Locus Focus
dzwieki / RECYTACJE Barbara KlickaWiersz zarejestrowany podczas spotkania „Odsiecz 2013” na festiwalu Port Wrocław 2013.
WięcejImpresja Barbary Klickiej na temat prozy Arkadiusza Kowalika, wyróżnionego w ramach projektu „Pracownie otwarte prozą 2023”.
Pogadajmy o chłopackości. Niedużo, troszeczkę. Bo też dawno nic o tym nie było, prawda? Myślę o chłopackości jako kategorii estetycznej, nie tożsamościowej. Mam wrażenie, że (znów? odkąd pamiętam?) wszędzie jej pełno, a BakalarskaKowalika aż się prosi o to, żeby ją zrobić punktem wyjścia do oprowadzania po podstawowych elementach pojęcia we wczesnym stadium jego pisarskiej manifestacji.
Zatem, Proszę Państwa, na samym wejściu, mamy nieprzejrzystość dla siebie samej, z której chłopackość zdaje się czerpać część swoich mocy. Chłopackość nie wie (i chyba nie chce wiedzieć), jak rozlegle i zamaszyście sobą epatuje. Zazwyczaj przy pomocy słownika i – powiedzmy – jointa. Czy to urocze? No pewnie, każdy (bohater literacki) substancje odkrywa na własnym układzie nerwowym i w tym sensie zawsze jest pierwszy (choć umówmy się, małe i duże narko-podróże nie różnią się od siebie aż tak bardzo, jak się wydaje tym, którzy ich doświadczają), a z nowych słówek można korzystać, choćby w zakresie bezinteresownego się pozachwycania. Ja na przykład dowiedziałam się z Bakalarskiej o tym, że do chłopackiego słownika przeszczepiło się z angielszczyzny słówko „simp” i że sprawy mogą nim pachnieć.
Dalej, choć również na samym wierzchu, mogą Państwo zobaczyć obszerne manifestacje przynależności do grupy. Dodam: grupy koniecznie składającej się z innych chłopaków. Jej wybór zależy od osobistych preferencji autora i/lub bohatera; mogą to być poeci, wśród których pałęta się najwyżej jedna „etka”, koledzy szkolni, podwórkowi, a także Wielcy Pisarze. U Kowalika za bandę robią hip-hopowe składy. Litanie pseudonimów i nazw kapel nie tylko zarysowują plan placu zabaw, na który się nas tu zaprasza, ale również zachęcają do tego, żeby sobie już w zupełnym realu poeksplorować konkretne muzyczne przestrzenie. W ogóle mnóstwo tu nazw własnych; marek, miejscówek, ksyw. Tchnie od nich z jednej strony szlachetną potrzebą samodzielnego nazywania elementów zastanego świata, z drugiej – prywatnością, do której dostęp daje nam się tylko na ściśle określonych warunkach. I tu, Szanowni,
przechodzimy do kolejnego, ostatniego już punktu na trasie naszego bardzo mini zwiedzania: delikatności. Takiej, która nie jest pewna, czy się siebie wstydzi, czy chciałaby siebie poopowiadać. Takiej, która niemal w każdym ucieleśniającym ją zdaniu daje znać, że gdyby tylko zechciała, mogłaby całkiem wycofać się z tekstu, ale skoro nam zależy (bo zależy, prawda?) to jeszcze zostanie, pod warunkiem, że pozwolimy jej czasem rzucić żarciorem albo zasłonić rekwizytem czy kolegą.
Kowalik z całą pewnością dopiero zaczyna, z całą pewnością brakuje mu jeszcze głębokości i oddechu, a mimo to dał radę – no przecież! – wypełnić małe powinności chłopackiego gatunku, nadać swojemu tekstowi dynamikę i bardzo nieprzypadkowy rytm. Zostawić śladzik niezgody i pobudzenia, obraz trafionego pestką księżyca, który opada jak sflaczały balon na wieżowce w centrum.
Urodzona w 1981 roku w Płocku. Pisarka, poetka, redaktorka ukazującego się w latach 2010–2014 czasopisma „Cwiszn” poświęconego kulturze żydowskiej i językowi jidysz. Przez lata związana z Teatrem Żydowskim, była współproducentką Festiwalu Warszawa Singera. Laureatka Nagrody Literackiej Gdynia (2016) i Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2016). W 2021 roku otrzymała stypendium artystyczne m.st. Warszawy w dziedzinie literatury. W jego ramach autorka napisała powieść poetycką reneta. W 2019 roku ukazał się jej debiut powieściowy Zdrój (W.A.B.).
Wiersz zarejestrowany podczas spotkania „Odsiecz 2013” na festiwalu Port Wrocław 2013.
Więcej