recenzje / ESEJE

Ćwiczenia z bezstronności

Maciej Boenisch

Recenzja Macieja Boenischa z książki Horror Poeticus Piotra Śliwińskiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

1.

Cezu­ra, jaką w pol­skiej kul­tu­rze wyzna­cza począ­tek lat 90. ubie­głe­go stu­le­cia, trwa­le wpły­nę­ła na spo­sób, w jaki pisze się o lite­ra­tu­rze współ­cze­snej. Wraz z roz­pa­dem rze­czy­wi­sto­ści podzie­lo­nej na dwa wyraź­nie zary­so­wa­ne aksjo­lo­gicz­nie obsza­ry (pro­pa­gan­do­we kłam­stwo sys­te­mu / praw­da opo­zy­cjo­ni­sty) lite­ra­tu­ra stra­ci­ła rów­nież pre­ro­ga­ty­wy do gło­sze­nia praw­dy przez duże P. Utra­ci­ła je na rzecz wie­lo­ści języ­ków. Zmie­nił się zarów­no hory­zont war­to­ści, jak i podej­ście do kwe­stii wspól­no­ty i toż­sa­mo­ści. Pry­wat­ność i kształ­to­wa­nie wła­snej indy­wi­du­al­no­ści zaję­ły miej­sce wspól­no­ty, zaś reflek­sja i nego­cja­cja z rze­czy­wi­sto­ścią wypar­ły jej suro­wy osąd. To już zda­wa­ło­by się pod­ręcz­ni­ko­wy zestaw haseł – wciąż przy­dat­ny do zro­zu­mie­nia pew­ne­go feno­me­nu – sys­te­ma­tycz­nie jed­nak wyzu­wa­ny z tre­ści w wynisz­cza­ją­cych świa­to­po­glą­do­wych utarcz­kach mię­dzy zwo­len­ni­ka­mi „nowych bar­ba­rzyń­ców” a poplecz­ni­ka­mi „kla­sy­cy­stów”. Wspo­mnia­ne hasła, wyko­rzy­sty­wa­ne dziś na podo­bień­stwo tote­mów, co rusz powra­ca­ją w dys­ku­sjach o lite­ra­tu­rze zaan­ga­żo­wa­nej, pod­czas rocz­ni­co­wych cere­mo­nii, bądź też w kon­tek­ście oko­licz­no­ścio­wych wier­szy smo­leń­skich Woj­cie­cha Wenc­la czy Jaro­sła­wa Mar­ka Rym­kie­wi­cza. Powra­ca­ją, moż­na powie­dzieć, natręt­nie: nie­prze­pra­co­wa­ne, czę­sto nie­przy­sta­ją­ce do obec­nej rze­czy­wi­sto­ści, a jed­nak apli­ko­wa­ne na siłę współ­cze­snej lite­ra­tu­rze, sta­wia­jąc czy­tel­ni­ka w nie­zręcz­nej sytu­acji albo-albo, gdzieś pomię­dzy bary­ka­da­mi.

2.

Czy w podob­nych star­ciach znaj­dzie się jesz­cze miej­sce dla lite­ra­tu­ry? Czy jej sys­tem odpor­no­ścio­wy jest na tyle wydol­ny, aby prze­trwać prze­szczep w obcą dzie­dzi­nę? – pyta w swo­jej naj­now­szej książ­ce Hor­ror poeti­cus Piotr Śli­wiń­ski. Pró­ba odpo­wie­dzi może w isto­cie rodzić kon­fu­zję. Cze­go ona doty­czy? „[…] poezji jako cze­goś, co – nie mając legi­ty­ma­cji do ist­nie­nia – jest, a z dru­giej stro­ny – świa­ta, któ­ry gdy­by został pozba­wio­ny poezji do koń­ca, wysta­wił­by się na ryzy­ko osta­tecz­ne­go zubo­że­nia – prze­ko­nu­je Śli­wiń­ski. – Ponad­to wyni­ka, ta kon­fu­zja, ze świa­do­mo­ści, że wiersz nie ma dosta­tecz­nej mocy oddzia­ły­wa­nia, a może jedy­nie wystar­cza­ją­cej atrak­cyj­no­ści, by się tej sytu­acji sprze­ci­wić; a zara­zem pew­no­ści, że wraz z jego sła­bo­ścią zamilk­nie, prze­pad­nie doświad­cze­nie… sła­bo­ści, że gro­za egzy­sten­cji, zagad­ko­wy czyn­nik, być może decy­du­ją­cy, nie dobi­je się do gło­su”. Lite­ra­tu­ra, a przede wszyst­kim poezja, jest zatem bytem wraż­li­wym, szcze­gól­nie podat­nym na zra­nie­nie pod­czas jakiej­kol­wiek pró­by prze­kła­du. Zwłasz­cza dziś, w dobie roz­pro­szo­nych poetyc­kich idio­mów, kie­dy nie posia­da zaple­cza w posta­ci lite­rac­kich pro­gra­mów i „cen­tral”, zagro­żo­na jest z jed­nej stro­ny prze­mo­cą nad­mier­ne­go teo­re­ty­zo­wa­nia, któ­re usi­łu­je odszy­fro­wać sty­li­stycz­nie nie­jed­no­znacz­ne doświad­cze­nie poezji na podo­bień­stwo mate­ma­tycz­ne­go zada­nia. Z dru­giej – uwi­kła­niem w poli­tycz­no-świa­to­po­glą­do­we gry o wła­dzę, któ­re uży­wa­jąc lite­ra­tu­ry niczym cepa do okła­da­nia prze­ciw­ni­ka po gło­wie, zakle­ja­ją indy­wi­du­al­ny ton wypo­wie­dzi poetyc­kiej ety­kiet­ką z poli­tycz­nym cre­do.

3.

Ist­nie­ją jed­nak zda­niem Śli­wiń­skie­go god­ne roz­wa­że­nia stra­te­gie obro­ny lite­ra­tu­ry. Wśród nich rewi­ta­li­za­cja kano­nu lite­ra­tu­ry XX wie­ku. W erze roz­mon­to­wy­wa­nia wszel­kich kano­nów podob­ny postu­lat brzmi bar­dzo kon­ser­wa­tyw­nie, ale pro­po­zy­cja zawar­ta w Hor­ror poeti­cus jest rze­czy­wi­ście god­na namy­słu. Cho­dzi bowiem o kanon „wie­lo­war­to­ścio­wy”, „kry­tycz­ny”, „samo­ne­gu­ją­cy się wzór”, „auto­ry­tet w sta­nie podej­rze­nia”, „rucho­my fun­da­ment” pol­skiej kul­tu­ry – to tyl­ko kil­ka zachę­ca­ją­cych haseł. W wizji Śli­wiń­skie­go kanon nie jest bowiem instru­men­tem opre­sji. Słu­ży wpraw­dzie budo­wa­niu „wspól­no­ty mówią­cej tym samym języ­kiem sym­bo­li”, ale w rów­nej mie­rze sta­no­wi o moż­li­wo­ści „bun­tu prze­ciw toż­sa­mo­ści”. Dostar­cza mu nie­zbęd­nych narzę­dzi. „Akces i eks­ces, dwa bie­gu­ny oraz two­rzą­ce się mię­dzy nimi napię­cie, to natu­ral­ny stan tra­dy­cji. Ukła­da­nie kano­nu musi uwzględ­niać te siły […]”. Jeśli dobrze odczy­tu­ję inten­cje Śli­wiń­skie­go, był­by to kanon budo­wa­ny nie od pod­staw, ale wła­śnie wbrew nim. Raczej taki, któ­ry pozwa­la włą­czyć roz­pro­szo­ne i moc­no zin­dy­wi­du­ali­zo­wa­ne doświad­cze­nia współ­cze­snej poezji w swój obręb, a tak­że zro­zu­mieć cią­głość lite­rac­kich zja­wisk, niż taki, któ­ry słu­żył­by za pod­sta­wę wyklu­cza­ją­cych twier­dzeń o zerwa­niu nici tra­dy­cji. Śli­wiń­ski do spra­wy kano­nu pod­cho­dzi zresz­tą bar­dzo kon­kret­nie. W Hor­ror poeti­cus wymie­nia kil­ka­na­ście nazwisk, któ­re moż­na do nie­go zali­czyć. Wśród nich są m.in.: Wit­ka­cy, Gom­bro­wicz, Woja­czek, Bia­ło­szew­ski… Mniej­sza o to, kto zna­lazł się w tym gro­nie. To prze­cież rzecz do dys­ku­sji, ale taki kanon jest wart stwo­rze­nia choć­by po to tyl­ko, żeby się z nim ście­rać.

4.

W zamy­śle odro­dze­nia kano­nu kry­je się jesz­cze bar­dziej fun­da­men­tal­na, moż­na by nawet rzec, bar­dziej źró­dło­wa stra­te­gia obro­ny. Jest nią – jak­kol­wiek to banal­nie nie zabrzmi – tro­skli­wa lek­tu­ra. Rów­no­cze­śnie świa­do­ma ogra­ni­czeń, jakie nie­sie ze sobą gor­set teo­rii, ale też korzy­sta­ją­ca do woli z boga­te­go instru­men­ta­rium ofe­ro­wa­ne­go przez współ­cze­sną huma­ni­sty­kę. Umyśl­nie odci­na­ją­ca się od spo­łecz­ne­go i poli­tycz­ne­go zaan­ga­żo­wa­nia, co prze­cież nie zna­czy, że nie­zdol­na dostrzec uwa­run­ko­wań i uwi­kłań lite­rac­kie­go dzie­ła. „[…] prze­czy­tać to zna­czy zadać sobie pyta­nie o dwo­ja­ką nie­zwy­kłość tek­stu: jego siłę oddzia­ły­wa­nia na wraż­li­wość – jak ją nazwać? – zare­zer­wo­wa­ną dla kogoś, w kim odkry­wa­my bliź­nie­go, i siłę zacie­ka­wia­nia nie­zna­nym, obcym, zaska­ku­ją­cym, zmy­sło­wym, este­tycz­nym”. Lek­tu­ra to pro­ces odnaj­dy­wa­nia w wier­szu indy­wi­du­al­nej inskryp­cji ist­nie­nia, intym­nej meto­dy, dzię­ki któ­rej poeta komu­ni­ku­je się ze świa­tem, prze­ży­wa go, cza­sem też zakła­mu­je, zacie­ra­jąc śla­dy swo­jej auto­kre­acji. Zyska­nie poufa­ło­ści to dopie­ro waru­nek, któ­re­go speł­nie­nie otwie­ra per­spek­ty­wy wykro­cze­nia poza dotych­cza­so­we kon­tek­sty i wzbo­ga­ce­nia ich o nowe tro­py, w ten spo­sób jed­nak, aby nie stra­cić przy tym kon­kret­no­ści i nie­po­wta­rzal­no­ści doświad­cze­nia, o któ­rym mówi twór­ca. Na Hor­ror poeti­cus skła­da­ją się prób­ki takiej wła­śnie tro­skli­wej lek­tu­ry, bun­tu­ją­cej się prze­ciw­ko esta­bli­sh­men­to­we­mu albo-albo, bądź też sta­ra­ją­cej się prze­kro­czyć nazbyt sier­mięż­ne opo­zy­cje.

5.

Jaka w tym wszyst­kim rola kry­ty­ka lite­rac­kie­go? Trze­ba przy­znać, że tro­chę nie­wdzięcz­na. Jego powin­no­ścią jest bowiem bro­nić lite­ra­tu­ry przed nazbyt pochop­ną bądź nie­spra­wie­dli­wą wobec auto­ra lek­tu­rą. Czy­li wła­ści­wie przed kole­ga­mi po fachu. Sta­no­wi­sko Śli­wiń­skie­go naj­le­piej chy­ba odda­je for­mu­ła mięk­kiej kry­ty­ki W.H. Aude­na, któ­rą przy­ta­cza w Hor­ror poeti­cus jako mot­to jed­ne­go z roz­dzia­łów: „Z całą sta­now­czo­ścią stwier­dzam, że jed­nej rze­czy nie wyma­gam od kry­ty­ka, a mia­no­wi­cie, by dyk­to­wał mi, co winie­nem pochwa­lać, a co ganić. Nie mam nic prze­ciw­ko temu, by mówił mi, któ­re książ­ki i któ­rych auto­rów lubi, a któ­rych nie lubi. Nie­chaj jed­nak nie śmie usta­na­wiać obo­wią­zu­ją­cych mnie praw. Ja odpo­wia­dam za swój dobór lek­tu­ry i nikt na świe­cie nie może mnie w tym wyrę­czyć”.

6.

Muszę przy­znać, że bar­dzo odpo­wia­da mi ta for­mu­ła. Śli­wiń­ski posłu­gu­je się nią z dużym wyczu­ciem. Otwar­ta for­ma to też – jak domy­ślam się – ukłon w stro­nę tej Aude­now­skiej for­mu­ły. Hor­ror poeti­cus skła­da się bowiem z krót­kich nota­tek i szki­ców. To raczej zbiór autor­skich pomy­słów na bar­dziej pogłę­bio­ne inter­pre­ta­cje niż dopię­te na ostat­ni guzik kry­tycz­ne dzie­ło. I choć wśród inter­pre­ta­cyj­nych suge­stii, jakie znaj­dzie­my w Hor­ror poeti­cus – w więk­szo­ści bar­dzo inspi­ru­ją­cych – są też takie, któ­re wyma­ga­ją pew­nej dozy życz­li­wo­ści wobec auto­ra, naj­waż­niej­sze jest to, że w przy­pad­ku Śli­wiń­skie­go ta otwar­ta – rów­nież na potknię­cia – for­mu­ła po pro­stu się spraw­dza.

O autorze

Maciej Boenisch

Absolwent filozofii, krytyk literacki. Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Kronika zapowiedzianej śmierci

recenzje / ESEJE Maciej Boenisch

Recen­zja Macie­ja Boeni­scha z ksią­żek Obro­ty cudów i Koro­na dla Han­sa Ander­se­na Lau­ry Riding Jack­son, któ­ra uka­za­ła się w mar­cu 2012 roku na stro­nie dwutygodnik.com.

Więcej

Komentarz do „Legendy o powstaniu księgi Tao-Te-Ching w drodze Lao-tse na emigrację”

recenzje / IMPRESJE Maciej Boenisch

Komen­tarz Macie­ja Boeni­scha do wier­sza Legen­dy o powsta­niu księ­gi Tao-Te-Ching w dro­dze Lao-tse na emi­gra­cję Ber­tol­ta Brech­ta z ksiaż­ki Ten cały Brecht, któ­ra uka­za­ła się 29 mar­ca 2012 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Czytać głębiej

recenzje / ESEJE Tomasz Fijałkowski

Recen­zja Toma­sza Fijał­kow­skie­go z książ­ki Hor­ror poeti­cus Pio­tra Śli­wiń­skie­go.

Więcej

Strojka

recenzje / KOMENTARZE Piotr Śliwiński

Autor­ski komen­tarz Pio­tra Śli­wiń­skie­go do książ­ki Hor­ror Poeti­cus.

Więcej