fioletowe dzwoneczki kolejna bylina
którą bardzo lubię bylina albo coś co było i został po tym kolor
kształt zgrabny zwarty kielich lub zbyt miękkie ciało
bezrzęsna powieka najwyraźniej
wszystko służy temu by wykluła się jakaś forma
ruchy pełne rymów garb anoreksja patrzenie zupełnie na pamięć
jak ścieranie blatów seks niby wyszywanka
ostatnio się zastanawiam czy nie wejść w jogę na dobre skupić się
dla odmiany na tym
co przeze mnie przechodzi –
kot siedzi w pudełku po butach z którego wylewa się on sam
i coś jeszcze
szkoda że tego nie wystarcza
Jest sobotni poranek, październik, ale atmosfera jakby wiosenna, wszystko tak świeże, soczyste, że chciałoby się schrupać, jak tulipana. Myślisz o koleżance, która pojechała do Holandii sortować cebulki kwiatowe. Myślisz głupio: „jaka ładna praca, podejrzę sobie w internecie”, bo sobota to dzień podglądania. Najpierw wpadasz na portal z ogłoszeniami, czytasz, że prócz płukania i sortowania w zakres obowiązków wchodzi selekcja chorych lilii. Coraz bardziej Cię to intryguje, więc włączasz pierwszy lepszy filmik: „Łamanie narcyzów”. W tle wesoła muzyczka, a występująca w filmie ręka przebiera i obiera, coś też rzeczywiście łamie. Patrzysz na te cebulki i myślisz o tym, że mają w sobie wszystko, co będzie dalej. Przeskakujesz z jednego portalu ogrodniczego na drugi, aż któryś doprowadza Cię do cebulicy syberyjskiej, „gatunku byliny z rodziny szparagowatych”, do jej fioletowych dzwoneczków. I wiesz już, że ma ona w sobie wszystko, co będzie dalej.
Zapisujesz pierwsze wersy i czujesz, że znów coś Cię uwiera w lędźwiach ‒ myślisz sobie: może jednak ta joga. Byłaś/byłeś kilka miesięcy wcześniej na lekcji próbnej i jeszcze pamiętasz to dziwne wrażenie, że przyjmowane przez Ciebie pozycje to elementy jakiegoś ogromnego stelaża, konstrukcji z rurek albo prętów, której całości nie ogarniasz. Przebiegają one przez Ciebie i biegną dalej, przez szkielety ryb na dnie morza, śladem nart sunących po stoku i po trasie fryzjerskich nożyc.
Rozglądasz się po mieszkaniu. Nagle w oko wpada Ci kształt o wiele bardziej absorbujący niż struga wiersza ‒ nagle zauważasz kształt, który każe Ci wstać. Jest nim zarys ciała Twojego kota śpiącego z otwartym okiem, kota, który nie mieści się w pudełku, w którym się umościł. Rozpycha jego brzegi tak, że prostokąt coraz bardziej przypomina owal; rozpycha i wręcz przelewa się przez jedną z krawędzi. Umowne granice kota występują z formy, którą kot wybrał sobie na sen ‒ wylewa się z niej on sam i coś jeszcze.
Być może coś, czego pozostałością jest kształt kociego ciała?
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych
O autorze
Klaudia Pieszczoch
Pisze poezję i prozę, z wykształcenia iberystka. Publikowała w antologiach poetyckich i prozatorskich oraz czasopismach. Laureatka projektów „Połów” i „Pracownia pierwszej książki” Biura Literackiego oraz konkursu na opowiadanie Festiwalu Góry Literatury. Pochodzi z Sanoka, mieszka w różnych miejscach.
Impresja Pauliny Pidzik i Klaudii Pieszczoch na temat poezji Natalii Szumnej, wyróżnionej w ramach projektu „Pracownie otwarte wierszem 2023”.
Impresja Pauliny Pidzik i Klaudii Pieszczoch na temat poezji Marii Rościszewskiej, wyróżnionej w ramach projektu „Pracownie otwarte wierszem 2023”.
Impresja Dawida Mateusza na temat zestawu wierszy Jasnozielone albo zmartwychwstanę w słonecznikach Marleny Niemiec, laureatki 14. edycji „Połowu”.
Premierowy zestaw wierszy Marleny Niemiec Jasnozielone albo zmartwychwstanę w słonecznikach. Prezentacja w ramach projektu „Poetyckie debiuty 2019”.