Mnóstwo dobra krąży wśród piszących kobiet
debaty / ankiety i podsumowania Elżbieta ŁapczyńskaOdpowiedzi Elżbiety Łapczyńskiej na pytania Tadeusza Sławka w „Kwestionariuszu 2022”.
WięcejAutorski komentarz Elżbiety Łapczyńskiej, towarzyszący wydaniu książki Elżbiety Łapczyńskiej Bestiariusz nowohucki, która ukazała się w Biurze Literackim 21 grudnia 2020 roku.
Odtąd ja jestem światem, a on utknął w sobie.
Opowiadam jego historię jeszcze raz. Wydaje mi się konieczna, tak jak jemu się wydawała. Bezwzględna jak rozżarzona surówka, która topi ciało. Dodaję zakończenie, jakie on by dodał. Opowiadam tę historię za niego, bo ja mam usta, a on nie.
A teraz siedzę w szpitalnej poczekalni. Przestaję się trząść.
(…)
Gdy mnie wpuścili, nie mogłam go znaleźć. Mała lampka ledwo rozświetlała ciemną salę, ale nawet w pełnym słońcu bym go nie poznała. Wskazali: „Tamten, trzeci od okna”. Podeszłam powoli. Mięso błyszczało powleczone mazią. Powieki spłynęły żylastą tkanką. Nos przetopił się w policzki. Tam, gdzie były usta, teraz zastygała krwista magma. Gustaw nie miał już twarzy.
Hutnicy z brygady czekali pod szpitalem. Jak to się stało, pytałam, a oni trzymali mnie za łokcie, żebym nie upadła. Powiedzieli jak było, odklejali od niego stopione azbestowe ubranie, biały kapelusz zrywali z rudym skalpem. Ale jak to się stało, pytałam. Powtórzyli raz jeszcze, wstrząs na wyciągu, chlust, ale jak to się stało, jak przeżył, tego się nie da przeżyć. Uratowało go Bractwo. Stal słucha się Braci. Sygnet chroni.
Czekam na lekarza i dopowiadam tę historię. Wszystko jest dla mnie jasne. Bo dla Gustawa na pewno jest jasne. Gdyby miał usta, powiedziałby to, co ja teraz miałam zamiar. Ale nie mogę wyrzucić z myśli takiego obrazu: zamiast niego leży ni człowiek, ni plazma. Głowa pozbawiona twarzy. Obcowałam tylko z jakąś częścią ciała, nawet nie wiem, czy należącą do Gustawa. Nic nie dało się z niej wyczytać. Był przytomny, zdaniem pielęgniarki, ale skąd mógł wiedzieć, że przy nim siedziałam. Gdy mówiłam „to ja, Marianna”, mój głos nawet nie dotarł do poparzonych bębenków, odbił się pewnie od warstwy oślizgłej, rozognionej tkanki, w którą przetopiły się uszy, skronie i szyja. Nie mogłam go dotknąć, dotyk jest jak milion igieł wbitych na raz. Był więc obok, pół siedział, pół leżał, ale nic do niego nie docierało. Mogłaby stanąć przed nim cała armia, a on nie wiedziałby o tym. Jest tylko w sobie i w sobie pozostanie. Być może myśli to, co myślę, ale nie wie, w co się zmienił. Nie widać, czy cierpi, przeklina, czy może stoicko znosi ból, nie poznam tego po owalnej części ciała obciągniętej kawałkiem tkanki.
Przywołuję się jednak do porządku. Muszę dokończyć rozpoczęte przez niego zdanie. Historię o winie uzupełnić o karę. Jest w niej też krótki fragment o sile czyjejś woli.
(…)
Nadal siedzę przed salą, czas tu nie płynie w ogóle albo płynie tak, że chwile się powtarzają, fermentują w zamkniętym obiegu tych samych myśli i zdarzeń. Zupełnie odległy i niemożliwy wydaje mi się moment, w którym magma zastygnie, cienką różową tkankę pokryją strupy i zrosty. Oczy, nos, usta, uszy zleją się w jedną całość, wypukłości pojawią się nie tam, gdzie pierwotnie bywały, nie będą odpowiadać żadnym ludzkim kształtom. Gustaw przemieni się w nieprzeniknioną fasadę. Zrozumiałam, że wyobrażam sobie coś, co już dawno się stało.
Wracam w kółko do tej historii, staram się ją domknąć jego językiem, powiedzieć coś o sprawiedliwości losu, ale wyrywają mi się obce słowa albo znane mi, choć dawno zagrzebane. Mówię upartym głosem oporu. Wracam do „ja”, „moje”, „chcę”, bo zderzają się z żylastą fasadą i nie pozostawiają w niej śladu.
Listę bohaterów i bohaterek Bestiariusza nowohuckiego tworzyłam przez kilka lat. Zbierałam postaci- cukierki, które kusiły, żeby w końcu ściągnąć z nich papierek i smakować, opisywać. Ludzkosłowne zestawienia, które niepokoiły. Żal mi wszystkich postaci, które nie weszły do książki, tym bardziej że jeden z nich wepchnął się bez kolejki. Był nim człowiek bez twarzy.
Pierwszy raz pojawił się w mojej pracy. Zaistniał pod postacią niezbyt udanego projektu graficznego wykonanego przez kolegę. Abstrakcyjna postać na plakacie miała przedstawiać człowieka. Owszem, miał ręce, nogi, głowę. Nie miał jednak twarzy. Zamiast niej – sieć graficznych wzorów. Nie wiem, czym był, ale na pewno nie człowiekiem. Moja koleżanka powiedziała, że nie ma nic bardziej przerażającego niż człowiek bez twarzy.
Po raz drugi pojawił się w moim śnie. Mam taką przypadłość, która sprawia, że wydarzenia dnia codziennego bezpośrednio przenoszą się do snów jeszcze tej samej nocy. Nie jest to więc historia o iluminacji, raczej o tym, że człowiek bez twarzy zaplątał się w kołtun informacji, historyjek i doniesień. We śnie człowiek bez ludzkich rysów, za to w marynarce i kapeluszu, siedział na kuchennym krześle, a młoda dziewczyna biła go i poniżała. Bo wreszcie mogła.
Ktoś pozbawiony twarzy wydaje się odpodmiotowiony. Nie zdradza emocji, nie ma tożsamości. Nie widzi, nie słyszy, nie odbiera podstawowych bodźców ze świata. Wyobraź sobie swojego znajomego lub swoją znajomą, która przestaje mieć rysy twarzy, w ich miejscu jest tylko jednolita tkanka. Niby to ta sama osoba, ale możesz robić sobie z niej głupie żarty, mówić o niej brzydko w jej obecności, a ona nie będzie reagować. Jest nieobecna dla innych. Być może to wina naszych atawistycznych mechanizmów, że więcej ciepła czujemy wobec samochodu marki Mini niż do postaci bez oczu, ust i nosa. Człowieka bez twarzy łatwiej skrzywdzić.
Ten temat coś we mnie poruszył. Musiał znaleźć się w książce. Poprzestawiałam karteczki z imionami bohaterów na tablicy, gdzie rozpisywałam wątki, i zrobiłam miejsce na nowego bohatera. Z roszady wyniknęło, w którym wątku powieści może się pojawić.
Wybrałam mężczyznę, który funkcjonował w relacji z dwiema kobietami. Musiałam zastanowić się, jak opowiedzieć jego historię. Z czyjej perspektywy? Jednej z kobiet? Jeśli tak, to której? Bo przecież nie z punktu widzenia człowieka, który zamknięty jest za szczelną warstwą zabliźnionej tkanki, bez oczu, nosa ust i uszu, bez zmysłów. Chociaż, czemu nie?
No to spróbowałam.
Przeciąg – ktoś otworzył drzwi. Nie zamykał ich przez wiele chwil, chociaż, czym jest chwila – to stało się dla mnie zagadką, już straciłem rachubę, ile może trwać. Klepki parkietu zaczęły drżeć w rytmie kroków. Czułem to pod stopami. Ktoś, kto stąpał po podłodze, nie był zbyt ciężki, ale nie miał powabu, powabu takiego jak u Leny. Lena go nie straciła, mimo całej surowości, którą przyoblekła. A ktoś, kto się do mnie zbliżał, stawiał stopy raz porywczo, raz z wahaniem. Deszczułki tarły o siebie ze złością, tak jak tarło się coś w tej postaci. Przystanęła blisko mnie. Pewnie się we mnie wpatrywała, oglądała sklejoną powłokę na mnie. Czyli mnie nie znała. Wydaje mi się, że dawni znajomi nie patrzyli tak śmiało. Raczej podglądali. Bywało ich u mnie wielu, brygada, kierownik wydziału, sąsiedzi – jak mi się wydaje. Klepali mnie przyjacielsko po kolanach, ale raptowne wizyty, wejścia i wyjścia nie pozwalały, by patrzeć odważniej.
Postać w końcu przysiadła na tapczanie. Gwałtownie i nagle, jakby za pas chwyciło ją morskie stworzenie i ściągnęło w otchłań. Dotarło do mnie, że chyba znałem to siadanie, ten ruch roztargnionego ciała, co chciałoby wiele, ale łamało się pod własnym ciężarem. Ciało wylądowało tuż przy mnie i zaległo. Przylegaliśmy udo w udo. Jakiś czas, znów nie wiem jaki, trwaliśmy w sztywnym zestawieniu. Postać powoli odwróciła się w moją stronę, co poczułem w marszczeniu sztruksu nogawek. Położyła mi dłoń na udzie. Chociaż szeroką i mocną, jak ociosany wapień, to na pewno kobiecą. Dłoń leżała, była ciepła i wilgotna. Cofnęła ją nagle. Wiem, kto był tak śmiały i przelękniony zarazem. To wtedy ją rozpoznałem.
Miałem w pamięci jej twarz, a ona na pewno i moją. Domyślam się, że kiedy tak stała na de mną i oglądała bez skrępowania, przykładała do woskowego strupa, jaki miała przed oczami, wysokie czoło, rumieńce na całe poliki – przekleństwo każdego rudzielca, podbródek jak dwa pośladki, oczy pod jasnymi rzęsami. Zlały się wszystkie w jedno, spłynęły jak stopiona świeca i tak samo zastygły. Choć skąd mogłem to wiedzieć? Tak sobie siebie wyobrażam.
Po tej próbie czułam fałsz i niedosyt. Mogę wyobrażać sobie, jak to jest być zamkniętą „w środku”, będzie to ciekawe i nietypowe. Jednak z tej perspektywy nie udałoby mi się ukazać tego przedziwnego mechanizmu, który sprawia, że człowiek wraz z zanikiem oczu, nosa, ust i uszu staje się mniej sobą, łatwiej go skrzywdzić lub – w przypadku agresora – pokonać dominację.
Postawiłam więc na kobietę. Tę, która w relacji z mężczyzną jest zdominowana, nieważna, nie może się wypowiedzieć. Podczas pisania rozdziału nie zauważyłam, kiedy twarz stała się figurą, symbolem braku porozumienia, a nie tylko fizycznym zestawem cech. Twarz naznaczała tę relację, jeszcze zanim bohater został jej pozbawiony. Okazało się, że aby oddać głos dziewczynie z mojego snu, która mściła się na człowieku bez twarzy, nie muszę opisywać tortur. Jej bunt rozpoczyna się pod koniec tego rozdziału, ale wcale się na nim nie kończy.
ur. w 1987 r. Z wykształcenia filozofka, z zawodu copywriterka. Bestiariusz nowohucki, czyli surrealistyczna powieść o Nowej Hucie lat 50., jest jej debiutem książkowym. Autorka miała przygodę z dramatem, reżyserią, literaturą dziecięcą i komiksem. Jest laureatką Nagrody Krakowa Miasta Literatury UNESCO oraz dwóch programów wspierania debiutantów i debiutantek („Debiuty prozą” w ramach Stacji Literatura, Kurs kreatywnego pisania KLMU), półfinalistką Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej oraz finalistką konkursu dla młodych reżyserów i reżyserek Papaya Young Directors. Urodziła się i mieszka w Krakowie.
Odpowiedzi Elżbiety Łapczyńskiej na pytania Tadeusza Sławka w „Kwestionariuszu 2022”.
WięcejCzytanie z książki „Bestiariusz nowohucki” z udziałem Elżbiety Łapczyńskiej w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WięcejCzternasty odcinek z cyklu „Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WięcejRozmowa Aleksandry Grzemskiej z Elżbietą Łapczyńską, towarzysząca wydaniu książki Elżbiety Łapczyńskiej Bestiariusz nowohucki, która ukazała się w Biurze Literackim 21 grudnia 2020 roku.
WięcejCzwarty odcinek cyklu Książki z Biura. Nagranie zrealizowano w ramach projektu Kartoteka 25.
WięcejFragment zapowiadający książkę Elżbiety Łapczyńskiej Bestiariusz nowohucki, która ukaże się w Biurze Literackim 21 grudnia 2020 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Elżbiety Łapczyńskiej Bestiariusz nowohucki, która ukaże się w Biurze Literackim 31 grudnia 2020 roku.
WięcejCzytanie z książki „Bestiariusz nowohucki” z udziałem Elżbiety Łapczyńskiej w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WięcejCzternasty odcinek z cyklu „Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
Więcej57. odcinek cyklu „Strona A, strona B” autorstwa Artura Burszty.
WięcejRecenzja Ingi Iwasiów, towarzysząca wydaniu książki Elżbiety Łapczyńskiej Bestiariusz nowohucki, która ukazała się w Biurze Literackim 21 grudnia 2020 roku.
WięcejRozmowa Aleksandry Grzemskiej z Elżbietą Łapczyńską, towarzysząca wydaniu książki Elżbiety Łapczyńskiej Bestiariusz nowohucki, która ukazała się w Biurze Literackim 21 grudnia 2020 roku.
WięcejCzwarty odcinek cyklu Książki z Biura. Nagranie zrealizowano w ramach projektu Kartoteka 25.
WięcejFragment zapowiadający książkę Elżbiety Łapczyńskiej Bestiariusz nowohucki, która ukaże się w Biurze Literackim 21 grudnia 2020 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Elżbiety Łapczyńskiej Bestiariusz nowohucki, która ukaże się w Biurze Literackim 31 grudnia 2020 roku.
WięcejRecenzja Ingi Iwasiów, towarzysząca wydaniu książki Elżbiety Łapczyńskiej Bestiariusz nowohucki, która ukazała się w Biurze Literackim 21 grudnia 2020 roku.
Więcej