recenzje / ESEJE

Co nas wierszy, co nas podnieca

Sylwia Sekret

Recenzja Sylwii Sekret z książki Być może należało mówić (1984-2012) Jacka Podsiadły.

(Dobrych parę lat temu, w wygrze­ba­nych po sio­strze notat­kach ze szko­ły, póki co nie­po­trzeb­nych niko­mu, zna­la­złam wiersz z dopi­sa­nym nie­dba­le ołów­kiem nazwi­skiem auto­ra idą­cym po kart­ce na ukos: „Wra­ca­jąc do domu”. Póź­niej kart­ka zgi­nę­ła w nawał­ni­cy waż­nych rze­czy, a nazwi­sko auto­ra prze­pa­dło, mimo że wiersz ten mój umysł chwy­cił w ima­dło.

Dopie­ro póź­niej bez żad­nej przy­czy­ny z zaka­mar­ków szu­flad zna­jo­me pismo wypa­dło, a na nim ołów­kiem brzmia­ło: Pod­sia­dło. Nigdy wcze­śniej i nigdy póź­niej niczy­ja poezja nie była w sta­nie wpra­wiać mnie w nastro­je tak róż­ne, bez wzglę­du na to, czy były to wier­sze miło­sne, prze­ciw pań­stwu, iro­nicz­ne, kore­spon­den­cyj­ne, podróż­ne… Jacek Pod­sia­dło od lat jest poetą dla mnie naj­waż­niej­szym i wciąż do tej pory nie odkry­tym zupeł­nie. Tym nie­mniej, ostrze­gam przed abso­lut­ną bez­kry­tycz­no­ścią poniż­szej recen­zji. Kto będzie szu­kał u mnie wad tomu, niech szu­ka – darem­nie.)

Piotr Śli­wiń­ski wybrał i opa­trzył posło­wiem wier­sze bar­dzo róż­ne, mają­ce jed­nak kil­ka wspól­nych mia­now­ni­ków. Przede wszyst­kim w zbio­rze Być może nale­ża­ło mówić znaj­dzie­my spo­ro pod­mio­tów lirycz­nych: bun­tow­ni­ków, wędrow­ców roz­bi­ja­ją­cych namiot nad jezio­rem i obła­pia­ją­cych pierś Mag­dy, samot­ni­ków wypi­ja­ją­cych hek­to­li­try her­ba­ty, tęsk­nią­cych do ple­ców Anny Marii roman­tycz­nych ide­ali­stów, a tak­że tych pozna­ją­cych powo­li obo­wiąz­ki taty. Obok wymie­nio­nej wyżej Mag­dy i Anny Marii, spo­śród kobiet waż­nych w lirycz­nym życiu Jac­ka Pod­sia­dły znaj­dzie­my tu panie: Gra­ży­nę, Lid­kę, Moni­kę Annę, Izę… tych kobiet było znacz­nie wię­cej, nie wszyst­kie wymie­nio­ne, ale „czy poezja jest w sta­nie?”. Być może nale­ża­ło mówić poka­zu­je nam męż­czy­znę, któ­ry wyru­sza w nie­zna­ne, a któ­ry dopie­ro póź­niej będzie dzię­ko­wał, ludziom, któ­rzy robi­li mu kanap­ki na dro­gę. Widzi­my mło­de­go męż­czy­znę, któ­ry dopie­ro od jutra będzie ją kochał, męż­czy­znę zro­dzo­ne­go z roz­ko­szy i dla roz­ko­szy, w namięt­nych ramio­nach tajem­ni­czej Pani Mali­bu. Stro­fa, w któ­rej pada­ją zna­mien­ne sło­wa: „Wła­ści­wie kobie­ty dają mi nie­wie­le. Sie­bie.”, może być bar­dzo mylą­ca, gdy chwi­lę póź­niej czy­ta­my, że „obu­dzić się rano i mieć coś żywe­go w zasię­gu ręki to dużo”. Anty­te­za pły­ną­ca z tych dwóch wyznań to tyl­ko kro­pla w morzu środ­ków sty­li­stycz­nych uży­wa­nych przez opol­skie­go liry­ka. Meta­fo­ry, porów­na­nia, akro­sty­chy, ana­fo­ry. Zda­rza mu się tak­że wkła­dać rymy do swe­go lirycz­ne­go imbry­ka, w któ­rym napar z wier­szy parzy z dłu­go­pi­sem wciąż na stra­ży. Apo­stro­fy i prze­rzut­nie, gdy w pół zda­nia wers swój utnie, lub bez­po­śred­nie zwro­ty stro­fy, gdy znów w wier­szu prze­ciw pań­stwu nawo­łu­je tak buń­czucz­nie: „masz pra­wo urzą­dzić świat jak swój wła­sny pokój, pamię­taj, tru­ci­znę pod­su­wa się naj­czę­ściej ukry­tą w sło­dy­czy”. Nikt, kto żyw, tych środ­ków nie jest w sta­nie zli­czyć. Poeta posłu­gu­je się nimi spraw­nie i zachłan­nie, jak­by go ze smy­czy spu­ścił pan, co nie pozwa­lał dłu­go pisać żad­nych wier­szy, choć prze­ciw­nie – jego płod­ność twór­czą zwa­no cza­sem gra­fo­ma­nią. Nie doce­nia­jąc nie­kie­dy kolej­nych form, takich jak haiku, poemat, wiersz wol­ny…, nie pogar­dził rów­nież lita­nią.

Boha­ter Pod­sia­dły wciąż ma świa­do­mość nie­uchron­ne­go koń­ca, gdy spi­ker „zaczy­na kolej­ny dzień, któ­re­go mogło nie być. Choć maleń­ka bli­zna pod dol­ną war­gą Anny Marii”, a tak­że „szes­na­sto­let­nie ist­nie­nie” zda­ją się temu jak naj­bar­dziej prze­czyć. Wie, że umrze, ale wciąż się na tę śmierć nie godzi i może dla­te­go zesta­wia ją czę­sto z naro­dzi­na­mi cze­goś nowe­go. Naj­waż­niej­szy jed­nak z pod­mio­tów lirycz­nych w tomie Być może nale­ża­ło mówić to ten, nie pasu­ją­cy do nicze­go prze­ciw­nik pań­stwa, wróg spo­łe­czeń­stwa, „samot­na cyfra w łań­cu­chu obli­czeń, uwię­zio­ny w cią­gu przy­czyn i skut­ków”. W opo­zy­cji do bro­ni, nie­ufa­ją­cy szpi­ta­lom, prze­pi­som i wszel­kim insty­tu­cjom, naj­le­piej czu­ją­cy się we wła­snym ogród­ku.

Piotr Śli­wiń­ski zebrał wier­sze, z któ­rych wie­le ma cha­rak­ter prze­ło­mo­wy. Męż­czy­zna zako­chu­je się w Annie Marii i cier­pi. Radzi sobie wier­sza­mi i powo­li – lecz nigdy do koń­ca – zapo­mi­na. Choć, gdy przez przy­pa­dek, nie­zdar­nie wpa­da mu w ręce jej poń­czo­cha – uczu­cie nie jest jed­no­znacz­ne. W koń­cu męż­czy­zna wędro­wiec, bun­tow­nik i bit­nik, wiecz­nie zako­cha­ny kun­del pozna­je smak domo­we­go ogni­ska. Wraz z „Lid­ką-Naj­dłuż­sze-Nogi-W-Mie­ście” boha­ter zeru­je licz­nik. Rów­nież w tym tomie jeste­śmy świad­ka­mi naro­dzin jego syna, któ­re­mu daw­no temu, w wier­szu, któ­re­go tu nie ma, wypro­ro­ko­wał imię. Dawid-z-Doli­ny-Dębów stał się Dawi­dem-synem. Tak­że tutaj pozna­je­my Mur­kę-z-łapa­mi-czte­re­ma i jeste­śmy świad­kiem zda­rze­nia, po któ­rym już nigdy nie wyko­pie żad­nej dziu­ry w zie­mi. Jest tu waż­ne wyzna­nie: „męczą mnie podró­że”, któ­re usta­na­wia nowy etap w życiu męż­czy­zny obser­wu­ją­ce­go od teraz krzą­ta­ni­nę swo­jej kobie­ty. Zabu­rzę to wyli­cza­nie, by napi­sać, że jed­ne­go wier­sza mi w tym zbio­rze bar­dzo bra­ku­je. Mam na myśli: „Pró­bę cza­su” z tomu Wychwyt Gra­ha­ma, któ­ry ide­al­nie wpa­so­wał­by się w prze­ło­mo­wość wybra­nych przez Śli­wiń­skie­go utwo­rów. Jed­nak nie o prze­ło­mo­wość mu cho­dzi­ło, a o „uczu­cia i sło­wa” i stan, w jaki wpra­wia je Jacek Pod­sia­dło. Śli­wiń­ski dzie­li się z nami rado­ścią, jaką jest dla nie­go poezja tego pisa­rza i ja tę radość podzie­lam. Spa­dło na podat­ny grunt to, co było mi już prze­cież dobrze zna­ne. Bo choć żaden ze zgro­ma­dzo­nych tu wier­szy nie był mi obcy
to cie­szy­łam się nimi, jak cie­szą się nową, błysz­czą­ca jesz­cze zabaw­ką, od wie­ków wszy­scy chłop­cy.

„Poezja jest w sta­nie” ująć w sło­wa rze­czy i myśli nie­wy­po­wie­dzia­ne. I nie bój­cie się liry­ki tyl­ko dla­te­go, że w szko­le ucho­dzi­ła za strasz­ne zma­ga­nia, roz­bie­ra­nie na czę­ści i w efek­cie przy­bie­ra­ła postać potu na zmę­czo­nym czo­le. Sam autor nas poucza w jed­nym ze swych wier­szy, „że moja poezja nie wyma­ga uczo­nych przy­pi­sów”. I choć czę­sto nie tak łatwo dojść do sed­na rze­czy, to może wła­śnie przez to wciąż doma­ga­my się bisów. War­to się­gnąć po Być może nale­ża­ło mówić dla takich wier­szy jak „Hymen”, „Wigi­lia” i nie­pod­ra­bial­na „Kon­fe­sa­ta”, dla utwo­rów rado­snych i smut­nych, tych o naro­dzi­nach Dawi­da, i z tomu Kra – o śmier­ci bra­ta. Zachę­cam, bo mało kto tak, jak Pod­sia­dło, potra­fi połą­czyć ze sobą róż­ne rze­czy­wi­sto­ści słów: „Ranek bez­ce­re­mo­nial­nie wsa­dził sęka­tą żerdź w mro­wi­sko mojej gło­wy”. W jed­noz­da­nio­wym wier­szu potra­fi tak genial­nie, choć lapi­dar­nie, dotknąć naj­istot­niej­szych zna­czeń. Nale­ża­ło mówić, tak, co do tego nie ma żad­nych wąt­pli­wo­ści.
To dzię­ki mowie powsta­ły wier­sze: „Jadąc do cie­bie”, „Histo­rie”, „Szkic do wie­czo­ru”, „Sakra­ment śmier­tel­no­ści”.

Na koniec, cytu­jąc poetę pro­szę Was o jed­no: czy będzie­cie w szko­le, w pra­cy, w ubi­ka­cji, czy na łące pamię­taj­cie o zaska­ku­ją­cym, lecz dobit­nie pły­ną­cym z tego tomu fak­cie, że „meta­fo­ry są strasz­li­wie pod­nie­ca­ją­ce”.


Recen­zja uka­za­ła się na stro­nie Lubimyczytać.pl. Dzię­ku­je­my Redak­cji za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

O autorze

Sylwia Sekret

Urodzona w 1988 roku, absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach; recenzentka i publicystka; redaktorka; pisze dla Lubimy Czytać i Głosu Kultury. Mieszka i czyta w Częstochowie.

Powiązania

Liryczne migawki

recenzje / ESEJE Sylwia Sekret

Recen­zja Syl­wii Sekret z książ­ki Dar­ka Fok­sa Tablet taty, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie Lubimyczytać.pl

Więcej

Szkoła cała w rymach

recenzje / ESEJE Sylwia Sekret

Recen­zja Syl­wii Sekret z książ­ki Jac­ka Pod­sia­dły Przed­szkol­ny sen Marian­ki.

Więcej

Poetów album szkolny

recenzje / ESEJE Sylwia Sekret

Recen­zja Syl­wii Sekret z anto­lo­gii 100 wier­szy pol­skich sto­sow­nej dłu­go­ści w wybo­rze Artu­ra Bursz­ty, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie Lubimyczytać.pl.

Więcej

Tłumacz się

recenzje / ESEJE Sylwia Sekret

Recen­zja Syl­wii Sekret z książ­ki Języ­ki obce Jac­ka Deh­ne­la, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie Lubimyczytać.pl.

Więcej