdze XVIII, kiedy siedzący na ganku Soplicowa obserwują na niebie gwiazdy i przyglądają się niepokojącemu zjawisku, wieszczącemu rychłą katastrofę. Wiersz „Do M.” obok komety „pierwszej wielkości i mocy”, będącego widomym, czy też widmowym znakiem polityki, wojny, krwi; który: „Warkocz długi w tył rzucił i część nieba trzecią/ Obwinął nim, gwiazd krocie zagarnął jak siecią/ I ciągnie je za sobą, a sam wyżej głową/ Mierzy, na północ, prosto w gwiazdę biegunową”, a na którego „Z niewymownym przeczuciem cały lud litewski/ Poglądał każdej nocy” – każe przypomnieć brylant, który pozostaje „gwiazdą w komety warkoczu”, będącego tylko warkoczem panieńskim. Te dwa poetyckie wzory ulegają w wierszu Sendenckiego specyficznej kontrakcji, zbiciu czy ściągnięciu, które stanowi zapis lektury, formułę zapamiętywania, pozostając zarazem odwzorowaniem tego, jak w szerokim zakresie kilku przecież ksiąg funkcjonuje Mickiewiczowska, romantyczna metafora, za pomocą jakiej zostaje przedstawiony poetycki krajobraz, ulegający w najbardziej udomowionym poemacie polskiej tradycji nie lada jakiemu odpodobnieniu. Jedynie przyzwyczajenie pozwala nam traktować „niebo”, które „w czyste objęło ramiona/ Ziemi pierś, co księżycem świeci posrebrzona”, jako niezakłócające odbioru, referencjalne przedstawienie zamieszkiwanego przez nas świata, z pominięciem romantycznego światopoglądu, który kazał zamieniać to, co zewnętrzne, na to, co wewnętrzne i odwrotnie – w każdym zjawisku przyrody dozwalając dostrzegać więc śmiało epifanię ludzkiego erotyzmu, kiedy indziej erotyzm ów rozdymając – skandalizująco – do rozmiarów fenomenu bez mała kosmicznego. Odwróceniu porządków towarzyszy dokładne powtórzenie struktury – kometa tak samo ściąga wzrok biesiadników, kiedy tkwiąc w ciemnym warkoczu Telimeny odbija światło dnia i kiedy przemierza czarne niebo pośród błyszczących gwiazd; w pamięci wiernego czytelnika oznaczać więc będzie zarówno krew, jak i słowo z miłosnego słownika.
W Panu Tadeuszu pojawienie się komety wieści (przynajmniej w tej konkretnie księdze) kłótnię kochanków, pojedynek i zajazd o całkowicie niekosmicznym charakterze. U Sendeckiego mknący przez bury papier kometa – wraz ze swoim dawnym rodzajem gramatycznym zwiastuje jednak przede wszystkim nie-pamięć; jego związek ze wzorcem wydaje się odpowiadać temu, który opisany zostaje w wierszu „Do M.”: „Jak cień tym dłuższy, gdy padnie z daleka,/ Tym szerzej koło żałobne roztoczy,/ Tak moja postać, im dalej ucieka,/ Tym grubszym kirem twą pamięć pomroczy”. Z pomroczoną pamięcią, co nieco rozpoznając, czytamy „[Chmu]”… Sonet, który traktuje być może o śladach miłości. W swojej kontrakcji – znajdującej dla komety-warkocza odległy odpowiednik w chmurze-kocu ‑podobnie jak u Mickiewicza nastąpić powinno zbliżenie ludzkich relacji i porządku natury. Ballada romantyczna przechowywała w porządku poetyckim – w kunsztownej, stanowiącej wyzwanie dla wyobraźni metaforze – przeświadczenie o boskości świata, jego jedności i naturalności transcendencji, w zapadającym zmroku widząc zbliżenie pomiędzy kochankami, czy też zgodnie spoczywającymi ze sobą pierś przy piersi małżonkami – ziemią i niebem. We współczesnej relacji o miłości, sentymentalnie zwracającej się ku dawnym wzorom, chodzi raczej o ślad tego mariażu, jaki pozostał zapisany w romantycznych słowach. Odcisk sutka w poszwie, czy obraz pięty odciśniętej w kocu – rysując religijnie jak najbardziej uprawniony, ale dla wyobraźni jakoś trudny, odwrócony obraz ciała stąpającego po chmurach, odbijającego się w chmurach czy też owijającego się w nie niby w koc – wskazuje nie tyle właśnie na te romantyczne odbicia, ale na ich znaki na papierze. Na podobnie korespondencyjnej zasadzie prosty, kolędowy wóz na zimowym niebie, spod którego kół sypie się złoty piasek mógłby przywoływać smak miłości… Mógłby, gdyby nie przywoływał tylko jej odcisku: „Lekki stempel jak suwnir z zeszłego wcielenia/ zatchnie się tuszem… Potem gawron nakłamie, że o każdej porze…”. Sam stempel, pocałunek, ślad po jedności, nie wydaje się przez to mniej bolesny.
Szalony Kordian Słowackiego, w swym monologu o rozbiciu wiedzy duchowej na pięć zmysłów, kierowanym do nic nierozumiejącej Laury, w pełnej emocji puencie wybucha: O! duch mój chce się wyrwać! już pióra rozwinął./ Dusza z ust zapalonych leci w błękit nieba… (Opuszcza ręce i z rozpaczą:) Na jednego anioła dwóch dusz ziemskich trzeba!…”. Sendecki tworzy pół-książki, pół-teksty, wymagające odczytania, którego stawką jest coś więcej niż tylko zrozumienie; intencja taka może się sprawdzić tylko wtedy, kiedy zgodzimy się na sentymentalne ponowienie wzoru i na prawdziwie anachroniczne wzruszenie, jakie ten wzór wymusza. Nie stoi za tym na pewno przyobiecany porządek. Być może raczej wyrażona w poetyckim geście tajemnica tego, że z jakiegoś powodu owe wzory okazały się śmieszne. Że obecnie funkcjonują wyłącznie jako wzory naszej bezradności, chociaż ich piękno nadal jest pięknem komety. W wierszu „[Ju]” czytamy:
Jutro trzeba położyć literę
Na tym samym miejscu co wczoraj
Dzisiaj onegdaj przedwczoraj
Tak to idzie
W kopnym śniegu mazistym asfalcie
Ze słońcem pod słońce w półmroku
Aż zrobią się całkiem ciemne
Juczne słowa
Niemądre od powtarzania
Zdrętwiałe od nieuwagi
Przebój lata sprzed lat
Zbłąkany na jurnej estradzie
W hawajskiej koszuli z lumpeksu
Chociaż mróz
To nie jest melodia dla stu. To nie jest melodia do snu. To jest nie ze słów. Uważasz?
Urodzona w 1973 roku. Krytyk i historyk literatury. Recenzje i artykuły publikuje w "Odrze", "Nowych Książkach", "Studium". Autorka książek: Przełom awangardowy w dwudziestowiecznym modernizmie w Polsce, Liryczne narracje. Nowe tendencje w poezji polskiej 1989-2006, Republika poetów. Poetyckość i polityczność w krytycznej praktyce, Performatywy. Składnia/retoryka, gatunki i programy poetyckiego konstruktywizmu oraz wspólnie z Andrzejem Sosnowskim antologii Awangarda jest rewolucyjna albo nie ma jej wcale. Jest pracownikiem naukowym w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Mieszka we Wrocławiu.