Ciekawiło mnie, zwłaszcza z początkiem lat siedemdziesiątych, czemu to Heaney zawdzięcza, już wtedy całkiem pokaźną, reputację. Wydawało mi się, że najlepszy jest w jego pokoleniu Derek Mahon. Heaney był na moje ucho „drugi” albo „trzeci”, a jego sztandarowe i najchętniej wtedy przedrukowywane wiersze z dwóch pierwszych książek – Death of a Naturalist (1966) i Door into the Dark (1969) – takie jak „Digging”, „Follower”, a nawet „Bogland”, kiedy je już jako tako zrozumiałem (to jest, przetłumaczyłem), budziły we mnie wątpliwości. Powodem był pewien rodzaj sentymentów, czy wręcz niejaki sentymentalizm i nadmierna, jak mi się wydawało, deklaratywność. W innych wierszach, opisujących odchodzące w przeszłość wiejskie zatrudnienia albo metody pracy, nastrój miał coś z nostalgii i sielanki. W Polsce wpisywały się one na dobitkę w nurt naszej „literatury wiejskiej”, co wówczas było niemal synonimem literatury fałszywie zaangażowanej i nazbyt mocno wspieranej przez oficjalną politykę kulturalną, by chciało się taki koncept wiejskości obdarzyć zaufaniem. Angielszczyzna natomiast – zwłaszcza angielszczyzna „oficjalna”, przesycona realiami i etosem middle class – przechodziła z końcem lat sześćdziesiątych coś w rodzaju moralno-społecznej czkawki. Krytyce doskwierał brak literatury pokazującej kawałek „prawdziwego życia”, dającej się w dodatku czytać z pożytkiem i przyjemnością, również w szkole. A tu nagle – w jednym pokoleniu – takie zatrzęsienie poetów „plebejskich”: Dunn ze swoją „Terry Street” i miastem Hull, Harrison ze „Szkołą elokwencji” i miastem Leeds, i Heaney ze swoją farmą i okręgiem Derry. Wydrukowałem z tamtych przekładów tylko kilka – między innymi „Strzecharza”, który po angielsku nazywa się „Thatcher”, „Śmierć naturalisty” („Death of a Naturalist”), „Następcę” („Follower”), „Wyjętego spod prawa” („The Outlaw”), „Opowiadanie żony” („The Wife’s Tale”) – ale większość, z przekładowego punktu widzenia, i tak trochę przedwcześnie. Moja niepewność nie stopniała nawet wówczas, kiedy uznałem, że dużo lepiej tych wierszy nie przełożę. Substancję wątpliwości ilustruje już pierwszy dystych wiersza „Kopać” („Digging”) -
Pomiędzy kciukiem a wskazującym palcem
tkwi przysadziste pióro; jak spluwa w garści.
- od którego zaczynał się debiutancki tomik Heaneya. Przy pewnej empatii mieszkańca PRL‑u dla pisarza, mieszkającego wtedy jeszcze w Irlandii Północnej (Heaney przeniósł się na stałe do Republiki w roku 1972) i należącego do „katolickiej mniejszości”, jego deklaracja i porównanie budziły we mnie mieszane uczucia. Acz chyba i dziś, wbrew dokonującej się w tamtych dwóch linijkach „militaryzacji” świata (w ogóle znamiennej dla wczesnego języka poetyckiego Heaneya), czytam tę „spluwę w garści” przede wszystkim jako świadectwo determinacji, i bezradności, pozaliterackiej.
[…]
O autorze
Piotr Sommer
Jest m.in. autorem wierszy, przekładów wierszy, szkiców o wierszach. W ostatniej dekadzie opublikował m.in. książkę prozatorską Środki do pielęgnacji chmur (2024), zbiór wierszy Lata praktyki (2022), tom szkiców Kolekcja wiosenna (2020), poemat dydaktyczny Ładne rzeczy (2020), a z przekładów: antologię poezji amerykańskiej O krok od nich (2018, wyd. II rozszerzone), Tysiąc sztuk awangardowych Kennetha Kocha (2019) i powieść Charlesa Reznikoffa Muzykant (2024, wspólnie z Marcinem Szustrem). Ułożył i zredagował antologię szkiców o przekładzie O nich tutaj (2016), a tom Ucieczka w bok (2016, wyd. II rozszerzone) przynosi wybór opublikowanych z nim rozmów. We wznowieniach ukazały się także dwa tomy jego wcześniejszych szkiców o poezji: Smak detalu (2015) i Po stykach (2018, wyd. zmienione i rozszerzone). Tom Siedemdziesiąt siedem (2025) uwzględnia wiersze z jego wcześniejszych książek poetyckich. Jest laureatem m.in. Silesiusa (2010, 2023), Gdyni (2020) i Nagrody m.st. Warszawy (2022).
Rozmowa Jerzego Jarniewicza i Piotra Sommera z Markiem Fordem opublikowana w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.