recenzje / ESEJE

Detale i sny – parataksa

Marcin Jaworski

Recenzja Marcina Jaworskiego towarzysząca premierze książki Nocne życie Bohdana Zadury, która ukazała się w Biurze Literackim 21 października 2010 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Boh­dan Zadu­ra jest jak zespół Rol­ling Sto­nes. Zda­wa­ło­by się, że wydał już wszyst­ko (Wszyst­ko moż­na zresz­tą uznać za rodzaj pod­su­mo­wa­nia), że potra­fi zagrać i kla­sy­kę, i wła­sne kom­po­zy­cje, że wia­do­mo, cze­go się po nim spo­dzie­wać. Ale wła­śnie dla­te­go bez waha­nia się­ga się po jego następ­ny tomik – żeby usły­szeć kolej­ny bez­błęd­ny numer (bo jeśli nawet cały tomik nam się nie spodo­ba, to kil­ka kawał­ków na pew­no). Poetyc­ki idiom Zadu­ry jest łatwo roz­po­zna­wal­ny, a prze­cież – nie­oczy­wi­sty, bo za każ­dym razem domi­nu­je w nim coś inne­go (sam poeta mówi o takich pod­sta­wo­wych hasłach kolej­no go zaj­mu­ją­cych, jak czas, toż­sa­mość, pamięć). W Noc­nym życiu (Biu­ro Lite­rac­kie, Wro­cław 2010) dobrze zna­ne i łatwe do wychwy­ce­nia są: pew­nie pro­wa­dzo­na mię­dzy wer­sa­mi melo­dia zda­nia, pre­cy­zyj­ny i lapi­dar­ny zapis albo opis codzien­no­ści, oraz, last but not least, poczu­cie humo­ru, któ­re nie zawsze mie­ści się w gra­ni­cach poli­tycz­nej popraw­no­ści. Moc­niej niż dotych­czas zaak­cen­to­wa­na jest – nie chcę mówić o meta­fi­zy­ce, bo to sło­wo w tym kon­tek­ście dwu­znacz­ne – osta­tecz­ność egzy­sten­cji, zda­je się też, że poeta, auto­iro­nicz­nie pisząc o zbli­ża­ją­cej się sta­ro­ści, śmierć trak­tu­je jed­nak poważ­nie.

Poli­tycz­ność

Noc­ne życie w pierw­szej lek­tu­rze spra­wia wra­że­nie tomu inter­wen­cyj­ne­go. Czy­tel­nik raczej nie będzie miał kło­po­tu z lek­tu­rą wier­szy „Przed sobą?”, „Czer­wo­ny pasek”, „Nie­bie­ski pasek”, „Agent­ka Nel”, „Jak Misia wędro­wa­ła”, „Spo­ry w rodzi­nie”, „Poczę­te w czas żało­by”, „Maje­stat Rzecz­po­spo­li­tej”. Albo „De gusti­bus”, któ­ry brzmi:

W dniu roz­po­czę­cia pro­ce­su
gene­ra­ła Jaru­zel­skie­go
pra­wi­co­wy publi­cy­sta
mówi w TVN24:
„mia­łem przy­jem­ność
czy­ta­nia ste­no­gra­mów
pro­ce­su norym­ber­skie­go”
(s. 52)

Cóż dodać? Nie­trud­no zorien­to­wać się w dema­ska­tor­skiej inten­cji Zadu­ry. Łaciń­ski tytuł, kore­spon­du­ją­cy z osa­dzo­nym w tra­dy­cyj­nych war­to­ściach sło­wem kon­ser­wa­tyzm, stoi w jaw­nej sprzecz­no­ści z cią­giem dal­szym. O boha­te­rze wier­sza wie­le mówi jego przed­miot – przy­jem­ność: ste­no­gra­my w ogó­le, a te z pro­ce­su norym­ber­skie­go szcze­gól­nie. Powyż­szy wiersz poka­zu­je cha­rak­te­ry­stycz­ny dla poety chwyt roz­pi­sa­nia na wer­sy krót­kie­go frag­men­tu zasły­sza­nej publicz­nej wypo­wie­dzi poli­ty­ka czy dzien­ni­ka­rza. Po pierw­sze – pod­kre­śla ono nie­po­rad­ność czy po pro­stu absur­dal­ność błęd­nej fra­zy, po dru­gie – kom­pro­mi­tu­je jej auto­ra nie tyl­ko języ­ko­wo, ale i świa­to­po­glą­do­wo (na dobre ten spo­sób zapi­su poja­wił się w Kop­cu kre­ta). Efekt takiej iro­nicz­nej kon­struk­cji jest jed­nak jed­no­znacz­nie pole­micz­ny i raczej doraź­ny (kto za dzie­sięć lat wychwy­ci dzi­siej­sze alu­zje poli­tycz­ne?). Choć przy­znać trze­ba, że rzad­ko spo­ty­ka się taką publi­cy­sty­kę: lapi­dar­ną, cel­ną i dow­cip­ną jed­no­cze­śnie.

W tomie tyl­ko dwa media wska­za­ne są z tytu­łu: TVN24 oraz „Gaze­ta Wybor­cza”. Już sama osten­ta­cja w tym pro­stym geście jest wiel­ce wymow­na. Ale chy­ba nie tyl­ko o pro­wo­ka­cję świa­to­po­glą­do­wą czy wręcz poli­tycz­ną cho­dzi, zda­je się, że – choć z duży­mi nie­raz zastrze­że­nia­mi – trak­tu­je poeta oba media za tyle wia­ry­god­ne źró­dło infor­ma­cji o świe­cie, że moż­na z nimi cał­kiem serio pole­mi­zo­wać. Dzie­je się tak na przy­kład w wier­szu „Nie znam się na spo­rcie”, w któ­rym powyż­szy iro­nicz­ny mecha­nizm słu­ży sub­tel­ne­mu poka­za­niu, jak nie­pre­cy­zyj­ność języ­ka łączy się ze świa­do­mą lub nie­świa­do­mą mani­pu­la­cją prze­ka­zem medial­nym, któ­ry odbior­ca skłon­ny był­by przy­jąć z dobrą wia­rą ze wzglę­du na jego temat (kra­dzież napi­su znad bra­my hitle­row­skie­go obo­zu w Oświę­ci­miu, spóź­nie­nia pocią­gów w cza­sie waka­cji, zachwyt nad poezją Her­ber­ta). Jest to gest, któ­ry moż­na by nazwać inte­li­genc­kim. Poeta nie tyl­ko two­rzy kul­tu­rę, ale też bie­rze udział w dys­ku­sji publicz­nej i poli­tycz­nej z peł­ną świa­do­mo­ścią, że jego głos nie­ko­niecz­nie będzie dobrze sły­szal­ny.

Spo­tka­nia i roz­sta­nia

Nie tyl­ko media są w Noc­nym życiu przed­mio­tem opi­su, tak­że komu­ni­ka­cja codzien­na. Tu wystę­pu­ją trzy rekwi­zy­ty: pociąg, tele­fon i – rzecz naj­waż­niej­sza – papie­ros. „Z nasłu­chu”, „Punkt widze­nia”, „Kobie­ca logi­ka” to wier­sze będą­ce iro­nicz­nym zapi­sem codzien­no­ści, podob­ne do utwo­rów medial­no-poli­tycz­nych. W przy­pad­ku komu­ni­ka­cji codzien­nej jest jed­nak Zadu­ra mniej jed­no­znacz­ny, stać go na empa­tię, a nawet sym­pa­tię.

Klu­czo­we są tu dwa poema­ty: „Czte­ry kobie­ty” oraz „Moje kom­pro­mi­sy”. W pierw­szym opi­sa­na jest jaz­da pocią­giem, w prze­dzia­le dla palą­cych, w któ­rym pra­wie wszy­scy – poza nar­ra­to­rem – są nie­pa­lą­cy, włą­czyw­szy w to nie­mow­lę, któ­re „ma na imię Zuzia”. Jasne jest, że iry­ta­cja nar­ra­to­ra jest wiel­ka i wła­ści­wie powin­na przy­sło­nić mu widok na towa­rzysz­ki podró­ży. Tak się jed­nak nie dzie­je. Każ­da z kobiet, począw­szy od naj­młod­szej, opi­sa­na jest deta­licz­nie, a wła­ści­wie, zary­zy­ku­ję ten przy­miot­nik, reali­stycz­nie (osten­ta­cyj­na nie­chęć wobec inter­tek­stu­al­nej zaba­wy to nie­spo­dzie­wa­ne, absur­dal­ne nawią­za­nie do Jana Chry­zo­sto­ma Paska) z rosną­cym, cie­płym zacie­ka­wie­niem. Tekst opie­ra się na grze mię­dzy nie­chę­cią i życz­li­wo­ścią wobec współ­pa­sa­że­rek, mię­dzy potrze­bą zapa­le­nia papie­ro­sa i powstrzy­ma­niem się od tego w zgo­dzie z dobrym wycho­wa­niem, mię­dzy zło­ścią a wyro­zu­mia­ło­ścią. Uczu­cia wal­czą ze sobą w nar­ra­to­rze i powo­li się prze­ła­mu­ją, aż w wygło­sie „Czte­rech kobiet” poja­wia się nie­ła­two osią­gnię­ta cier­pli­wość, a nawet wiel­ko­dusz­ność. Dla­te­go chcia­ło­by się powie­dzieć: ten wiersz, jak podróż pocią­giem np. z War­sza­wy do Lubli­na, nie mógł­by być krót­szy. Widać świet­nie, jak Zadu­ra potra­fi korzy­stać z dłuż­szej for­my, budo­wać napię­cie, ale i stwa­rzać dystans tak do opi­sy­wa­ne­go świa­ta, jak i do sie­bie.

Nie­co ina­czej rzecz ma się z poema­tem „Moje kom­pro­mi­sy”, któ­ry moż­na prze­czy­tać jako opis sytu­acji odwrot­nej. Klu­czo­we są tu dwie fra­zy: „zalę­gli się mene­le” oraz „sta­ra wred­na Cygan­ka”, któ­re ota­cza­ją klam­rą opo­wieść o wyko­na­nej bez prze­ko­na­nia korek­cie dwóch wier­szy z tomu Cisza, opu­bli­ko­wa­ne­go w 1994 roku w wydaw­nic­twie a5. Pierw­szy, „Wypa­dek”, zmie­nio­ny został pod wpły­wem suge­stii przy­ja­cie­la, Pio­tra. Dru­gi, „Ostat­nia szkla­necz­ka”, uległ mody­fi­ka­cji pod naci­skiem wydaw­cy. W obu przy­pad­kach cho­dzi­ło o impuls etycz­ny, sza­cu­nek wobec dru­gie­go czło­wie­ka, będą­ce­go w sytu­acji mniej uprzy­wi­le­jo­wa­nej (Romo­wie, dzie­ci). Zadu­ra robi dwie rze­czy. Naj­pierw spro­wa­dza abs­trak­cyj­ne­go, pisa­ne­go wiel­ką lite­rą Inne­go (tego, jak się zda­je, z Levi­na­sa i Der­ri­dy) do kon­kre­tu. Impul­syw­ny komen­tarz, bo nawet nie reak­cja, do oszu­stwa doko­na­ne­go przez „sta­rą wred­ną Cygan­kę” na ryn­ku w Kazi­mie­rzu nad Wisłą, poka­za­ny jest jako zwy­kły odruch obron­ny, któ­ry nie musi mieć nic wspól­ne­go z nie­to­le­ran­cją. Potem pyta o sens i miej­sce „nie­wła­ści­we­go” sfor­mu­ło­wa­nia w obu tek­stach, przy­wo­łu­jąc porzą­dek este­tycz­ny.

Moż­na powie­dzieć: Zadu­ra oka­zu­je się, wbrew wła­snym dekla­ra­cjom, kon­ser­wa­tyw­ny, a nawet kse­no­fo­bicz­ny. Ale moż­na też powie­dzieć ina­czej: poli­tycz­na popraw­ność bywa naiw­na, cza­sem pre­ten­sjo­nal­na i czę­sto bar­dzo uprasz­cza obraz rze­czy­wi­sto­ści. Może być nawet potrak­to­wa­na jako rodzaj nie­spra­wie­dli­wo­ści. Z wier­sza wyni­ka, że obu Panów, Pio­tra i Ryszar­da, trud­no oskar­żyć o naiw­ność w oglą­dzie rze­czy­wi­sto­ści. Czyż­by więc Zadu­ra mówił o hipo­kry­zji, któ­ra pre­fe­ro­wa­ła­by jakiś uto­pij­ny porzą­dek wbrew rze­czy­wi­ste­mu doświad­cze­niu? Ale znacz­nie moc­niej­sze niż koń­co­we stwier­dze­nie: „pieprzę/ poli­tycz­ną popraw­ność” jest scho­wa­ne mię­dzy wier­sza­mi oskar­że­nie, że i przy­ja­ciel, i wydaw­ca zepsu­li auto­ro­wi po jed­nym wer­sie. Zamie­ni­li się w mora­li­stów, pra­wie cen­zo­rów, a zabra­kło im słu­chu i poetyc­kiej intu­icji. Poemat osten­ta­cyj­nie wyco­fu­je się z obu kom­pro­mi­sów. Czy­tel­nik sta­je wobec dosad­nie wyra­żo­nej posta­wy, nie musi, czy nawet nie powi­nien utoż­sa­miać się z nią (autor nie chce jego wspar­cia, powiedz­my wprost: zała­twia wła­sne spra­wy, na wła­sny rachu­nek). Ma nato­miast szan­sę zasta­no­wić się nad cie­ka­wie posta­wio­nym pro­ble­mem kon­flik­tu mię­dzy ety­ką a este­ty­ką w poezji…

Sen, śmierć

O wadze naj­now­sze­go tomu decy­du­ją jed­nak zupeł­nie ina­czej napi­sa­ne wier­sze, w poety­ce Zadu­ry jesz­cze nie spo­ty­ka­ne. Są to opi­sy snów. Ich odpo­wied­ni­kiem są publi­ko­wa­ne wcze­śniej pro­za­tor­skie Z noc­nych kar­tek (np. „Pro Arte” 2008, nr 27). Ser­cem książ­ki jest poemat „Noc­ne życie w począt­kach kwiet­nia 2009”. Zadu­ra podró­żu­je w snach po Ukra­inie i po Sta­nach Zjed­no­czo­nych, odwie­dza umie­ra­ją­ce­go przy­ja­cie­la, upra­wia seks oral­ny, kupu­je jabł­ka dla teścio­wej, bie­rze udział w zjeź­dzie pisa­rzy, gdzie cór­ka jed­nej z poetek zaczy­na mówić do nie­go: „tato”, jedzie pocią­giem z War­sza­wy, któ­ry psu­je się po dro­dze, odwie­dza sta­re­go zna­jo­me­go i bawi się z jego psem, cho­ciaż się go boi, przy­po­mi­na sobie szla­frok, w jaki ubra­na była jego mat­ka tuż przed śmier­cią. Pierw­sze wra­że­nie jest takie, że poeta po pro­stu roz­pi­sał na wer­sy, co mu się przy­śni­ło. Być może. Jed­nak już dru­ga lek­tu­ra zatrzy­mu­je się na efek­tow­nych puen­tach poszcze­gól­nych czę­ści (a zwłasz­cza frag­men­tu ostat­nie­go), pre­cy­zyj­nie uło­żo­nych fra­zach, któ­re z jed­nej stro­ny two­rzą spój­ny tok poema­tu o krót­kich, rwa­nych wer­sach, z dru­giej stro­ny, w każ­dej czę­ści budu­ją inny rytm. Wszyst­ko to każe myśleć o tek­ście dobrze zro­bio­nym. Przy­wo­ła­ne zosta­ły wąt­ki, moty­wy, obra­zy z ostat­nich kil­ku tomów poety. Ele­men­ty są zna­ne, ale ich wza­jem­ne rela­cje są irra­cjo­nal­ne, sprzecz­ne, gro­te­sko­we, absur­dal­ne. Ich skład­nia jest tyl­ko współ­rzęd­na, żaden z nich nie jest naj­waż­niej­szy, jeden z dru­gie­go nie wyni­ka, ani nie ma na inny wpły­wu. Juk­sta­po­zy­cja, jaką zasto­so­wał Zadu­ra, spra­wia, że wszyst­kie one w tym obszer­nym poema­cie mie­sza­ją się i nakła­da­ją na sie­bie, two­rzą cha­otycz­ną mie­szan­kę, któ­ra nic nie zna­czy (jed­no­znacz­nie iro­nicz­ne jest mot­to tomu wzię­te z horo­sko­pu w gaze­cie ulicz­nej) oraz pod­wa­ża to, co do tej pory było istot­ne: obser­wo­wa­ne uważ­nie codzien­ne deta­le, wysi­łek pamię­ci. To efekt zaska­ku­ją­cy w kon­tek­ście przy­wo­ła­nych wyżej innych wier­szy, któ­re trzy­ma­ją się racjo­nal­no­ści czy po pro­stu zdro­we­go roz­sąd­ku. Jak­by rze­czy­wi­stość nagle się roz­pa­dła albo poka­za­ła swo­je nowe, nie­do­strze­ga­ne dotąd obli­cze. Para­doks snu pole­ga tak­że na tym, że wszyst­ko zosta­je znie­kształ­co­ne, zastą­pio­ne, unie­waż­nio­ne, ale i odwrot­nie – wszyst­ko ist­nie­je jed­no­cze­śnie: dzie­ciń­stwo i sta­rość, pamięć i współ­cze­sność, zmar­li i żywi. Sta­je więc czy­tel­nik wobec tego, co nie pod­da­je się opi­so­wi i racjo­na­li­za­cji, potwier­dza­ją to inne zapi­sy snów: „Ukry­ty rym”, „Chińsz­czy­zna”, w któ­rych poja­wia­ją się zmar­li.

W Noc­nym życiu sub­tel­nie zazna­czo­nym, ale wyraź­nym punk­tem odnie­sie­nia jest śmierć, któ­ra poja­wia się rów­nież w zakoń­cze­niu tytu­ło­we­go poema­tu i w wier­szach: „Inny pokój”, „Star­si już poszli”, „[nawet jeśli to praw­da…]”, „Stój­ka”. Oczy­wi­ście, Zadu­ra pozo­sta­je iro­nicz­ny i auto­iro­nicz­ny. Zacho­wu­je dystans i nie opi­su­je zbli­ża­nia się śmier­ci ani jako roz­pa­du coraz mniej posłusz­ne­go cia­ła (jak np. Róże­wicz), ani jako odno­wie­nia reli­gij­no­ści (jak np. Miłosz). Tego pierw­sze­go doty­czy mię­dzy inny­mi krót­ki tekst „Jed­nak”: „rzu­ci­ła mu się w oczy // nie w ramio­na” (s. 66). O żad­nej meta­fi­zy­ce czy reli­gij­no­ści nie ma mowy, o czym świad­czą wier­sze „Eucha­ry­stia” czy trak­tat o duszy à rebo­urs „Oczy”. Nawet wypró­bo­wa­ny przez wie­ki w mówie­niu o śmier­ci język para­dok­su jest przed­mio­tem tyl­ko iro­nicz­nej zaba­wy, jak w utwo­rze „Hap­py end”. Jed­nak spra­wa jest poważ­na, per­spek­ty­wa osta­tecz­no­ści jest nie­ubła­ga­na, nie da się jed­nak zupeł­nie zdy­stan­so­wać do per­spek­ty­wy opi­sa­nej w przej­mu­ją­cym wier­szu „Inny pokój”:

w krót­kiej chwi­li
po prze­bu­dze­niu
nie wiesz
gdzie jesteś

za któ­rymś razem
tak już może zostać
na zawsze
(s. 11)

Świa­do­mość takie­go zmie­rza­nia do kre­su unie­waż­nia wszel­kie spo­so­by radze­nia sobie ze świa­tem i z lite­ra­tu­rą. Za chwi­lę wszyst­ko może bowiem oka­zać się snem. A może już jest? Co pozo­sta­je? Dla Zadu­ry nie­wąt­pli­wie papie­ros, o któ­rym pisze: „Nawet jeśli to prawda/ że zabija// to pozwa­la też znieść śmierć/ bliskich// i nawet/ wła­sną” (s. 61). Poeta nie despe­ru­je i nie szu­ka żad­ne­go pocie­sze­nia, wie, że wobec tego jest bez­rad­ny.

O autorze

Marcin Jaworski

Urodzony w 1979 roku. Historyk literatury, krytyk. Wykłada na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. Autor książki Rewersy nowoczesności. Klasycyzm i romantyzm w poezji oraz krytyce powojennej (2009). Redaguje „Poznańskie Studia Polonistyczne. Serię Literacką”. Mieszka w Poznaniu.

Powiązania

Przyszli niedokonani

recenzje / ESEJE Marcin Jaworski

Recen­zja Mar­ci­na Jawor­skie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Przy­szli nie­do­ko­na­ni Joan­ny Roszak, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 5 lute­go 2018 roku.

Więcej

Niech tak zostanie

wywiady / o książce Dariusz Sośnicki Marcin Jaworski

Z Dariu­szem Sośnic­kim o książ­ce Spóź­nio­ny owoc radio­fo­ni­za­cji roz­ma­wia Mar­cin Jawor­ski.

Więcej

Czym nie jest poezja?

recenzje / ESEJE Marcin Jaworski

Recen­zja Mar­ci­na Jawor­skie­go z książ­ki Dożyn­ki (1987–2003) Andrze­ja Sosnow­skie­go.

Więcej

Wszyscy byliśmy poetami

debaty / ankiety i podsumowania Krzysztof Hoffmann Marcin Jaworski

Głos Mar­ci­na Jawor­skie­go i Krzsz­to­fa Hof­f­ma­na w deba­cie „Być poetą dzi­siaj”.

Więcej

Poezja z nagrodami: Nocne życie

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Boh­dan Zadu­ra odpo­wia­da na pyta­nia w ankie­cie doty­czą­cej książ­ki Noc­ne życie, wyda­nej w wer­sji elek­tro­nicz­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 11 lip­ca 2018 roku. Książ­ka uka­zu­je się w ramach akcji „Poezja z nagro­da­mi”.

Więcej

Samotny na polu walki

recenzje / IMPRESJE Andrij Lubka

Recen­zja Andri­ja Lub­ki z książ­ki Noc­ne życie Boh­da­na Zadu­ry.

Więcej

Poeta w dwóch odsłonach, czyli szaleństwo oniriady

recenzje / ESEJE Elżbieta Winiecka

Recen­zja Elż­bie­ty Winiec­kiej z książ­ki Noc­ne życie Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­za­ła się w 2010 roku na łamach „Cza­su Kul­tu­ry”.

Więcej

Notatki starego cynika

recenzje / ESEJE Paweł Bernacki

Recen­zja Paw­ła Ber­nac­kie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Noc­ne życie Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 21 paź­dzier­ni­ka 2010 roku.

Więcej

„To się tylko tak mówi”, czyli Nocne życie Bohdana Zadury

recenzje / ESEJE Jakub Skurtys

Recen­zja Jaku­ba Skur­ty­sa z książ­ki Noc­ne życie Boh­da­na Zadu­ry.

Więcej

Barbarzyńca w parku

wywiady / o książce Bohdan Zadura Jarosław Borowiec

Z Boh­da­nem Zadu­rą o książ­ce Noc­ne życie roz­ma­wia Jaro­sław Boro­wiec.

Więcej

Do pełnego szczęścia zabrakło dziewięciu centymetrów

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do wier­sza Bia­ły anioł z książ­ki Noc­ne życie, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 paź­dzier­ni­ka 2010 roku.

Więcej