recenzje / KOMENTARZE

Cztery krótkie wiersze dla Doroty Nieznalskiej

Jerzy Jarniewicz

Komentarz Jerzego Jarniewicza opublikowany w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jak powsta­wa­ły wier­sze z tej książ­ki, nie wiem. I, w zasa­dzie, nie chcę wie­dzieć. Ich gene­za to naj­czę­ściej nie­roz­wi­kła­ny splot koin­cy­den­cji. Czę­sto zaczy­na­ją się muzycz­nie – od into­na­cji, od jakie­goś ryt­micz­ne­go wzor­ca, któ­ry doma­ga się wypeł­nie­nia. Albo od fra­zy, któ­ra im bar­dziej osie­ro­co­na, tym bar­dziej nale­ga, by ją czymś zwią­zać. A potem – kolej­ne echa, któ­re odzy­wa­ją się, trą­co­ne przy­pad­ko­wo sło­wem; kolej­ny obraz, któ­ry poja­wia się, bo do uzu­peł­nie­nia wer­su potrze­ba czte­rech sylab. Wiersz bar­dziej się pisze niż jest pisa­ny. Dla­te­go tak trud­no odtwo­rzyć śla­dy jego powsta­wa­nia.

Chy­ba, że jest to wiersz opar­ty na kon­cep­cie – a takich jest w Maki­ja­żu nie­wie­le: trzy, może czte­ry. Kon­cept to pomysł ist­nie­ją­cy przed wier­szem, któ­ry doma­ga się przy­oble­cze­nia w sło­wa. Na przy­kład w „Czte­rech krót­kich wier­szach dla Doro­ty Nie­znal­skiej”.

A było to tak: W samym środ­ku tomu chcia­łem prze­rwać sekwen­cję ero­ty­ków i dać sygnał, że wier­sze w nim zebra­ne doty­czą tak­że cze­goś inne­go niż „miłość” i spru­te języ­ki „miło­ści”: że doty­czą, mówiąc z grub­sza, tabu. W tym – losów sym­bo­li ongiś sakral­nych, zna­ków świę­tych i odświęt­nych, któ­re się gdzieś w rej­wa­chu współ­cze­snych języ­ków doszczęt­nie wypa­tro­szy­ły. Ten trop cią­gnie się w całym Maki­ja­żu – od pierw­sze­go wier­sza, w któ­rym przy­wo­łu­ję chwi­lę stwo­rze­nia „na obraz (i na podo­bień­stwo)”, przez „Bież­nię” z alu­zją do Dru­gie­go Listu do Tymo­te­usza („W dobrych zawo­dach wystą­pi­łem, bieg ukoń­czy­łem”), przez Pra­wo, jego zła­ma­nie i pró­bę wyzwo­le­nia się z poczu­cia winy w trzech wier­szach zaczy­na­ją­cych się od słów „Pięk­na jest żona bliź­nie­go mego”, aż po „skar­pet­ki z Asy­żu” w wier­szu „Free Tibet” czy Elio­tow­skie­go „zakap­tu­rzo­ne­go nie­zna­jo­me­go” wędru­ją­ce­go do Emaus w wier­szu „Na wiatr”. Piszę tak deta­licz­nie o tych tro­pach, by pod­kre­ślić, że sty­li­za­cje biblij­ne w Maki­ja­żu nie są jedy­nie „uda­nym żar­tem”, ani nie peł­nią tyl­ko paro­dy­stycz­nej funk­cji.

Myśląc o tym waż­nym dla mnie miej­scu w tomie, wpa­dłem na pomysł, by taką funk­cję przy­po­mnie­nia powie­rzyć wier­szo­wi o „Pasji” Doro­ty Nie­znal­skiej i o wywo­ła­nym przez tę pra­cę skan­da­lu. Razi­ło mnie, kie­dy sza­no­wa­ni prze­ze mnie ludzie wpraw­dzie bra­li w obro­nę Nie­znal­ską (bo prze­cież bro­nić jej przed ata­ka­mi fun­da­men­ta­li­stów trze­ba było), ale jak­by odci­na­li się od isto­ty spo­ru, zawsze doda­jąc: „bro­nię Nie­znal­skiej, choć uwa­żam, że jej pra­ca nie jest niczym istot­nym”. Otóż wła­śnie „Pasja” była czymś istot­nym, choć­by z tego powo­du, że wywo­łu­jąc powszech­ną nie­mal dys­ku­sję uświa­do­mi­ła nam, jak łatwo wyko­rzy­stu­je­my sym­bo­le w ide­olo­gicz­nych woj­nach i jak bar­dzo te sym­bo­le mogą nas dzie­lić.

W wier­szu dla Nie­znal­skiej punk­tem wyj­ścia był tytuł: „Orzeł Bia­ły dla Nie­znal­skiej”. Wcze­śniej­sze trzy mini-wier­sze mia­ły ilu­stro­wać dry­fo­wa­nie zna­ku (sło­wa „krzyż”) nała­do­wa­ne­go co praw­da zna­cze­niem sakral­nym, ale odry­wa­ją­cym się w języ­ku od tego zna­cze­nia. Krzyż, któ­ry w swo­jej „Pasji” wyko­rzy­sta­ła Nie­znal­ska ku obu­rze­niu domo­ro­słych fun­da­men­ta­li­stów, nie nale­ży już tyl­ko do chrze­ści­jan (podob­nie jak „pasja”) – jest zna­kiem, któ­ry dry­fu­je w języ­ku i poja­wia się pod róż­ny­mi, świec­ki­mi już posta­cia­mi:

1. Pasja

I wrza­snął na straż­ni­ka:
Gdzie masz, chu­ju, czap­kę?
A lud stał i sły­szał.

2. Zob. wyż.

Czte­ry sło­wa
na krzyż.

3. Pio­sen­ka bluź­nier­cza

Czer­wo­ne jabłusz­ko
prze­kro­jo­ne
wzdłuż i wszerz
cze­mu
na mnie

Czwar­ty, koń­co­wy wiersz tego cyklu miał być wyzwa­niem wobec tych, któ­rzy za takie, a nie inne wyko­rzy­sta­nie krzy­ża chcie­li Nie­znal­ską ukrzy­żo­wać. I co cie­ka­we, a do cze­go zdą­ży­li­śmy już przy­wyk­nąć: fun­da­men­ta­li­zmo­wi reli­gij­ne­mu towa­rzy­szy­ła trom­ta­dra­cja naro­do­wa. Dla­te­go „Orzeł Bia­ły” wyda­wał mi się tu wprost koniecz­ny: naro­do­wy ptak wią­zał się pięk­nie z krzy­żem (zasłu­gi). W tytu­le wier­sza splo­tły się bowiem dwie siły, któ­re przy­pu­ści­ły atak na Nie­znal­ską: Pol­ska i Krzyż.

Począt­ko­wo osno­wą wier­sza miał być los bied­ne­go, wymie­ra­ją­ce­go gatun­ku:

4. Orzeł Bia­ły dla Nie­znal­skiej

Wybladł i teraz dale­ko mu do bie­li. Mimo ustaw
wymie­ra. Osob­ni­ki, któ­re zosta­ły, łączą się w pary
z wró­bla­mi, pasku­dzą gło­wy
pomni­ków – powstań­ców i ojców kościo­ła.
Naj­le­piej pre­zen­tu­ją się w tań­cu na lodzie. […]

Był to obraz orła wyna­ro­do­wio­ne­go, pod któ­rym kry­ła się nie tyl­ko moja lek­tu­ra jakie­goś arty­ku­łu Waj­ra­ka o losach orła bie­li­ka, ale też pamięć o gło­śnej akcji Łodzi Kali­skiej z orłem i nagą model­ką. To, co zaczę­ło się z tego pomy­słu rodzić, jed­nak mnie nie zado­wo­li­ło – ale­go­ria z wymie­ra­ją­cym orłem była nazbyt oczy­wi­sta, a spra­wa nie­po­trzeb­nie zawę­ża­ła się do sym­bo­li­ki naro­do­wej. Pomy­śla­łem sobie, że wiersz „Orzeł Bia­ły dla Nie­znal­skiej” powi­nien być nie tyle o orle, ile o bie­li. Bie­li jako sfe­rze nie­oczy­wi­sto­ści – szcze­gól­nej, bo biel wyda­je się na pierw­szy rzut oka bar­wą jed­no­znacz­ną, nie­kwe­stio­no­wa­ną i przede wszyst­kim – czy­stą. A wła­śnie o groź­nym absur­dzie, jakim jest fana­tyzm czy­sto­ści (kul­tu­ro­wej, języ­ko­wej, etnicz­nej, reli­gij­nej), chcia­łem coś w tym wier­szu powie­dzieć.

Pomy­śla­łem, że naj­le­piej skom­pli­ku­ję oczy­wi­stość bie­li, wpro­wa­dza­jąc do wier­sza nazwy bie­li w far­bach malar­skich. Bo gdzie jak gdzie, ale w malar­stwie ścien­nym roz­ma­ite odcie­nie bie­li mają war­tość wprost stra­te­gicz­ną. Zaczął mi się więc pisać nowy wiersz:

4. Orzeł Bia­ły dla Nie­znal­skiej

Biel kre­do­wa ma lek­ko ciem­niej­szy odcień.
Z dodat­kiem pig­men­tu lśni nie­znacz­nie. Biel
ark­tycz­na to nasz nowy pro­dukt – sam
poznasz róż­ni­cę. Two­je ścia­ny
nigdy nie były rów­nie bia­łe. Bie­li z tej pół­ki
nie pole­ca­my. Pod wpły­wem świa­tła
tra­ci kolor. Do pusz­ki „Orła”
doda­je­my pędzel.

Jed­nak i ten wiersz mnie nie prze­ko­nał. Nie podo­bał mi się głos sprze­daw­cy i nazbyt natręt­na obec­ność ryn­ku. A przede wszyst­kim roz­cza­ro­wa­ły mnie nazwy bia­łych farb malar­skich, któ­re zna­la­złem w kata­lo­gach – były zaska­ku­ją­co ubo­gie. I tu na zda­rzył się szczę­śli­wy przy­pa­dek, bo tra­fi­łem na stro­nę Salo­nu Mody Ślub­nej „Lisa Fer­re­ra” w Kosza­li­nie i zna­la­złem na niej opis róż­nych odmian bie­li sukien, od któ­re­go aż z rado­ści zawy­łem. Nie­któ­rych fraz grzech było nie prze­pi­sać wprost, były bowiem tak cel­ne: na przy­kład, że pan­na mło­da w bie­li jedwab­nej będzie wyglą­da­ła na zdję­ciach „nie­mal iden­tycz­nie jak w rze­czy­wi­sto­ści”. Począt­ko­wo poskle­ja­łem tyl­ko zda­nia z tej infor­ma­cji, ale po kil­ku dniach wsze­dłem jed­nak aktyw­niej do wier­sza i wpro­wa­dzi­łem do nie­go tytu­ło­we­go boha­te­ra, orła, dopi­su­jąc frag­men­ty o dzio­bie i szpo­nach, a tak­że o swoj­sko­ści bie­li lnia­nej i o tym, że biel mącz­na jest żyw­sza, ale tyl­ko „optycz­nie”. Po kil­ku dal­szych retu­szach powsta­ła wer­sja osta­tecz­na:

4. Orzeł Bia­ły dla Nie­znal­skiej

W bie­li jedwab­nej będzie wyglą­dał nie­mal
iden­tycz­nie na zdję­ciach jak w rze­czy­wi­sto­ści.
Dla cery jasnej i jasne­go dzio­ba – tyl­ko biel szam­pań­ska,
w prze­ciw­nym razie ptak się roz­my­je. Biel śnież­na
stwo­rzy ide­al­ne kon­tra­sty upie­rze­nia i szpo­nów.
W bie­li rumo­wej ode­zwą się pół­to­ny różo­we­go.
Biel per­ło­wa przy­da bla­sku, biel antycz­na powa­gi,
w bie­li lnia­nej będzie budził swoj­skie sko­ja­rze­nia,
biel mig­da­ło­wa doda mu sma­ku. Biel mącz­na?
Jest cie­plej­sza od bie­li lodo­wej i optycz­nie żyw­sza
od ala­ba­stro­wej. To któ­ra?

 

 

O autorze

Jerzy Jarniewicz

Urodzony 4 maja 1958 roku w Łowiczu. Poeta, tłumacz, krytyk. W 1982 r. ukończył anglistykę na Uniwersytecie Łódzkim, w 1984 r. filozofię. Autor między innymi tomów poetyckich Dowód z tożsamości (2003), Oranżada (2005), Na dzień dzisiejszy i chwilę obecną (2012) czy Woda na Marsie (2015), licznych przekładów literatury zagranicznej oraz książek krytycznoliterackich. Od 1994 r. redaktor "Literatury na Świecie". Współpracuje z "Gazetą Wyborczą", "Tygodnikiem Powszechnym" i "Tyglem Kultury". Mieszka w Łodzi.

Powiązania