recenzje / KOMENTARZE

„Ciężar”, „Żydowski król”

Łukasz Jarosz

Wędrował ode wsi do wsi, szukając zarobku. Znikał, gdy nadchodziła jesień. Dzisiaj nikt niestety nie pamięta już jego imienia i nazwiska.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Ciężar

Zima bli­sko. Dzień kuca.
Cia­ło sta­je się baro­me­trem.
Cała nasza pra­ca to pil­no­wa­nie,
by dziec­ko nie spa­dło ze scho­dów.


Pisa­nie dla mnie to nie­ustan­ne „bycie w napię­ciu”. Gdy ma się wyostrzo­ne wszyst­kie zmy­sły, jest się wyczu­lo­nym na każ­dy gest, sło­wo. Darem­na pró­ba wyra­ża­nia „tego, co nie­okre­ślo­ne” w takiej sytu­acji nie jest już zaba­wą, jest czu­wa­niem. Wiersz w pewien spo­sób nawią­zu­je do zna­ne­go utwo­ru Tade­usza Róże­wi­cza „Zdję­cie cię­ża­ru”.


Żydowski król

Przy­cho­dził do nas nie­za­po­wie­dzia­ny,
w połu­dnie, w naj­więk­szy skwar.
Widzia­łem jego śli­skie usta, żół­te kości pod cien­ką skó­rą.
Pra­co­wa­li­śmy razem w polu, krew odpły­wa­ła z ple­ców.
Pod­czas odpo­czyn­ku na mie­dzy jedli­śmy wygrze­ba­ne
z ogni­ska kar­to­fle, patrzy­li­śmy, jak żar zmie­niał się w popiół,
na wzgó­rzach sze­ro­ko­czo­łe owce piły ze ska­ły.

Przy­cho­dził do nas w skwar.
Psz­czo­ły dźwi­ga­ły cięż­ką żywi­cę, tłu­ste mle­ko
gęst­nia­ło w misach. Kie­dy mówił do ludzi,
słu­cha­łem, łyka­łem cie­pły wiatr z jego gło­sem.
Nie­raz i ja mia­łem ocho­tę pod­nieść kamień i rzu­cić w nie­go.
Ponie­waż przy­no­sił ze sobą tę nie­zro­zu­mia­łą miłość,
jej prze­ra­ża­ją­ce pięk­no.


Gdy byłem dziec­kiem, wędro­wał po naszej oko­li­cy męż­czy­zna żydow­skie­go pocho­dze­nia. Szu­kał najem­nej pra­cy w polu, przy żni­wach, przy gospo­dar­stwach. Kie­dyś opo­wie­dział moje­mu tacie histo­rię swo­je­go życia – podob­no przez całą woj­nę ukry­wał go w Ber­li­nie jego pra­co­daw­ca, Nie­miec, wła­ści­ciel zakła­du cukier­ni­cze­go. Nie wydał go, ponie­waż Żyd był bar­dzo dobrym pra­cow­ni­kiem i znał się na swo­im fachu. Nie wia­do­mo, jak się zna­lazł po woj­nie na zie­mi olku­skiej (ponoć miał tu jakichś dale­kich krew­nych). Wędro­wał ode wsi do wsi, szu­ka­jąc zarob­ku. Zni­kał, gdy nad­cho­dzi­ła jesień. Dzi­siaj nikt nie­ste­ty nie pamię­ta już jego imie­nia i nazwi­ska. W wier­szu losy wędru­ją­ce­go za pra­cą cukier­ni­ka i „Żydow­skie­go Kró­la” (Tego, któ­ry gło­sił trud­ną do zaak­cep­to­wa­nia ideę Miło­ści) połą­czy­ły się w jed­no.

O autorze

Łukasz Jarosz

Urodzony w 1978 roku. Poeta, wokalista, perkusista i autor tekstów grupy Lesers Bend, Chaotic Splutter, Panoptikum, Katil Ferman, Zziajani Porywacze Makowców, Mgłowce. Laureat wielu konkursów poetyckich m.in.: im. K. K Baczyńskiego, im. Rafała Wojaczka, im. Reinera Marii Rilkego. Jego debiutancka książka poetycka Soma została wyróżniona I nagrodą w Konkursie Młodych Twórców im. W. Gombrowicza. Laureat pierwszej edycji Nagrody im. Wisławy Szymborskiej (2013) za tom Pełna krew. Mieszka w Żuradzie pod Olkuszem.

Powiązania