Po drugiej stronie rzeki
recenzje / ESEJE Alicja PiechuckaRecenzja Alicji Piechuckiej z książki Hotel de Dream Edmunda White’a, która ukazała się w sierpniu 2012 roku na łamach Nowych Książek.
WięcejRecenzja Alicji Piechuckiej z książki Prześwity Jorie Graham.
Jeśli się zgubisz,
wróć do ostatniego
zapamiętanego miejsca,
w którym fabuła
miała sens, i czytaj
od tego
momentu.
Taką oto pragmatyczną radę czytelnik biedzący się z lekturą Kiedy umieram Faulknera może znaleźć na oficjalnej stronie słynnej dziennikarki Oprah Winfrey.
Choć wytrawnym egzegetom literatury wskazówka ta może się wydać nieco upraszczająca, można by ją – po pewnych modyfikacjach – zastosować do twórczości Jorie Graham, rodaczki Faulknera i autorki tuzina tomików poetyckich, za sprawą których, poczynając od debiutu (1977), wypracowała sobie mocną pozycję na amerykańskiej scenie literackiej. Podsumowując poezję Graham, David Baker napisał, że „nie przychodzi [mu] do głowy żaden inny współczesny poeta amerykański, który stosowałby i ujawniał cały mechanizm narracji, formy, strategicznych dociekań w sposób pełniejszy niż ona – w każdym razie żaden inny poeta, którego da się czytać – i który byłby w stanie w sposób tak owocny i zachęcający przedstawiać różne systemy filozoficzne, naukowe i historyczne”.
„Jeśli ktokolwiek – konkluduje Baker – potrafi połączyć chaotyczne pola współczesnego dyskursu, myślę, że tym kimś jest Jorie Graham”.
Za tą elegancką literacką wizytówką kryje się twórczość rzeczywiście ambitna i imponująca, choć zarazem – a może właśnie dlatego – często trudna w odbiorze i stawiająca czytelnikowi wysokie wymagania. Poezję Graham „da się czytać”, ale jest to lektura wielokrotna, często zbijająca z tropu, jednocześnie zaś dająca poczucie satysfakcji, wynikające nie tyle ze spełnienia czytelniczego obowiązku, ile z tego, co amerykańska poetka ma do zaoferowania na poziomie artystycznym i intelektualnym.
Urodzona w 1950 roku w Nowym Jorku, Graham miała kosmopolityczne dzieciństwo. Mieszkała i chodziła do szkoły we Włoszech i Francji, opanowała też języki obu tych krajów. Studiowała między innymi filozofię na paryskiej Sorbonie, a obecnie jest profesorem retoryki na Uniwersytecie Harvarda. Literacką renomę, jaką cieszy się poetka, potwierdzają otrzymane przez nią wyróżnienia, w tym prestiżowa Nagroda Pulitzera za The Dream of the Unified Field, wybór wierszy obejmujący lata 1974–1994. Polski jest jednym z pięciu języków, na które przetłumaczono poezję Graham. Na zbiór Prześwity składają się wybrane utwory, pochodzące ze wszystkich tomików wydanych od roku 1980 do 2012, w przekładzie Ewy Chruściel i Miłosza Biedrzyckiego.
Jako „mistrzynię świata w miotaniu wielkimi pytaniami”, która „podejmuje ni mniej, ni więcej, tylko dialog ze wszystkim”, określił Graham krytyk Calvin Bedient. Spektrum tematyczne utworów zawartych w polskojęzycznym wydaniu jest istotnie szerokie: od filozofii i metafizyki poprzez sztukę i mitologię do miłości i relacji międzyludzkich. Wszystko to podszyte skomplikowaną poetycką refleksją na temat percepcji, uważanej za kwestię u Graham kluczową, jak też refleksją nad językiem, a więc – pośrednio choćby – nad rolą poezji. Do tego bogactwa zagadnień dochodzi jeszcze jedno, wszechobecne w całym zbiorze: natura, która interesuje poetkę we wszystkich właściwie wymiarach. Choć w odniesieniu do twórczości Graham często padają przymiotniki „filozoficzna” czy „abstrakcyjna”, autorka nie poprzestaje na intelektualnej lub estetycznej kontemplacji. W wierszach pisanych już w bieżącym stuleciu, a więc po 11 września, amerykańska poetka ujawnia się jako zaangażowana komentatorka współczesnej rzeczywistości politycznej i osoba, której umiłowanie przyrody przekłada się na świadomość ekologiczną.
Wśród utworów zawartych w polskojęzycznym wyborze nie brakuje takich, które uzasadniają zaliczenie Graham do „poetów hermetycznych”, jak chce amerykański literaturoznawca – i także poeta – James Longenbach, utworów, które w najlepszym razie wymagają od czytelnika filozoficznej erudycji, a w najgorszym skazują go na intelektualną kapitulację. Na interfejs strony internetowej poetki składają się – oprócz jej imienia, nazwiska i nazw poszczególnych zakładek – kropki, przecinki, nawiasy i myślniki lewitujące na szaro-grafitowym tle, upodobnionym przez niesforne znaki przestankowe do rozgwieżdżonego nieba. To oczywiście aluzja do spotykanej w wielu wierszach tej autorki nieortodoksyjnej interpunkcji, przywodzącej na myśl zarówno Emily Dickinson, największą amerykańską poetkę i dziewiętnastowieczną prekursorkę poezji nowoczesnej, wymienianą wśród twórców, którzy w znaczącym stopniu wpłynęli na Graham, jak i eksperymenty par excellence postmodernistyczne. Do arbitralnego użycia znaków interpunkcyjnych dochodzą elipsy i aposjopezy: niepełne lub urwane konstrukcje składniowe i wyrażenia. W tkankę poezji wkrada się zatem niekompletność, brak, który nie zawsze daje się odczytać z kontekstu, a także niedopowiedzenie i milczenie, które są jednocześnie symptomem kapitulacji i obietnicą możliwości. Tego rodzaju zabiegi stanowią o wieloznaczności i otwartości, będąc zarazem wizualnym i syntaktycznym emblematem niewiadomej, nieodłącznie związanej z treściami filozoficznymi i metafizycznymi, również z wpisanymi w nowoczesność – i ponowoczesność – niepewnością i bezradnością.
Poezja Graham często każe czytelnikowi obcować z tym, co nieuchwytne, niemożliwe do określenia, przenosi go – niemal wbrew jego woli – w sferę imponderabiliów. Poetka potrafi nadać obrazom natury i echom codzienności filozoficzną głębię, splatając to, co, zdawałoby się, znamy dobrze z bezpośredniego doświadczenia, z rozważaniami egzystencjalnymi, ontologicznymi, metafizycznymi. Podmiot liryczny jej utworów oddaje się refleksji nad istnieniem rzeczy i istotą rzeczy, jak w wierszu „Impresjonizm”, w którym okazuje się, że „Sednem sprawy nie jest ani życie ani śmierć./ Sednem jest coś innego”. Graham zadaje pytania o sens świata i ludzkiego istnienia, o kondycję współczesnego człowieka, którego krajobraz wewnętrzny subtelnie ukazuje w swojej twórczości. Strzępki myśli, okruchy życia, chaos istnienia i próby uchwycenia tego wszystkiego składają się na materię jej wierszy. Tworzy poezję będącą mapą świadomości, mapą świata, mapą życia; poezję momentami niezwykle trudną, wręcz niemożliwą do sparafrazowania, ale uderzającą odbiorcę jako bardzo prawdziwa, oparta na trafnych spostrzeżeniach, adekwatna do jego własnych doświadczeń. Sondując ciało, duszę, myśl – swoje i nasze – Graham przewierca się do głębi świadomości, wnika w istotę procesu intelektualnego i przenika do wnętrza życia. Jej wiersze napierają na czytelnika, bombardują go, męczą, czasem nawet zniechęcają, ale nie tracą przy tym nic ze swojej prawdziwości i świeżości. Są świadectwem intensywnego odczuwania własnego jestestwa, zapisem życia i strumienia myśli.
Obok utworów hermetycznych, które nasuwają trudności interpretacyjne i do których czytelnik „przebija” się z mozołem, by dopiero z czasem je docenić, znajdziemy w Prześwitach wiersze urzekające „od pierwszego czytania”. Należy do nich „Pięta”, porażająco pięknie i subtelnie oddająca misterium pasji. Zachwycająca jest też ekfraza „Przy ‘Zmartwychwstaniu ciał’ Luki Signorellego”, poetycka transpozycja renesansowego fresku z katedry w Orvieto:
Popatrz, jak się spieszą,
żeby wejść
w swoje ciała,
te duchy.
Czy ciało jest lepsze,
że aż tak
im spieszno?
Graham porusza, wtedy gdy pisze o tym, co piękne i wzniosłe, i wtedy gdy ujawnia współczesne lęki. W „Studium tajemnicy” padają słowa: „może jakaś masakra”, a dalej: „Ziemia zmniejszyła się/ i skaczą po niej/ ostatni z ludzi”. Amerykańska poetka, antycypująca ekologiczne katastrofy, wspominająca o „zanikającym tlenie, którym się żywimy”, jawi się jako sumienie świata, uświadamiające ludzkości to, czego nie widzi: „wiem,/ że zakopują odpady, że potrwa/ to setki milionów lat, w górach”. Jej poezja naznaczona jest umiłowaniem piękna sztuki i piękna natury, ale także strachem przed wojną i przemocą: „bo umiemy tylko zabijać”. W wierszu zatytułowanym „Guantánamo” Jorie Graham zastanawia się nad wartościami takimi jak sprawiedliwość i humanitaryzm, nad relacją obywatel – państwo, nad „tym, co uczyniono/ w twoim imieniu”, nad losem „twoich więźniów, kiedy/ trafiają/ do twojego ośrodka odosobnienia”. Wytrawna użytkowniczka werbalnego medium myśli w tym kontekście o manipulacjach, dla których polem jest język: „wydawałoby się, że słowa są wszystkim, a potem/ prawnicy je unieważniają”. Świadomość zagrożeń, jakie kryje w sobie współczesność, prowadzi do rozpaczliwej prośby: „Ocal wolę życia, ocal sedno/ człowieczeństwa”.
Przyroda, organicznie i sensualistycznie odczuwana, stanowiąca punkt wyjścia rozważań filozoficznych czy metafizycznych, wydaje się także antidotum na zło ludzkiego świata, od którego zgiełku i szaleństwa poetka próbuje się odciąć: „Drut telegraficzny to ciemność – natychmiastowe połączenie/ to ciemność,/ trajkotająca nędza”. Nawet tu jednak nieuchronna jest świadomość ograniczeń: w wierszu „Cisza” potrzebie współistnienia z naturą („Moja dolina jest,/ moim dotykiem, zmysłem, prawem, moją/ glebą, doznaniem/ mojej pierwszej/ osoby”) towarzyszy przekonanie, że jest się w jej świecie intruzem. Histeria „Raju”, który na innym fresku z Orvieto przedstawił Signorelli, to dzisiaj „wersja zmieniona”, bo „teraz/włamujemy się do Ogrodu”.
Recenzja Alicji Piechuckiej z książki Hotel de Dream Edmunda White’a, która ukazała się w sierpniu 2012 roku na łamach Nowych Książek.
WięcejRecenzja Alicji Piechuckiej z książki Język przyszłości Laurie Anderson.
WięcejRecenzja Tomasza Fijałkowskiego z książki Prześwity Jorie Graham.
WięcejRecenzja Michała Szymańskiego z książki Prześwity Jorie Graham.
WięcejRecenzja Ewy Chruściel z książki Prześwity Jorie Graham.
WięcejEsej Ewy Chruściel towarzyszący premierze książki Prześwity Jorie Graham.
WięcejEsej Ewy Chruściel towarzyszący premierze książki Prześwity Jorie Graham.
Więcej