1. Najnowsze wydanie Wierszy zebranych Rafała Wojaczka to kolejne w dorobku Biura Literackiego (nie licząc osobnego wydania prozatorskiego Sanatorium), tym razem wzbogacone o jeden odnaleziony wiersz oraz o faksymilia kilku rękopisów zdobiące okładkę tego „potężnego” tomu. Z pewnością niejeden Czytelnik, który wszedł w posiadanie Wierszy zebranych Wojaczka, chociażby tych wydanych przez BL w 2006 roku, może w skrytości ducha patrzeć podejrzliwie na ten ruch wydawniczy (lub czuć irytację i bić się w piersi, myśląc: „Czemuż kupiłem wtedy, a nie teraz?”). Sytuacja może przypominać praktyki niektórych zespołów muzycznych. Na rynku pojawia się płyta, fani pędzą do dobrych sklepów muzycznych w dniu premiery, zakupują egzemplarz, z którym równie szybko wracają do domu, słuchają, cieszą ucho, by miesiąc później dowiedzieć się, że w związku z popularnością płyty zostaje wydana wersje „deluxe” – kilka dodatkowych miksów, jedna lub dwie piosenki, które nie weszły do podstawowej wersji płyty, poszerzona „książeczka” itp. Cóż robi wtedy fan? Otóż patrzy na zakupioną przed miesiącem płytę, spogląda do swego portfelika i ponownie pędzi do dobrego sklepu muzycznego, zakupuje egzemplarz w wersji „deluxe”, słucha, cieszy ucho i drży, wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie, czy lada moment nie pojawi się wersja „super deluxe”.
2. Jednak na wersję „deluxe” Wierszy zebranych Rafała Wojaczka należy patrzeć zdecydowanie inaczej, nie bocząc się na fakt, że po jej zakupieniu postawimy ją na półce obok poprzednich wydań Biura, a może i wydań starszych, włącznie z tym legendarnym z 1976 roku. Nowa edycja to namacalny dowód na „życie po śmierci”, to potwierdzenie fenomenu, z którym wciąż mamy do czynienia, nawet teraz, gdy 11 maja 2011 roku upływa czterdzieści lat od śmierci poety. Poeta, który gdyby żył z powodzeniem mógłby być jednym z Portowych gości, zza grobu manifestuje swoją obecność. Wyziera gdzieś spomiędzy pozostawionych rękopisów, sprawia, jak pisze w „Dopowiedzeniu” Bogusław Kierc, że: „Po dotychczasowych czterech wydaniach Wierszy zebranych, doglądanych i poprawianych, poza ich okładkami pozostał wiersz zapisany na świstku, który ťprzyklejał sięŤ do innych świstków między kartkami rękopisów porzuconych i odrzuconych przez poetę. Jakby autorowi nie zależało, żeby znalazł się w książce. A i ja sam nie pojmuję, jakim cudem niedbalstwa zapodział mi się ten jego wiersz, napisany w Karwii 6 sierpnia najpłodniejszego twórczo 1968 roku„1.
W tym „zapisanym na świstku wierszu”, włączonym do nowej edycji, Wojaczek również demonstruje swoją obecność, pisząc: „Jestem… Choć tego życia tyle jest ile światła” – światła nocnych lampek na stolikach starych i nowych Czytelników, można by dopowiedzieć. I to właśnie o powód tej pośmiertnej obecności, a nie o powód wydawania wersji „deluxe”, warto jest zapytać.
3. Gdy patrzy się na kopie tych kilku rękopisów zamieszczone w nowej edycji Wierszy zebranych można doprawdy czuć zdziwienie. Staranny, momentami wręcz dziecinny charakter pisma, bardzo nieliczne skreślenia. Z pewnością dużo do powiedzenia mógłby mieć tu grafolog: lewy margines delikatnie rozszerzający się ku dołowi w „Modlitwie bohaterów” i „Piosence z najwyższej wieży” charakteryzują podobno osobę impulsywną, skłonną do trwonienia pieniędzy; jednocześnie pismo proste lub delikatnie pochylone w prawo zazwyczaj świadczą o życiu w zgodzie z obowiązującymi przepisami, ale zarazem o uczuciowej niestałości; pismo wąskie ma znamionować osoby opanowane i ostrożne; okrągła kropka nad „i” zdaniem grafologów często dotyczy osób zainteresowanych głównie sobą oraz o naturze artystycznej… To jednak tylko „wróżby z fusów”, tymczasem warto raczej powróżyć z wierszy.
4. Co sprawia, że wciąż trwa wojaczkowy „sezon”, że opowiada się „inna bajka”, że po raz kolejny „nie kończy się krucjata”, a nade wszystko, co takiego jest w tych wierszach, że ich język się „nie przeterminował”, że na skroni żadnego z wierszy nie pojawiły się kurze łapki, a twarzy nie przeorały zmarszczki? Odpowiedzi na takie pytanie może być wiele. Jedną z nich jest potrzeba poetyckiej legendy, mitu, który w życiu i śmierci Rafała Wojaczka ziścił się do końca. Przestrzeń takiego mitu uwalnia nas od czasu, zatrzymuje go, zapewniając niekończącą się aktualność, trwanie bez groźby przemijania. Wydaje się jednak, że w poezji autora Sezonu jest również inna kategoria, która „zakonserwowała” te wiersze skuteczniej niż jakikolwiek kosmetyczny specyfik przeciw zmarszczkom. Tą kategorią jest przede wszystkim cielesność. Starszy o pięć lat od Wojaczka francuski filozof Jean-Luc Nancy pisał: „Pisać – dotykać ostateczności. W jaki sposób jednak dotknąć ciała, aby uniknąć przy tym oznaczania go lub nadawaniu mu znaczenia? Skłonni jesteśmy odpowiedzieć na to pytanie bez zastanowienia; bądź jest to niemożliwe, bo ciała nie da się zapisać; bądź – należy je naśladować lub złączyć się z nim tak ściśle, jak gdyby było zrośnięte z pismem. Takich odpowiedzi nie da się zapewne uniknąć – pozostają one jednak pośpieszne, konwencjonalne, niewystarczające; w gruncie rzeczy, tak jedna, jak i druga mówią o tym, jak nadać sens ciału w sposób bezpośredni albo pośredni, ująć je jako nieobecność albo obecność. Pisanie wszakże nie jest oznaczaniem. Zapytaliśmy o to, jak dotknąć ciała? Być może jednak nie istnieje dobra odpowiedź na to jak, jeśli miałoby ono być tylko zapytaniem technicznym? Należy jednak stwierdzić, że – przylgnąć do ciała, dotknąć go, wreszcie dotknąć – zdarza się właśnie w piśmie„2.
Tomasz Cieślak i Krystyna Pietrych we „Wstępie” do książki Cielesność w polskiej poezji najnowszej podkreślają, że: „Ciało (od)zyskuje ostatnimi czasy, począwszy od lat osiemdziesiątych, uprzywilejowaną pozycję – staje się jednym z najważniejszych znaków kulturowych, jedną z najistotniejszych kategorii opisu nie tylko w literaturoznawstwie, lecz w całej myśli humanistycznej, zwłaszcza w filozofii„3. . Wojaczek bez wątpliwości jest poetą ciała i cielesności, które przepełnia całą twórczość wrocławskiego poety, tak jak chociażby w jednym z moich ulubionych z wierszy z debiutanckiego Sezonu- „Ptaku, o którym trochę wiem”:
Patrzy na mnie moja twarz odbita w chmurze
mgły, co wyszła mi z ciała przez szpary w powiekach.
A to jest mgła krwi i już za horyzont ścieka.
A mój wydech co także jest krwią, tylko suchą,
jest wiatrem pionowym co jeszcze zakotwiczony
w róży płuc jest łodygą krążącego ptaka.
Lecz że ziemia się właśnie odwrotnie obraca
obracają się we mnie płuca aż przez usta
wyszarpną się spomiędzy żeber niby chustka.
Więc póki jeszcze jest niebo, moja twarz rozległa,
póki nad horyzontem krew świeci jak jutrzenka,
póty ptak zna miarę swego wywyższenia.
Lecz już, choć o tym nie wie, powoli przecieka
spod tamtego pod ciasne niebo, już pod moją
powieką się rozpływa w ciężki jak całun obłok4.
5. Już niejeden badacz wojaczkowej poezji zauważał i podkreślał obecną w niej cielesność, tak jak zauważył to również Tomasz Kunz pisząc, że: „Już w Sezonie – swoim pierwszym dziele poetyckim – akcentuje Wojaczek związki między słowem a ciałem, językiem a żywym organizmem. Nazywanie jest równocześnie czynnością poznawczą – poznając imię, uzyskujemy zarazem wgląd w istotę rzeczy. Słowo i rzecz, ciało i imię są wobec siebie komplementarne, dopełniają się wzajemnie […]„5.
„Dając się nabrać na język, którego nie było”, nabieramy się jednocześnie na nieobecne ciało. To właśnie cielesność może być kategorią, która sprawia, że Czytelnik Wojaczka zapomina, że obcuje z wierszami sprzed czterdziestu lat. Autor sobie tylko znanym sposobem sprawił, że ciało zapisane w tych wierszach nie „uległo rozkładowi”, przetrwało śmierć Wojaczka i wciąż domaga się nowych odczytań, konkretyzacji, słownych zmartwychwstań.
Przypisy:
[1] R. Wojaczek, Wiersze zebrane, Wrocław 2011, s. 412.
[2] J.-L. Nancy, Corpus, tłum. M. Kwietniewska, Gdańsk 2002, s. 12.
[3] K. Pietrych, T. Cielak, Wstęp, [w:] Cielesnoć w polskiej poezji najnowszej, Łód 2010, s. 5.
[4] R. Wojaczek, dz. cyt., s. 50.
[5] T. Kunz, Liryka Rafała Wojaczka: przemiany podmiotu poetyckiego, [w:] Który jest. Rafał Wojaczek w oczach przyjaciół, krytyków i badaczy, red. R. Cudak, M. Melecki, Katowice 2001, s. 225. Cyt. za: T. Cielak. Wojaczek i wietlicki. Uwagi wstępne, [w:] Cielesność w polskiej poezji najnowszej, s. 227.