recenzje / ESEJE

Dom, w którym straszy tak pięknie

Michał Tabaczyński

Recenzja Michała Tabaczyńskiego z książki Joanny Mueller intima thule, która ukazała się w czasopiśmie „Fabularie”.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Po pierw­sze i naj­bar­dziej cha­rak­te­ry­stycz­ne: co się tu dzie­je, to przede wszyst­kim świę­to ali­te­ra­cji. Może nawet trze­ba by powie­dzieć: cele­bra­cja ali­te­ra­cji. Nie poja­wia­ją się one, te ali­te­ra­cje (w mno­giej licz­bie o nich piszę, bo w poje­dyn­czej dopraw­dy nie wypa­da; jak świę­to­wać, to tyl­ko w gro­ma­dzie), jako przy­god­ny efekt, jako ozdob­nik, jako bła­hy orna­ment. Nie poja­wia­ją się spo­ra­dycz­nie, są wszech­obec­ne, natar­czy­we, nie­ustę­pli­we. Są bowiem zasa­dą kon­struk­cyj­ną tej poezji. Czy tyl­ko one? Nie, na pew­no nie. Są prze­cież jesz­cze echa, echo­la­lie, glo­so­la­lie, rymy. Cały chór wyśpie­wu­je w tych wier­szach wiel­ką pochwa­łę eufo­nii.

Że chór i że wyśpie­wu­je, to jesz­cze nic nad­zwy­czaj­ne­go. O więk­szej czę­ści ist­nie­ją­cej poezji – dobrej czy złej – da się to powie­dzieć; da się jesz­cze wię­cej: moż­na na przy­kład tej meta­fo­rze ulec i dać się wypu­ścić za dale­ko (na przy­kład: stu­gęb­ny chór, śpie­wa­ją­cy w stu języ­kach, a każ­dy jest pol­ski, chór dyry­go­wa­ny przez stu dyry­gen­tów ze stu par­ty­tur i tak dalej). Owszem, jest tu chór, może i śpie­wa w róż­nych języ­kach (a każ­dy z nich to arcy­pol­ski), ale dyry­gent­ka jest jed­na, par­ty­tu­ra jed­na, na doda­tek zupeł­nie porząd­nie i wedle kla­sycz­nych recep­tur skon­stru­owa­na. Niby orna­ment na orna­men­cie, mor­dent goni glis­san­do, ale pod tym wszyst­kim (ponad tym wszyst­kim?) pły­nie melo­dia czy­sta i czę­sto wzru­sza­ją­ca. Wzru­sza­ją­ca tak­że i sumien­no­ścią poetyc­kiej robo­ty.

Ryzy­ko jest tu duże, bo i tema­ty są nie­wdzięcz­ne. Ich roz­pię­tość może się mie­rzyć jedy­nie z roz­pię­to­ścią sty­li­stycz­ną tych wier­szy: od macie­rzyń­stwa do patrio­ty­zmu, od wier­szy meta­po­etyc­kich do toż­sa­mo­ścio­wych, płcio­wych mani­fe­stów. Jeśli coś spra­wia, że to ryzy­ko się opła­ca, to wła­śnie – pro­szę wyba­czyć tan­det­ną śmia­łość tego pomy­słu – ryzy­ka tego spię­trze­nie. Sta­ram się tu, pew­nie nie­po­rad­nie i naoko­ło, powie­dzieć, że jest Joan­na Muel­ler poet­ką bar­dzo odważ­ną i suk­ces tej poezji stąd się zapew­ne bie­rze, że się przed żad­nym ryzy­kiem nie cofa.

Cho­dzi Joan­na Muel­ler po tym gma­chu poezji – zda­je się – non­sza­lanc­ko. Jak­by to nie było ponu­re gma­szy­sko, w któ­rym stra­szy. W takiej też for­mie – domu – zapro­jek­to­wa­ła książ­kę. Jest w tym domu miesz­kań wie­le (słow­nie: sie­dem) i w każ­dym się czai jakaś otchłań (i nie jest to koniecz­nie otchłań lin­gwi­stycz­nych eks­pe­ry­men­tów). W każ­dym miesz­ka­niu inne duchy idą o lep­sze w róż­nych dys­cy­pli­nach gro­zy (a wie­le z nich to arcy­pol­skie gro­zy). Owszem, stra­szy w tym domu, ale stra­szy bar­dzo pięk­nie.


Recen­zja uka­za­ła się w cza­so­pi­śmie „Fabu­la­rie”, nr 2 (7) 2015. Dzię­ku­je­my Auto­ro­wi i Redak­cji za zgo­dę na prze­druk.

O autorze

Michał Tabaczyński

Urodzony w 1976 roku. Tłumacz, eseista i krytyk literacki. Ostatnio opublikował książki eseistyczne Widoki na ciemność (2013) i Legendy ludu polskiego (2014). Współautor książek: Tekstylia bis (2006), Kultura niezależna w Polsce 1989-2009 (2010) i Hrabal i inni (2013). Tłumacz klasycznych książek z dziedziny nowych mediów: Przestrzeni pisma J.D. Boltera (2014) i Cybertekstu E. Aarsetha (2014).

Powiązania